Urlop, urlop i o urlopie ...
Wielkie dzięki za spędzony czas w Lazne i miłe przyjęcie wilczakowego rudzielca, który dzielnie pilnował wejścia do domku, gdy jego Państwo ruszyli na żer

Początkowo suczysko musiało przestawić się na trochę inne niż znała zabawy

Przez pierwsze dni ćwiczyła bardzo fajne, natomiast na ZOP-ce stwierdziła, że już koniec z dyscypliną i w najlepsze zachęcała Dewi do wspólnej zabawy

Ogólnie Czechy bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły pod wieloma względami. Dla nas, którzy od jakiegoś czasu wszędzie jeżdżą z psem, to był rewelacyjny czas przeznaczony na odpoczynek, gdzie nie musieliśmy się bać, że za chwilę zostaniemy wyrzuceni z kawiarni, czy też ze szlaku turystycznego. U nas w dalszym ciągu właściciele podróżujący z psami, to nowobogaccy „wariaci”, którzy nie wiedzą co robić z pieniędzmi. A Czechy pokazały nam, że wszystko jest możliwe i przy odrobinie zdrowego rozsądku można zwiedzić zoo (było fantastycznie !), browar (nie byliśmy), przypałacowe ogrody

czy też wybrać się na wycieczkę do Czeskiego Raju i zaliczyć Povahovskie Skały razem z czworonożnym przyjacielem :-D

A na zakończenie wspinaczki na strudzonych wędrowców czekała miska z wodą i miska z żarełkiem.

Wielkie podziękowania należą się Vacławowi, który był organizatorem-szkoleniowcem, pozorantem i KOW-cem w jednym. I trzeba przyznać, że fantazję to on ma

Nie będę wymieniała wszystkich, ale naprawdę ze wszystkimi bardzo miło spędziliśmy w tym roku jedyny nasz urlop. Mam nadzieję, że za rok znów nas przyjmiecie, bo Lazne jest zaraźliwe