Go Back   Wolfdog.org forum > Polski > Wychowanie i charakter

Wychowanie i charakter Jak poradzić sobie ze szczeniakiem, najczęstsze problemy z CzW, jak je rozwiązać, ....

Reply
 
Thread Tools Display Modes
Old 26-06-2011, 09:20   #1
jaskier
Junior Member
 
jaskier's Avatar
 
Join Date: Apr 2011
Location: Warszawa
Posts: 242
Default

Quote:
Originally Posted by Gaga View Post
Zatem dla "spokojności" przyszłych wilczakowców- ku pamięci hodowcom
Nie wiem, czy należy pisać takie rzeczy. Warczenie przy kości to problem wychowawczy, a więc rolą właściciela jest zajęcie się nim. Nie możemy oczekiwać, że hodowcy dostarczą nam psy bez problemów, które mają w pakiecie dobry socjal, maniery przy jedzeniu i jeszcze przerobione klatkowanie. Poza tym u hodowcy jest rodzeństwo, które również ma na maniery psa wpływ - zazwyczaj negatywny Odpowiednia reakcja właściciela w odpowiednim czasie - chyba na tym trzeba się skupić. No i przecież jeszcze jedna rzecz - każdy pies jest inny i niektóre wymagają więcej pracy w niektórych dziedzinach, a mniej w innych

Quote:
Originally Posted by Fori View Post
Po prawie roku karmienia dorosłego psa tylko z ręki, jesteśmy na etapie że pies dostaje miskę a wszyscy poruszają się po domu, gra tv lub radio, wszyscy gadają, podchodzą do psa, mówią do niego i....jest ok.
Bardzo cieszę się, że ta historia ma pozytywne zakończenie Przecytuj post do swojego starego wątku - niech przyszli właściciele czytając go wiedzą , że poradziłaś sobie z problemem ratując psa.
__________________
Kuba

Pies: Absynt Wilk z Baśni (Jaskier)
jaskier jest offline   Reply With Quote
Old 26-06-2011, 09:35   #2
Rona
Distinguished Member
 
Rona's Avatar
 
Join Date: Aug 2004
Location: Kraków
Posts: 3,509
Default

Quote:
Originally Posted by jaskier View Post
Nie wiem, czy należy pisać takie rzeczy. Warczenie przy kości to problem wychowawczy, a więc rolą właściciela jest zajęcie się nim. Nie możemy oczekiwać, że hodowcy dostarczą nam psy bez problemów, które mają w pakiecie dobry socjal, maniery przy jedzeniu i jeszcze przerobione klatkowanie.
Osobiście bardzo sobie cenię, że kiedy miałam, albo nadal mam jakiś problem z Lorką i zadam konkretne pytanie hodowcy, zawsze dostaję radę, a czasem kilka opcjonalnych. Jeśli problem nie jest pilny, to nie zawsze natychmiast , ale rady zawsze są sensowne i okazują się skuteczne. Kiedy zaś piszę o problemie i co z nim robimy, a Margo nie odpowiada, wiem, że postępujemy dobrze, więc też jest spoko.

Bardzo wielu problemom udało nam się dzięki temu ukręcić łeb kiedy tylko się pojawiły. Nie lekceważyłabym więc roli hodowcy w wychowaniu wilczaka.
__________________

Rona jest offline   Reply With Quote
Old 26-06-2011, 10:01   #3
jaskier
Junior Member
 
jaskier's Avatar
 
Join Date: Apr 2011
Location: Warszawa
Posts: 242
Default

Quote:
Originally Posted by Rona View Post
Bardzo wielu problemom udało nam się dzięki temu ukręcić łeb kiedy tylko się pojawiły. Nie lekceważyłabym więc roli hodowcy w wychowaniu wilczaka.
Wcale nie lekceważę. Jesteśmy z Agą w ciągłym kontakcie - czy coś się dzieje źle, czy dobrze. I ja również otrzymałem wiele cennych rad. Szczerze mówiąc nie wiem, jak byśmy przetrwali pierwsze 3 tygodnie bez wsparcia Agi
Ale tam, gdzie nie widziałem problemu, to nie widziałem potrzeby się radzić - tak było z warczeniem przy misce - przez długi czas wydawało się, że wszystko gra. No i potem jeden, drugi incydent. Temat wrzuciłem na forum z jednego powodu - chciałem dać Adze trochę odsapnąć od swoich ciągłych maili z ciągłymi pytaniami. A było tego dużo i ona zawsze odpowiadała.

Pewnie - rola hodowcy jest szalenie ważna. Ale problemy z tymi psami były i będą i nie możemy wszystkiego przerzucać na hodowców. Dla nas największym problemem jest warczenie Jaskra i jego "temperamencik". Inni mają problem z socjalem. Inni z lękiem separacyjnym. W innym przypadku pies nie chce jeść suchej karmy. Itd... Nie da się wszystkiego rozwiązać w hodowli, "wyprodukować" wilczaka idealnego.
Dlatego większość z nas bierze szczeniaki, żeby je sobie wychować - pracujemy nad SWOIM psem.
__________________
Kuba

Pies: Absynt Wilk z Baśni (Jaskier)
jaskier jest offline   Reply With Quote
Old 26-06-2011, 10:39   #4
Rona
Distinguished Member
 
Rona's Avatar
 
Join Date: Aug 2004
Location: Kraków
Posts: 3,509
Default

Quote:
Originally Posted by jaskier View Post
Pewnie - rola hodowcy jest szalenie ważna. Ale problemy z tymi psami były i będą i nie możemy wszystkiego przerzucać na hodowców. Dla nas największym problemem jest warczenie Jaskra i jego "temperamencik". Inni mają problem z socjalem. Inni z lękiem separacyjnym. W innym przypadku pies nie chce jeść suchej karmy. Itd... Nie da się wszystkiego rozwiązać w hodowli, "wyprodukować" wilczaka idealnego.
Dlatego większość z nas bierze szczeniaki, żeby je sobie wychować - pracujemy nad SWOIM psem.
Zgadzam się całkowicie
__________________

Rona jest offline   Reply With Quote
Old 26-06-2011, 12:16   #5
z Peronówki
VIP Member
 
z Peronówki's Avatar
 
Join Date: Sep 2003
Location: Późna
Posts: 6,996
Send a message via MSN to z Peronówki Send a message via Skype™ to z Peronówki
Default

Quote:
Originally Posted by Rona View Post
Kiedy zaś piszę o problemie i co z nim robimy, a Margo nie odpowiada, wiem, że postępujemy dobrze, więc też jest spoko.
Wiekszosc swoich problemow powinnas spisywac, bo wyszedlby z tego fajny podrecznik - zwykle maja forme "Problem - mozliwe przyczyny - sposoby na ich rozwiazanie"... Nie mozna do tego dodac nic innego niz "Like IT!"

Quote:
Originally Posted by jaskier View Post
Wcale nie lekceważę. Jesteśmy z Agą w ciągłym kontakcie - czy coś się dzieje źle, czy dobrze. I ja również otrzymałem wiele cennych rad. Szczerze mówiąc nie wiem, jak byśmy przetrwali pierwsze 3 tygodnie bez wsparcia Agi
Ale tam, gdzie nie widziałem problemu, to nie widziałem potrzeby się radzić - tak było z warczeniem przy misce - przez długi czas wydawało się, że wszystko gra. No i potem jeden, drugi incydent. Temat wrzuciłem na forum z jednego powodu - chciałem dać Adze trochę odsapnąć od swoich ciągłych maili z ciągłymi pytaniami. A było tego dużo i ona zawsze odpowiadała.
Nikt nic Adze nie zarzuca. Ja czytajac te posty nie odnioslam najmniejszego takiego wrazenia... Opublikowanie postu na forum nie oznacza "porazki hodowcy". Ale tego, ze widac, ze jego wlasciciele nie maja zmowy milczenia i zakazu informowania innych o jakichkolwiek problemach.
Sama zawsze mowie "swoim" aby jesli cos sie dzieje pisali na forum, albo tu, albo na stronie hodowli. I nie chodzi o "pozbywanie sie problemu", ale sam fakt, ze do kazdego problemu mozna podejsc na rozne sposoby, a dodatkowo "co dwie glowy to nie jedna" Kazdy z nas (no prawie kazdy) ma wilczaka - kazdy z nas cos przerabial i kazdy z nas ma jakies metody na ich rozwiazywanie. Dzieki temu mozna uzyskac nie tylko jedna rade od hodowcy, ale kilka alternatywych i dobrac taka, ktora najlepies pasuje i pewnie najlepiej poskutkuje...

Druga sprawa - bywalo, ze hodowca dawal rade, ale byla(by) ona fatalna w skutkach... (to oczywiscie nie o Adze ). Dlatego lepiej wrzucac kazdy problem na forum - bo lepiej sie popytac, zweryfikowac rady niz popelnic blad. (no a dzieki temu na forum zostaje fajny poradnik dla nowych wlascicieli )
__________________
.

'Z PERONÓWKI'
FACEBOOK GROUP
z Peronówki jest offline   Reply With Quote
Old 26-06-2011, 15:02   #6
jefta
Call Me Sexy Srdcervac
 
jefta's Avatar
 
Join Date: Dec 2007
Location: Wroclaw
Posts: 1,233
Send a message via Skype™ to jefta Send Message via Gadu Gadu to jefta
Default

Ja jestem zdania ze hodowca powinien jak najmniej ingerowac w wychowanie szczeniakow bo to nie sa jego psy. Wlasciciele maja swoje wyobrazenia, metody i oczekiwania i uwazam ze poza podstawowa socjalizacja hodowca nie powinien szkolic nie swoich psow.

np? Ja osobiscie bylabym zla za oduczanie gryzienia smyczy czy odpychanie od miski ale zachwycona rozruszaniem ganiania mopa. Dla innego wlasciciela byloby to niedopuszczalne... Co innego rada z ktorej mozna skorzystac lub nie a co innego wychowywanie cudzego psa na swoja modle.
__________________
jefta jest offline   Reply With Quote
Old 26-06-2011, 16:23   #7
Gaga
VIP Member
 
Gaga's Avatar
 
Join Date: Sep 2003
Location: Los Dientitos
Posts: 6,856
Send Message via Gadu Gadu to Gaga
Default

Quote:
Originally Posted by jefta View Post
Ja jestem zdania ze hodowca powinien jak najmniej ingerowac w wychowanie szczeniakow bo to nie sa jego psy. Wlasciciele maja swoje wyobrazenia, metody i oczekiwania i uwazam ze poza podstawowa socjalizacja hodowca nie powinien szkolic nie swoich psow.

np? Ja osobiscie bylabym zla za oduczanie gryzienia smyczy czy odpychanie od miski ale zachwycona rozruszaniem ganiania mopa. Dla innego wlasciciela byloby to niedopuszczalne... Co innego rada z ktorej mozna skorzystac lub nie a co innego wychowywanie cudzego psa na swoja modle.
Hmm...ale nie o szkolenie chodzi, poza tym zazwyczaj hodowca ma kontakt z przyszłym właścicielem na długo przed wydaniem malucha do jego docelowego domu, czyli jest czas na poznanie oczekiwań przyszłego przewodnika.
Zapytaj Margo o pierwsze miesiące Jolly w domu, nie jestem pewna, że chciałabyś dostać takiego szczeniaka, którego dopiero musisz uczyć człowieka, dotyku i kontaktu
Poza tym można chyba wyciągnąć jakąś statystyczną średnią oczekiwań, do których (moim zdaniem) należy akceptacja ingerencji człowieka w bezpośrednią strefę psa.
Dla mnie np. ważniejsze od eksterieru jest to, na ile szczeniak jest zsocjalizowany, nauczony pewnych rzeczy i świata. A tego oczekuje od hodowcy właśnie
__________________

Hodowca psów to nie funkcja, to nie zawód i nie nazwa hobby - to tytuł i godność. Trzeba na nią zasłużyć i dobrze piastować.
チェイタン。
Gaga jest offline   Reply With Quote
Old 26-06-2011, 19:22   #8
Rybka
Member
 
Rybka's Avatar
 
Join Date: Feb 2008
Location: Stargard
Posts: 757
Default

Quote:
Originally Posted by Gaga View Post
poza tym zazwyczaj hodowca ma kontakt z przyszłym właścicielem na długo przed wydaniem malucha do jego docelowego domu, czyli jest czas na poznanie oczekiwań przyszłego przewodnika.
Polemizowałabym...
__________________
Rybka jest offline   Reply With Quote
Old 26-06-2011, 20:00   #9
Gaga
VIP Member
 
Gaga's Avatar
 
Join Date: Sep 2003
Location: Los Dientitos
Posts: 6,856
Send Message via Gadu Gadu to Gaga
Default

Quote:
Originally Posted by Rybka View Post
Polemizowałabym...

A jak podkreślę słowo "zazwyczaj" ?
__________________

Hodowca psów to nie funkcja, to nie zawód i nie nazwa hobby - to tytuł i godność. Trzeba na nią zasłużyć i dobrze piastować.
チェイタン。
Gaga jest offline   Reply With Quote
Old 26-06-2011, 11:00   #10
Gaga
VIP Member
 
Gaga's Avatar
 
Join Date: Sep 2003
Location: Los Dientitos
Posts: 6,856
Send Message via Gadu Gadu to Gaga
Default

Quote:
Originally Posted by jaskier View Post
Nie wiem, czy należy pisać takie rzeczy.
Jeżeli wyjaśnimy, że nie była to zawoalowana szpila w stronę któregokolwiek hodowcy (a nie była!) - to tak Nie każdy musi znać na pamięć pakiet lekcji do odrobienia. My-przewodnicy psów popełniamy błędy i hodowcy też Takie życie...
jedyne co chciałam powiedzieć, to to, że łatwiej jest takie punkty załatwić, jeśli szczeniak już był w danym kierunku kształtowany.




Quote:
Warczenie przy kości to problem wychowawczy, a więc rolą właściciela jest zajęcie się nim. Nie możemy oczekiwać, że hodowcy dostarczą nam psy bez problemów, które mają w pakiecie dobry socjal, maniery przy jedzeniu i jeszcze przerobione klatkowanie. Poza tym u hodowcy jest rodzeństwo, które również ma na maniery psa wpływ - zazwyczaj negatywny Odpowiednia reakcja właściciela w odpowiednim czasie - chyba na tym trzeba się skupić. No i przecież jeszcze jedna rzecz - każdy pies jest inny i niektóre wymagają więcej pracy w niektórych dziedzinach, a mniej w innych
100 % racji Ale teraz wyobraź sobie, że hodowca posiada 3 psy, i czystym przypadkiem temat oddawania jedzenia przebiegał u niego, jak u mnie - 3 minuty i po sprawie. Skąd ma wiedzieć, że oprócz socjalu musi wypracowac temat jedzenia? Dla niego temat nie jest wart szczególnej uwagi - to zrozumiałe. A potem ZONK!
Czyjaś wina ? Nie.


Jeśli hodowca daje nam szczeniaka z porządnie zrobionym socjalem (na bazie fajnego doboru charakterów rodziców) - a taki jest Jaskier, to i tak jesteśmy o milion lat do przodu A nie wiedzielibyśmy co to wilczak, jakby nie dał nam w kość
__________________

Hodowca psów to nie funkcja, to nie zawód i nie nazwa hobby - to tytuł i godność. Trzeba na nią zasłużyć i dobrze piastować.
チェイタン。

Last edited by Gaga; 26-06-2011 at 11:03.
Gaga jest offline   Reply With Quote
Old 27-06-2011, 17:07   #11
Huan
Member
 
Huan's Avatar
 
Join Date: Jan 2000
Posts: 912
Send a message via Skype™ to Huan Send Message via Gadu Gadu to Huan
Default

Quote:
Originally Posted by jaskier View Post
Poza tym u hodowcy jest rodzeństwo, które również ma na maniery psa wpływ
Dokładnie i dlatego hodowca ma bardzo małe szanse nauczyć szczeniaka odpowiedniego oddawania kości - podczas współrywalizacji między rodzeństwem nie ma przebacz, zaczyna się już od tego, który pierwszy doczołga się do cyca Hodowca może coś delikatnie próbować robić lub przynajmniej nie pogarszać sprawy, ale gdy szczeniaki są cały czas razem, to jednak i tak jego wpływ będzie niewielki.

Najważniejsza jest jednak późniejsza nauka i to na pewno powolna i bez agresji ze strony właściciela... jak tak teraz pomyślę, to oprócz pierwszego wilczaka, Boltona oraz Botisa, który wrócił po dwóch latach z przejściami, to chyba z żadnym innym (a było ich sporo ...) nie było już problemów z odbieraniem smakołyków. Przychodziło to już później prawie samoczynie ... trzeba tylko podchodzić do tego na chillout'cie i nie spinać się
__________________
"It's too bad that stupidity isn't painful.” Anton LaVey
Huan jest offline   Reply With Quote
Old 04-07-2011, 10:28   #12
Gia
K-Lee Family
 
Gia's Avatar
 
Join Date: Feb 2005
Location: Wrocław
Posts: 2,400
Send a message via Skype™ to Gia Send Message via Gadu Gadu to Gia
Default

Ja postanowiłam nie uczyć szczeniaków niczego, żeby żaden nie był poszkodowany, nauczony mniej lub bardziej. Skupiłam się na socjalizacji maluszków, mimo, że w domu, to aranżowałam różne sytuacje
Przy kościach i mięsku nie było szans, na konkretną naukę oddawania/niewarczenia. Karmiłam maluszki mięskiem z ręki i resztą z miski.
Zależało mi na tym, żeby mój dom opuściły pogodne, nie bojące się obcych ludzi, świata i nakręcone na zabawki. Mam nadzieję, że po części się udało, ale to mogą tylko właściciele ocenić
Kiedy maluszki robiły coś, czego nie powinny, np. zabierały się za obgryzanie tudzież drapanie jakiegoś niepożądanego przedmiotu, nie odpychałam, tylko dawałam głośne nie albo fuj i podsuwałam smaka/zabawkę. A jak maluch zaakceptował zmianę obiektu, to było głośne suuuper

Podobała mi się ta "zabawa" w kształtowanie ich charakterków

To moje główne doświadczenia. Z Kalinką problem był i znikł tak szybko jak się pojawił. Nigdy nie wystartowała do nas z zębami, lekko tylko poburkiwała, ale stosowaliśmy cierpliwie metodą trzymania kości i podmianki. Zadziałało bardzo szybko i już zapomniałam jak to było
__________________

Gia, K-lee Vornja z Peronówki & Gran Rosa Amiga Atropa Bella Donna...

Last edited by Gia; 04-07-2011 at 10:32. Reason: literówka
Gia jest offline   Reply With Quote
Old 07-10-2011, 10:17   #13
Marzenna
Junior Member
 
Join Date: Feb 2007
Posts: 22
Default

Przeczytałam cały wątek i .. poczułam się trochę zagubiona. Zastanawiam się, czy ta z taką konsekwencją wdrażana nauka oddawania kości faktycznie ma jakiś sens. Nie pogniewajcie się na mnie, nie chcę trollować ani kogokolwiek urazić. Mam wilczaka, (Aiko, Dębowa Sfora) od kilku ładnych lat, więc zaglądam tu sukcesywnie choć się nie odzywam. Może to źle i może powinnam jednak brać żywszy udział w dyskusjach czy spotkaniach, ale ile razy tu wejdę to zawsze wychodzę trochę zestresowana bo wiele rzeczy robię jakoś inaczej.
Może zamiast się stresować to trochę o tym napiszę.

Aiko jest na BARF. Kości są więc naturalną częścią jej diety. Oczywiście stosuję podawanie jakiejś tam części posiłku z ręki, aby wilczusia kojarzyła, że ja i jedzenie mamy coś wspólnego ze sobą, ale jak już decyduję się oddać jej kość cielęcą, szyję indyczą czy piękne skrzydło to nie znęcam się potem nad nią nakazując to oddać. Aiko biegnie ze swoim skarbem to siebie do kojca i wie, że nikomu nie przyjdzie do głowy odbierać jej tam cokolwiek.

Ponieważ kojec jest w moim pokoju pracowni, zdarza się bardzo często, że siedzimy tuż obok siebie: Ja przy komputerze a wilczusia tuż obok (kojec ma wspaniały, wybudowany we wnęce pod schodami na strych). Aby jej nie niepokoić, nawet nie patrzę na jej legowisko kiedy obrabia tam swoją zdobycz. Mówię do niej, a ona często wyłazi z kojca i zaczyna się łasić, ale nawet wtedy ograniczam kontakt wzrokowy. Zauważyłam przez tyle lat wspólnego życia, że Aiko niezwykle żywo reaguje na wzrok wtedy, gdy tuż obok leży to smaczne coś, co dostała już na własność.

Mam takie wrażenie, że nawet super ułożony wilczak, który nie wykazuje agresji przy misce, przy karmieniu, wtedy gdy dostanie coś tylko dla siebie, coś, co może wynieść na swoje bezpieczne miejsce, uznaje to za li tylko SWOJĄ własność. Ja to po prostu szanuję. Ja też nie żywiłabym przyjaznych uczuć wobec kogoś, kto wpatruje się we mnie intensywnie gdy objadam się lodami czekoladowymi. I naprawdę niechętnie komukolwiek bym je oddała. Niezwykle niechętnie

Reasumując: Nie muszę udowadniać Aiko kto u nas rządzi zabierając jej to, co wcześniej jej dałam. Mam na to szereg innych, wypracowanych w pocie czoła metod, ale szanujemy wzajemnie swoje prawo własności

Last edited by Marzenna; 07-10-2011 at 10:19.
Marzenna jest offline   Reply With Quote
Old 07-10-2011, 10:50   #14
Rybka
Member
 
Rybka's Avatar
 
Join Date: Feb 2008
Location: Stargard
Posts: 757
Default

Marzenna- w oddawaniu kości nie chodzi o to, żeby psa stresować i dawać, a potem przerywać mu posiłek. To nie jest sens tego ćwiczenia.
Pomyśl co się stanie jak na spacerze Twój pies złapie kawał mięsa podrzucony przez trucicieli albo jakąś padlinę i przy próbie odebrania stwierdzi, że będzie go bronić?
Albo jedząc coś, gdy masz gości złapie dziecko czy dorosłego bo będzie przechodził za blisko i poczuje, że jej posiłek "jest w zagrożeniu"?
Odbieranie super smacznej rzeczy to nie "znęcanie" tylko ćwiczenie, które ma jakiś cel. Celem jest uniknięcie takich sytuacji, jak opisane wyżej.

Pies ma wiedzieć, że jego właściciel MA PRAWO podejść i w pewnej sytuacji wsadzić rękę do buzi i wyciągnąć to, co pies właśnie upolował.
Może Twoja psica nie reaguje w sposób nerwowy jak się do niej podchodzi podczas posiłku i oddałaby wszystko bez słowa sprzeciwu ale wiele psów ma z tym problem.
Mój pies jak był młodszy próbował gryźć nas przy probie zabrania ucha wędzonego. W tej chwili mogę mu zabrać z pyska wszystko.
Ale to byłoby niemożliwe, gdyby nie takie ćwiczenia.
__________________
Rybka jest offline   Reply With Quote
Old 07-10-2011, 11:12   #15
Marzenna
Junior Member
 
Join Date: Feb 2007
Posts: 22
Default

Quote:
Originally Posted by Rybka View Post
Pomyśl co się stanie jak na spacerze Twój pies złapie kawał mięsa podrzucony przez trucicieli albo jakąś padlinę i przy próbie odebrania stwierdzi, że będzie go bronić?
Aiko reaguje na komendę: "zostaw". Ta komenda spełnia taką samą funkcję jak odbieranie psu czegoś fizycznie. Ja tego nie robię fizycznie, ja to robię w taki sposób. Na spacerze, w ogrodzie czy gdziekolwiek indziej wydaję taką komendę i Aiko reaguje, ale nie odbieram jej niczego co ode mnie dostała i co zaniosła do kojca. Dostała to ma i jest jej.

No nie wiem, może to po prostu przypadek, że tak się udało, ale nawet jak bawimy się w tropienie i Aiko znajdzie swoją ukochaną szyję indyczą pod jakimś krzakiem, to przychodzi do mnie i "informuje mnie", że znalazła. Musimy tam potem iść obie i jak wydam komendę "weź", to wtedy w podskokach (wilczaki tak świetnie "tańczą", tak fajnie biegną jak są zadowolone prawda?) idzie do siebie ze zdobyczą.

Nie wiem jak to wytłumaczyć, chodzi mi o ten moment kiedy i Ty i pies wiecie, że to "coś" jest już jego. Ja po prostu uznaję, że każdemu się należy taki moment, że coś może być tylko nasze i nie wolno tego już zabierać. Głupio to brzmi wiem, ale ja szanuję swoją wilczusię i tego samego wymagam od niej. W ogóle cała hierarchia w naszym przypadku zbudowana została głównie na szacunku.

Ale rozumiem Twoje podejście, pamiętam jak Aiko warczała jak miała 3 miesiące kiedy jej podawałam miskę, albo podnosiłam do góry (!). To chyba wtedy dotarło do mnie błyskawicznie, że łatwo nie będzie i że to nie jest po prostu "pies". To dlatego do dziś podaję jej część posiłku zawsze z ręki.

Teraz, jak napisałam już to wszystko, potrafię chyba sprecyzować o co mi chodzi: Niepokoi mnie, że czasem z czytanych tu wiadomości wynika schemat rozwiązania: "Coś Cię niepokoi? Staw temu czoła". Ja stosuję niby podobny, ale jednak nie do końca: "Coś Cię niepokoi? Sprawdź czy musisz temu stawić czoła". Moim zdaniem, oddawanie wilczakowi czegoś na własność a potem odbieranie mu tego wiążę się z generowaniem agresji, może też (w moim przekonaniu) odbierać mu pewność siebie. Lub inaczej: MOŻE (bo nie musi), generować agresję. Po co? Napadów złości u dziecka można uniknąć, można je też wygenerować i okiełznać. Nie jestem po prostu przekonana, że ta druga metoda jest lepsza.
Marzenna jest offline   Reply With Quote
Old 07-10-2011, 11:15   #16
evel
Junior Member
 
Join Date: Jun 2009
Posts: 56
Default

Zgadzam się z Rybką.

Obrona jedzenia jest naturalna dla każdego psa, nie tylko dla wilczaka. Ba, czytałam kiedyś o eksperymencie na grupie wilków (niestety nie pamiętam, gdzie ), gdzie podrzucano kawał zdobyczy wilkowi-omedze i on tego żarcia bronił nawet przed alfą. Ot, instynkt. Ale zadaniem odpowiedzialnego właściciela każdego psa jest takie "uformowanie" psich zachowań i odruchów, żeby pies nie zagrażał otoczeniu.

Wypadki, o których wspomniała Rybka zdarzają się zatrważająco często. Później nagłówki gazet grzmią: "Pies poszarpał dziecko", dochodzi nawet czasem niestety do wypadków śmiertelnych.

Moja suka zaczyna swoją przygodę z BARFem, ale surowe kości podawaliśmy od jakiegoś czasu. Było to coś best of the best - owszem, na polecenie potrafiła oddać kość, ale dopiero od jakiegoś czasu widzę po niej, że się tak nie spina przy oddawaniu, ba, potrafi rzucić mnie mięsem (no, właściwie kością mięsną ) w oczekiwaniu na coś lepszego (bo a nuż może masz gdzieś jeszcze kawałek samego mięska?). Bardzo mnie to cieszy, bo do tego właśnie dążyłam przez długi czas. Nie wyobrażam sobie, żebym nawet nie mogła przejść za blisko obok mojego psa jedzącego kość czy popatrzeć na niego. Oczywiście, pies ma prawo do spokoju w czasie posiłku. Jednak wszystko trzeba robić z głową i myśleć o konsekwencjach takiego a nie innego wychowania

Edit:
Quote:
Originally Posted by Marzenna View Post
Teraz, jak napisałam już to wszystko, potrafię chyba sprecyzować o co mi chodzi: Niepokoi mnie, że czasem z czytanych tu wiadomości wynika schemat rozwiązania: "Coś Cię niepokoi? Staw temu czoła". Ja stosuję niby podobny, ale jednak nie do końca: "Coś Cię niepokoi? Sprawdź czy musisz temu stawić czoła". Moim zdaniem, oddawanie wilczakowi czegoś na własność a potem odbieranie mu tego wiążę się z generowaniem agresji, może też (w moim przekonaniu) odbierać mu pewność siebie. Lub inaczej: MOŻE (bo nie musi), generować agresję. Po co? Napadów złości u dziecka można uniknąć, można je też wygenerować i okiełznać. Nie jestem po prostu przekonana, że ta druga metoda jest lepsza.
Niektórzy nie mogą sobie pozwolić na to, żeby pies uznawał coś za swoje i tylko swoje, bez możliwości odebrania mu tego przez właściciela (patrz wyżej: choćby małe dzieciaki czy nie do końca świadomi goście). I już nawet nie chodzi tylko konkretnie o kość, jedzenie - może to być pilnowanie zabawek, pilnowanie określonych miejsc itd. Ja osobiście, choć nie posiadam CSV i w sumie nie wiem czy powinnam się tu wypowiadać , uważam, że każdemu psu warto pokazać, że nawet gdy właściciel coś zabiera to zaraz to oddaje albo daje coś w zamian.Szacunek, owszem, jest ważny. Ale dla mnie oprócz niego bardzo dużą rolę we wzajemnych relacjach odgrywa zaufanie.

Last edited by evel; 07-10-2011 at 11:21.
evel jest offline   Reply With Quote
Old 07-10-2011, 11:08   #17
Grin
Wilkokłak
 
Grin's Avatar
 
Join Date: Aug 2008
Location: Katowice
Posts: 2,220
Default

Myślę, że nastąpiło tu małe nieporozumienie, wynikające zresztą z używanego nie do końca ściśle określenia "nauka oddawanie kości", podczas gdy tak naprawdę powinno się to nazywać "nauka tego, że nie ma niebezpieczeństwa odebrania kości". Niby mała różnica, ale tylko patrząc na to pobieżnie. Bo tak naprawdę nie chodzi o to, że my uczymy psa, iż mamy prawo zawsze i w każdym momencie odebrać mu jego własność, bo to my tu rządzimy, ale pokazujemy mu, że NIE MUSI SIĘ OBAWIAĆ, że ta kość (czy co tam) zostanie mu odebrana. W trakcie nauki stosuje się najpierw trzymanie kości w ręce, a dopiero potem stopniowo wprowadza się wymianę na lepsze kąski, po których zjedzeniu pierwotna kość wraca z powrotem do psiej paszczy; ergo: obecność i "manipulowanie" pańci/pańcia przy kości, psim pysku itd. się mu opłaca.
Tego "normalnie w stadzie" zwierzęta oczywiście nie stosują, ale życie z ludźmi narzuca konieczność pewnych "innowacji", bo przecież może i zdarzają się sytuacje, gdy jednak jakiś przysmak trzeba psu zabrać (żeby go przenieść w inne miejsce choćby, bo zabrał coś, co może mu zaszkodzić itp.); wtedy ta nauka zaufanie się przydaje; choć nie przeczę; każde odebranie jakiegoś znaleziska to jakby "krok wstecz", ale zawsze można to osłodzić przynajmniej wymianą na jakiś smakołyk, który mamy przy sobie.
Poza tym na co dzień postępuję dokładnie tak jak Ty; jak pies je, dajemy mu spokój, co daje jemu poczucie bezpieczeństwa. Szczególnie uczulałam córę, żeby przechodząc koło niego, gdy obgryza kość, robiła to jak najbardziej neutralnie; nie przodem, ale raczej bokiem i odwracając wzrok. To przynosi wg mnie bardzo dobre efekty. Pies czuje się bezpiecznie, a my dzięki temu możemy teraz bez problemu deptać mu prawie po tej kości, chodząc koło niego, bo wie że "nie mamy złych zamiarów".
Z wypowiedzi niektórych ludzi - niekoniecznie tutaj na wolfdogu - wynika, że nie zawsze do końca rozumieją ideę tej nauki i przez swoje zachowanie; poprzez wyzywające pozy, wzrok, gesty pogarszają sytuację, albo przez to, że chcą za dużo i za szybko.
Zatem podsumowując; zgadzam się z tym co napisałaś i sami w domu na co dzień właśnie tak robimy, jak dajemy kość to nie po to, żeby mu ją zabrać, ale naukę trzeba od tego oddzielić, bo też kolejność "czynności", jest wtedy trochę inna.

Last edited by Grin; 07-10-2011 at 11:10.
Grin jest offline   Reply With Quote
Old 07-10-2011, 11:15   #18
Marzenna
Junior Member
 
Join Date: Feb 2007
Posts: 22
Default

Quote:
Originally Posted by Grin View Post
Z wypowiedzi niektórych ludzi - niekoniecznie tutaj na wolfdogu - wynika, że nie zawsze do końca rozumieją ideę tej nauki i przez swoje zachowanie; poprzez wyzywające pozy, wzrok, gesty pogarszają sytuację, albo przez to, że chcą za dużo i za szybko.
Zatem podsumowując; zgadzam się z tym co napisałaś i sami w domu na co dzień właśnie tak robimy, jak dajemy kość to nie po to, żeby mu ją zabrać, ale naukę trzeba od tego oddzielić, bo też kolejność "czynności", jest wtedy trochę inna.
Nie mogłabym tego wszystkiego ująć trafniej Nie zacytowałam całości bo nie chciałam zaśmiecać wątku, ale zgadzam się z każdym słowem.
Marzenna jest offline   Reply With Quote
Old 07-10-2011, 11:19   #19
Joanna
Tmave Zlo
 
Joanna's Avatar
 
Join Date: Mar 2005
Location: Kopana k/W-wy
Posts: 1,196
Send a message via Skype™ to Joanna
Default

Ja w dwóch słowach: to nie nauka odbierania kości. To raczej budowanie wzajemnego zaufania: ja uczę się ufać, że Dew nie walnie zębami a Dewi uczy się, że ja nie nastaję na jej kości. Bezcenne, gdy ma się w domu dwuletniego szkraba. Dewi ma szyję a Synalek ma ręce bez siniaków. Dewi może też dostać szyję w biurze w kuchni i wszyscy mogą w tym czasie zrobić sobie kawę.
Nie znaczy to, że przy każdej kości czy szyjce musimy coś sobie udowadniać.

Dodatkowo - to miłe, jak Twój pies wtyka Ci pod pachę wędzone ucho je tam "zakopuje" - w jego mniemaniu to najbezpieczniejsze miejsce - albo leci z pyskiem i prośbą, żeby kawałek pychoty zaklinowany na zębach mu z pyska wyjąć, bo przeszkadza.
To o to w tym wszystkim, moim zdaniem, chodzi.
__________________
Joanna jest offline   Reply With Quote
Old 07-10-2011, 11:37   #20
Marzenna
Junior Member
 
Join Date: Feb 2007
Posts: 22
Default

Ojej, ojej, tylko mnie nie dziobać za bardzo

Nie będę cytować, za dużo czasu by to zajęło. Więc krótko:

1. Nie ma czegoś takiego jak zaufanie w relacjach dwulatek i pies. Jakiejkolwiek rasy. To musi być zawsze zaufanie kontrolowane. Wychowałam córkę wraz ze sznaucerem olbrzymem. Teraz moja wnuczka opędza się od mojego wilczaka, który łazi za nią krok w krok w czasie jej rzadkich odwiedzin, gestem: "ić siobie" (pisownia zgodna z wymową), ale nigdy nie spuszczam obu panien z oka. Dziecko jest nieprzewidywalne, pies także.

2. Zaufanie to szacunek, szacunek to zaufanie. Śmierdzące ucho niech zostanie w kojcu, a moja szminka i puder w mojej kosmetyczce ;P Resztę z dzikim chęciem robimy wspólnie.
Marzenna jest offline   Reply With Quote
Reply

Thread Tools
Display Modes

Posting Rules
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is On
Smilies are On
[IMG] code is On
HTML code is Off

Forum Jump


All times are GMT +2. The time now is 13:33.


Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org