View Single Post
Old 29-06-2008, 17:19   #1
Hexeann
Junior Member
 
Hexeann's Avatar
 
Join Date: Sep 2007
Location: Kampinos
Posts: 97
Default PPP - Przygody, Perturbacje, Perypetie

Kochani!
Zakładam nowy wątek i proszę byście dzielili się też swoimi przygodami w jakich towarzyszą Wam Wasze Wilczaki (WWW)! Może rady i wnioski wyciągane z wzajemnych przygód będą mogły służyć nam w analogicznych sytuacjach czego nikomu nie życzę!

Dojechaliśmy do domków żywi i cali! Może to zwykłe stwierdzenie, ale mając na uwadze niżej opisane zajścia - graniczyło to troszkę z cudem.
A miało być tak pięknie!
Od dawna planowaliśmy ten wyjazd z Małgosią i Wojtkiem. Mieliśmy skoczyć na wystawę do Brna, po niej prościutko zamierzaliśmy stawić się na „Galicyjskie”, potem według planu Kraków. Jakoś miałam dziwne przeczucia, ale myślałam, że mój wiedźmowy nos uprzedza mnie o kolejnym wyskoku Mentaśka (zawsze przeczuwam, kiedy misiaczek coś wywinie na wystawie). Dzień przed wyjazdem powiedziałam Małgosi, że jedyną rzeczą jaką mogę obiecać to to, że przed naszym wyjazdem będzie lało (to niestety jak zwykle się sprawdziło). Jednak bardzo cieszyliśmy się na spotkanie w Pcimiu i z tego, że wszyscy tak licznie zadeklarowali swoją obecność. Mieliśmy nadzieję spotkać się ze znajomymi i poznać nieznajomych-znajomych znanych tylko z sieci. Wiedzieliśmy też, że już w Brnie spotkamy się z „Eurysiami” - a TYCH państwa przedstawiać wszak nie trzeba. Zatem mając w perspektywie fajne wystawy, pyszną zabawę w doborowym towarzystwie oraz frajdę burych ze spotkania ze swoimi ruszyliśmy około 20-tej z Warszawy. (Miałam jeszcze kontrolę u ortopedy, który powiedział, że dawno nie widział TAAAKICH postępów w rehabilitacji tak świeżo złamanej [w 3 miejscach w łokciu] ręki, ale nie mógł wiedzieć, że robię z tą ręką setki km za kółkiem hihihi).
W założeniu do Brna mieliśmy dojechać ok. 4 rano. Zakładaliśmy, że bure pójdą spać do samochodu Małgosi i Wojtka a my mieliśmy przekimać na łóżku w VAN-ie. Jedak...
Ok. godz. 3 jedziemy Czeską autostradą. Nagle widzę jak przede mną samochód Małgosi i Wojtka próbuje wymanewrować i uciec przed jakimś szarżującym na nich obiektem. Było ciemno, nie wiedziałam co to było, słychać uderzenie! Samochody obok nie zwalniając pędzą autostradą, samochód Małgosi i Wojtka po manewrze w lewo odbija w prawo, widać snopy iskier (jak przy spawaniu), auto zawisa nad poboczem i pojawiają się obłoki dymu! Hamujemy! Awaryjne i biegniemy do przodu. Gaśnica! Pali się? Nie! Na szczęście to tylko proszek z poduszek powietrznych, które wystrzeliły obie tłukąc przednią szybę. G-zus! Co to było?
DZIK! Wielki odyniec!
Czesi nie mają oporów przed szybką jazdą. Odrzucony potężnym uderzeniem dzik jeszcze wierzgał nogami gdy trafił w niego następny i jeszcze jeden samochód - obaj „sprawcy” uciekli (myślę, że nie mogli być przekonani o tym, że nie był to np. człowiek). Plus z tego taki, że przynajmniej zwierzę się nie męczyło bo nie wiedziałabym jak dobić dzika!
Szybko staraliśmy się w kompletnej ciemności zabezpieczyć nas, drogę i dzika by nie doprowadzić do następnych wypadków. Trójkąt ostrzegawczy, kamizelki i latarka którą machałam ostrzegając nadjeżdżających kierowców. Telefon na policję. Okazało się, że nikt z Czechów nie rozumie po polsku. Udało mi się dogadać z policjantką po angielsku i całe szczęście że zadzwoniliśmy - potem okazało się, że gdybyśmy tego nie zrobili, mogliśmy mieć kłopoty, (szczególnie za granicą ZAWSZE ZAWIADAMIAJCIE POLICJĘ!) bo mogliby nas wrobić w np. potrącenie człowieka a tak Wojtek dostał glejt, że był to wypadek z dzikim zwierzem! Samochód dojechał na komisariat gdzie go zostawiliśmy i po dopełnieniu formalności odjechaliśmy razem naszym VAN-em w kierunku Brna.
Wystawa - no cóż... Młodzież nam się nie popisała, ale ja tu oficjalnie usprawiedliwiam - nerwy, nerwy, nerwy. Zmęczeni, wkur...eni, głodni nie potrafiliśmy koncentrować się na ringach. Psy jak wiecie trudno oszukać - one WIEDZĄ! Choć werdykty sędziny dziwiły, (szczególnie w klasie młodzieży i w psach w otwartej) Czeskich wystawców, którzy głośno to komentowali. Co zarejestrowałam. W młodzieży dwa pieski zeszły z NDO chyba podyktowanym za szybko jak na tę klasę, Mentaś obniżona ocena za wykręcanie się z pokazywania ząbków i w rezultacie wygrał pies który mi się osobiście bardzo podobał, ale byłoby idealnie gdyby... się nie ruszał. Strasznie dziwny ruch bioder. Nie jestem jakimś tam super ekspertem, ale coś tam dla mnie jest nie „halo”. Potem suczki. 4 w stawce. Loreczka była zdenerwowana i szukała Brendy, wyglądało też dziwnie - jak losowanie. Psy - triumf Passo Del Luppo głośno komentowany (oj chyba się nie kochają z Czechami).
No, jak zwykle honor rodziny ratuje matka rodu Silver Power - królewna Brenda!
Kolejny CAC, CACIB i BOB ląduje na jej koncie! Żelazne nerwy ma suczydło! W końcu też się biedne potłukły z Mallory podczas spotkania z dzikiem!
Cóż... udało nam się dotrzeć do domów. Ręka trochę spuchła ale żyjemy!
Szkoda tylko, że nie mogliśmy być tam, gdzie chcieliśmy! Ehhhh...

Poproszę o uzupełnienie Małgosię i Wojtka!

Za chwilę wkleję dokumentację foto!

pozdrawiamy!
Hexeann & Mentall
Hexeann jest offline   Reply With Quote