A co do klikera - uczyliśmy Baaja mierzenia temperatury. Termometr piszczy jak zmierzy, prawda? Baaj, jako maluch, dostawał smakołyk za każde mierzenie. Kiedyś u weta termometr zasygnalizował, że temperatura zmierzona, a pies, kompletnie olewając, co się dzieje z tyłu, tryknął nosem kieszeń, uświadamiając mnie, że pora na jedzenie. Lekarz miał z nas ubaw, ale w praktyce to się przydało, kiedy zlecono badanie prostaty w związku z zapleniem pęcherza. Panom nie muszę tłumaczyć, że Baaj nie był najszczęśliwszy, ale wiedział, że trzeba się zachować. Inna sprawa, że procentuje również zaprzyjaźnienie z lekarzem, jego podejście i to, że weterynarz wie, kogo obsługuje.
Jeszcze z ciekawych spraw. Baaj bał się pędzli. Na sam widok włosia, cofał się o metr i nie podszedł, a ponieważ jestem zdania, że każdy strach może powodować inne, pracowaliśmy nad tym, żeby pędzle nie były straszne. Jeden śliczny pędzelek zakończył żywot ku chwale nauki, potem targetowaliśmy różne części innych, aż pies zrozumiał, że włosie nie ma zamiaru go zabić. Kompletnie nie wiem, skąd wzięła mu się pędzlowa trauma - ważne, że przeszła.