Quote:
Originally Posted by Gaga
Większość z nas żyje wśród ludzi, w skupiskach miejskich, miewa gości z dziećmi, spotyka dzieci i moim zdaniem naturalne jest nasze dążenie do takiego wychowania psa, aby mógł w tym środowisku być psem godnym zaufania, by czuł się swobodnie. A to, w przypadku wilczaków, wyklucza zabawy w pozoranta. Celowo nie pisze o ćwiczeniu obrony, IPO, tylko o zabawie z pozorantem (zabawie dla ludzi) bo epizodyczne spotkania z okazji 1-2 obozów rocznie to nie jest jeszcze ćwiczenie obrony. Nie ma tui raczej miejsca na metodyczne wprowadzanie psa na poziom dużego wkręcenia i umiejętnego wyciszenia, pewnie Imbusy wiedza o co chodzi, bo obronę robią regularnie. W przypadku takich obozowych zajęć miałam okazje obserwować psa w sytuacji : „ Jedna noga coraz głębiej wchodzi po raz drugi do tej samej rzeki, druga cały czas twardo stoi na brzegu. Albo nogi razem, albo ten szpagat mnie wykończy.”. Schemat w skali roku kalendarzowego wyglądał tak, że pies jedzie na obóz, na ćwiczeniach z pozorantem zaczyna od wycofywania się, z lekcji na lekcję coraz lepiej przyswaja, że ma iść do przodu więc czas namyślania się skraca się widocznie i w końcu pozorant = „atak”. Obóz się kończy, wraca codziennie życie, wystawy, ulice i ludzie chcący podejść, pogłaskać, dotknąć, nie zawsze umiejętnie. Co się dzieje? Pies robi wyskok, może nie z dzikim warkotem ale robi. Jest za to ściągany gwałtownie przez właściciela, jakoś skarcony (w każdym razie właściciel wyraża dezaprobatę, roczek mija, pies przyswaja, ze podchodzący obcy człowiek nie oznacza konieczności wyskoku, po czym zbliża się czas obozu i…da capo al fine  Pomijam samodzielne podejmowanie decyzji przez psa w obecności właściciela, ale dla mnie takie psy maja mętlik w głowie i wbrew pozorom tracą na stabilności.
|
Z caloscia sie zgadzam. Dokladnie o to mi chodzi: albo rybki, albo akwarium... A my: albo cieszymy sie, ze mamy "socjalne" wilczaki, albo placzemy, ze slabo atakuja pozoranta... Dwa w jednym sie nie da... Jesli sie psa wychowuje przez cale zycie na psa kochajacego ludzi, ktory nie wyskoczy nawet do krzyczacego wariata, to nie mozna sie dziwic, ze wycofuje sie przy pozorancie... BO TEGO ZOSTAL NAUCZONY... przez samego wlasciciela...
Co do szkolen na obozach - nie sprawdza sie on w przypadku polskich psow. Gdy wilczak gryzie rzeczywiscie JEDYNIE na obozie... Dla Czecha oboz to nie oboz szkoleniowy, gdzie pies sie
uczy - ale oboz, gdzie robi sie podsumowanie tego co robilo sie przez caly rok i dopracowuje szczegoly... Czy zerka jakie metody maja inni i co udalo sie im wypracowac.... (oczywiscie mozna sie tam wiele nauczyc, ale zalozenie jest takie, ze wlasciciel pracuje z psem caly rok, a oboz jest jedynie do korekt i porownan).
Quote:
Minęły już lata gdy wilczak był jak UFO i gry warowania go uczyło się przez siłowe wyciąganie przednich łap do przodu, bo oporny, albo problemy „agresji” rozwiązywało eksperymentalnie induktorem.
Wystarczy popatrzeć na młody narybek na spacerze, jak ładnie są motywowane, jak się fajnie wzmacnia pozytywne zachowania, jak zapobiega niechcianym. Kilka lat to przepaść w tej dziedzinie i będę „patriotycznie” bronić jak niepodległości, ze tak pogardliwie traktowane przez niektórych nasze „psie szkolnictwo” jest w tej chwili na naprawdę fajnym poziomie.
Z pamięci mogę wypisać listę kilku dorosłych psów, szkolonych Z EFEKTAMI w różnych regionach Polski, w różnych dziedzinach psiego sportu, przez POLSKICH szkoleniowców. Tu naprawdę nie mamy się czego wstydzić.
|
Zacznijmy od definicji szkoleniowca... Ja mam na mysli takich, ktorzy sa w stanie przygotowac psa "kompleksowo" - pod IPO. Czyli zrobia tropienie, posluszenstwo i obrone...
Tak, mamy fajnych ludzi, ktorzy zrobia posluszenstwo i tropienie...I to na wysokim poziomie, a wilczak dla nich to nie jest juz wyzwanie. Ale obrona u nas kuleje... praktycznie nie istnieje... Posluszenstwa i tropienia czlowiek nauczy sie sam - trener sam jest w stanie sie wyszkolic... Obrona to inna bajka - tam trzeba miec nauczyciela i MASE praktyki.... A u kogo sie uczyc, gdy zwykly polski pozorant to "czlowiek z ulicy, ktory zainwestowal w rekaw". A ludzie, ktorzy wiedza o co chodzi sa prawie jak Yeti...
Ilu z nas ma "w okolicy" czlowieka od obrony, ktory psa nauczy gryzc nie robiac z niego kolejnego materialu do uspienia? Czy przy lepszym ataku nie zrobi z psa kaleki...?