Quote:
Originally Posted by jefta
ja tez psy kasajace widzialam. Ogon pod siebie i w nogi zawisniecie na smyczy i slepy atak kasniecie dwoma zebami i znowu proba ucieczki...
Jesli to ma byc prawidlowe to ok. Dla mnie nigdy pies ktory sie boi nie bedzie prawidlowy niezaleznie czy bedzie sie czolgal i sikal pod siebie czy siekal zebami na wszystkie strony 
|
Jeśli przyznajemy, że wilczak jest bliski wilczej naturze, to nie wiem skąd u niego predyspozycje do stróżowania i koniecznej z stróżowaniu siłowej konfrontacji. Walka to jest w naturze zawsze ostateczność, bo to ogromny wydatek energetyczny, w dodatku ryzyko kontuzji, która eliminuje zwierzę z polowań i normalnego życia. Wydaje mi się, że po to zwierzaki (w tym wilki) wypracowały cały zestaw sygnałów, nie tylko z zakresu body language, żeby uniknąć starć. Psy wyhodowane latami do stróżówania (pastuchy z hal) nie unikają konfrontacji, jeśli do niej już dojdzie i myślę, że nie bez przyczyny kaukazy, jużaki itp. psy nie zrobiły kariery w IPO. Bo IPO to sport a nie walka na serio. Wilczaki widzę na drugim biegunie: bardzo czujne ale chyba gotowa byłabym się założyć, że na obcym terenie, sam, luzem wilczak woli się finalnie wycofać niż wejść w bezpośrednią walkę. Stawiałabym na to, że tak byłoby w 9 przypadkach na 10

A dla mnie istotą stróżowania jest praca samodzielna, bez dodatkowych bodźców.
Jak oglądałam początkujące wilczaki w Lazne, na ćwiczeniach obrony, to całkiem sporo ich wolało się wycofać, na pozoranta szły w momencie, gdy przekonały się, że absolutnie nie mają innego wyjścia. Klasyczne zachowanie zwierzęcia zagonionego w róg, koniec możliwości ucieczki = atak. I tak, jak napisałam w innym temacie: tu liczy się skala, wyjątki-mega twardziele i wyjątki (w populacji) latające na rękaw czysto łupowo, pozostają wyjątkami.
Osobiście uważam, że wilczak i pies stróżujący mają się tak samo do siebie jak wilczak i pies pasterski

Gdzieś, ktoś, coś zlepił ale zobaczyć życiowe powiązanie tych terminów to jak zobaczyć kogoś, kto wyjął sobie oko pijąc herbatę z łyżeczką w kubku

Trochę wilczaków widziałam, trochę spotkałam i nie znam ani jednego, który spotkany oko w oko gdzieś w lesie, wolałby zaatakować niż uniknąć konfrontacji. I nie mam tu na myśli tchórzliwości, a jedynie instynkt.