Nie znam sie na wilczakach, ale...
moj 4-miesieczniak potrafi podwinac pod siebie ogon i polozyc uszy, jak spotkamy na spacerze psa zbyt duzego, zbyt glosnego, lub zbyt napastliwego, potrafil podwinac ogon i zaprzec sie jak koziolek przed wejsciem do windy. Widze, jaki ma wtedy stres, i sama zbyt dobrze wiem (jako pracownik korporacyjny), jak niszczaca potrafi byc sila stresu.
Mimo dobrej socjalizacji Biesa w domu rodzinnym, nie zaniedbuje jej i teraz - prowadze go miedzy ludzi, miedzy inne zwierzeta, pokazuje samochody duze i male, halas, zamet, dziwne zjawiska, chodzimy wzdluz posesji, gdzie inne pilnujace psy ujadaja, itp, itd...
Moja pani weterynarz zeznala, ze ma w "parafii" jednego wilczaka, ktory boi sie wszystkiego, ktory jak przychodzi z wlascicielem na szczepienie, to spedza pod lecznica okolo pol godziny namawiany na wejscie, ze wlasciciel z nim pertraktuje, a lekarzowi w tym czasie nie wolno sie zblizyc ani odezwac do psa, bo "pies sie stresuje i ta rasa tak ma"
Nie znam sie na wilczakach, ale...
Mam w pamieci moje ostatnie czeste wizyty w lecznicy, i fakt, ze moj 4-miesieczniak dal rade wytrzymac 2 godziny uciazliwych badan. I mimo ze pod koniec stracil cierpliwos i uzebil moje ramie i ramie lekarza, to i tak jestem z Biesa dumna, ze tyle zniosl, ze wykazal sie cierpliwoscia, bo to oznacza, ze nie cierpial ponad miare
I mysle sobie, ze wlasnie z tego powodu warto z takim psem pracowac, nie w celu unikniecia obciachu, tylko dlatego, zeby pies uniknal cierpienia, wtedy co za tym idzie i my bedziemy miec z nim mniej problemow
Troche to przypomina wychowanie nadwrazliwego dziecka...
Last edited by anula; 04-07-2010 at 19:23.
|