Niunio ma zawsze taki wzrok, gdy wokół niego inne psie pyski w kontekście kuchni*. Mam wrażenie, że Ozzy boi się, że mu się dorwą do jedzenia. Przy rozdawaniu misek ma wzrok pełen paniki i napięcia, to u niego "walka o przetrwanie". Już nawet zmieniłam kolejność karmienia, bo nerwy mu strzelały i dopadał pierwszej z brzegu pełnej michy, a właściciel onej wykazywał wtedy objawy stresu i prezentował zęby z warkotem "traktora" /a z Rumplem wtedy lepiej nie zadzierać -mimo, że to mixowany labrador, to pozostałością u niego jest o-grom-ny labradorowaty apetyt/.  
 Ja się nie bardzo znam, ale zastanawiający jest u niego ten wielki apetyt.... Odrobaczony jest, więc to żaden "soliter". Fakt, jest w ciągłym ruchu, wszędzie go pełno, nieruchomieje dopiero zapadając w sen, dotleniony, bo cały czas na dworze /sezon się zaczął -znowu drzwi pootwierane na oścież/. Wpada tylko kontrolnie zlukać sytuację /vide: czy nie zniknęłam i czy jest coś do wszamania/ i dalej zasuwa.

 Muszę mu zmieniać towarzystwo, bo to już daje tyły i prosi o podmiankę, by odpocząć /nawet Leluta!/.
 To połączenie ADHA z piorunem kulistym i tornadem.....

Nie wiem, czy dożyję jego pełnoletności... 

Zapomniałam już, jak to jest z wilczakowym szczeniakiem....
...
Sssmoku -album. 
......
*-i "ludzkie" jedzenie. Do lodówki się modli z uwielbieniem i pełni przy niej straż. Ostatnio była walka o cebulę, którą zakosił, a dzisiaj rano Syn nie dojadł śniadania, bo Ozzy ściągnął mu z talerza kanapkę...z dżemem wiśniowym. Skoczny jest, łajdak, jak małpiatka. 

 /Ozzy, nie Syn.../
...