My zabezpieczaliśmy szafę z przesuwnymi drzwiami wetkniętym skórzanym kapciem (blokowała możliwość przesuwania drzwi), ale w miarę, jak Dewi rosła, zabezpieczenie przestało skutkować. Ja nie mogłam diabelstwa wyjąć a sucz i tak wyciągał rzeczy (dobrze, że ich nie gryzł!). Gałki zamiast klamek nie zdały egzaminu. Sprawę załatwił klucz.
Kuchnia była robiona "pod psa i dzieci" tj. szuflady zamiast szafek. Na szuflady można założyć takie pionowe blokady. Na drzwiczki szafek również są blokady, o ile drzwiczki są "parzyste".
Kontakty wstawiliśmy gładkie, płaskie i metalowe (na nich nie zostają ślady pazurów) a i wyrwać się ich nie da.
Dewi uparcie zrzucała słuchawkę od domofonu i ją zżerała (takie dyndadełko to super zabawa). Ponieważ nie robiła tego przy nas, jedynym rozwiązaniem było zdjęcie kontaktu pod domofonem - kilka spotkań z gołymi drutami zniechęciło psa do skakania do domofonu (a mnie nauczyło uwagi przy otwieraniu drzwi). Sposób bezpieczny, bo włączniki światła nie zabijają.
Potwierdzam, że smarowanie tabasco, pieprzem itp nie zdaje egzaminu - dentosept lepszy. Nie spotkałam psa, który lubi gorzki smak. Natomiast Dewi tabasco nie przeszkadza w niczym.
Ściany np. w sypialni miałam pomalowane zmywalną farbą (Beckers). Gdy miałam dość mycia przedpokoju, położyłam tam płytki klinkierowe.
Do dziś staram się też nie kłaść niczego w siatkach na podłodze. Zapakowane w torbę rzeczy budzą w Dewi niezdrową ciekawość. Udało nam się też zawrzeć umowę, że rzeczy leżące na podłodze są psa, ale postawione na czymś (nawet 5 cm wyżej - np. na dolnej półce ławy) już nie.
__________________
|