OK, dlugo nie pisalam i niestety nie nadrobie zaleglosci, bo niedlugo nastepny wyjazd, potem jeszcze jeden. A jak mamy wolne....to bawimy z banda....
Maluchy juz prawie nie spia. 4 z nich stoja juz uszka - jedynie Cerber postanowil zostac wyjatkowy i wyrozniac sie z masy...

Ali juz powoli przestaje je karmic (nareszcie) - ale mlode probuja nadal na dwa fronty i czyszcza miske zapijajac mlekiem. Ostatnio znalazly nowa zabawe - topienie sie w misce Bola: Bolo ma specjalna gleboka miske, a Maluchy nie widza, gdzie jest lustro wody i nie zawsze dobrze wymierza....

Cale stado czesto sie teraz bawi. Ale kazde ma wlasna metode: Belka przyciska szczeniaka lapa (aby nie uciekl) i powoli go obgryza. Ali jest delikatna. Balrog kladzie sie wsrod nich na ziemi. Jesli natomiast slychac: bum, bum, bum, lup, bum, bum, bum, lup to znaczy, ze w ganianego zaczal sie bawic Bolo.....

A jak slysze: "to ja jestem od elektroniki!" i "co mi tu hakujesz!" to do dorwaly sie do komputera Przemka....
Nie ma juz bezpiecznego miejsca: maluchy dostaja na kanapa i DOTYKAJA (!!!) lap Boltonka. Ucieczka do komputerowego nic nie daje, bo odgradzajaca deska stala sie dla nich zbyt niska.... Cale szczescie, ze wiekszosc energii traca mordujac sie wzajemnie......
Nie chca juz siedziec w pokoju - trzeba pilnowac, bo jak tylko uchyla sie drzwi, to ida w dluga na zwiedzanie domu. Potem trzeba je wyciagac z lazienki, z szafy i spod stolu.
I uparte sa jak diabli - ile Bolo sie nawygraza, ile naszczeka. A efektu zero... Wydaje im sie, ze to swietna zabawa, nawet jesli sie ktoremus czasem oberwie. Dziwne, ze tak dziala na nie jedynie Bolo - jak warczy ktoras ze suk, to daja sobie spokoj....
Dzis mialy kolejne odwiedziny: zobaczyly gosci i pobiegly do przedpokoju. Pierwsza mysl: ale zle je wychowalismy. Ale chwile potem wrocily niosac ze soba lapcie i buty. Te wieksze ciagnac za sznurowki. Goscie wyjechali jednak zadowoleni, z poobryzanymi spodniami i dwoma ranami szarpanymi....
W piatek, jak bedzie sucho robimy pierwszy wymarsz na dwor...