View Single Post
Old 26-08-2012, 15:56   #47
Trustno1
Junior Member
 
Trustno1's Avatar
 
Join Date: Feb 2005
Posts: 85
Default

Niełatwo przychodzi mi napisanie tego tutaj, ale część z Was i tak się dowie, i przekaże reszcie, więc wolę powiedzieć to sama, a nie udawać, że nic się nie stało.

Po długim boju z samą sobą, z wątpliwościami i poczuciem winy oraz druzgocącym uczuciu porażki, po rozmowach z bliskimi mi ludźmi i z właścicielami wilczaków, razem z rodziną podjęłam decyzję o oddaniu Peri. Decyzja okropna w podjęciu, jeszcze gorsza w swoich konsekwencjach - choć mała jest z nami ledwo miesiąc, przywiązaliśmy się do niej wszyscy.
Wiem jednak, że robię to dla jej dobra. Będzie z niej wspaniały wilczak - zarówno eksterierem jak i charakterem. Dlatego też nie zaryzykuję tego, że z powodu sytuacji finansowo-rodzinno-zawodowej, Peri nie otrzyma życia, na jakie zasługuje i jakie chciałam jej zapewnić, biorąc ją od Alicji. Nie chcę by się zmarnowała z powodu moich zbyt wygórowanych ambicji i postawy "zesram się, a się nie dam". Nie jestem takim typem człowieka, moja rodzina też nie jest gotowa na poświęcenia, które przewyższają zysk z nich - a ja nauczyłam się w ciągu ostatnich kilku miesięcy, że dorosłe życie nie polega na spełnianiu własnych zachcianek, a na liczeniu się ze zdaniem ludzi wokoło. Rodzina, przyjaciele, ludzie dla mnie ważni i tacy, z którymi muszę się liczyć i respektować ich zdanie są dla mnie ważniejsi niż moje marzenia i moje zachcianki.

Peri jest spełnieniem moich marzeń. Alicja słusznie zauważyła - dostałam psa którego chciałam, dokładnie tego, na dodatek najpewniej będzie jeszcze bardziej zbliżona do ideału, niż myślałam, że będzie. Tym bardziej boli taka decyzja i wydawać się może nielogiczna. Jest jednak do bólu logiczna i poparta argumentami.
Tym z Was, którzy "nie oddali by psa za żadne skarby i pod żadnym pozorem" - moje powody wydadzą się z pewnością niewystarczające. Tym z Was, którzy może mniej radykalni są pod tym względem - z pewnością jesteście sobie w stanie wyobrazić taką sytuację, w której oddanie psa jest najrozsądniejszym rozwiązaniem. W takiej się właśnie znalazłam.
Fakt, że być może powinnam pewne te zdarzenia przewidzieć. W swej naiwności sądziłam, że "będzie dobrze". Nie jest i nie zapowiada się, by miało być przez najbliższe lata. Nie chcę, by cierpiała na tym Peri.
Bo pewnie niektórzy z Was powiedzą, że na pewno da się znaleźć rozwiązanie. No pewnie się da, ale nie będzie to opcja, która uszczęśliwi mnie, moją rodzinę i Peri. A nie interesuje mnie, by "jakoś to było", bo bylejakości w ogóle w życiu staram się unikać. Nie będę za wszelką cenę zarzynać siebie, psa i ludzi wokoło tylko dlatego, że ja chcę. Moje zachcianki nie są najważniejsze i uczę się tego właśnie boleśnie.

Wiem, że niektórzy pewnie mnie zlinczują i uznają za niepoważną gówniarę, która nie wzięła sobie do serca rad, że wilczak to naprawdę wielki problem i teraz wycofuje się z podkulonym ogonem. To, że powiem iż ja sobie to wzięłam do serca, ale ludzie wokoło nie i nie mają takiego obowiązku, a ja nie mam prawa od nich tego wymagać, pewnie niektórych w ogóle nie interesuje. Trudno.
Ja robię to w poczuciu obowiązku wobec rodziny i wobec psa. Tak będzie najlepiej dla wszystkich wokoło, choć niesamowicie boleśnie dla mnie - bo to ja w ostatecznym rozrachunku pozostaję z poczuciem porażki i marzeniami, które miałam już w dłoniach, a które musiałam z nich wypuścić. Niestety, to nie jest dobry czas na marzenia. Kiedy będzie następny taki czas dla mnie? Może nigdy. Co też jest przerażające.

Ufam, że przynajmniej niektórzy z Was postarają się mnie zrozumieć. I zauważą, że naprawdę robię to z myślą o Peri - która teraz jest młoda i łatwo przystosuje się do nowego domu - łatwiej niż za kilka miesięcy, czy za rok.

Wiem też, że przyszli właściciele będą z niej mieli masę radości i pewnie nie raz jeszcze pożałuję, że ją oddałam. Ale takie jest życie...
Trustno1 jest offline   Reply With Quote