Go Back   Wolfdog.org forum > Polski > Adopcje

Adopcje Psy szukające nowego domu: rasowe wilczaki, ale i "wilczakopodobne" psy z polskich schronisk....

Reply
 
Thread Tools Display Modes
Old 24-03-2010, 18:31   #1
Puchatek
Senior Member
 
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
Default

Przepraszam za elaborat, ale moje poczucie uczciwości względem siebie /oraz Osób zaangażowanych i dopingujących/ nakazuje mi przedstawić sytuację, jaka jest w rzeczywistości, i by każdy mógł wyrobić sobie sam zdanie...
W poniedziałek przyjechała do mnie Ania /Sssmok/ i pojechałyśmy po Cara.
Widok psa tych rozmiarów w klatce 1,5x1,5x1,5m oraz drzwi zawiązane kilkoma łańcuchami /!/ był obrzydliwy, pies był wychudzony, miał poobcierany nos /być może od wsadzania pyska w pręty klatki/ i bardzo się ucieszył na widok ludzi. Lekarze błyskawicznie opuścili budynek w którym Car przebywał i zamknęli za nami drzwi –chyba autentycznie bali się tej „bestii”. Usłyszałam komentarz: „chyba zdaje sobie pani sprawę, jaką odpowiedzialność bierze pani na siebie”. Powiedziałam, że pies jedzie do speca do Czech, na co lekarz stwierdził, że dla niego nie ma znaczenia czy będzie pogryzione polskie czy czeskie dziecko...
Pies był bardzo radosny, udało się go wprowadzić do auta. Wczesnym popołudniem od Ani dowiedziałam się, że Car miał przesiadkę i ruszył z Płońska w dalszą drogę.
To cała moja wiedza o psie do dnia dzisiejszego. Grzegorz /Wilczakrew/ przez dwa dni nie dawał jakiejkolwiek informacji, co się dzieje.
Ponieważ od początku moje działania są przejrzyste, pozwalam sobie wkleić mail Grześka do mnie przedstawiający całą historię Cara /naświetloną z Jego perspektywy/. Przedstawiam także moją odpowiedź do Niego, by ktokolwiek nie miał wątpliwości, co do mojego podejścia do sprawy.
............................
Dzisiejszy mail od Grześka /odp na moje monity/

Do trzech razy sztuka - perypetie Cara z Deštné hory
Spędziłem dziś bardzo miłe popołudnie z Rudolfem Desenským, czeskim
specjalistą od naprawiania psich nawyków i charakterów Zadziwiające jest to,
że w temacie psów nie ma barier językowych, a dwie osoby chcące się ze sobą
dogadać potrafią zrobić to doskonale. Poznając takiego człowieka można na
nowo napełnić serce nadzieją i wiarą. Właśnie taka wiara była nam potrzebna
i nadzieja, że kiedyś skończy się tułaczka tego psa. Car zachował się jak
na prawdziwego faceta przystało i uznał wyższość przewodniczki stada. Co
będzie dalej to wyniknie z obserwacji przez kolejne tygodnie. Z pewnością
nie będzie łatwo bo pies ma dość mocną psychikę, jest inteligentny i okazuje
wszelkie oznaki dominacji. Nie poddaje się łatwo i małymi kroczkami usiłuje
sobie podporządkować otoczenie. Jest bardzo pogodnym psem, ciągnie do ludzi
jednak nie lubi się podporządkowywać. Nie przejawia oznak agresji, a jedynie
frustracja i niepewność budzą w nim lęk przed kolejnym porzuceniem. Niestety
tak się dzieje jak Wilczak trafia w nieodpowiednie ręce, a jeśli do tego
nauczy się wymuszać na człowieku gryzieniem swoje ja , to mamy do czynienia
z tym co się stało. Wracając jednak do początku całej opowieści bo pewnie
wielu z was jest ciekawych jak jego losy splatały się z naszymi . Car,
wilczak czeskiego właściciela, został wywieziony i porzucony . Błąkał się po
schroniskach. Dobrocin nie był pierwszym, ale chyba najgorszym miejscem
gdzie mógł trafić. Wtedy pojawiła się nadzieja, w całą akcję bardzo mocno
zaangażowała się Agnieszka( Graba ) , potem Karolina ( Mila ) i nie tylko
troską, ale również mocno finansowo. Pies miał trafić do szkoły policyjnej,
jednak jeszcze wtedy nie było pewne czy od marca ruszą przyjęcia na
szkolenia. Niestety cała sytuacja zaczęła się komplikować w momencie
pierwszego ugryzienia. Z pewnością nie było ono pierwsze, a jedynie to o,
którym się dowiedzieliśmy. Car zademonstrował swój brak podporządkowania się
w odpowiedzi na bicie do pracownika pensjonatu. W zasadzie to każdy Wilczak
zareagował by pewnie podobnie w jego sytuacji. Doświadczony policjant w
pracy z psami podjął się zadania opieki nad psem. Car bardzo nie lubi
zostawać sam, bardzo wtedy płacze, jest przerażony i ma tutaj jakieś obawy.
Niestety ten Pan zderzył się z murem i to dość boleśnie. Było kolejne
pogryzienie, które wynikło z braku podstawowych informacji o rasie i decyzja
właściciela pensjonatu o uśpieniu psa. Na dodatek cały pensjonat został
postawiony do likwidacji, a właściciel ma dostać zarzuty prokuratorskie.
Patrząc na to miejsce wcale się temu nie dziwię. Wtedy sytuacja okazała się
całkiem beznadziejna, bo szanse na zostanie psem policyjnym zostały
sprowadzone do zera, a wojewódzki lekarz weterynarii postawił nad psem
krzyżyk. Teraz wiem dlaczego Pani Anita tak bardzo nalegała na szybki odbiór
psa podczas naszych rozmów telefonicznych i w pełni rozumiem dlaczego nie do
końca chciała powiedzieć całą prawdę. Bała się, że nikt nie zaryzykuje i tak
pewnie by się stało. Na błaganie Agnieszki ( Graby ) o pomoc dla Cara
odpowiedziała Dorota ( Puchatek ). Po rozmowie z mężem doszła do wniosku, że
podejmie się tego wyzwania. Oczywiście została też uprzedzona o ewentualnych
problemach, bo wszyscy mieliśmy przed sobą zagadkę pod tytułem Car. Na
szybko została zorganizowana cała akcja związana z przewozem psa i nawet w
ciągu dnia kilkakrotnie zmieniały się plany. Oczywiście ja musiałem zmienić
własne plany, pracownik musiał odwołać umówionych klientów i rozpoczęliśmy
proces ratowania psa.
Z Piotrkowa Trybunalskiego ściągnąłem kierowcę do Będzina i pojechaliśmy po
Cara do Dobrocina. Pies był bardzo nabuzowany, nie wiedział co się dzieje i
nie do końca chciał wtedy jeszcze jeździć samochodem. Jak wiadomo nic na
siłę , ale udało nam się dotrzeć do mojej lecznicy weterynaryjnej.
Pies został zaszczepiony jednorazowym kombajnem, odrobaczony z powtórzeniem
dawki, jak i zostały mu podane krople na pchły i kleszcze. Został zbadany i
mieliśmy jedynie mały problem przy pokazywaniu ząbków, ale widocznie bez
potrzeby ich nie chciał pokazywać. Wtedy też się postawił i dał nam
ostrzeżenie. Jednak nie zaatakował. Pies ruszył w dalszą drogę w kierunku
Warszawy. Godzina była już dość późna więc poprosiłem Piotrka z Karoliną czy
nie mogli by odebrać psa z Piotrkowa Trybunalskiego i umieścić go w Hotelu w
Warszawie. Zgodzili się bez słowa i tym sposobem nastąpiła wymiana
samochodów . Pies prawie przed 24 trafił wreszcie do hoteli gdzie miał
bardzo dobrą opiekę przez kolejne dni, a Pan był wręcz nim zachwycony.
Następnego dnia już w Warszawie odzyskałem własne auto, a Piotrek swoje i
nie wiem czy się trochę nie bał. J Potem były rozmowy z Agnieszką ( Grabą )
, która zajmowała się cała akcją od początku, z Dorotą( Puchatkiem ) ,
Karoliną ( Milą ). Pozostawała kwestia przewozu psa do Doroty. Wtedy też
pojawił się pierwszy problem jakim były pieniądze. Niestety już było
przejechane prawie 1200 kilometrów, opłacony weterynarz, zakupiony osprzęt,
24 kilo karmy i opłacony hotel. Dorota, że miała uszkodzony samochód nie
była w stanie odebrać psa z Warszawy, a możliwości finansowe moje i Karoliny
się z lekka wyczerpały. Szukaliśmy kierowcy lub osoby chętnej do dalszego
przewozu psa w sobotę bo tak był opłacony hotel. Niestety wszystko spaliło
na panewce więc musiałem sam zawieźć Dorocie Cara. Wtedy też zacząłem mieć
pierwsze obawy czy Dorota sobie poradzi. Rozmawialiśmy praktycznie
codziennie i niestety Car po raz kolejny pokazał kto rządzi w stadzie. W
klasyczny sposób zdominował sobie i zastraszył wszystkich. Na początku
sadziłem, że mogło to być to samo co już wcześniej przerabiałem z innym psem
z Iminem. Nieuzasadniona agresja co w rezultacie skończyło się uśpieniem
psa , choć po ciężkiej i długiej batalii o jego życie. Jednak ten pies nie
dawał oznak takiego zachowania. Wczoraj u Rudolfa mogłem się o tym doskonale
przekonać, a co okaże się dalej to zobaczymy. Dlatego problem jego
zachowania nie dawał mi spokoju przez kilka dni. Zacząłem rozmawiać ze
znajomymi od szkolenia psów agresywnych, analizować jego tok myślenia .
Dorota robiła to samo, szukała pomocy u specjalistów, którzy ją coraz
bardziej zastraszali i uświadamiali w tym, że psa należy uśpić.
Car, po ugryzieniu męża Doroty, trafił na obserwację stacjonarną, w
koszmarnych warunkach, bo to zobaczyłem jak z powrotem do mnie trafił.
Widziałem go 3 tygodnie wcześniej i nie wyglądał tak, pomimo, że został
odebrany ze schroniska. Wychudzony, z licznymi otarciami na pysku. Płakał
kiedy odstawiałem go na noc do hotelu i cieszył jak dziecko kiedy rano go z
niego zabierałem. Pies agresywny, uśpić i nie ma dyskusji. To były słowa
weterynarza odbierającego psa. W tym momencie kłania się typowa nieznajomość
rasy, jej specyfiki, a tym bardziej sposobu zachowania i to nie tylko przez
lekarzy weterynarii, ale tez i specjalistów od szkolenia psów. Wtedy zdałem
sobie sprawę, że pies od samego początku był uświadamiany, że jest wyżej w
hierarchii stadnej. Suki się go bały, Dorota pewnie też więc Pan i władca,
którego nie było wcześniej nie mógł mu podskoczyć. Należało mu pokazać kto
rządzi stadem . Rozumiem kobieta nie ma silnej ręki bo ona jest od głaskania
i karmienia. Przemek nie zna psychiki i toku rozumowania dorosłego samca
Wilczaka. Wiec nastąpił zgrzyt ideologiczny. Klasyczny konflikt interesów,
który nie wynikał z agresji tylko chęci dominacji i pokazania kto jest
ważniejszy. Zupełnie inaczej gryzie pies agresywny lub nieprzewidywalny od
tego pokazującego swoją dominację. W życiu tak jest bo nikt z nas nie jest
alfa i omegą, a każdy podobno uczy się na błędach. Dla mnie to było zupełnie
nowe doświadczenie i myślę, że każdy wyciągnie z niego jakąś lekcję dla
siebie.
Wtedy to co miało się skończyć dla psa zaczęło się i to jeszcze w dużo
mocniejszej skali. Wtedy dostałem od Hani ( od Uhoste ) namiary na Rudolfa.
Skontaktowałem się z nim telefonicznie i po części się dogadaliśmy czego
dotyczy sprawa. Podczas rozmowy telefonicznej z Hanią też poprosiłem ją by
porozmawiała z Rudolfem i wytłumaczyła mu w czym jest problem. Zaangażowała
się w całą sprawę równie szybko co Rudolf. Za chwilę miałem już kontakt
telefoniczny z osobą znającą Polski, a mieszkającą w Pradze, aby można było
podać jak najwięcej informacji na temat zachowania psa. Skontaktowała się
również ze mną P. Aleksandra Kociołek i cała sprawa ruszyła do przodu. Wtedy
zapadła decyzja na Tak i pojawił się problem jak to teraz ugryźć. Weterynarz
swoje, ja swoje i jedno co usłyszałem to proszę mi wieczorem głowy nie
zawracać. Więc musiałem uderzyć do lekarza wojewódzkiego i pierwsze słowa
jakie usłyszałem to nie ma i wtedy przypomniała mi się Pani dzwoniąca z
Orange i zacząłem być namolny. W tym przypadku muszę powiedzieć, że było
warto bo lekarz ze mną porozmawiał , wysłuchał i przekazał kompetentną
osobę, która zajmie się cała sprawą. Za dwie godziny miałem telefon z
zapewnieniem , że pies nie zostanie uśpiony, wszystkie paragrafy jakie tego
zabraniają i co najważniejsze brak zgody właściciela. Niestety wiejski wet
się zawziął i nie wydał zgody na odbiór psa o jeden dzień wcześniej, a i tak
z tego co się dowiedziałem to był tym faktem przerażony jak dwie kobiety
odbierały Cara . Problemem było przeprowadzenie całej operacji w tygodniu ,
ale się udało. Tak jak wspominałem na początku Car jest u Rudolfa, a ja
miałem okazję spędzić miłe popołudnie . Pies zachował się bardzo klasycznie,
uznał wyższość przewodniczki stada, był luzem. Bardzo pięknie się potrafił
komunikować z wszystkimi sukami. Oczywiście suka dominująca bardzo upodobała
sobie moje pieszczoty i Car to próbował wykorzystać. Przy każdorazowej
próbie postraszenia później chował się obok mnie i szukał wsparcia. Jednak
cały czas demonstrował pozycją ogona swoją niezależność. Najprawdopodobniej
jak oswoi się na tyle by poczuć się pewnym , znowu pokaże pełnię swojej
dominacji. Decyzję o jego dalszych losach będzie już podejmował Rudolf i
pewnie osoby z czeskiego Klubu.
W zasadzie pies pewnie dawno został by już uśpiony, gdyby nie ogromne
zaangażowanie i wkład w cała sprawę Agnieszki ( Graby ) i Potem Karoliny (
Mili ).W tym miejscu chciałem podziękować Ani ( sssmok ) bo jako jedyna
wyraziła chęć pomocy w ponownym przewiezieniu Cara i poświeciła na to dużo
czasu, a ten dystans wynosił już ponad 2000 kilometrów, więc sam sobie bym
tutaj nie poradził. Bardzo dziękuję też innym osobom, które dołożyły się
finansowo do całej operacji , a nie były to małe koszty. Bez tego wsparcia
nie było by szansy na ponowne przeprowadzenie akcji.
W pierwszej fazie przewozu przez Anię ( sssmok ) było to prawie 500
kilometrów bardzo złą i zakorkowaną drogą. Pies został odebrany w Płońsku
dopiero około godziny 16:00. Następne prawie 700 kilometrów pokonał wynajęty
kierowca i dostarczył mi około godziny 22:00 psa, gdzie został przewieziony
do hotelu. Ja pokonałem prawie 900 kilometrów i zawiozłem psa do Rudolfa.
Oczywiście pies dostał ponownie wyprawkę w postaci 15 kilowego worka karmy i
180 kostek Barfa. Pełną opiekę weterynaryjną zapewniłem mu już wcześniej.
Decyzja o zawiezieniu psa do Rudolfa była moją decyzją, bo sam
zainteresowany wyraził chęć przyjazdu po psa. Bardzo jego jak i innych
bolała sprawa, że pies może zostać uśpiony i nie chcieliśmy do tego
dopuścić. Jednak stwierdziłem, że jeśli wyraził zgodę na zaopiekowanie się i
pomoc Carowi to my możemy zrobić choć, albo aż tyle .
Szczegółowe rozliczenie całej operacji jest u mnie do wglądu dla osób
partycypujących w kosztach. Dorota przekazała mi pełne rozliczenie wpłat
jakie zostały dokonane na jej konto.
Jak to mówią do trzech razy sztuka więc może ten trzeci będzie już
szczęśliwym zakończeniem .

1. Pierwszy etap
Przejazd Kierowca Piotrków Trybunalski - Będzin - Dobrocin - Będzin -
Warszawa 900 km - 320 zł
Przejazd Piotrek Warszawa - Piotrków Trybunalski - Warszawa - 300 km - 80

Przejazd ja Mińsk Mazowiecki - Warszawa - Tuchlin - Warszawa - Mińsk
Mazowiecki - 600km - 190 zł
Hotel Warszawa 3 noce x 40 zł - 120 zł
Weterynarz ( szczepionki 65 zł, tabletki 2 dawki 40 zł, krople 60 zł,
badanie 40 zł , pasta uspokajająca 45 zł) - 250 zł
Osprzęt ( kaganiec 20 zł , obroża metalowa zaciskowa 20 zł, smycz 10 zł ) -
50 zł
Worek Profilum 15 kilo - 120 zł
Profilum 4 x 3 kg - 120 zł
Wynagrodzenie wynajętego kierowcy 100 zł
Pies został dostarczony na miejsce do Doroty z kompletem weterynaryjnym,
kagańcem, obrożą, 24 kilogramami karmy, smycz niestety pogryzł w hotelu.
2. Drugi etap
Przejazd Ania Kołaki Wielkie - Orzysz - Płońsk - Kołaki Wielkie - 510 km
kwota - 188 zł
Przejazd Kierowca Piotrków Trybunalski - Płońsk - Katowice - Piotrków
Trybunalski - 690 km - 240 zł
Przejazd Grzegorz Dąbrowa Górnicza - Vlcary - Dąbrowa Górnicza - 890 km -
170 zł + 155 zł (1000 koron )
Winietka na autostrady 48 zł
Karma Profilum worek 15 k - 120 zł
Kostka Barf 180 kostek x 1,25 - 225 zł
Hotel w schronisku - 20 zł
Kostka Barf dla schroniska 40 x 1,25 - 50 zł
Wynagrodzenie wynajętego kierowcy 100 zł
Koszty rozmów zagranicznych 100 zł
Pies został dostarczony do Rudolfa z kompletem weterynaryjnym jaki został
zrobiony wcześniej, kagańcem, 15 kilogramami suchej karmy i 45 kilogramami
Barfa. 10 kilo Barfa zostało przekazane na schronisko, bo u nich w hotelu
pies nocował. Była to forma podziękowania, że właścicielka zgodziła się nam
przyjąć psa późno, bo hotel był czynny do godziny 17.
W zestawieniu są ujęte tylko koszty jakie poniosłem ja i Karolina.
Zestawienie nie zawiera wszystkich innych kosztów jakie poniosła Agnieszka
załatwiając całą sprawę od początku, bo ich nie znam. Nie ujęte też są
koszty poniesione przez Dorotę bo też ich nie znam, jak i koszty wszystkich
rozmów telefonicznych w tej sprawie jakie zostały odbyte w przeciągu ponad
miesiąca, przez osoby zaangażowane.
Dostałem od Doroty pełne zestawienie wpłat dokonanych na jej rachunek
bankowy. Wszystkim bardzo serdecznie chciałem podziękować za zaangażowanie w
pomoc psu.

-----Original Message-----
From: dorota puch [mailto:[email protected]]
Sent: Wednesday, March 24, 2010 12:21 PM
To: Grzegorz Stelachowski; graba.czw; Karolina Poniecka
Subject: Car

Witaj, Grzegorz!

Piszę do Ciebie, ponieważ nie dajesz znaku życia mimo, że sms-y docierają
do Ciebie /dzwoniłam do Ciebie wielokrotnie na oba numery i nagrałam na
"sekretarkę", potem telefon był wyłączony i była inf. w jęz.czeskim/.
Spodziewam się, że opiszesz dokładnie przebieg wydarzeń od momentu
odebrania psa
od Anki w Płońsku. Interesujące mnie informacje /do podania na WD/:
kto odebrał Cara w Płońsku, gdzie pies nocował, kiedy pies z Tobą dojechał
do p.Rudolfa, jakie warunki są zapewnione Carowi u p.Rudolfa, wydatki,
jak p.Rudolf ocenia psa i czy bierze pod uwagę możliwość dalszej
adopcji, czy będziemy na forum otrzymywać zdjęcia Cara i krótkie
informacje na jego temat.
Proszę o przesłanie mi pocztą tradycyjną rachunków oraz drugiego
egzemplarza Umowy adopcyjnej.
Nie wiem, kiedy odczytasz tego mail-a, ale będę wdzięczna za możliwie
najszybszą informację /którą muszą też otrzymać Ludzie z forum, w tym
Ofiarodawcy pieniędzy/.
Proszę skontaktuj się z Sarielem, który podobno miał być drugim
kierowcą, bo dostałam od Niego dwa mail-e w weekend z pytaniem czemu,
mimo umowy, nie kontaktujesz się z Nim.
Dorota

Przesyłam tego mail-a do wiadomości Agnieszki i Karoliny
......................................
Mój dzisiejszy mail do Grześka:

Grzegorz, jeszcze nigdy w życiu nie czytałam takiej bufonady...
Tak, chyba wkleję cały Twój tekst /oraz ten mail/ na WD ze swoim
komentarzem. Myślę, że wykorzystałeś i Agnieszkę i Karolinę i mnie do
przedstawienia się, jako bohatera WD, któremu w małym stopniu mało
istotne osóbki ciut pomogły. Nie szkodzi, że mi nie podziękowałeś, że
przez myśl mi nie przeszło podpisanie zgody na eutanazję...
Zadziwia mnie także, że teraz jesteś taki mądry, a mi wytykasz
niedociągnięcia i brak wiedzy względem wilczaków. Ja podjęłam ryzyko i
przegrałam. Ty tylko gadałeś i korygowałeś swoje zdania w zależności od
przedstawionej przeze mnie sytuacji, ale sam psa nie wziąłeś by go
ratować.
W obecnej sytuacji czuję się bezczelnie wykorzystana dla Twoich
malutkich problemów emocjonalnych i PR-u.
Raz jeszcze proszę o wysłanie mi Umowy adopcyjnej oraz rachunków. Ja
zbierałam na swoje konto pieniądze i ja się rozliczę. I jeszcze jedno:
nie masz pełnej listy wpłat...
I nie ściągaj na swoją głowę chwały, bo bez Ciebie też pies by do mnie
przyjechał, tylko się wciąłeś w akcję.
Żegnam, bohaterze
-Dorota Puch


P.S. Ponieważ sprawa jest publiczna mam nadzieję, że rozumiesz, iż Twój
mail /i moja odpowiedź na niego/ też powinna być publiczna.

.............................
I jeszcze jeden mail Grzegorza -odp na mój:

Widzę Dorota, ze zaczyna wychodzić z Ciebie prawdziwe oblicze.
Mnie jest chwała i pogłos niepotrzebny, ale uważam, ze pewne osoby powinny
wiedzieć zwłaszcza teraz jak cała sprawa wygląda i jak wyglądała.
Tekst jest wstawiony na Ewy forum, każda osoba dostała już ten sam tekst jak
i rozliczenie.
W sprawie ewentualnych zwrotów to ja sobie sam to będę już uzgadniał. Jak i
rozliczeń.
Mam wszystkie potrzebne dane do dokonania zwrotów na rachunek bankowy.
Z większością tych osób jestem w kontakcie i nie jest to dla mnie problem.
Nie będę publicznie roztrząsał problemu rozliczeń bo osób
niezainteresowanych to nie dotyczy.
Inne kwestie finansowe, jakich nie dostałem mnie nie interesują.
Z Hubertem jestem w kontakcie więc jeśli chodzi tylko o niego to ja sobie
już to załatwię.
Na temat wykorzystania Agnieszki, Karoliny i jak sądzę Ciebie się nie
wypowiem.
Powiedziałem Ci to już telefonicznie, ze nie masz prawa żądać czegokolwiek
względem Cara i jest mi przykro, ze nie wiedziałaś gdzie pies odbywał
kwarantannę. Mnie było wczoraj strasznie przykro jak zobaczyłem w jakim jest
stanie, jak kuleje, jest wychudzony i poobijany. W nocy tego nie widziałem.
Jestem na Ciebie zły i nie będę w tej chwili na ten temat rozmawiał bo za
dużo we mnie złych emocji związanych z cała sprawą.
Na temat eutanazji się też nie wypowiem bo rozmawialiśmy na ten temat
telefonicznie i doskonale wiesz jak ta rozmowa przebiegała.
Cieszy mnie fakt, ze następnym razem jak będziesz ratować jakiegoś psa z
własnej woli to dasz sobie sama radę.
Dziękuje, ze dziś poinformowałaś mnie, ze kontaktował się z Tobą Sariel. Ja
się z nim umawiałem telefonicznie na wyjazd we wtorek około 9 rano w Bielsku
i ze przed wyjazdem do niego zadzwonię. Niestety dzwoniłem bezskutecznie, a
następnie dostałem sms, ze jest na zebraniu i zadzwoni. Nie zadzwonił więc
zrobiłem to ja i poinformowałem go, ze jadę sam bo nie będę czekał. Nie
jechałem 100 km.

Pozdrawiam
Grzegorz
.............................

Cóż, najważniejsze, że pies wrócił do domu –oby szczęśliwego i spokojnego. Reszta nie ma znaczenia. Mi pozostaje nabrać dystansu do forum, bo nie spodziewałam się takich zachowań. My, ludzie starszej daty mamy zdecydowanie inne wychowanie i pewne określenia /jak honor, zasady, skromność czy bezinteresowność/ mają dla nas inne znaczenie niż dzisiaj.
Podejrzewam też, że wszelka wiedza nt. dalszych losów Cara będzie już poza mną...
Pozostaje z szacunkiem


...............
Sariel-przykro mi, że mimo chęci niesienia pomocy oraz umówienia sie z Grześkiem, ten Cie pominął /eufemizm/
...............
Wilczakrew -uważałam Cię /czas przeszły/ za Człowieka dobrego i uczciwego w swych intencjach
...............
Puchatek jest offline   Reply With Quote
Old 24-03-2010, 18:35   #2
wolfin
Moderator
 
wolfin's Avatar
 
Join Date: Sep 2003
Location: Where the wolf lives
Posts: 6,095
Send a message via ICQ to wolfin Send a message via Skype™ to wolfin
Default

ooo znowu... Puchatek trzymaj sie kto w tym naprawde pracowal liudzie wiedza
__________________
wolfin jest offline   Reply With Quote
Old 24-03-2010, 19:26   #3
Rona
Distinguished Member
 
Rona's Avatar
 
Join Date: Aug 2004
Location: Kraków
Posts: 3,509
Default

Quote:
Originally Posted by Puchatek View Post
Cóż, najważniejsze, że pies wrócił do domu –oby szczęśliwego i spokojnego. Reszta nie ma znaczenia. Mi pozostaje nabrać dystansu do forum, bo nie spodziewałam się takich zachowań. My, ludzie starszej daty mamy zdecydowanie inne wychowanie i pewne określenia /jak honor, zasady, skromność czy bezinteresowność/ mają dla nas inne znaczenie niż dzisiaj.
Podejrzewam też, że wszelka wiedza nt. dalszych losów Cara będzie już poza mną...
Dorota, nie ma nic ponad doświadczenie, czas pomoże zagoić rany, nie tylko te fizyczne...

I nie wrzucaj wszystkich do jednego worka , tu naprawdę jest sporo ludzi honorowych i z zasadami, wierz mi. Najważniejsze, żeby zorientować się czego się można po kim spodziewać
__________________

Rona jest offline   Reply With Quote
Old 24-03-2010, 19:56   #4
GRABA
Senior Member
 
GRABA's Avatar
 
Join Date: Sep 2008
Location: Sosnowiec
Posts: 1,687
Default

Moje koszty nigdy się nie liczą w sprawach pomocy (tak mam!) - jak dla mnie to nawet "Graba" w tej sprawie nie musi istnieć - bo są ludzie czynu, którzy u mnie do końca będą na plusie.
Na chwilę obecną zatkało mnie totalnie i więcej się nie wypowiem teraz.
__________________

http://darwilka.blogspot.com/

GRABA jest offline   Reply With Quote
Old 24-03-2010, 21:08   #5
szasztin
Senior Member
 
szasztin's Avatar
 
Join Date: Nov 2006
Location: Sopot
Posts: 1,787
Default

Puchatek trzymaj sie!!! Jestem zaszokowana
szasztin jest offline   Reply With Quote
Old 24-03-2010, 22:59   #6
Mila
Junior Member
 
Mila's Avatar
 
Join Date: Jan 2009
Location: Warszawa
Posts: 113
Default

Mi nie pozostaje nic innego jak podpisanie się pod słowami Graby.
Zwrotu pieniędzy za poniesione przez nas koszty nigdy nie chciałam, jak również rozgłosu: co, kto, ile?
Od samego początku zależało mi (wraz z Grabą) na znalezieniu rozwiązania, to zdaje się zostało osiągnięte, co prawda finał nie przywołuje u mnie uśmiechu na twarzy, bolą słowa/w sprawie w której nie spodziewałam się zgrzytów/ które padły i które zapewne jeszcze ewoluują.
Mila jest offline   Reply With Quote
Old 24-03-2010, 23:36   #7
Skrzat&Bow
Junior Member
 
Skrzat&Bow's Avatar
 
Join Date: Dec 2009
Location: Gdańsk
Posts: 314
Send a message via Skype™ to Skrzat&Bow
Default

robi mi sie niedobrze...., czy pnaprawde to wszystko musi konczyc sie na chorych ambicjach i "rumakowaniu"? Smutne. Ja rowniez ostatniej rzeczy jakiej oczekuje to publiczne rozliczanki i wyliczanki kto ile komu gdzie ..... i czyj to i w jakim procencie sukces...i kto jest ostatecznym wybawca i bohaterem...ktos kto daje sobie prawo do oceny i wydzielania tego "tortu" (któtry notabene nie jest jeszcze nawet dopieczony) jest po prostu ządnym poklasku 'karierowiczem'....

mało Was wszystkich znam i moze nieco z boku to wszystko obserwuje...ale nie moglam sie powstrzymac od komentarza

Gdzie w tym wszystkim Car....?
Skrzat&Bow jest offline   Reply With Quote
Old 24-03-2010, 23:47   #8
oldschool
Junior Member
 
Join Date: Sep 2009
Location: Łódź
Posts: 27
Default

Quote:
Gdzie w tym wszystkim Car....?
Z tego, co mogę sądzic, to Car ma gdzieś te słowne przepychanki i pewnie śpi w krainie Zlatym Bazantem płynącej ... zamiast sobie nerwy na wieczór psuc i zastanawiac się ... ile to ludziom problemów zrobił, robi i póki światełka w live boxie się palą - będzie robił

Mądra psina
oldschool jest offline   Reply With Quote
Old 24-03-2010, 23:53   #9
szasztin
Senior Member
 
szasztin's Avatar
 
Join Date: Nov 2006
Location: Sopot
Posts: 1,787
Default

Dostosowując do tej sytuacji słowa z filmu "Podejrzani" napisze:

"to have a good PR, you didn't need guns or money or even numbers. You just needed the will to do what the other guy wouldn't"

Bo mu wychowanie nie pozwala, bo ma odrobinę przyzwoitości, bo nie ma ochoty na hodowanie oczu z tylu głowy...

secki,
bo Kasia byla zalogowana.

Last edited by szasztin; 24-03-2010 at 23:54. Reason: bo Kasia byla zalogowana
szasztin jest offline   Reply With Quote
Old 25-03-2010, 00:32   #10
sssmok
Gorthan's WeReWoLf
 
sssmok's Avatar
 
Join Date: Oct 2006
Location: Wilkołaki
Posts: 1,828
Send a message via Skype™ to sssmok Send Message via Gadu Gadu to sssmok
Default

Dlaczego ta cala sytuacja mnie nie dziwi... Ech.


Dodam tylko tyle:


1. Byli chetni na przewiezienie psa z Warszawy do Puchatka - nie bylo kasy na paliwo, ale miala byc zbiorka. Ja do ostatniej chwili bylam przekonana, ze jade, ale w piatek wieczorem dostalam smsa, ze jedzie Grzesiek. Nie bylam jedyna osoba, ktora sie zglosila.

2. Car u Doroty zastraszyl wszystkich??? Eeee???

3. Rozwazania na temat powodow pogryzienia i zachowania Cara prowadzone przez osobe, ktora nie mieszkala z nim, ale wozila samochodem i umieszczala w hotelach - sa nie na miejscu. Tak samo jak nie na miejscu jest krytyka Doroty przez osobe, ktora psem sie nie zajmowala, ale slyszala cos tam przez telefon i interpretowala po swojemu.

4. Pies odbierany od weterynarza - owszem byl chudy (nie jakos przerazliwie) i mial zadrasniecia na pysku - ale NIE KULAL. Mozliwe, ze kulawizna jest wynikiem calodziennej jazdy samochodami, w niewygodnej pozycji. Ogolnie byl wesoly i w dobrym stanie. Fakt, ze byl trzymany tam gdzie byl - to szok. Ale kwarantanna to kwarantanna - weterynarze ustalaja zasady i mozna im naskoczyc.

5. "Mnie jest chwała i pogłos niepotrzebny" - slyszalam te slowa juz nie raz, chocby w temacie Klubu... Jakos w nie nie wierze.

Reszta bez komentarza.
To wszystko jest przykre i tyle.


P.S.
Czas poswiecilam tylko i wylacznie dla Cara. Grzes zrozum to i daj mi spokoj.
__________________

Forum to nie rzeczywistość...
A to, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
sssmok jest offline   Reply With Quote
Old 25-03-2010, 10:02   #11
Katka
Junior Member
 
Katka's Avatar
 
Join Date: Nov 2008
Location: Wrocław
Posts: 90
Default

Quote:
Originally Posted by grzegorz
Powiedziałem Ci to już telefonicznie, ze nie masz prawa żądać czegokolwiek względem Cara
Te słowa mnie najbardziej uderzyły - bo to właśnie Puchatek ma największe prawo do informacji na temat dalszych losów Cara lub odwiedzin psa. Na szczęście nikt nie ma monopolu na kontakty z osobą obecnie zajmującą się Carem.
Katka jest offline   Reply With Quote
Old 25-03-2010, 10:14   #12
GRABA
Senior Member
 
GRABA's Avatar
 
Join Date: Sep 2008
Location: Sosnowiec
Posts: 1,687
Default

Jeszcze wstając rano myślałam, że najlepiej będzie jak podam na WD, że zgodnie z umową powinny być rachunki – tak jak, to Dorotka uzgodniła, bo to by było najbardziej w pożądku wobec niej samej. Dziewczyna naprawdę ma dobre serce i chce się wywiązac z zobowiązań chocby danych samej sobie. Ja ją doskonale rozumię, bo na jej miejscu zrobiłabym tak samo.
Po części już wiem dlaczego miałam zrezygnowac z podania swojego konta, chyba jasne jest.
(fakt do faktu = real). Chciałam też napisac, że oczekuję dokumentów w Katowicach (bo wtedy miałabym dużo świadków). Ale teraz, po wielkim łyku kawy (i za sprawką Sebastiana), myślę, że nie ma sensu.
Po co mamy się dochodzic i wk…….. publicznie, nie ma „co” lepiej olac, a wnioski niech sobie każdy wyciągnie sam. Z drugiej strony, to taka podróż kosztuje wystarczy chocby policzyc kilometry. Jeżeli jednak ktoś chce znac wydatki, to niech pisze do Grześka – w sumie jest to prawo darczyńców (jestem jednym z nich, ale mnie już to wali, bo pies jest bezpieczny – z dala od szukających sensacji POLACZKÓW)
Jedno jest bankowo pewne, w życiu by mi nie przyszło na myśl, żeby „wytykac” (Grzesiek!!!) coś Dorocie. Jeżeli nawet po przeczytaniu tych wszystkich postów macie mieszane odczucia, to ja przechylam szalę na stronę Doroty – i dla mnie będzie zawsze WIELKA i w tym temacie czysta. Dzięki Anka za wsparcie i działanie.
News taki jest: Car, jest troszkę zmieszany nową sytuacją i potrzebuje kilku dni na oswojenie się.

P.S. Hania publicznie dziękuję!!!

- sorrki za byki, ale piszę jak zwykle „na szybko” i „tajniacko”
__________________

http://darwilka.blogspot.com/

GRABA jest offline   Reply With Quote
Old 25-03-2010, 10:18   #13
Hanka
Senior Member
 
Hanka's Avatar
 
Join Date: Nov 2003
Location: Kadaň
Posts: 1,622
Send a message via ICQ to Hanka Send a message via Skype™ to Hanka
Default

Car je OK. Ruda psal, že se zatím bojí ostatních psů, ale musí se rozkoukat. Vše je v pořádku,nebojte se o něj.
Hanka jest offline   Reply With Quote
Old 25-03-2010, 10:40   #14
szasztin
Senior Member
 
szasztin's Avatar
 
Join Date: Nov 2006
Location: Sopot
Posts: 1,787
Default

Najwazniejsze że z Carem jest OK. Bardzo ale to bardzo nie chciałabym aby powtórzyła sie historia jak z Iminem....
Jeżeli bedzie jeszcze potzrebna pomoc finansowa - chetnie pomogę -i skontaktuje się z Dorotą.
Co do reszty - każdy sam sobie wyrobi zdanie.
A Dorocie dziekuje jeszcze raz!!!!!
szasztin jest offline   Reply With Quote
Old 25-03-2010, 12:13   #15
Puchatek
Senior Member
 
Join Date: Sep 2009
Posts: 1,330
Default

[b]To już moje ostatnie wypociny w temacie /chyba już wszyscy jesteśmy umordowani/, tak do wyciągnięcia wniosków...
„napisal Grzegorz, napisala Puchatek co daje chociaz slady przyzwoitosci” /<-Btd/
Podaję mail do mnie ze środy /godz.13:09/–uderzył mnie „brak czasu” autora, gdy zaraz został wklejony tekst na PD /godz.16:08/. Poza tym, czy osoba, która ma wielki żal do mnie pisałaby „Dorotka”? Autor ma też zwyczaj pisać niechlujnie i z masą błędów /gram., ort. oraz literówek/, a tekst-opowieść jest bardzo poprawny językowo –moim zdaniem został przygotowany wcześniej.
....
Witaj
Dorotko ja dopiero niedawno wstałem i zaczynam ogarniać sytuację.
Wróciłem wczoraj po 23 do domu i musiałem się zająć pewnymi sprawami.
Jeden telefon niestety nie miał roamingu, a drugi się uszkodził i muszę
wymienić aparat.
Nie ma piekarni z WD bo nikt nie siedzi i nie czeka na całe rozliczenie z
urzędem skarbowym.
Jestem właśnie w pracy i robię zaległości, łącznie z księgowością, która
muszę skończyć na jutro.
Jak będę miał chwilę czasu to zdam ze wszystkiego relację wieczorem , a
wszystkim wyślę szczegółowe rozliczenie.
Pozdrawiam
Grzegorz
.......................................
„Punktowanie” tekstu–opowieści o akcji ratunkowej:
*„lęk przed kolejnym porzuceniem” –?
* „kolejne pogryzienie, które wynikło z braku podstawowych informacji o rasie” –chyba o psach jako takich? Kto po dwóch dniach obcowania z obcym, dużym psem z problemami drażni się o kość? Policjant układający psy?
*” Oczywiście ja musiałem zmienić własne plany, pracownik musiał odwołać” –?
Poza tym: kto wymusił na policji i weterynarzu skrócenia kwarantanny?
*”Niestety wszystko spaliło na panewce więc musiałem sam zawieźć” –?
*” Wtedy też zacząłem mieć pierwsze obawy czy Dorota sobie poradzi” –/to powinno „pójść” na priv, ale wolę mieć świadków/ dobrze Ci radzę: unikaj mnie, jak zarazy, bo na najbliższej wspólnej wystawie..., uwierz mi: nie chcesz mnie nigdy więcej spotkać!
*„Dorota robiła to samo, szukała pomocy u specjalistów, którzy ją coraz
bardziej zastraszali i uświadamiali w tym, że psa należy uśpić”
–moi specjaliści: Wilczakrew /mówił o mocnej reglamentacji karmy i ewentualności uśpienia psa/, pani z Częstochowy „od” Grzegorza /wspomniała o człowieku, który osiągnął sukcesy z psem po ostrym naparzaniu go kijem!/,
MÓJ SPECJALISTA: p.A Wach –wieloletni szkoleniowiec /z Bratem i Ojcem –autorzy książek o układaniu psów/, który nie wspomniał ani razu o katowaniu i głodzeniu
*” musiałem uderzyć do lekarza wojewódzkiego” –ja do powiatu dawałam namiary...
*” Decyzja o zawiezieniu psa do Rudolfa była moją decyzją, bo sam zainteresowany wyraził chęć przyjazdu po psa.” –a chcecie znać prawdziwy przebieg całej akcji i wmanipulowanie mnie? Margo: to mogłoby być dla Ciebie interesujące /bez względu na nasze relacje, bardziej cenię sobie prawdę -każdą!/
*” Bardzo jego jak i innych bolała sprawa, że pies może zostać uśpiony i nie chcieliśmy do tego dopuścić” –weterynarze nie uśpiliby Cara przed końcem kwarantanny /proszę o sprawdzenie znaczenia tego słowa w kontekście mojego doglądania psa w tym czasie/ i bez mojej zgody. Wilczakrew chciał skrócenia też tej kwarantanny /tel do wetów/ mimo, że jest to niezgodne z prawem /ale już raz to zrobił z Carem/
Karma profilum? I ta cena?
Cena do sprawdzenia /proszę spojrzeć na ceny za 15kg i za 3kg:
http://www.krakvet.pl/?gclid=CJ_G4Ni10qACFcOT3wodaEMK0Q
Grzegorz przywiózł ze sobą 15kg najtańszego Pedigree /mówił, że mu jeszcze jakaś zalega, to przywiezie –miał ją za darmo/ dla psów dużych i dwa małe woreczki po /1- 1,5kg?/ karmy dla... szczeniaków. Car jadał porządnie: dostawał ok.1,2kg dziennie. Pies był u mnie od soboty /jadł 2 razy –ok. 1kg/ + 9 dni/ok.11kg/ +wtorek rano /1 raz –ok.0,8kg/. Nie ma dla mnie problemu: gdy otrzymam rachunki i Umowę Adopcyjną zwrócę w ilości ok.5kg –nie chcą tego jeść moje psy /a jedzą teraz właśnie Profilum -wpadłam na tę promocję i mówiłam Grzegorzowi/
Kaganiec –za mały /kupował Grzegorz, który był przy psie/
Pasta uspokajająca -kto aplikuje psu o takim ostrożnym nastawieniu do obcych pastę? Tego się nie praktykuje w danym przypadku szczególnie, że pies był wyjątkowo czujny: wynajdywał i pluł tabletkami uspokajającymi podawanymi w mięsie przed kwarantanną u mnie
Płacenie wynajętemu kierowcy gdy byli chętni? To wyjątkowe nie liczenie się z Ofiarodawcami i ich często ostatnimi „zaskórniakami” w danym momencie –wiem, co pisali do mnie na priv Darczyńcy
Jeden telefon niestety nie miał roamingu, a drugi się uszkodził –ile można się nagadać /za 100zł -oszczędzając koszty/ z zagranicą w tej sytuacji?
W zestawieniu są ujęte tylko koszty jakie poniosłem ja i Karolina –?
koszty wszystkich rozmów telefonicznych w tej sprawie jakie zostały odbyte w przeciągu ponad miesiąca –codziennie odbierałam po kilka telefonów /trwających każdorazowo nawet do 1godz./ i byłam szczegółowo przepytywana w temacie oraz udzielano mi multum rad /bilingi?/
Przejechana trasa –wyjątkowe szastanie pieniędzmi przy uwzględnieniu faktu, że Wilczakrew mieszka w Dąbrowie Górniczej oddalonej od Będzina 10km! Wg Grzegorza zostało przejechane 3890km, wg mojego wertowania tras w Google /może się mylę/ –ok. 3565km.
*”Powiedziałem Ci to już telefonicznie, ze nie masz prawa żądać czegokolwiek
względem Cara”
–w moim projekcie Umowy Adopcyjnej były zastrzeżenia dotyczące możliwości wizyt, informowania mnie o dalszych losach Cara, wpłynięcie na właściciela, by ten po śmierci Cara oddał materiał genetyczny do badań, oraz zapis o obowiązku przestrzegania polskiego prawa /Ustawy o ochronie zwierząt i k.k./. Grzegorz zrobił korektę i Umowa ma lakoniczny wydźwięk.
Nie wiem, czy otrzymam drugi egzemplarz Umowy Adopcyjnej /ani razu Grzegorz o tym nie wspomniał/...
....................................
PANI HANKO –OSOBIŚCIE PRZEPRASZAM ZA CZŁOWIEKA, KTÓRY SKOMPROMITOWAŁ NAS /JAKO POLAKÓW/ PRZED WAMI. MAM NADZIEJĘ, ŻE DZIĘKI PANI BĘDZIEMY OTRZYMYWAĆ INFORMACJE O CARZE /LUB OD SAMEGO P.RUDOLFA/ I... MOŻE CZASEM KILKA ZJĘĆ...

....................................
Jest mi wyjątkowo przykro, bo na tym wszystkim ucierpią kolejne psy szukające nowych domów.
Sytuacja, która została stworzona, utrwali antagonizmy, podejrzenia i zwykłą międzyludzką złość w świecie wilczakowców...

Last edited by Puchatek; 25-03-2010 at 12:16.
Puchatek jest offline   Reply With Quote
Old 25-03-2010, 12:49   #16
Hanka
Senior Member
 
Hanka's Avatar
 
Join Date: Nov 2003
Location: Kadaň
Posts: 1,622
Send a message via ICQ to Hanka Send a message via Skype™ to Hanka
Default

Aaaaa. to je OK , nemám s tím problém .
Sama se budu o Cara zajímat a budu se Rudy ptát na jeho situaci. Ale myslím, že kdokoliv může Rudovi napsat a zeptat se, on vám všem rád odpoví. Když budete v Čechách, můžete se na něj jet podívat. Ruda o něm bude mít určitě informace na jeho stránkách:
http://www.psycholog-psu.com/
Já jsem ráda že žije a že se v pořádku dostal k Rudovi. Už tam bydlelo, bydlí a určitě bude bydlet hodně vlčáků, kteří mají v životě smůlu na lidi.
Takže já to klidně ukončím tak, že jsem za Cara ráda......Žije-to je hlavní.
Děkuji všem, kvůli kterým nebyl uspaný ................
Hanka jest offline   Reply With Quote
Old 30-03-2010, 13:54   #17
PawelK
Junior Member
 
PawelK's Avatar
 
Join Date: Aug 2007
Location: Warszawa
Posts: 137
Send Message via Gadu Gadu to PawelK
Default

Quote:
Originally Posted by Puchatek View Post
Jest mi wyjątkowo przykro, bo na tym wszystkim ucierpią kolejne psy szukające nowych domów.
Sytuacja, która została stworzona, utrwali antagonizmy, podejrzenia i zwykłą międzyludzką złość w świecie wilczakowców...
Nic sie nie przejmuj, nikt nie ucierpi, napewno nie psy, moze jedynie kolejne czyjes ego i napoleonskie poczucie wartosci. Kazdy kto bedzie mogl napewno pomoze.
__________________
.:Opinia jest jak dupa - każdy ma swoją:.
PawelK jest offline   Reply With Quote
Reply


Posting Rules
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is On
Smilies are On
[IMG] code is On
HTML code is Off

Forum Jump


All times are GMT +2. The time now is 03:04.


Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org