View Single Post
Old 25-06-2013, 15:07   #174
eMMki
Junior Member
 
Join Date: Apr 2013
Location: Warszawa
Posts: 29
Default

Witajcie!
Teraz i my możemy napisać coś z własnych, najświeższych doświadczeń.
Dwa tygodnie temu przywieźliśmy do domu Tavishi (Morelka z Atropa Bella Donna). Mieszkamy w mieście i pracujemy poza domem, więc od początku zakładaliśmy przyzwyczajenie psa do klatki. Kupiliśmy klatkę metalową, składaną z wewnętrzna przegrodą, którą można ograniczać przestrzeń.
Przyzwyczajanie do klatki rozpoczęliśmy już pierwszego dnia pobytu Tavishi w naszym mieszkaniu, czyli kiedy akurat skończyła 8 tydzień.
Na wstępie założyliśmy, że klatka nie jest karą dla psa i nawet jeśli psoci i rozrabia, nie daje nam zjeść w spokoju, itd. - w żadnym wypadku nie idzie do klatki. Klatka jest jej azylem i miejscem pieszczot . Pierwsze pobyty w klatce odbywały się na zasadzie: kocyk psa i zabawki w klatce, nasze koszulki, skarpetki i smaczki. Okazało się, że uwielbia wołowe uszy, więc dostawała je do klatki - jeśli wynosiła odbierałem jej ucho i wrzucałem do klatki, po kilku razach sama stwierdziła, że lepiej siedzieć z uchem w klatce. Ponadto pies jeśli tylko zasnął, był przenoszony do klatki lub czasami, kiedy była bardzo zmęczona, udawało się ją zachęcić do położenia się tam, a ja siedziałem z boku i czekałem aż dobrze uśnie (jeśli odszedłem wcześniej, zawsze szła za mną...). ZAZNACZAM, że wziąłem dwa tygodnie urlopu aby wprowadzić Tavishi w nasz świat i wszystko było wielokrotnie powtarzane każdego dnia... Pies od samego początku również w nocy był zamykany w klatce - pierwsza noc była całkiem spokojna, ponieważ Tavi była najprawdopodobniej bardzo zmęczona po podróży... Ale już druga noc, pomimo wymęczenia psa wieczornym spacerem - była masakrą: wycie i gryzienie klatki. Ewa zasugerowała nam, że może powinniśmy przybliżyć ją na tyle do łóżka (stoi w sypialni), aby mogła polizać rękę, ale ja stwierdziłem, iż skoro od początku stoi w większym zasięgu, to nie będę się cofał. Zrobiłem coś innego: podniosłem trochę materiał, którym przykryta jest klatka z myślą, że może psu pomoże więcej kontaktu wzrokowego (możliwość obserwacji)... Trzecia noc był już całkiem dobrze przespana. Natomiast trzeciego dnia poszliśmy o krok dalej i po wrzuceniu ucha do klatki - zamknąłem drzwiczki - no i początkowo była konsternacja: ucho czy wyjście, no a później walka z klatką wycie, gryzienie i drapanie... Dzięki Ewie nabyliśmy wcześniej książkę "Sygnały uspokajające" i zgodnie z tekstem usiadłem bokiem do klatki, a głowę odwróciłem jeszcze bardziej od psa, i tak siedziałem i czekałem... szarpanie skończyło się po około 40 minutach - wcześniej przerywała swoją złość na kilka sekund, ale ja założyłem, że wypuszczę ją dopiero jeśli spokój potrwa przynajmniej kilkanaście sekund i pies nie będzie się rzucał w klatce jeśli ruszę się w jej stronę. W końcu spokojnie usiadła i patrzyła na mnie. Dostała smaczek do pyszczka przez kratki i otworzyłem klatkę bez dodatkowych emocji z mojej strony, nie chwaliłem psa, ale wziąłem natychmiast na dwór. W ten sposób przez tydzień doszliśmy do etapu, w którym Tavi zostawała w klatce przez dwie godziny, a ja siedziałem w kuchni i zajmowałem się swoimi sprawami (w tym czasie również po zamknięciu i przed otwarciem klatki trzaskałem drzwiami wejściowymi i przekręcałem klucz symulując wejście/wyjście). W drugim tygodniu zacząłem rzeczywiście wychodzić z domu, każdego dnia wydłużałem wyjście o godzinę.
Obecnie Tavi (skończyła 10 tygodni) bez problemu wieczorem wchodzi do klatki (zawsze dostaje gryzak jako zachętę) i wie, że nadchodzi pora spania: obserwuje nas jak się kładziemy następnie sama usypia. W ciągu dnia bez problemu zostaje sama w klatce na 7 godzin. W tym przypadku po naszym wyjściu odbywa się wycie od 5 do 20 minut i zajmuje się swoimi sprawami, czyli w większości spaniem, bo miejsca w klatce ma tyle, by mogła się jedynie wygodnie wyciągnąć. W klatce ma kilka "niezniszczalnych" zabawek i czasami wyładowuje swoją frustrację na nich - szybko zrozumiała, że gryzienie klatki nie ma sensu.
Z moich obserwacji wynika:
1. im wcześniej pies będzie przyzwyczajany do klatki, tym lepiej,
2. woda w klatce nie ma sensu, pies bez problemu wytrzymuje - oczywiście trzeba myśleć gdzie stoi klatka - u nas w najchłodniejszym miejscu,
3. dobre są odpowiednie zabawki, na których pies wyładuje swoją złość, a nie będzie szarpał drutów,
4. miejsca w klatce powinno być tylko tyle, ile pies potrzebuje do wygodnego spania,
5. warto przeczytać "Sygnały uspokajające" dzięki Ewa!,
6. klatka musi być dla psa jedynie pozytywnym doznaniem,
7. pies bez problemu nauczy się zostawania w klatce, ale wymaga to wiele pracy i wysiłku - polecam urlop 2 tygodnie minimum
8. odniosłem również wrażenie, że nie jest dobre nagradzanie psa wybuchem radości za uspokojenie się w klatce, lepiej spokojnie otworzyć klatkę i zabrać go na dwór...
Mamy jeszcze wiele innych spostrzeżeń, ale już mniej istotnych, więc nie ma co się rozpisywać - faktem jest, że przez dwa tygodnie bez większych problemów udało nam się przyzwyczaić szczeniaka do spania w nocy i zostawania w dzień w klatce.
Jeśli ktoś będzie chciał poznać więcej naszych spostrzeżeń, to z chęcią odpowiem na ewentualne pytania.
Wilczakowe pozdrowienia!
eMMki jest offline   Reply With Quote