Znalazłam chwilkę by tez się udzielić w temacie
Jako, że już od jakiś dwóch lat usilnie trenuje z Aszczu agility mam mieszane uczucia co do nazywania wilczaków psami użytkowymi/ sportowymi.
Gdy zaczynaliśmy trenować Aszczu była nazywana psem z potencjałem- w przeszkody pokonywała chętnie i ze speedem. Jednak pojawiły się inne problemy. Typowy dla wilczaków brak długotrwałej koncentracji i lustrowanie wszystkiego dokoła z jednoczesnym "zerknięciem" na moją skromną osobę

. Już ta cecha powoduje, że ma się trudniej na starcie. Bo tam gdzie inne psy wchodzą z gotową chęcią do pracy, koncentracją na przewodniku ja muszę walczyć o jakiekolwiek skupienie. Uważam, że nie można tego określić w ten sposób, że Asta nie chce ze mną pracować. Ona po prostu nie potrafi się zdecydować co w tej chwili jest ważniejsze/ fajniejsze.
Natomiast drugi problem, który dyskwalifikuje Aszczu jako agilitowego mistrza jest związany chyba z jej charakterem. Nie wiem czy jest to typowe dla rasy...
Aszczu ma problem z kontrolowaniem emocji. Jak za dużo się dzieje to "przepalają jej się bezpieczniki" i daje w długą. Nie ucieka ode mnie, ale pędzi w szalonym tempie dookoła toru, skacząc przez wybrane przeszkody i obskakując ludzi, których lubi. I z tym walczę już od dawna i pokonać tego nie umie

Więc bieganie wyglada tak, że albo jest pełna koncentracja (poprzedzona wcześniejszymi zrywkami) i dosyć wolny bieg, albo mega szybkie zasuwanie połączone z przegrzewaniem bezpieczników i mała koncentracją.
Ale ale, jako, że na szczęście nasza trenerka nie wyklucza ludzi z psami, które nie rokują to biegamy dalej. W tzw. grupie specjalnej troski. Należy do niej wyżlica (rasa użytkowa), beagiel (użytek, a jak), cziłała długowłosa (a to to nie wiem do czego może służyć

) i border (ale on wkrótce przejdzie pewno do klubu- bo on biega świetnie- jego Pani trochę gorzej

). I tak jak się biega w grupie gdzie każdemu coś nie wychodzi, gdzie psy zamiast biec idą coś powąchać człowiek czuje sie jakoś lepiej. Ale jak widzę ludzi którzy z nami zaczynali jak śmigają to rzeczywiście robi się przykro.
I rozumiem Jeftę w tym względzie, że jest zawiedziona. Ja też bywam.
Ale czy to wina całej rasy czy akurat mojego egzemplarza? Nie wiem.
Jedno jest pewne - każdy kto wybiera psa do sportu pewno woli psa z którym nie trzeba wypracowywać kontaktu. Bo po co pracować nad czymś co można mieć już "w pakiecie". Dlatego moim skromnym zdaniem wilczaki średnio nadają się do użytkowości gdzie potrzebny jest "szkoleniowy" kontakt- czyli PT, agility, IPO.
Ale nie wykluczam, że w tropieniu sprawdzają się świetnie- w końcu po o zostały stworzone. Tez byłam na paru zajeciach z tropienia- Aszczu została znów określona mianem "psa z potencjałem". Więc może to by było to?
No to się rozpisałam :>