Acha, znakomita większość książek proponuje tak kosmiczne treści, że aby je sensownie przesiać, potrzebna jest jednak jakaś wiedza. Smutne to bo oczywiście po książki sie sięga w celu zdobycia/pogłębienia wiedzy, tymczasem można sobie narobić kłopotów. O ile wspomniane przez Daniela ksiązki baaardzo stare, pewnie traktowane będą przez czytelnika bardziej jako ciekawostka niz źródło wiedzy o tyle nowe wydawnictwa ciężko czytać z dystansem. Bo niby skąd wiadomo jaka jest rzeczywista wartość lektury?
Dzisiaj wydać można wszystko i jesli wydawnictwo się postara i edytorsko dotrzyma kroku nowej fali to nagle wszyscy mają okazję przeczytać dowolne wymysły autora.
O czym zaświadczyć może autor niniejszego postu, również współautor książki, której się wstydzi, choc dzięi zbiegowi okoliczności nie musi publicznie