![]() |
Burczenie
Mam pytanie czy i jak pacyfikujecie burczenie burego odbywające się w ramach dezaprobaty dla aktualnie podejmowanych działań teoretycznie wyższego stopniem. Burczenie bez zmarszczonego pyska i bez wystających zębów.
Przykład 1. Nie chcę wyjść z klatki, czyli mojego legowiska, ostatniego bastionu obrony. Ktoś mi do niej włazi, żeby mi zapiąć smycz więc burczę, mimo, że ten ktoś się tym nie przejmuje i robi swoje. Przykład 2. Mam muchy w nosie i mimo, iż widziałem z 20 metrów optyczną komendę "siad", nie chciało mi się jej zrobić - przecież wszyscy wiedzą, że umiem. A ten przyłazi i składa mnie jak scyzoryk na siłę. No to BURK. |
W obu przypadkach zanim zaczęłabym się zastanawiać, jak zareagować na burczenie, próbowałabym raczej szukać innej metody dokończenia działania, i nie dopuszczać do burczenia. To jest w pierwszym przypadku aby pies wyszedł z klatki za pomocą jakiejś super fajnej zabawki tudzież ekstra pysznego żarcia, za drugim podobnie, podkusiłabym go smaczkiem- w jakim wieku jest psiak? - jeśli jeszcze nie jesteś przekonany, że na pewno wykona polecenie z daleka, może najpierw lepiej ćwiczyć blisko, niech z bliska nauczy się wykonywać polecenia na piątkę, a dopiero później wymagać z daleka. "Składać jak scyzoryk" to znaczy?
Pozdrawiam |
Ja nie pacyfikuję:) Pies ma prawo powiedzieć mi, że nie podoba mu się to, czego od niego chcę. To dla mnie sygnał, że coś jest nie tak jak być powinno, mamy nad czym pracować, musimy sobie przemyśleć, co nie gra w naszych relacjach i jak to naprawić, żeby nie dochodziło więcej do burczenia.;)
Swoją drogą, tak trochę odchodząc od tematu konkretnie Was i mówiąc tak ogólnie, karanie burczenia to troszkę jak likwidacja pomarańczowego światła na skrzyżowaniu;) W zasadzie cholera potem wie, kiedy zapali się czerwone;) |
Quote:
Quote:
A edit jest taki: pies "umie" to urban legend, stosowana dla właścicieli szczeniaczków i zafascynowanych faktem budujących się możliwości komunikacji. I powie Ci to każdy, kto spędził trochę czasu na ćwiczaku. nawet urodzony na placu szkoleniowym pracuś z serii malinois, border collie czy aussik nie usłyszy, że umie w wieku kilkunastu miesięcy. On to wykona w znanych okolicznościach, przy zachowaniu tych samych elementów zewnętrznych i zachowaniu przewodnika i w trybie pracy (stanie umysłu psa, nastawionego na przewodnika). Bardzo prosto to sprawdzić idąc za jakieś krzaki i wydając komendę tak, że pies nas nie widzi. Zdziwko bywa zabawne :) Latami pracuje się na rzetelny poziom owego 'umienia' i robią to zwłaszcza psi sportowcy na zawodowym poziomie. A Ty masz ledwie młodego wilczaka, który jednak w szkoleniu zachowuje się zupełnie inaczej niż standardowe rasy pracujące. Nie wymagaj od niego wojskowego posłuszeństwa, bo to nie ten etap i jak widzę-brak chyba jeszcze ustalonego i działającego systemu motywacyjnego:) On burczy bo zachowujesz się irracjonalnie i bardzo niekomfortowo dla niego, więc Ci komunikuje, że coś jest nie tak. Zamiast burczenia może zacząć uciekać albo w końcu strzelić zębami. Przyjmij jego komunikat i może spróbuj zmodyfikować sposób wzajemnej komunikacji? |
Quote:
Quote:
Podsumowując; zadałabym pytanie inaczej; nie jak spacyfikować psa za warczenie, ale jak nie wywoływać tego warczenia. |
Quote:
Quote:
Pies widzi komendę, z 20 metrów, to daleko. Oznacza to, ze Ty równiez jesteś daleko. Bardzo trudne zadanie. Trzeba zadać sobie pytanie czemu pies miałby tą komendę wykonać? Po pierwsze musi rozumieć o co go prosimy a po drugie musi chcieć to zrobic. Musi być motywacja. Może napisz jak zachęcasz psa przy szkoleniu? |
Ja zwykle na takie burczenie reaguje mowiac "chlopie no co ty?" ale lekkim glosem nie z zadna grozba, to dziala najlepiej, co prawda jak u Grin, Urcio jak slyszy smycz czy widzi obroze to juz szczesliwy lata do mnie. Wiec to jest zwykle w sytuacjach gdy wieczorem zbieramy sie do naszej norki a ten nie chce zejsc z kanapy w salonie bo wlasnie sie tam polozyl, jesli nie reaguje na komende to biore go za obroze i sciagam, wtedy czasem mruknie wiec robie jak wyzej, no bo okazal swoje niezadowolenie ale przeciez nic strasznego nie zrobil.
A co do wykonywania komend, ja tam wole powtorzyc komende niz na sile psa sciskac, a jesli pies nie chce to proponuje jednak powrot do smakow, robienie wszystkiego na sile nie wychodzi nigdy na dobre, moze sie z tego zrobic wieczna walka, a na sile z psem nie ma co bo moze sie zle skonczyc, tym bardziej ze to wilczak , a nie owczarek, ktory wiele wybaczy. |
Ja jestem ciekawy jak "skłąda się psa jak scyzoryk". Robiłem z Larsem rózne rzeczy ale tego jeszcze nie probowałem :D:D:D
PS. Kurde, nie zachowałem chronologii czytania wątków... Powinienem najpierw przeczytać "smaki" a potem "buczenie". Pieknie wątki i wpisy sięuzupełniają... |
Quote:
|
Quote:
A składa psa do siadu się łatwiej, jeśli oprócz nacisku na zad jedną ręką równocześnie pociągnie się za smycz drugą ręką. :-)) |
Quote:
Quote:
Ale to powinni wiedzieć szkoleniowcy i dzielić się tą wiedzą... |
Quote:
Quote:
Wprowadzanie siły fizycznej do procesu wychowania i szkolenia psuje chęć współpracy i zaufanie. Wiesz, ja raz w życiu na ćwiczaku dałam się ponieść emocjom i w taki właśnie sposób uzyskałam wykonanie komendy. Do dziś pamiętam opieprz, jaki dostałam od trenerki. Zadziało się właśnei w podobnym okresie 'burzy i naporu'. Oczywiście, w życiu (poza ćwiczakiem) nie raz zdarzyło się, że w podobny sposób wymusiłam coś na krnąbrnym małolacie - bo czasem sytuacja jest zaogniona i nie ma wybacz, trzeba gnoja przystopować (nie będę ciumkać ani klikać na psa, który właśnie dorwał się z innym psem, bo tu trzeba działać). Ale to co innego niż proces nauki wykonywania komend-tu na emocje nie ma miejsca, a jeśli oczekujemy współpracy (chętnej współpracy) nie ma też miejsca na rozwiązania siłowe. Ja bym pominęła etap 'okaż wdzięczność' oraz 'scyzoryk' i jeśli już koniecznie chciałabym poćwiczyć na spacerze-użyłabym linki-lekki impuls pozwala czasem psu odblokować uszy i głowę:) Z ćwiczeniami jest tak, że sterylne warunki (pies znudzony, nic się ciekawego nie dzieje dookoła) dają nam pewność odniesienia sukcesu, dopiero gdy w drogę wchodzi nam coś, co psa zainteresuje (zapach, dźwięk, inne zwierzę itp) widzimy na ile ważne jest to, co do psa mówimy, na ile respektuje naszą obecność i jakie mamy efekty dotychczasowej pracy. Najłatwiej i najboleśniej odczujemy to idąc na pierwsze zawody w takim momencie, jak Wy teraz jesteście. Ojjjjj długo się potem liże rany na własnej poranionej dumie:) |
Czasem nie trzeba sluchac wszystkiego co mowi szkoleniowiec, ja to sobie przesiewam informacje i robie co uwazam, ze jest lepsze dla Smrodziacha, co nie znaczy ze nasze szkolenie jest wylacznie pozytywne, owszem czasem zdarza mi sie z nim ostrzej postepowac, czasem trzeba, ale bardzo rzadko, teraz to glownie w sytuacji gdy burczy jak glupek na inne samce i udaje ze nie slyszy.
|
"Na emocje nie ma miejsca", jest najczęściej powtarzaną maksymą jaką od tychże szkoleniowców słyszę i w pełni się z tym zgadzam. To że czasami wymuszę na psie wykonanie czegoś - nie oznacza, że muszę to zrobić emocjonalnie.
Sterylne warunki? Hm... z jednej strony staw, z drugiej pola pełne zapachów, z trzeciej strzelnica z której co chwilę słychać bum, bum, z czwartej ruchliwa droga. Pominąwszy fakt ćwiczenia w 2/3 grupach, po zsumowaniu: około 30-40 psów w różnym wieku o rasach nie wspominając. A ćwiczenia w szeregu w odległościach co metr, półtora. A czasami psy w półkolu leżące od siebie po pół metra. Gdzie jak nie tam Beryl ma się nauczyć trzymać nerwy na wodzy? Machanie ogonem - dobrze, używanie nosa - dobrze, irokez na całej długości... od biedy dopuszczalny, stalowy wzrok wbity w kolegę z ćwiczaka nie wspominając o dalszym etapie absolutnie niedopuszczalne. Wrażenia z pilnowania psa na przerwie: bezcenne. |
U nas na szkoleniu jest podobnie, na placu Urciowy ewentualnie mruknie, natomiast w miescie burczydlo na calego, wiec niezaleznie co tam u Was jest w porownaniu z np centrum miasta sa to warunki sterylne, bo to jest cos co on zna i wie jakie sa mechanizmy podczas szkolenia.
|
Quote:
Quote:
Stałe miejsca spacerowe, gdzie pies się specjalnie nie ekscytuje, plac szkoleniowy - to właśnie są sterylne warunki, bo wszystkie bodźce są już dla psa znane i mało pobudzające. Ale chcesz? przyjadę i wprowadzę Wam nowy element-drugiego samca....zobaczysz, jak najprostsze komendy i z minimalnej odległości są najtrudniejsze do wykonania:) Dlatego łazimy do szkoły i tłuczemy te same rzeczy, aby je utrwalić na tyle, żeby te 30% z utrwalenia pozwoliło nam na odniesienie sukcesu w sytuacji, gdy nie panujemy nad otoczeniem. Quote:
|
Quote:
|
Nie chciałam powiedzieć, że Wasza szkoła to siedlisko wad:) Ale IMHO wadą szkoleniowca jest nie zwracanie uwagi na pewne rzeczy. To, że się zmieniają uczniowie to dobrze, bo uczy psa, że zmienne okoliczności nie oznaczają końca pracy. Nadal jednak się upieram, że systematyczność ćwiczeń w jednym miejscu ma ogromne znaczenie dla możliwości skupienia się psa (pozornie to atut).
btw-ile psów jest jednorazowo w grupie? |
Tak jak pisałem. W zależności od dnia w jednej grupie może być od 10 do 20 psów, więc na przerwie jest niezły mętlik. Czasem ktoś przyjdzie jako obserwator - zawsze na jedną, dwie lekcje można zostać zanim się zapłaci i zdecyduje, czy To jest To. Czasem wpadnie ktoś już po egzaminie dla odświeżenia.
Nie staram się reklamować tej szkoły. To że nam pasuje nie oznacza, że musi też innym. Po wypowiedziach korespondentów raczej mam powody uznać, że mało komu by podeszła :-) |
A ja zapytam czy w Waszej szkole "nosi się" kolce? Bo dla mnie to jedno z ważniejszych kryteriów.
|
Swoją drogą ciekaw jestem jakimi metodami były szkolone CSv kiedy jeszcze pracowały jako strażnicy granicy?
Czy tu na forum można coś znaleźć na ten temat? |
Quote:
Jeśli chodzi o kolczatkę to nie ma ani takiego obowiązku ani zakazu. My akurat nie mamy w zestawie. |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
A tak na serio to bardziej na jedzenie, czy bardziej na głodzenie? Pytam poważnie, bo nie mam o tych czasach naszej kochanej rasy bladego pojęcia. Gdzie można uzupełnić luki w wiedzy? |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
http://www.vlcak.pl/readarticle.php?article_id=20 |
Bo kolce to w wielu szkolach pojscie na latwizne, nie chce sie popracowac nad psem, a po kolcach zwykle juz nic nie ma
Jesli chodzi o szkolenie na smaki, ja psa nie glodze, ja sie staram mu wepchac kazde zarcie jakies sie da ;) byleby zjadl :) |
Quote:
Wiem, że czasem stosują ją nawet wybitni trenerzy u dobrze wyszkolonych psów, aby dopracować jakieś elementy przed egzaminami, wtedy trzeba poznać zasady jej stosowania i używać w bardzo określonych warunkach. Natomiast zgoda trenera na stosowanie jej np. u szczeniaków, zwłaszcza na początkowych etapach szkolenia (sic!) w celu wymuszania posłuszeństwa siłą, to wg mojej wiedzy - brak kompetencji i wyobraźni. PS. Często bywam na Błoniach i zdarzają się tam czasem ONki kompletnie niesterowalne - zero przywołania, komendy mają gdzieś, a właściciele puszczają je do zabawy z innymi psami w kolcach (!!!). Przy okazji słyszę pochwałę tej czy innej szkoły, że błyskawicznie wytresowała psa bez smaczków, na kolcach! Słyszę że pies ma zdany taki czy inny egzamin i jest gwiazdą ćwiczeniaka. Nasuwa się pytanie jaki ma być cel szkolenia: zdany egzamin, czy dobra komunikacja człowieka z psem? |
A ja trochę z innej beczki ale też o burczeniu, co mam zrobić albo raczej jak zareagować/czy też nie reagować, gdy pies którego znam, ale nie mój własny, burczy gdy np. odpycham go delikatnie od swojej suki lub od mojego talerza z jedzeniem? Szczerze mówiąc czasem zastanawiam się czy to burczenie z czasem nie przerodzi się w kłapnięcie mojej ręki.
|
Quote:
Ja miałam fajna szkołę do pewnego etapu, później przestała wystarczać, po zmianie zauważyłam więcej rzeczy, które nam utrudniły bardziej niż ułatwiły dojście do celu. A propos 'głodzenia' o które zapytałeś- funkcjonuje w szkoleniu takie zjawisko jak 'palenie michy'. Aby pies chętniej ćwiczył nie podaje mu się zwyczajowego posiłku o ustalonej porze, cała kaloryczna zawartość wykasowanej michy (może być pod inną, wygodniejszą do noszenia w kieszeni postacią) wędruje na ćwiczenia. Wykorzystuje się po prostu naturalny instynkt-głodny pies chce zdobyć pożywienie, ma motywację więc pokonuje wszystkie przeszkody (komendy) aby zdobyć żarcie i zaspokoić instynkt. Nie oznacza to oczywiście głodzenia psa:) Rzecz bardziej w uzyskaniu potrzeby zjedzenia czegoś. Jeśli pies jest łupowy (jak ONKi np) to od żarcia lepszym motywatorem jest to, co mogą upolować, zdobyć, dopaść, poszarpać - zabawka. Ta wersja, na dłuższą metę, jest znacznie łatwiejsza w szkoleniu:) I pozazdrościć tym, których wilczaki uwielbiają się tak bawić. |
Quote:
Inna sprawa - nie chodzi o to, żeby szkolony pies głodował, ale trzeba mieć też świadomość, że najedzonemu psu pracować się nie będzie chciało; najedzony pies najchętniej idzie spać, a nie do pracy. :) erendil; rozumiem, że to pies pozostawiony Tobie pod opiekę? Bo normalnie takie rzeczy powinno się jednak zostawić właścicielowi. |
Quote:
Tu nie ma błyskawicznego szkolenia a i sam egzamin nie jest łatwy jeśli pewne komendy optyczne pies ma wykonać z drugiego końca placu (około 100 m). Efekty są, nawet porównując Beryla do ONków z którymi zaczynał. Nie jest to bynajmniej zasługa naszych świetnych umiejętności lub Beryla nadzwyczajnej inteligencji. Raczej jest to wynik mniejszej konsekwencji innych przewodników lub tego, że pracują z psem tylko na ćwiczaku. No i z forum zrobił się prawie czat. |
Erendil pewnie miała na myśli sytuację jakie przeżywaliśmy w Późnej ;) Po placu biegało sporo młodych, jeszcze niekonfliktowych psów, które napastowały niektóre pachnące odrobinę suczki :) Jeżeli my mamy sukę na smyczy, na nią wskakuje pies to my jesteśmy najbliżej, żeby psa odepchnąć i zareagować. Właściciel nie zawsze to widzi.
My na ćwiczak chodzimy głodne. Suki jedzą raz dziennie, popołudniu. W zależności od tego czy ćwiczymy rano, czy popołudniu pora obiadowa jest przesuwana na "po" treningu. Z kolei jeśli chodzi o frisbee, to tu karmimy Kalinkę odpowiednio wcześniej przed treningiem. Żeby nie skakała z pełnym brzuszkiem, ale też żeby nie szukała jedzenia w trawie zamiast ćwiczyć. Kiedy sucz biega za dyskami znacznie trudniej nią sterować na odległość w trakcie najwyższego podniecenia dyskami. Nie mówię oczywiście o wysyłaniu kierunkowym, tylko o poszukiwaniu żarcia przez głodnego psa. A Kalina to wyjątkowo żarta bestia ;) |
Quote:
Przepychanki o talerz to już totalny kosmos!:shock: p.s w przypadku braku reakcji właściciela - u mnie latało by coś w kierunku psa. BO jakoś nie miałabym ochoty bać się ugryzienia;/ |
Quote:
Kiedy decydujemy się na jakąkolwiek edukację (nie tylko psią) musimy sobie zadać pytanie jaki jest jej cel? Dobrze, żeby szkoleniowiec go znał, idealnie jeśli ma podobny, albo przynajmniej potrafił uszanować nasz i go realizować. W zależności od naszych oczekiwań, wieku, zawodu, sprawności fizycznej, stylu życia, mobilności itd. będziemy od burych wymagać różnych rzeczy i trzeba mieć tego świadomość pisząc o szkoleniu. Podstawy są te same, ale reszta już niekoniecznie i dlatego metoda powinna być dopasowana do psa i do celu szkolenia. Osobiście wolę małe, elastyczne szkoły gdzie naraz ćwiczy kilka psów, jest czas na zadanie pytania, radę, a trener zna psa, zna nasze cele i potrafi główkować. Super ćwiczyło nam się w grupie samych wilczaków, pomimo, że były na różnych poziomach zaawansowania. Ileż problemów Zula pomogła nam rozwiązać dzięki swojemu zdrowemu rozsądkowi i umiejętności czytania psiego języka! Ileż bezsensownych rzeczy burej nie nauczyłam, dzięki prostemu pytaniu: "Jesteś pewna, że to Wam jest potrzebne?" :lol: Cokolwiek jednak z burym się robi, ważna jest zasada "primum non nocere". Dlatego pytanie po co i do czego ktoś decyduje się szkolić psa powinno być pierwszym pytaniem zadanym przez szkoleniowca. Jeśli trener podchodzi do ONka z "szablonem" najwyżej skończy się na nieposłusznej gwieździe placu szkoleniowego.;) Jeśli jednak przyłoży szablon do wilczaka, a zdarzy się, że akurat nie będzie pasował, to mogą być potem mega kłopoty. Broń Boże nie namawiam do zmiany szkoły jesli Wam odpowiada, po prostu dzielę się refleksją. |
Quote:
Quote:
|
Quote:
...ja nie jestem w 100% "pozytywna", nie uważam, że krzyknięcie na psa to objaw sadyzmu, a awersja w szkoleniu to największe zło świata, ALE z tego co opisujesz to trochę szkoda mi się robi, że nie zwracasz uwagi na potrzeby własnego psa ;) Nie ma jednej właściwej metody, którą da się wyszkolić wszystkie psy świata. Ile psów, tyle metod... tylko, żeby dopasować metodę do psa, to trzeba tego psa obserwować. Są psy, które za smaczka dadzą się pokroić, są takie, które nawet na jedzenie nie spojrzą, takie którym służy wojskowa musztra, oraz takie, które zamykają się w sobie nawet przy najmniejszej karze. Rolą przewodnika jest zauważenie tego JAKI jest jego pies, oraz dopasowanie najlepszej dla niego metody wychowawczej, tak, żeby wszystkim żyło się lepiej ;) Sam pisałeś, że Wasz Beryl kocha jedzenie - więc czemu nie pracujecie z nim "na jedzenie"? 8) Na pewno osiągnęlibyście dużo lepsze rezultaty, niż prowadząc taką walkę z psem jak teraz... pies burczy, bo prawdopodobnie nie wie czego od niego chcecie, a to co robicie wydaje się być atakiem na niego, czymś nieprzyjemnym dla niego. Nic dziwnego, że się tak zachowuje. Nie znaczy to, że macie teraz poddać się psu i ustępować mu w każdej sytuacji, kiedy burknie, ale niewątpliwie jest to dla Was znak, że coś w Waszej relacji jest nie tak i należy znaleźć rozwiązanie tego problemu, bo on może (nie musi) się pogłębić... tym bardziej, że pies jest młody i być może burza hormonów jeszcze przed nim... |
Quote:
.... ot, krótka wymiana poglądów między dwoma gatunkami, z których każdy wie "o co kaman"... :twisted: |
Quote:
|
To znaczy, że chłopaki sobie radzą, i wróży, że zaistniałe przeszkody wspólnie pokonają:) Ja osobiście chylę głowę przed ludźmi, którzy śmiało mówią, że coś nie idzie i szukają rozwiązań. Sama błądziłam, sama pytałam i wiem jakie są później efekty (jeśli dopuszcza się do siebie, że gdzieś, coś zrobiliśmy nie tak)-dogadanie i radość ze wzajemnego porozumienia.
netah-trzymamy kciuki:) |
Quote:
W wypadku, o którym pisał netah, nie chodziło o samą naukę siadania; w tym konkretnym wypadku chodziło o niewykonanie komendy, która padła, a którą pies już zna. Gdyby ktoś odczytał to co w ww cytacie dosłownie, zrozumiałby (być może), że w takim przypadku najlepiej naprowadzić psa smakiem, aby jednak ją wykonał, a to jeden z podstawowych błędów popełnianych często na początku szkolenia przez niedoświadczonych przewodników demoralizujący psa. :) Na pewno o tym wiesz, ale forum czytują ludzie na różnym etapie przygody z psem, więc lepiej postawić kropkę nad "i". :) |
Quote:
Ale racja, bardzo dobrze, że mnie poprawiłaś :) - ja odpisałam na szybko pierwszym skojarzeniem, łącząc ze sobą fakty takie jak: "złożyć jak scyzoryk", "łatwiej kiedy dodatkowo pociągnie się smycz do góry", oraz "nie chce nam się pracować ze smaczkami" ;) |
wracajmy do meritum wątku .... nie chodzi o komendę tę czy inną .... zapytałem dzisiaj na szkoleniu Kurta osobę która przeszkoliła większość wilczków w Krakowie, czy na warczenie należy jakoś reagować .... odpowiedź brzmiała: "to jest charakterystyczna cecha tej rasy, warcząc po prostu pokazują że im się coś nie podoba, mogą nawet delikatnie łapać zębami, tego się nie da zwalczyć bo to ich natywne zachowanie" .... KONIEC CYTATU :)))
ps: chyba najpiękniejszą cechą wilczaków (a zupełnie nie docenianą) jest ich asertywność .... tak w stosunku do ludzi jak i do psów .... swoim zachowaniem pokazują swoje odczucia .... u nich nie ma miejsca na zakłamanie ..... |
Quote:
Powodzenia życzę 8) |
Quote:
|
Quote:
Dla mnie warczenie to jednak zawsze pewnego rodzaju "problem" - nie licząc oczywiście warczenia, czy burczenia w zabawie. Owszem, pies ma święte prawo pokazać, że coś mu się nie podoba, bo nie jest maszyną, która ma się dostosowywać do człowieka 24h na dobę, ale moim zdaniem jeśli pies wybiera warknięcie, niż odsunięcie, czy wysłanie CS'ów pt. "proszę przestań!" do właściciela, to jest to wyraźny znak, że w relacji pies-przewodnik coś dzieje, albo zaczyna dziać się źle. Oczywiście trudno jest generalizować, bo warknięcie warknięciu nierówne... Jeśli właściciel dobrze zna swojego psa, to potrafi odróżnić burknięcie zabawowe, od burknięcia poirytowanego psa, któremu zwyczajnie w świecie mogło się "wymsknąć", tak jak i nam czasem zdarza się bezmyślnie "warknąć" na kogoś, żeby sekundę później tego żałować (co więcej, z moich obserwacji wynika, że jeśli pies przez pomyłkę warknie na właściciela np. zaskoczony od tyłu w tłumie ludzi, to zwykle przeprosinom i buziakom po takim wybryku nie ma końca) Ale co najważniejsze - właściciel umie również rozpoznać "złe" warknięcie, kiedy to pies usiłuje pokazać, że to on ustala reguły i nikt mu nie będzie mówił co ma robić. Ten trzeci "rodzaj" warknięcia rozgałęzia się jeszcze na dwa: warknięcie teatralne, kiedy pies usiłuje udawać, że mu wolno (mógł zostać na to uwarunkowany, jeśli dotychczas przynosiło ono skutek) lub warknięcie naprawdę agresywne, ostrzegawcze... czyli odsuń się, jeśli ci życie miłe... Dlatego mnie również BARDZO zdziwiło to, co napisał Paweł... dziwi mnie, że ktoś, kto teoretycznie powinien być autorytetem ośmiela się wypowiadać tak odważne stwierdzenia, bo taka "wiedza" i to poparta opinią eksperta, w niepowołanych rękach może przyczynić się do tragedii. A później zwykle zwala się winę na psa... :roll: |
Burknięcie burknięciu nierówne! Inaczej burknie bury gdy się go przesuwa śpiącego, inaczej gdy śmignie pod stół i mówi "nie wyjdę na zakropienie oka/wyciągnięcie kleszcza", inaczej gdy szczeniak ostrzega, że ma ochotę kłapnąć, inaczej gdy nie podoba się psu ktoś kto chce wejść na teren domostwa, a jeszcze inaczej gdy suka przystojnemu samcowi mówi "podobasz mi się" albo w zabawie :p. I tak dalej!
Są bure które warczą prawie cały czas, bo tak się komunikują z otoczeniem, a są takie które burczą sporadycznie. Jedne warknięcia ignorujemy, innymi się nie przejmujemy, a czasem musimy zadziałać ostrzej i młodego/młodą ochrzanić i wywalić do swojego pokoju (klatki)! Ważne, żeby przy okazji nie wylać dziecka z kąpielą i nie "zatkać" kanału komunikacyjnego, bo może być przydatny. Moim zdaniem wystarczy poznać "kod" i kierować się zdrowym rozsądkiem! Przestańcie więc teoretyzować, bo to trochę tak jakby pytać co zrobić z dzieckiem które płacze.:twisted: Na marginesie, Lorka długo łapała nas zębami za rękaw (lub skórę na przedramieniu) kiedy czegoś chciała, np wyjść na spacer. Bez sensu było ją za to karać, bo to był jej sposób komunikacji z nami. Przypuszczalnie coś takiego miała na myśli trenerka. Teraz bura znalazła inny sposób - wchodzi do łazienki i hałasuje podrzucając nosem deskę klozetową. :lol: Nie ma to jak "cichy" wilczak 8) |
Quote:
|
Quote:
Trenerki nie oceniam, bo podejrzewam ze ta rozmowa wygladala inaczej, a nie wylacznie ten cytat, do tego Rona masz racje trzeba wiedziec co pies chce nam przekazac i samemu ukrocac badz nie pewne zachowania, ale wazne by majac wilczaka sie wiedzialo ze na wszystko nie nalezy sie zgadzac, bo rasa. |
Quote:
|
Quote:
Quote:
Bo zrobienie z psa zombie nieokazującego uczuć to dość ryzykowna zabawa ;) |
[quote=pawmagdul;438063]wracajmy do meritum wątku .... nie chodzi o komendę tę czy inną .... zapytałem dzisiaj na szkoleniu Kurta osobę która przeszkoliła większość wilczków w Krakowie, czy na warczenie należy jakoś reagować .... odpowiedź brzmiała: "to jest charakterystyczna cecha tej rasy, warcząc po prostu pokazują że im się coś nie podoba, mogą nawet delikatnie łapać zębami, tego się nie da zwalczyć bo to ich natywne zachowanie" .... KONIEC CYTATU :)))
Pies nie powinien warczeć na swojego przewodnika w żadnej sytuacji.... moje psy tego nie robią,jedyne wyjątki ma Bidon ,czasem w wyjątkowych sytuacjach mruknie- nie warknie, na co ja kompletnie nie zwracam uwagi i i tak robię swoje. Warczenie psa i zaprzestanie działania ze strony właściciela oznacza że pies mówi jak mają stosunki między nimi wyglądać, a tak nie powinno być. |
Quote:
Quote:
Właśnie w tym rzecz, żeby nie działać z automatu, tylko wiedzieć kiedy działać, a kiedy nie zwracać uwagi!8) |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Kiedyś wyrywałem Berylowi kleszcza z jąder - dopiero co się wgryzał. Też na mnie mrukną jak go zabolało, ale akurat za to nie opieprzałem go, tylko starałem się uspokoić. |
Quote:
Inna sprawa to pytanie jak daleko był właściciel tego psa i jaka jego była reakcja na tą sytuację. |
Quote:
Ja nigdy nie zapomnę sytuacji, jak na pewnej raciborskiej poznałam Bidona - ledwie odzyskanego:)............ Głasiam sobie go, głasiam.....burczy......, ale nie przestałam go kilać:) A zagadana z ludkami Magda do mnie nagle: "jak zacznie burczeć, to mi powiedz", a ja na to: "już naburczał". No właśnie naburczał wilczaczek, wiedział, że nie odpuszczę i wiedział, że nie mam złych zamiarów:) Ja jestem zdania, że jak csv dobrze odczyta nasze sygnały, to burczeć przestanie. No jeśli jest normalny oczywiście:) |
Quote:
|
Quote:
Quote:
|
Quote:
Dosyć odważna porada, biorąc pod uwagę to, że nie znasz psów wobec których miałaby być stosowana... ...większość psów na coś takiego się cofnie, zacznie wysyłać CS'y, odpuści, albo kompletnie oleje taką postawę, nawet u obcej osoby. Ale nie daj Boże trafić na lękliwego, lub bardzo dominującego psa i zrobić coś takiego... |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
A jeśli uważam, że nie mam nic sensownego w danej sytuacji do powiedzenia, to się nie odzywam po prostu. Trudno jest dawać jakiekolwiek porady, kiedy sytuacja jest tak mało sprecyzowana, a przy okazji dość ryzykowna - bo nie dotyczy relacji między właścicielem, a jego psem, tylko między obcymi sobie 'osobnikami' i to z dodatkiem warczenia, żeby było ciekawiej... ;) |
Quote:
Tylko, że nie opisałem wszystkich szczenięcych sytuacji :-)) |
Quote:
A forum jest właśnie po to, żeby pytać. Przynajmniej ja wyznaję zasadę, że nie ma głupich pytań... a z odpowiedziami różnie bywa. Jak ktoś ma zdobyć doświadczenie nie próbując czegoś nowego w praktyce? Można wyjść z założenia, że suka sobie sama poradzi z psem - jeśli jego umizgi będą jej nie w smak. Ale startowanie do talerza, to już lekka przesada. To co doradziłem obserwowałem wielokrotnie i wielokrotnie stosowałem. Nie raz rozdzielałem walczące psy. |
Quote:
Quote:
Ale nie mając nawet informacji JAK pies się zachowywał, poza tym, że warczał, można sobie gdybać i teoretyzować, a w dodatku nic dobrego może z tego nie wyniknąć. Znałam kiedyś psa, który był tak mocno nastawiony na jedzenie (zarówno domowników jak i obcych), że odepchnięty, albo wystraszony taką "dominującą postawą" ugryzłby bez wahania. Dlatego też wolę założyć, że coś takiego MOŻE się stać ;) Nie napisałam nigdzie, że Twoja rada była głupia. Na zdecydowanej większości psów odniosłaby zapewne oczekiwany skutek, część by się wystraszyła i cofnęła, lub wystraszyła i ostrzegawczo kłapnęła zębami etc., jeszcze inna część zupełnie to olała... ale jest również możliwość, że jakiś pies przyjąłby to wyzwanie i uważam, że ZAWSZE trzeba mieć to na uwadze, radząc cokolwiek komukolwiek ;) Quote:
|
Tak oto mieliśmy piękny przykład burczenia, które przeszło w fazę niezobowiązującego i neutralnego machania ogonkami..... :)
Jednak nie jest powiedziane, że etap warczenia mamy za sobą: Quote:
................... Makota,Netah -pokonwersujcie jeszcze ;) -muszę pokosić i dokończyć przetwory....przerywniki relaksacyjne mile widziane..... :lol: |
Quote:
|
Quote:
Ale racja, mam już za mało czasu na forum niestety, co najmniej do wtorku, także muszę się powstrzymywać - ostatnią resztką silnej woli, ale staram się :p A czasu niedługo nie będzie, oj nie :twisted: |
OFF :twisted:
Ależ ten WD wciąga..... niektóre forumki już jak blogi, a wolfdorzek /nawet kosztem nauki/ poburkuje/powarkuje i ma się dobrze... :lol: .................................................. .............. Quote:
"Już dość narzekań i gderań. I tylko chciej, i tylko spójrz Jak rośnie w krąg: Muranów, Mirów, Mokotów, Żerań - Wspólne dzieło naszych rąk! Więc chodź i zakasz rękawy. Do ręki kielnię bierz I stawaj z nami tu. Bo to dla niej, dla naszej Warszawy Tak codziennie, tak bez tchu." /w razie potrzeby wstawić "dzielnie" Krakowa/ Architekturka czy inżynieryjka lądowa /lub "pochodne"/? ;-) .................................................. ............ |
Och, jak ja lubię temat burczenia - znany i lubiany z czasów 7-tygodniowej Dewini przy kości. Dużo literek wyczytanych i napisanych minęło .....
Ale nie o tym chciałam. 1) Spacer w zestawie standardowym - dwie baby, Dewi i Eury. Eury burczy na Panią Swoją Ukochaną a do mnie nic. Nawet łapanie za ogon mi wybaczył. Ale Danka pogłaskać w ciszy nie może. Przepychanki?? A nie - z obcą babą się po prostu na poważne tematy nie gada ale Pańci trzeba jakoś powiedzieć, że boli cuś i żeby uratowała. 2) Ochrzanię każdego, kto burknie na Dewi za to, że burczy na Igiego. Dzięki temu synalek patrzy, na co wchodzi, w głowie mu nie postoi ciągnąć psa za uszy i robić inne głupoty a ja nie muszę strzępić języka jak zmęczony pies śpi na kanapie - sama mu powie, że TERAZ nie zaglądamy jej do pyska z latarką i nie głaszczemy po łapie. Suk nie musi nawet głowy podnosić. W miarę jak młody mądrzeje burczenie jakoś cichsze... |
czytam i czytam .... i nie rozumiem dlaczego wypowiada się tu ktoś kto nie miał wilczaka i nic nie kuma .... widziałem, a może lepiej słyszałem, jak wilczaki gadają .... inne psy szczekają by okazać agresję i warczą jak są złe .... a wilczaki GADAJĄ .... właściciel chyba najlepiej rozumie co oznacza ten z wielu wydawanych dźwięków .... tak jak pisała Rona i Gaga warknięcia są naprawdę różne, i nie każde oznacza "zaraz ugryzę" ....
a co do "walenia w pysk" to jest tak: inteligentny pies może 50 razy będzie zaskoczony i speszony .... a może za 51szym razem odpowie na agresję skoczeniem do gardła ..... i co wówczas ???? .... jakie argumenty nam pozostaną ???? .... strzykawka z trucizną ???? jest stare dobre powiedzenie: " nie wywołuj wilka z lasu" ...... |
pawmagdul, to chyba malo psow widziales, nasz owczarek gada, nasz jamnik gada, nawet jest filmik na YT gdzie Urciowy gada z naszym Zuziem. Moze dlatego gadanie Ura nas nie dziwilo bo juz gadule mielismy ;)
Co do "walenia w pysk" - nie przesadzajmy, ze pies sie do gardla rzuci, tu nie chodzi o bicie psa tylko zaznaczenie ze robi zle, lekki strzal w kufe i powiedzenie fuj moze wybic psa z rytmu. Nie oznacza to ze robimy to za kazdym razem gdy pies burczy/warczy, zwykle wystarczy fuj. |
Quote:
Aaa i jeszcze: Kum kum :wink: |
Quote:
Okazywanie buremu dezaprobaty gdy łamie reguły nie oznacza znęcania się nad nim! |
Quote:
|
Quote:
Quote:
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Quote:
Quote:
|
Quote:
Najważniejsze że to było trochę tak na niby. Tylko raz na poważnie ich trzeba było rozdzielić. Ciekawe czy jak Kurt będzie miał parę miesięcy więcej to się postawi na serio? Wtedy trzeba będzie zapoznawać ich od dupy strony :-)) |
Quote:
|
Quote:
Obserwowałem ostatnio jak umiejętnie skarciłaś Lorkę. Tak naprawdę kara była słowna, potem położenie psa na komendę, a dopiero na końcu rytualna gleba .... Pies był przygotowany na karę, wiedział że jest karany. Nie było w tym nic z przemocy czy agresji. |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Nie wystarczą same słowa skoro pies wie że jest karany ? Gleba bardziej ukarze psa jak słowa ? |
Quote:
To jest minus pisania i ze nie mozna dokladnie opisac sytuacji. |
Quote:
|
Quote:
Obserwuje swoje psy i widze ze nasza suka, gdy Uro nie reaguje na jej ostrzezenia, bo lubi ja powkurzac, wymierza mu taki "strzal" no ale bardziej w jej stylu :rock_3. Podobnie nasz owczarek, to naprawde wyglada podobnie to tego co my robimy, jest ostrzezenie czyli takie fuj, a jak to nie dziala to klap zebichami. Skoro one to robia i dziala to czemu ja mam z tego nie korzystac. |
Quote:
Ale jak bylismy teraz w Poznej specjalnie z nim lazilam tam gdzie bylo mnostwo samcow, bo to byl dobry trening i zauwazylam ze gdy nie dziala slowo to stanowczo lepiej dziala lapanie za kufe lub za kaganiec (gdy go ma) i zwracac jego pychol w moja strone, to lepiej go wybija z tego burczenia, ale gleby nie neguje. Na ta chwile to jest moj sposob dzialania na samcze burczenie, ale wciaz szukam lepszego i mam nadzieje ze mu przejdzie jak burza hormonow sie konczy |
Quote:
A najlepszy sposób na samcze burczenie to trening przy innych psach. |
...............
"Gleba" to niesamowicie intrygujące zjawisko.... nigdy tego nie stosowałam u swoich psów. Do czasu. Nawet mam wrażenie, że ta "akcja" jest jakby stworzona dla niektórych wilczaków. Może to ten ich "atawizm", pierwotność, pozostałości z zachowań w wilczym stadzie.... nie mam pojęcia... Ale dopiero, gdy to zobaczyłam na własne oczy u wilczaków zrozumiałam... U naszych: labradora a tym bardziej wilczarza, to w ogóle byłoby nie do pojęcia. Aria reaguje na delikatnego klapsika w perszeronowatą dupę /po tym, gdy stała się niewidoma jest bezczelna i myśli że więcej może.../, a Rumpel i Raja /owczarek niemiecki/ to służbiści reagujący na komendy /chociaż ostatnio mają słuch wybiórczy, łajzy.../. Więc "gleba" w ogóle nie wchodzi w grę. Nawet bym o tym nie pomyślała. Natomiast Leluszek, to... no właśnie.... to wilczak z silnymi genami wilka. Ma bardzo sztywny kodeks zachowań dotyczący hierarchii w stadzie. Ja burczę na nią, ona na pozostałe psy /"Osbourne'a" oburcza stale -obserwuję, nie reaguję/. I czasem miewa zapędy: wydaje jej się, że względem mnie może wykazywać się poważną niesubordynacją. Zdarzyło mi się zastosować 2-3 razy "glebę" /w syt. ekstremalnych/ i byłam w szoku -pies ustawił się do pionu błyskawicznie -od razu wiedział o co chodzi. To taki "wpierdziel" bez przemocy. To swoista manifestacja i "przypominacz" -bo przecież w naszym przypadku nie ma mowy o zrobieniu psy krzywdy. To jest coś takiego, jakby wadera ustawiała szczeniaki, gdy zbyt mocno się "rozbrykają". Lub jak stary lew ryknie i machnie łapą młokosa, gdy ten się za mocno "rozkoguci" chociaż jeszcze "mleko pod nosem". Chyba w przypadku Ozzy-ego kilka razy "gleba" będzie.... hormonki zaczynają działać... ..... Co do burczenia -piękny temat! Sytuacja z wczoraj: siedzę przy biurku i jem markizy. Leluta ostatnio ma braki cukru w organizmie i ogromną chcicę na słodkie /ostatnio wcinała owoce.... a cukier i owoce, to wiadomo.../. Najpierw przy mnie usiadła i patrzyła. Potem trącała łapą i pyskiem. Ok -dostała, ale było jej mało. Zaczęła robić się namolna, to ja poburczałam. Wtedy ona burknęła, a ja jej na to odburknęłam niecenzuralnie chociaż "bez nerw", to ona na fotel obok biurka i nos -azymut na miseczkę. To ja jej znowu burk , a ona na biurko i nos nad miseczkę -chyba zbyt "lajtowo" bluzgłam. Oooooo..... tego było za wiele.... każę jej zejść -ona nic, pomagam zejść -ona burczy z niezadowolenia.... Koniec końców "wpieprzyła" resztę markiz......na biurku. Ale Ludzie! Jak potem całowała!!!!!!! :) Następne burczenie /klasycznie/ przerobiłyśmy godzinę później w łóżku, gdy odbierałam jej mojego jaśka. Zasnęła grzecznie po "podmiance" z głową na mężowskim jasieczku....wtedy gdy miziałam ją za uchem mruczała -piękna melodia! My z Lelutą cały czas gadamy: mruczymy, burczymy,czasem powarkujemy, zdarza się odszczeknąć. Ot, rozgadane z nas babole i bardzo nam to odpowiada. Wilczaki przecudnie gadają i mają w tym olbrzymi "wachlarz możliwości".... człowiek się z czasem uczy "tembru", miny, czy to razem czy oddzielnie, czy uszko w tą czy w tamtą, czy ze zmarszczonym nosem czy nie. A i suka jest inna i samiec inny. Ozzy zarąbiaszczo marszczy /uśmiechając się/ nos przy poburkiwaniu w zabawie -jest wtedy do "schrupania".... taki podrostek szpanujący na "fafa-rafa".... Co do decyzji, którą rękę poświęcić przy obcym psie burczącym jednoznacznie, to ja wybieram "dechę" i gaz łzawiący -to sytuacja ekstremalna. I dziwię się, że nie padło tu stwierdzenie o ostrym opierniczu niefrasobliwego właściciela "agresora"....Napisałam "agresora", bo rzeczywiście lepiej przyjąć gorszy scenariusz -ilu z psiarzy jest w stanie na 100% ocenić prawidłowo sytuację względem obcego psa? Co innego, gdy psa się zna /widuje w miarę często/, wie że burkot to max możliwości i chęci -wtedy manifestacja postawą może być dobrym wyjściem. .................................................. .................................................. .. Oj, Netah -filutku-komplemenciarzu..... :lol: Zaraz "rozpętanie", "poszczycić"......:roll: Ot, takie tam "pogaduchy do poduchy" w przerwach między dzierganiem kuchennych makatek ze "złotymi myślami" a poetycznym filozoWaniem nad "Mein Kampf" w ostatniej drodze pod rękę z "Kosiarzem"..... ;-) ... Makota, "Cad" jest prosty, jak konstrukcja cepa.... włóż w to serce, a pójdzie "jak z płatka"... tyle domów jeszcze do zaprojektowania.... może zafundujesz nam nową JESZCZE piękniejszą Nową Hutę...... ... |
Quote:
Quote:
Samo przeczekanie stanu "nakręcenia" (trzymając psa lub przywiązując) też nie wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem problemu. Po pierwsze dlatego, że takie darcie, wyskoki, szarpanie, to bardzo "fajne" spuszczenie pary dla psa, co w efekcie daje efekt samonagrodzenia. Poza tym zauważmy; w takiej sytuacji (gdy nasz pies się drze, skacze, szarpie), właściciel tego "przeciwnika" najczęściej go zabiera od naszego "agresora" (pomijam, że tamten wcale nie musi mu ustępować ;) ), zatem nasz "niuniuś" dostaje informację, że "wygrał starcie", bo jego działanie odniosło skutek; przeciwnik odchodzi; "aleee go nastraszyłem". :twisted: Wydaje mi się, że jednak jakoś trzeba blokować takie zachowanie. Osobiście wątpię, żeby glebowanie było tu najlepszą metodą, ale z drugiej strony uczciwie muszę przyznać, że sami go nie stosując, nie wynaleźliśmy też innego 100 procentowo skutecznego sposobu. |
All times are GMT +2. The time now is 23:32. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org