Astarte była przede wszystkim zdziwiona. Sama nie wiedziała co się dzieje czy co się stało. Nie czuję potrzeby robienia wnikliwej psychoanalizy czy czuła się wtedy "bliżej natury" czy też bała się, że zabiorę jej łup i dlatego próbowała uciec targając truchło ze sobą. Wiem tylko, ze ta śmierć była zupełnie niepotrzebna i że to była MOJA wina.
Nie była to wina Aszczu i jej dzikiego instynktu tylko właśnie moja bo to ja jej nie dopilnowałam.
I powiem brzydko- gówno mnie to obchodzi czy jej się podobało czy nie. Gówno mnie obchodzi czy ona to lubi czy nie.
Dokładnie tyle samo mnie obchodzi czy lubi się rzucać do innych suk, lizać obce dzieci czy skakać po znajomych.
Są pewne normy których musi przestrzegać. Dla mnie do tych norm należy też nie zagryzanie zwierząt. Bo tak jak mówisz "wolność". Ale wolność kończy się tam gdzie zaczyna wolność innych. W tym wypadku zwierzyny.
Astarte uwielbia brodzić w naszej rzece, uwielbia brodzić w błocie. Może to robić do woli, nawet jeśli kosztuje mnie to zmianę pościeli w łóżku. To jest cena jej zadowolenia którą jestem w stanie płacić (i płacę dość często). Ale życia innego stworzenia nie jestem w stanie spłacić.
I myślę kochany Puchatku, że czas zakończyć tą dyskusję

Bo można tak do rana a i dłużej, a to niczego nie zmieni. Bo jak widzę to kwestia indywidualna sumienia. Bo na tereny prawne wchodzić nie będziemy, bo u nas jak wiadomo prawo kulawe.
Choć z drugiej strony może to nauczy co poniektórych, że można dyskutować nie obrzucając się błotem, wjeżdżając w tereny osobiste bez zachowania kultury i smaku
PS.
Zapomniałam dodać, że nie lubię zmieniać pościeli