OK. Sędzia się nie popisał mówiąć o "zbyt lekkich głowach", "stromym kątowaniu przednich kończyn", "zbyt blisko stawianych łapach", czy też "wykręconych łapach na zewnątrz". Ewidentnie to, o czym mówi wzorzec było mu obce.
Ale można znaleźć dla niego usprawiedliwienie. Jest to sędzia "all-rounder". Sędziujący setki ras. Może po prostu nie trafił na wzorzec rasy lub nie miał na to czasu - w końcu wilczak pochodzi od ONa, więc jak posędziuje trochę według wzorca ONa, to nic się nie stanie. Może nikt nie zauważy?
Czego jednak nie rozumiem, to tego, jak hodowczyni wilczaków, która wypuściła już 5 miotów i posiada je jakoś ponad dwie dekady, pisze, że wszystko było w porządku. Że to tylko brednie "nie bywających na wystawach ignorantów". Skoro twierdzi, że sędzia miał rację i wilczaki mają mieć szerokie klatki, szeroko rozstawione nogi, ciężkie głowy, łapy równolegle postawione, jak bulldog, to ja się poważnie obawiam o przyszłość rasy w Polsce. Po co hodować według wzorca, skoro można udowadniać, że wzorzec nie jest ważny, a najważniejsze jest to, co powiedział Pan sędzia z Warszawy, Katowic, Niemiec czy Mozambiku?