I wystawa juz za nami. Przy ringu rzeczywiscie bylo goraco, bo w zasadzie same psy. Dziewczyn, ktore by zlagodzily sytuacje, malo: Dona (zapatrzona w pana), Tinka (zapatrzona w pileczke) i Adhara (zapatrzona w tate). Wiec panowie caly czas patrzyli na siebie wilkiem...
Poniewaz trzeba bylo dlugo czekac na wystep wilczakow, wiec panowie troche sie uspokoili i na ringu bylo juz OK. Sama wystawa to w sumie troche zdziwienie, bo sedzina sprawdzala ustawienie oka, osadzenie ucha. Wiedziala, ze wilczak ma w ruchu nosic glowe na tym samym poziomie co grzbiet.
No i najwazniejsze (pierwszy sedzia sie nam do tego przyznal oficjalnie): w ocenie kierowala sie tym, ktory pies najbardziej przypomina jej wilka... Czyli gdzies musiala przeczytac slowa Harta o tym, jak sedzia najlatwiej moze sie nauczyc jak wyglada wzorcowy wilczak...
Po wystawie wszyscy polecieli do swoich obowiazkow (czyt. do dzieci
), a my ruszylismy do auta, gdzie niecierpliwie czekaly dziewczyny - Ali i Jolly. Wreszcie mogly sie wyszalec i pobiegac z Tina.... Po finalach wprosilismy sie do Rony na kawe.... Tzn nam sie tak wydawalo, ale okazalo sie, ze czeka na nas cala uczta.... RONA - JESZCZE RAZ DZIEKI ZA GOSCINE!
W gosci zabralismy ze soba tylko Balroga. Mlody - typowy facet - oczywiscie zaraz popedzil na kontrole do kuchni, potem chcial wskoczyc do "lozka" Tiny, ale tego bylo dla niej za duzo i szybko pokazala mu jak powinien zachowywac sie dobrze wychowany CzW. Pod jej czujnym okiem Balrog zachowywal sie jak wzorowy pies - lezal kolo nas i grzecznie uczestniczyl w rozmowach...
Wieczorem ruszylismy na plan filmowy, ktory w zasadzie byl glwonym celem naszego wyjazdu (ale o tym zaraz). Okazalo sie, ze krecimy dopiero we wtorek, wiec poniedzialek spedzilismy ponownie w Krakowie. I wtedy wlasnie okazalo sie jaki to Krakow malenki....
Ale fakt - trudno jednak (nawet w takim tlumie) nie zauwazyc wilczaka....
