View Single Post
Old 07-06-2011, 20:05   #22
Macia
Junior Member
 
Macia's Avatar
 
Join Date: Nov 2005
Posts: 154
Default

Minęły już prawie 3 lata od założenia tego tematu, a ok. 4 od wypadku. Postanowiłam się odezwać ponieważ stwierdziłam, że po takim czasie mam już pojęcie jak wygląda życie codzienne z takim psem. Planowałam nawet napisać artykuł o życiu z kalekim wilczakiem, ale najpierw sesja. Piszę to ponieważ mam nadzieję, że gdy ktoś kiedyś stanie przed podobnym dylematem i będzie się wahał podejmie odpowiednią i odpowiedzialną decyzję. Na początek chcę napisać, że Freyr ma się dobrze. Jak zwykle rządzi w domu i myśli, że świat kręci się wokół niej. Przez te lata zdążyła stracić palec, zęba i przejść krwotoczne zapalenie jelit (chyba o tym pisałam). Niewiele to dla niej znaczy, nadal broi i robi nam na przekór. Gdy miała ok. 3 lat zaczęły się problemy z moją drugą suką Husky. Pogryzły się 2 razy (Freyr zaczęła) i dwa razy wygrała moja kaleka. Skończyła jedynie z blizną pod okiem. W tej chwili ich stosunki są poprawne. W ryzach utrzymuje Frajerkę mój mały kundelek Nanna . Od prawie 2 lat mamy DT dla szczeniaków. Przewinęło się ich ok. 30 i Frajerka najpierw wybiera sobie swojego (podchodzi i uderza łapą, jak mały piśnie lub ucieknie to go ignoruje, jeśli się odgryzie to jest już jej), a potem ma rozrywkę na kolejne tygodnie. Zdrowie jej dopisuje, niedawno miała problemy z pęcherzem i piaskiem w nerkach, ale już jest lepiej. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że po tylu latach ręcznego wysikiwania może być różnie. Jednak najgorsze jest to, że nie trzymają jej zwieracze gdy się cieszy. Tak więc na powitanie zawsze mam śmierdząca niespodziankę. Przyzwyczailiśmy się do tego i po prostu po całym domu są porozkładane papiery w rolkach i każdy wie co robić. Niektórzy goście czasami dziwnie patrzą, ale to ich problem. Można sobie jednak wyobrazić jak to wygląda gdy Freyr się zatruje i ma biegunkę... No właśnie, bywa wesoło . Trzeba sobie też zdawać sprawę, że taki pies nie może zostać sam. Nie da się wyjechać i zostawić go komuś pod opieką. Niedawno mieliśmy problemy rodzinne i każdy był w innym miejscu w Polsce. Nie wiem jakbyśmy sobie poradzili gdyby nie moją koleżanka, która 2 razy dziennie przyjeżdżała ją wysikiwać. Taki pies to duża odpowiedzialność, ale i wielka radość. Freyr się niczym nie przejmuje, wychodzi z założenia, że skoro o nią dbamy to widocznie jest tego warta. Mimo tego, że często bywała u weterynarzy, nadal się cieszy na ich widok, co bywa bolesne, bo wtedy podskakuje i wskakuje na człowieka przednimi łapami. Jest to wspaniały pies, który potrafi na oczach całej rodziny ukraść z kanapy poduszkę, uciec potykając się o nią, by w końcu się na niej położyć i udawać, że nie wie o co chodzi. Chciałabym tu publicznie podziękować Margo i Przemkowi za tak wspaniałego psa. Nie wszystko się potoczyło jak planowaliśmy, ale takie jest życie. Dzięki mojej Gąsieniczce jestem na takich, a nie innych studiach i może tak miało po być. Przepraszam za tak długi wywód, ale w końcu znalazłam trochę czasu. Postaram się jak wrócę do domu porobić Mułciowi kilka zdjęć i nagrać filmik. Pozdrawiam wszystkich, którym chciało się to czytać.
Macia jest offline   Reply With Quote