![]() |
Sterylizacja wilczaka
Jako, że Aszczura doczekała się drugiej cieczki, a my uznaliśmy jednak, że w świetle obecnych wydarzeń ( miotów, których jest cała masa, chętnych na szczeniaki natomiast nie przybywa) dobrze by było jednak wysterylizować burą.
Ale tu rodzi się pytanie. Gdzie najlepiej, kiedy najlepiej ( w którym okresie cyklu i jak ten okres rozpoznać) i jaki może być łączny koszt sterylki z prześwietleniami HD i ED? Czy ktoś już sterylizował swoje suczysko? |
Trochę OT.
Gratujacje za trzeźwe myślenie i odwagę!!!!:klatsch:tard:cool3 |
koszt samej operacji to ok. 100-200zl, zaleznie od metody i kliniki. do tego dochodzi narkoza (inna niz do samego HD,ED) 150-1000 zl + badania przedoperacyjne, leki, wizyty pooperacyjne, ubranko itd, lacznie od 400zl. Ceny warszawskie. Mozesz poczekac na jakas akcje sterylizacji bedzie taniej (200zl do 35kg, 250 powyzej 35kg) za calosc, ale to jest tym najtanszym wariantem robione-ciecie od pepka o spojenia lonowego, narkoza infuzyjna. 15kg suka sterylizowana metoda malego ciecia w narkozie wziewnej (najdrozsza i najbezpieczniejsza) na SGGW wyszlo calosci ok. 900 zl
Strylizuje sie min. 2 m-ce po cieczce nie pozniej niz 2-mce przed kolejna. Sexy ma pierwsza cieczke, na sterylizacje przed 1 sie zagapilam i teraz mam watpliwosci-jesli cieczka nie bedzie bardzo upierdliwa to nie bede ciac. A jesli bedzie ciagnac miesiacami, a na to sie niestety zapowiada (od dwoch tyg. wiem o cieczce, bo przykladam wacik-innych objawow brak) to wytne po 1 cieczce. Powody decyzji o nie kryciu podobne jak u Ciebie ;) |
No właśnie 2 mc-e po cieczce to jest standardowo u suk co mają cieczkę dwa razy w roku. A Aszczu ma raz na rok. I nie wiem czy te standardowe nie będą okresem zbyt krótkim jak dla wilczaka...
Aha, i co masz na myśli mówiąc o innej narkozie przy prześwietleniu? Bo my chcemy usmażyć dwie pieczenie przy jednej narkozie, coby burej dwa razy nie usypiać. |
Wilczaki (ale nie tylko) maja dluzsza faze uspienia, miedzyrujowa-czyli ta w ktorej najlepiej sterylizowac, ale wyznacza sie ja tak samo.
Do samych przeswietlen wystarczy `glupi jas`, ale jak najbardziej mozecie zrobic w pelnej narkozie podczas operacji. |
Quote:
|
A ja mam inne pytanie, najbardziej chyba do Rybki: czy skoro jest możliwość kastracji farmakologicznej psów, czy istnieje taka analogia sterylizacji dla suk? Jeśli tak, to czy wiąże się to z jakimś zagrożeniem dla zdrowia suki? (jeśli byłoby to nieszkodliwe, to mnie by takie rozwiązanie np bardzo odpowiadało. Moje dziewczyny póki co mają cieczki w tym samym czasie, ja sobie dwóch suk z maluchami równocześnie na dzień dzisiejszy nie wyobrażam - dla mnie by to było super wyjście np).
|
Są hormonalne zastrzyki dla suk.
Podawane co pół roku zupełnie znoszą cieczkę, jednak po 2,5 roku stosowania należy zrobić przerwę i pozwolić na wystąpienie jednej cieczki. Komplikacje- mogą zwiększać ryzyko wystąpienia ropomacicza ale tu zdania są bardzo podzielone. Wielu położników nie zauważyła znaczącego wzrostu przypadków ropomacicza u suk na hormonach, inni natomiast taką korelację widzą i nie polecają stosowania. Ile wetów tyle zdań, ja swojego nie narzucam- właściciel ma podjąć decyzję znając wszystkie za i przeciw. Druga sprawa- ważne jest też to, czy chcemy zastosować preparat raz czy ciągle przez długi okres czasu- to też na pewno ma wpływ na kondycję macicy. |
Quote:
1000 za narkoze wziewna w malej ale bardzo znanej gl. z ortopedii klinice w Wwie. Za wziewna na 15kg wszedzie gdzie pytalam w Wwie chcieli 700-900zl |
Quote:
W Wawie koszt sterylki to mniej-więcej 300-450 zł i to są pieniądze jakie zostawiamy w klinice. Nawet za późniejsze zdjęcie szwów (po ok.10 dniach) nie płacimy. Dla Magdy: najważniejszy moim zdaniem (z praktyki) jest wywiad środowiskowy-podpytanie o gabinet, gdzie spokojnie można zabieg zrobić. Niech inni psiarze polecą, poszukaj na dogo, w okolicy, podpytaj... To dość "rutynowy" zabieg, nie mniej jednak pamiętajmy, że lekarz to człowiek i to od niego zależy najwięcej:) Faktycznie można obniżyć cenę zabiegu zgłaszając się w okresie akcji, wtedy wytypowane/wybrane gabinety robią sterylki taniej. Akcja jest skierowana głównie do osób, których nie stać na zabieg, a są świadome zagrożeń idących za niekontrolowanym rozmnażaniem. Ale nikt nie zabrania z ulg korzystać, skoro są oferowane. Zanim podejmiesz decyzję-dokładnie poczytaj o ewentualnych skutkach i konsekwencjach. Może pochodź sobie na pogadanki do gabinetów i porozmawiaj, ważne ile Ci powie lekarz, po tym już wstępnie będziesz miała rozeznanie komu swoją sucz powierzyć. Taka pogadanka nie kosztuje, a moim zdaniem -warto. |
Sterylizacja* dużej suki** w Grodzisku Maz.*** /woj.maz./:
-po opłaceniu podatku: 250zł +100zł narkoza wziewna -bez płacenia podatku: 600zł +100zł narkoza wziewna Badanie kontrolne przed zabiegiem: ok.70zł *-leki w cenie **-waga ok.60kg ***-dobry lekarz z dobrze wyposażonym gabinetem ................... Gminy różnie dopłacają do zabiegu: 20%-50% /mniej więcej/ ................... Tylko czy sterylizacja takiej młodej panny /bez wskazań do zabiegu/ jest na pewno najlepszą decyzją... ...rozważcie wszystkie "za" i "przeciw"...... |
Jak ja sterylizowałam moją 30kg sukę, to zapłaciłam 200zł za wszystko. Zabieg trwał tylko godzinę, rozcięcie na ok. 15cm, suka doszła do siebie po kilku dniach na tradycyjnych szwach, aczkolwiek ich pielęgnacja i pilnowanie psa, żeby ich nie lizał, ani nie gryzł to koszmar :lol:
Co do sterylizacji farmakologicznej - sucz była na zastrzykach przez 2,5 roku przed sterylką i nie wiem, czy to ich wpływ, ale zmiany na macicy były. Druga suka miała zakładane szwy wchłanialne i zdecydowanie szybciej doszła do siebie po zabiegu, bo już trzeciego dnia wszystko zaczęło ładnie zarastać. Pierwszej sterylki bardzo się bałam, ale okazało się, że to naprawdę szybki zabieg i nie ma się czym martwić ;) |
Quote:
A jakie są "przeciw"? Zdaję sobie sprawę, że istnieje ryzyko związane z samą operacją i rekonwalescensją ale sa jeszcze jakieś inne negatywne następstwa? |
Tutaj jest ciekawy artykuł na temat kastracji:
http://www.wilczarz.pl/index.php?opt...d=322&Itemid=6 |
Quote:
Ale faktem jest, że taką decyzję należy dokładnie przemyśleć :) |
Quote:
|
Quote:
Operacja dzisiaj jest w zasadzie "zabiegiem taśmowym", jeśli suka jest zdrowa /->badania robione przed sterylizacją/. Narkoza wziewna jest chyba najbezpieczniejsza i można szybko psa obudzić, gdyby w trakcie coś zaczęło się niedobrego dziać. Rekonwalescencja przebiegnie bezproblemowo, jeśli będziemy czuwać, by suka sama się nie otworzyła /kubraczki, kołnierze i patrzenie, czy nie próbuje majstrować przy szwach/. Ale... raczej chodzi o możliwość wystąpienia podatności organizmu na inne choroby, w tym zaburzenie gospodarki hormonalnej. To są "naczynia połączone" w całym organizmie. Istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli zdrową, młodą sukę wysterylizujemy, zostanie zaburzona gospodarka hormonalna całego organizmu... Nie jest to absolutnie reguła! Ale też z tego powodu są różne opinie lekarzy. Co innego, gdy suka jest już mocno dojrzała, nie będzie rodzić i zwiększa się prawdopodobieństwo ropomacicza. Wszystko jest indywidualne i każdy pies jest inny, ale przed podjęciem decyzji, dobrze skonsultować się z kilkoma fachowcami /weterynaryjni ginekolodzy-położnicy/ i w wtedy sobie "wypośrodkować" i wyrobić własne zdanie. .................. :) Magda -tę stronę /wilczarz.pl/ polecam -bardzo dużo informacji dot. "mojej" rasy i nie tylko, ale także przystępnie podane ogólne informacje zdrowotne. A czasem subiektywnie /fakt/, bo zdarza nam się pisać na podstawie własnych doświadczeń, a to powoduje "pryzmat"... |
No to powiem szczerze, że się zmartwiłam... Do tej pory byłam święcie przekonana, że sterylizacja jest najlepszą rzeczą jaką można zrobić. :|
|
Moje doświadczenia:
Pierwsza suka – mix ONkowaty- permanentne ciąże urojone (kto miał to w domu, ten wie-jazda bez trzymanki :( ), umarła w dramatycznych okolicznościach, ropomacicze, źle rozpoznane, źle leczone, powtórzyło się i wtedy nie było ratunku. Rzecz działa się w czasach gdy mało kto słyszał o sterylizacji w ogóle. Druga suka- rasowa ONka- od razu wiedziałam, że albo będzie świetną suką hodowlaną, albo idzie pod nóż. Poszła pod nóż, po I cieczce. Bałam się jak ognia ropomaczicza, raka sutka…Operacja-nasz stres, jej ból, bo jednak pierwsza doba przyjemna nie jest, później krótka ale gigantyczna ciąża urojona. Skutek uboczny-nietrzymanie moczu, choć w wersji light – gdy spadł śnieg i Giga w zabawie się go najadła- po godzinie leciało z niej, a ona o tym nie wiedziała. Niestety straciliśmy ją z powodu potwornego zwyrodnienia kręgosłupa i nowotworu – zupełnie nie związanego z organami rodnymi…i zdecydowanie za wcześnie. Wtedy postawiłam sobie pytanie: czy unikając ryzyka jednej choroby, mogę podejmować takie decyzje, skoro mogą nas dopaść całkiem inne nieszczęścia? Dla mnie nie były problemem cieczki, upilnowanie suki – bałam się jedynie chorób. Czy dziś podjęłabym taką decyzję? Gdyby zaistniały choćby minimalne objawy ciąży urojonej- natychmiast! Psychicznie suczydło mi się nic nie zmieniło po sterylce, apetyt jej wzrósł ale nie jakoś spektakularnie (ale trzeba było pilnować diety), jedynie co, to nietrzymanie moczu (na szczęście była to bardziej woda, więc sprzątanie nie nastręczało trudności i uniknęliśmy specyficznego smrodku) |
Ja co prawda nie mam żadnego doświadczenie z sukami (w moim domu rodzinnym zawsze były psy), ale podzielę się tym, co usłyszałam w jednej z rozmów od trenerki (może się komuś przypadać). Zdaję sobie sprawę, że to pewnie zdanie dość kontrowersyjne, zatem może się też wywiązać przy okazji jakaś ciekawa dyskusja, z której być może ktoś będzie mógł zaczerpnąć coś dla siebie. Mianowicie stwierdziła ona, że suki trenerów nie miewają ciąż urojonych. Na moje wielkie oczy i pytanie odpowiedziała coś w tym sensie, że często czas cieczki z oczywistych względów jest związany z mniejszą ilością ruchu suczy i pracy, bardziej jest też wtedy "niuniana" itp., a to ponoć powoduje (czy raczej - może spowodować) że poczuje się... kimś wyjątkowym w tym czasie, a stąd już ponoć krok od ciąży urojonej. ;)
Zapytana jak w takim razie zapobiegać, powiedziała, że wtedy sucz powinna dostać jeszcze więcej do roboty; jeszcze więcej pracy, jeszcze więcej wycisku, treningu, ruchu. Tak jak mówię; sama tego nigdy nie miałam okazji "przetestować", no a poza tym samo wprowadzenie tego w czyn może być problematyczne. Ale zawsze to jakaś możliwość. |
Ma to chyba sens:) U nas w grupie "ćwiczebnej" suki podczas cieczki miały system:w dupę i pod górę. Dodatkowo przechodziły na dietę mniej mięsną i w mniejszych ilościach. Przy okazji mieliśmy bardzo dobry trening dla naszych chłopaków: cieczka czy nie, pracować trzeba :) Bardzo przydatne!
|
Grin, tez slyszalam o czyms takim, mowila to wlascicielka pewnej suni od nas ze szkolenia, powiedziala wlasnie ze wiecej pracy dla suki to mniejsze ryzyko ciazy urojonej.
Jesli chodzi o nasze sunie to pierwsza jamniczka nie byla cieta, wiec pozbawiala mnie notorycznie zabawek, zakopywala sie w szafie i miala caly swiat gdzies, oczywiscie dopoki ktos chcial sie zblizyc i zabrac jej pluszowe dzidzie. Figa byla juz na swiecie kiedy ja sie pojawilam, wiec nie wiem czy rozwazano w ogole sterylizacje, musialam sie po prostu pogodzic z tym zlodziejstwem;), ale oprocz tego nie przypominam sobie wizyt u weterynarza z tego powodu-Figa byla zdrowa sunia. Jesli chodzi o nasza obecna sunie, Lalunie, to jest wycieta, glownym powodem byly bardzo czeste cieczki, ledwie jedna sie skonczyla i zdazylismy odetchnac, a znow sie cos zaczynalo dziac. Nasz owczarek musial byc non stop izolowany, a nasz jamnik miniatura latal wiecznie z jezorem wywalonym i wybaluszonymi oczami nie wiedzac z ktorej strony probowac podskoczyc-nalezy dodac ze Lala wielkosciowo jest wieksza od samca wilczaka, wiec jamnior musial sie naskakac a i tak z tego nic nie bylo ;) Krotko mowiac natura zadecydowala za nas. |
Ja dodam jeszcze od siebie, że u nas sterylizacja okazała się świetnym rozwiązaniem - przede wszystkim dlatego, że mam kundle, ale również z powodu tych zmian na macicy i u jednej i u drugiej suki.
Obie młode, bo jedna 4 letnia (ciachnięta nawet przed peirwszą cieczką, bo wcześniej była na zastrzykach), a druga około roczna, ciachnięta w 3 tygodniu ciąży (ktoś ją wyrzucił, kiedy akurat miała cieczkę :evil:) Obie ze zmianami ropnymi na macicy, przy czym o ile u tej pierwszej były to niewielkie "bąbelki", które jeszcze o niczym powaznym nie świadczyły, to u drugiej będącej w ciąży zmiany były koszmarne na tyle, że szczeniaki w 3tyg. ciąży były już martwe. Także ja baaaardzo się z tych sterylizacji cieszę, a jak dotąd nie ma żadnych skutków ubocznych (obie suki są około pół roku po zabiegach). Ani nie przytyły, ani nie mają problemu z nietrzymaniem moczu, a psychika bez zmian :) |
Grin ja się z tym zdaniem jak najbardziej zgadzam. Dodałabym do tego wycisku, roboty i podwyższenia poprzeczki dla suki, zabranie wszystkich zabawek w domu, pluszaków, piłeczek i innych takich, które możnaby adoptować. Oczywiście nie dla niuniania, nie dla przytulania na kanapie czy w łóżku itp. Ostra dyscyplina w tym czasie :)
To trudne, bo wiele razy spotkałam się z tym, że właściciele psów mieli pretensje, że z suką w cieczce przychodzi się do parku czy na szkolenie... bo to im zakłóca spacery i/lub rozprasza na szkoleniu... |
No właśnie a jak sądzicie, cieczka nie powinna być powodem zaniechania wystaw, udziału w szkoleniach czy zawodach?
|
Quote:
My szkoliliśmy się niezależnie od cieczek, a suki były w przeważającej większości. I dało się! Jeśli ktoś twierdzi, że psu na uszy się rzuca, to znaczy tylko tyle, że ma jeszcze sporo pracy przed sobą:) Owszem, pies reaguje i to naturalne, ale da się go mieć pod kontrolą. Wykluczam oczywiście chamskie jazdy pt "przy ringu wystawowym kryjemy sobie sucz wybranym psem"...ale to już kompletne dno i raczej rzadko spotykane. |
Quote:
Kali miewa cieczki po 3 miesiące, czy to oznacza, że mam z nią wtedy siedzieć w domu i nie robić nic, bo ma cieczkę? Na szkoleniu psy muszą się nauczyć reagować na sygnały przewodnika niezależnie od tego, czy wokół jest jakiś rozpraszacz, a taki jest cieczka. Jeśli chodzi o zawody frisbee, to raczej sobie niestety odpuszczamy i to bół okropny, bo przy jednej cieczce może nam przepaść 3/4 sezonu zawodów :( Ale tu pies jest bez smyczy, czasu na swój "pokaz" ma 2 minuty, jak się zawącha to kaplica, więc nie chcemy psuć całej pracy innym startującym. Jeśli chodzi o wystawy to tu także uważam, że cieczka nie powinna suk dyskwalifikować. Nie zawsze cieczki są regularne, nie zawsze da się przewidzieć kiedy wystąpi, a zgłoszenia często kosztują fortunę, a termin zgłoszeń upływa dużo czasu przed wystawą. Logiczne, że z cieczkową suką, nie będę paradować przed nosem psom i właścicielom którym to przeszkadza, bo ich psy fiksują. Staram się wtedy trzymać z daleka, a suka woli posiedzieć w swojej klateczce. |
Quote:
Myśmy niestety na jednej z wystaw zaliczyli sytuację, gdy właściciel z suką w cieczce nawet nas o tym nie uprzedził, tylko normalnie do nas podszedł umożliwiając psom bliższe spotkanie. Dopiero jak Łowca zaczął "wariować", stwierdził; ona ma cieczkę..." taaa... Cóż, wtedy Łowcuś i tak wystawił się jako tako na szczęście. Ale żal mi go było, jak nie wiem co. :( Zatem należałoby apelować do właścicieli suk o spojrzenie też na sprawę od drugiej strony. :) |
Quote:
|
Quote:
Chodzi tylko o to, żeby tak jak pisała Gia; nie paradować tuż pod psimi nosami. ;) |
Margo, może podzielimy temat?
Sterylka, ciąża urojona, a praca i wystawianie suk w cieczce? Wszystkie trzy ciekawe ale się poplątały :) |
Quote:
|
A wiecie o tym, że można suce cieczkę przesunąć na dowolny termin?
Jeżeli np. kończycie sezon późną jesienią można przesunąć wakacyjną cieczkę na jesień i spokojnie ją przebyć wtedy, gdy macie leniwe zimowe miesiące? |
Quote:
A że startujemy głównie for fun, więc świat się nie wali :) |
Hormonalnie, niestety- tabletki.
Podajesz suce co dwa dni tabletki aż do momentu, kiedy ma dostać cieczki. Jak już nadchodzi czas- przerywasz podawanie i zaczyna się cieczka. Podawać można tylko sukom, które regularnie cieczkują, ponieważ trzeba wychwycić moment tuż przed i wtedy zacząć podawanie. Niestety- tabletki powodują wzrost endometrium (nabłonka macicy), więc jest większa podatność na ropne zapalenie (ropomacicze). |
Czyli tak jak myślałam... to jednak nie warto mi podjąć ryzyka...
No i aż tak nie umiemy przewidzieć cieczki... ;) teraz od początku cieczki do początku następnej minęło ok 11-12 miesięcy. Wcześniej było ok 9 mies. |
Działanie tych tabletek chyba też nie jest rewelacyjne; byliśmy na wyjeździe szkoleniowym z suką która właśnie po to, aby w nim uczestniczyć, miała je zaaplikowane; fakt nie krwawiła, ale psom i tak pachniała jak cholera. Albo może po prostu nie udało im się aż tak dokładnie "wstrzelić" w odpowiedni moment, trudno powiedzieć. Ale efekty w postaci świrozy u psów były. :p
|
Aszczu póki co wchodzi pomału w etap "weź mnie, błaaaagam" i zobaczymy jutro na agility jak sobie będzie dawać radę...
W sobotę na treningu psom nie przeszkadzała bardzo bardzo (trzeba ją było im zabrać z widoku), ale ćwiczyć to tak sobie chciała. Jak to określiła nasza trenerka: "skacze, bo mnie lubi i ja ją o to ładnie proszę, ale funu w tym nie widać" :( Pocieszam się, że w zeszłym roku było tak samo... A na następne zajęcia biorę dla Aszczu majciochy coby nie brudziła przeszkód. |
Quote:
|
Bo z kotkami łatwiej. Rujka prowokowana- czyli bez bzyknięcia nie ma owulacji. Najlepszy sposób to zrobić symulację krycia (posługując się jakimś patyczkiem), pęka jajeczko i kotka oszukana. Najgorzej jak wpada w stan rujki permamentnej- jako dojrzewa, nie ma kocura, jako się wchłania i zaczyna dojrzewać nowe. I kotka tak potrafi non stop...
U suki taki numer nie przejdzie :) |
Szkoda, ze nie wymyślili gumek dla psów :rock_3
|
Quote:
Natomiast ćwiczenie chłopaka, żeby myślał głową, nie jajkami - jak najbardziej TAK! Jemu to na organizm nie szkodzi:twisted: |
Quote:
Za to jak już wiemy: jajka szalenie ciążą umysłowi:D Chciałam tylko doprecyzować, że owe suki głodzone nie były- dostawały żarcie tylko na placu, za pracę. Podczas ciąży urojonej jedna przechodziła na wegetarianizm: sałata, rzodkiewki i inne takie :D Ale nie pamiętam efektu owego eksperymentu. |
Moja Frajerka również jest po sterylce od około 3 lat. U niej ta decyzja była trochę wymuszona, ale i tak zaraz później by była sterylizowana. Wszystkie nasze suki (aktualnie sztuk 3) są po sterylce. U jednej z nich istniało podejrzenie posikiwania po sterylce, ale okazało się być to wynikiem problemów z kręgosłupem. Dla mnie sterylka jest oczywista. Jedyna moja suka, która nie przeszła zabiegu w wieku lat 11 dostała ropomacicza, które opanowaliśmy lekami, ale kilka miesięcy później pojawiło się znowu i zdecydowaliśmy się na sterylkę. Dodam, że zabieg został wykonany przy standardowym znieczuleniu (nikt w okolicy nie dysponuje wziewnym), sunia była w typie benka więc 11 lat na sterylkę to dość dużo. Mam jednak zaufanie w 100 % do moich wetów. Sunia doszła do siebie szybko i żyła jeszcze wiele miesięcy. Było to ryzykowne, ale udało się. Miałam do czynienia ze sporą ilości suk po sterylce w schronisku i tylko w jednym przypadku pojawił się problem. U nas sterylizuje się tak jak pisałam przy standardowym znieczuleniu. Aktualnie jestem w Anglii i mam praktyki w gabinecie i u nich faktycznie każda sterylka jest w narkozie wziewnej, a kastracja w standardowej. No i jeden wet szyje normalnie, a drugi "bezszwowo" jak to niektórzy określają i przy ew. rozejściach kleją klejem. Mam nadzieję, że jest to opisane w miarę logicznie.
|
Pozwolę sobie odkopać temat ;)
Najpierw z własnego doświadczenia - Figa była sterylizowana (technicznie rzecz ujmując "kastrowana - czyli po owariohisterektomii (usunięcie jajników i macicy), ale utarło się, że suki są "sterylizowane", a psy "kastrowane" - samej sterylizacji, jak u ludzi, polegającej na przecięciu jajowodów/nasieniowodów, nikt u zwierząt nie robi, bo nie znosi to cyklu płciowego, czyli cieczki są nadal) po pierwszej cieczce (miała ok. 10 miesięcy) i było to lat temu 14. Ja byłam wtedy dość młoda, więc nie pamiętam szczegółów, ale wielkich problemów z dojściem do siebie nie było. Przez jakiś czas nie mogła tylko wskakiwać na budę. Nie miała też żadnych kubraczków ani kołnierzy - to był pies podwórkowy (do starości, gdy stała się nagle pieskiem domowym) i nikt jej specjalnie nie pilnował. Nie było też żadnych negatywnych skutków - ani hormonalnych, ani w kwestii wzrostu apetytu (nie utyła nigdy, ale to może "wina" ruchu na podwórku, przy rowerze i innych atrakcjach jej fundowanych przez lata ;) ), również w kwestii osławionego nietrzymania moczu. Figa była "drobnym pieskiem" ważącym ponad 40 kg i uśpiliśmy ją z powodu chorego kręgosłupa i serca. Także w jej przypadku - zwykłego kundla o stróżującym trybie życia - sterylka była rozwiązaniem idealnym. A teraz jako o.m.c. lekarz weterynarii ;) Co lekarz (i naukowiec) to inna opinia. Z moich obserwacji/wiedzy/mojej opinii: Czas: zdecydowanie po pierwszej cieczce. Jak ktoś wyżej napisał - po 2 miesiącach od jej skończenia. Wcześniej można, ale narażamy się na większe ryzyko krwawienia śródoperacyjnego - wiadomo - zagrożenie dla suki, gorsza robota dla lekarza. No i ktoś wspomniał o ciąży urojonej po sterylce - właśnie w wyniku zbyt wcześnie wykonanego zabiegu (wynika to ze specyficznego dla psów, bardzo długiego okresu ciałka żółtego). Generalnie badania częstotliwości pojawiania się nowotworów sutka pokazują, że sterylka ma pozytywny wpływ (zmniejsza do zera), gdy wykonamy ją najpóźniej po 2 cieczce. Później korelacji tak wyraźniej już nie ma (czyli nowotwory sutka mogą wystąpić, ale ich prawdopodobieństwo i tak jest mniejsze) - jednak sprawiamy, że naszej suki nie będą dotyczyły problemy: ciąży urojonej, ropomacicza, nowotworów jajników, no i zbytniego zainteresowania płci brzydszej i uciążliwości cieczek. Popularna w USA sterylizacja przed pierwszą cieczką ma swoich gorących zwolenników i przeciwników. Osobiście jestem przeciwko. I nawet w USA przyznają, że psy którym nie dane było dojrzeć fizycznie, są zwyczajnie... głupsze. Takie psy nie nadają się do pracy w policji, jako przewodnicy niewidomych, czy pomocnicy niepełnosprawnych. Ten argument jest dla mnie wystarczający. Istotna kwestia nietrzymania moczu - badania w Europie i USA pokazują różne rzeczy, czasem skrajnie różne. Nie wchodząc w szczegóły - obawiać się tego powikłania mogą właściciele suk ras dużych (CzW się łapie), zwłaszcza bokserów i dobermanów. Częstotliwość występowania jest różna, w zależności od badań, nie do końca znana jest też przyczyna (poważnie kwestionuje się też słuszność teorii o niskim poziomie estrogenów). Są jednak dość skuteczne metody leczenia (ok. 75% przypadków poddaje się leczeniu). Liczyć się jednak trzeba z tym, że przypadek może być na tyle ciężki, że ludzie rozważają i decydują się na eutanazję. Są to jednak przypadki skrajne. Jeśli chodzi o inne powikłania - możliwe są zmiany w okrywie włosowej (sierść "wełnista"), co do pozostałych powikłań nie jestem specjalnie przekonana, gdyż ich częstotliwość jest znikoma. Słowem - jak mamy mieć pecha, to spadnie nam na głowę cegła w drewnianym kościele. Jeśli zaś chodzi o kastrację hormonalną (innej, poza chirurgiczną, nie ma) - jestem jej przeciwniczką, choć niektórzy lekarze są jej fanami. Owszem, ma ona pewne zalety (możliwy powrót do płodności, ale tylko teoretyczny), ale ilość wad przewyższa wątpliwej jakości zaletę. Wady? Nowotwory, ropomacicze, zaburzenia hormonalne, wystąpienie cyklu pomimo terapii, tycie... Warto uświadomić sobie, że suki mają bardzo, bardzo dziwaczny cykl płciowy, nie do końca poznany, zwłaszcza w kwestiach całościowego wpływu hormonów na organizm zwierzęcia. Trochę to przypomina naprawianie młotkiem układów scalonych. Owszem, możliwe są do osiągnięcia wymagane rezultaty (również przesuwanie/wygaszanie cieczki), ale często okupione poważnymi zaburzeniami (chociażby ropomacicze, ale to tylko wierzchołek góry lodowej). Przede wszystkim terapia ta wymaga wręcz pedantycznego traktowania terminów podawania leków, ich precyzyjnego do bólu dawkowania oraz niezachwianego zdrowia suki. Słowem - każde "wahnięcie", czy to nasze, czy lekarza, czy samej suki może skończyć się, w najlepszym wypadku, nieskutecznością, w najgorszym - ciężkimi powikłaniami. Nie chcę nikogo na siłę odciągać od tej metody, ale warto się zastanowić nad kwestią taką - większość z nas piętnuje "faszerowane hormonami kurczaki z KFC", ma świadomość zagrożeń obecności substancji hormonalnych w żywności, nawet bierze pod uwagę rolę fitoestrogenów w naturalnej żywności, ale chętnie faszeruje psa substancjami stricte hormonalnymi, bo szkoda mu kilkuset złotych na sterylizację, albo tłumaczy się lękiem o narkozę, czy kilka szwów. Terapia hormonalna też kosztuje - zwłaszcza nowoczesna, bo warto pytać o te nowoczesne schematy - a stosowana przez większość życia suki (pod warunkiem, że unikniemy powikłań, bo one prowadzą nas zawsze do sterylizacji chirurgicznej, o ile pies przeżyje) będzie kosztowała niemało. No i pragnę jeszcze rozwiać wiele przesadzonych obaw dotyczących samej narkozy - również tradycyjnej, infuzyjnej. Owszem, jakieś ryzyko jest zawsze, ale młody, zdrowy pies bez skłonności do chorób serca i innych układowych (a do takich należą przecież CzW) zniesie narkozę bez szwanku. Pewnie, wziewna jest sporo bezpieczniejsza, ale warto o nią bardzo zabiegać przy przypadkach trudnych (pies w podeszłym wieku, w ciężkim stanie ogólnym, z chorobami serca itp). Młoda suka, nie otłuszczona, zdrowa - zniesie narkozę bez problemów. Naprawdę, to nie jest takie straszne ;) |
Quote:
Znam tez innych i odpowiedzialnych właścicielki którzy maja niewykastrowanych samców i potrafią upilnować swoje psy i nie narzekają na ich sikanie. |
Quote:
|
Ja mam problem z lenistwem i nadwagą Liskama. Od kastracji jest coraz grubszy i grubszy (a nie jest żarłokiem, gdy nie jest głodny lub się naje to zostawi jedzenie) A na spacery trzeba go ciągnąc na siłę bo gdy już się załatwi to robi w tył zwrot i on już chce wracać do domu dalej spać.
U moich znajomych jest tak samo i u niektórych dochodzą jeszcze problemy z sierścią i łysieniem. |
Pozwolę jeszcze sobie wkleić artykuł o zdrowotnych skutkach kastracji
Cienie i blaski kastracji psów autor: Ewa Frydecka Kastracja psów czy suk - prosta oczywistość czy poważna decyzja ...? Właściciele psów są zachęcani do kastracji DLA POLEPSZENIA STANU ZDROWIA PSA CZY SUKI… Mało lub wcale nie pisze się o problemach zdrowotnych jakie może nieść kastracja psa / suki. Badania pokazują, że kastracja niesie zarówno korzyści jak i zagrożenia a także, że wciąż nie mamy pełnej wiedzy odnośnie długofalowych zmian w organizmie psów / suk po kastracji. Kastracja czy sterylizacja? Kastracja - zarówno u psów jak i suk to chirurgiczne usunięcie gonad męskich (jąder oraz najądrzy) lub żeńskich (jajników wraz z jajowodami i macicą). Sterylizacja to chirurgiczne zamknięcie jajowodu lub podwiązanie nasieniowodu. U wysterylizowanych suk cykl płciowy nie ulega zmianie, występuje też cieczka. W organizmie suki wytwarzane są estrogeny, jest jednak bezpłodna. Sterylizacja u samców także prowadzi do bezpłodności, zachowana jest produkcja testosteronu i popęd płciowy. Kastracja suki potocznie nazywana bywa sterylizacją. Co mówią badania? Wymienia się następujące korzystne skutki kastracji samców: - eliminuje ryzyko (niewielkie bo poniżej 1%) zgonu z powodu nowotworu jąder; wiadomo- skoro nie ma jąder nie ma i nowotworu jąder, - zmniejszenie ryzyka nienowotworowych schorzeń prostaty ale zwiększenie ryzyka schorzeń nowotworowych prostaty w tym wysoce złośliwego adenocarcinoma prostaty, - zmniejsza ryzyko przetok około odbytniczych. Negatywne skutki kastracji samców: - jeśli zabieg wykonano poniżej pierwszego roku życia psa, znacząco wzrasta ryzyko osteosarcoma (bardzo agresywny nowotwór kości), - kilkukrotnie zwiększa ryzyko naczyniakomięsaka serca, - trzykrotnie zwiększa ryzyko niedoczynności tarczycy i psa czeka wówczas leczenie substytucyjne do końca życia, - zwiększa ryzyko upośledzenia starczego - dezorientacja w otoczeniu domowym lub zewnętrznym, problemy w kontaktach z domownikami, - trzykrotnie zwiększa ryzyko otyłości, a co za tym idzie wielu problemów zdrowotnych z nią związanych, - czterokrotnie zwiększa ryzyko nowotworu prostaty. Badania wykazują, że ponad 80% niekastrowanych psów powyżej 5 roku życia rozwija łagodny przerost prostaty. Ale kastrowane psy mają większe niż niekastrowane psy szanse na wystąpienie wysoce złośliwego nowotworu prostaty (adenocarcinoma). Kastrowane psy mają także większą skłonność do pojawienia się przerzutów w płucach, - dwukrotnie zwiększa ryzyko nowotworów dróg moczowych - zwiększa ryzyko schorzeń układu kostnego - zwiększa ryzyko nieprawidłowych reakcji poszczepiennych, - zmniejszenie masy mięśniowej, - skrócenie życia o 2 lata w porównaniu z niesterylizowanym rodzeństwem W przypadku suk jest nieco inaczej - wydaje się, że korzyści z kastracji mogą przewyższać zagrożenia zdrowotne. Wymienia się następujące korzystne skutki kastracji suk: - przy zabiegu wykonanym przed 2,5 rokiem życia, znamiennie zmniejsza się ryzyko nowotworów sutka, który jest najczęstszym złośliwym nowotworem u suk, - niemalże wyklucza zagrożenie ropomaciczem, które dotyczy koło 23% niesterylizowanych suk, i zabija koło 1%, - zmniejsza ryzyko przetok okołoodbytniczych, - niweluje niewielkie ryzyko (poniżej 0,5%) guzów narządów rodnych, Niekorzystne skutki kastracji suk: - przy zabiegu wykonanym poniżej 1 roku życia suki, zwiększa się znamiennie zagrożenie osteosarcoma, - zwiększa ryzyko naczyniakomięsaka śledziony i serca, - trzykrotnie zwiększa ryzyko niedoczynności tarczycy, - zwiększa ryzyko otyłości, ponieważ spowolniony zostaje metabolizm organizmu - powoduje problemy z nietrzymaniem moczu - u 4-20% suk, częstomocz. Niedobory testosteronu i estrogenów indukują problemy z nietrzymaniem moczu. Pojawiają się zwłaszcza u suk (20%). Rasy większe są bardziej zagrożone tym powikłaniem( boksery do 60%), - zwiększa ryzyko zakażeń dróg moczowych, - zwiększa ryzyko zmian zapalnych pochwy, zwłaszcza u suk sterylizowanych przed osiągnięciem dojrzałości płciowej, - zwiększa ryzyko guzów układu moczowego, - zwiększa zagrożenie schorzeniami układu kostno-szkieletowego, - zwiększa zagrożenie niepożądanymi reakcjami poszczepiennymi (nawet do 40%), - zmienność nastrojów i zwiększenie agresji (ostatnie doniesienia), - zmniejszenie aktywności u psów użytkowych (a nie każdy pies jest tylko ozdobą dywanu czy kanapy), - zmniejszenie masy mięśniowej, - skrócenie życia o 2 lata w porównaniu z niesterylizowanym rodzeństwem. Czy kastracja to poprawa zdrowia psa? Bataliony ze sztandarami kastracji „dla dobra zdrowia psów” niosą mylne przesłanie, że zalety zabiegów są bezmierne a obciążenia zdrowotne zgoła żadne. Warto podkreślić, że kastracja bez wątpienia narusza fizjologię organizmu. Hormony są związkami chemicznymi, które pełnią funkcję biokatalizatorów różnych reakcji biochemicznych zachodzących w żywych organizmach i odgrywają rolę w utrzymaniu homeostazy czyli równowagi dynamicznej organizmów żywych. Hormony płciowe – estrogeny i androgeny powstają zarówno w organizmach męskich jak i żeńskich, choć w innych proporcjach. Hormony działają na zasadzie sprzężenia zwrotnego, gdzie jeden hormon wpływa nie tylko na docelowe tkanki ale także na regulację innych hormonów i substancji hormonami sterujących. Zakłócenie tej delikatnej równowagi w którymś miejscu - skutkuje przeróżnymi zmianami, które kaskadowo postępują w kierunkach, które nie do końca udało się nawet jeszcze poznać. Można podjąć WYBÓR wykonania kastracji ale mając świadomość, że ingerujemy tym sposobem w biologię organizmu indukując zmiany tak fizyczne jak psychiczne. I nie oszukujmy się, że tak nie jest. Kastrowanie pod hasłem hip hip hurra dla tzw.” poprawy zdrowia psów „ trochę przywodzi na myśl filozofię: obetnę psu nogi to nie wbiegnie pod samochód. Kastracja dla „kontrolowania populacji i ograniczania niechcianych urodzeń szczeniąt”- jakkolwiek zapewne warta rozważenia w schroniskach i tym podobnych skupiskach zwierząt, zdecydowanie nie ma nic wspólnego z pobudkami zdrowotnymi. Kiedy? Bardzo wczesna kastracja czy sterylizacja, przed osiągnięciem dojrzałości płciowej psa czy suki, stwarza ryzyko zagrożenia wieloma poważnymi obciążeniami zdrowotnymi, które można zmniejszyć czekając z decyzją o zabiegu aż pies czy suka osiągnie dojrzałość płciową. Zalety i obciążenia kastracji powinny być rozpatrywane indywidualnie dla każdego psa / suki w zależności od rasy, wieku, płci, stanu zdrowia. Powikłania pooperacyjne Zabieg kastracji jak każdy zabieg niesie ryzyko nieprawidłowej reakcji na znieczulenie, krwotoku pooperacyjnego, infekcji itp. Ryzyko komplikacji pooperacyjnych sięga, w zależności od źródeł - 6-20%. Ryzyko zgonu z powodu zabiegu kastracji/sterylizacji jest niskie - koło 0,1%. Rasy duże i ogromne Duże rasy najlepiej poddawać zabiegowi najwcześniej po 14 miesiącu życia a wielkie rasy po ukończeniu 2-2,5 roku życia, kiedy rozwój układu kostno-stawowego jest ukończony a chrząstki nasadowe zamknięte. Hormony płciowe, poprzez wzajemne korelacje z wieloma hormonami wpływającymi na wzrost, wpływają na zamykanie chrząstek nasadowych w okresie dojrzewania. Stąd kości osobników kastrowanych rosną dłużej. Pies czy suka, kastrowany przed zakończeniem dojrzewania ma dłuższe kończyny, lżejszą strukturę kości, wąską klatkę piersiową, i węższą czaszkę. Taki zaburzony proces wzrostu prowadzi do zakłócenia proporcji ciała, w szczególności zaburzenia proporcji długości jednych kości względem innych. Na przykład: jeśli kość udowa osiąga swój docelowy rozwój w wieku 8 miesięcy kiedy to np. przypada moment kastracji czy sterylizacji, ale kość piszczelowa normalnie kończy wzrost w wieku 12-14 miesięcy to wytworzy się zaburzona proporcja obu kości. Kończyna jest dłuższa ale i jednocześnie cięższa, powodując tym samym większe obciążenie dla więzadeł krzyżowych. Poza tym hormony płciowe także wpływają na osiągnięcie prawidłowej gęstości kośćca. W efekcie - u psów kastrowanych obserwuje się zwiększoną częstość uszkodzeń więzadeł krzyżowych. Badania również pokazują, że psy/suki kastrowane przed 5,5 miesiącem życia mają znacznie wyższą częstość dysplazji stawów biodrowych. Problemy z zachowaniem W trakcie rozwoju i dojrzewania szczeniaki przechodzą przez różne fazy wzrostowe spowodowane zmianami hormonalnymi w ich organizmach. Psy/suki kastrowane przed osiągnięciem dojrzałości płciowej mają tendencję do problemów zachowania. Suki mają tendencje do zaburzeń lękowych, samce-agresywnych. Potrzebują wtedy wiele uwagi i prawidłowych relacji w stadzie pies-człowiek. Warto o tym pamiętać by uniknąć kłopotów. Jednym z potencjalnych skutków kastraci suk, jest zjawisko wzrostu agresji u dominujących i bardzo pewnych siebie suk. Problemy z zachowaniem zwłaszcza zagrażają psom i sukom kastrowanym bardzo wcześnie. Spotykane są fobie nocne i nietypowe zachowania o podłożu seksualnym. Zmiany skórne U psów kastrowanych mogą występować zmiany skórne o charakterze alopecji (miejscowe łysienie). Czy możemy "wykastrować" nowotwory u psów? Z jednej strony ryzyko pewnych nowotworów wydaje się być mniejsze po kastracji ale ryzyko innych nowotworów wzrasta. Czasem rozpowszechnia się przekonanie, że psy kastrowane mają mniejszą częstość nowotworów prostaty. To nieprawda - ryzyko nowotworu prostaty u kastrowanych psów wzrasta 4 krotnie. Podobnie wzrasta ryzyko nowotworu pęcherza moczowego. Alarmujący jest związek między wczesną kastracją a mięsakiem kości – osteosarcoma. Troszkę mitologii „Uważa się”, że niekastrowany samiec, który nie może spełnić aktu kopulacyjnego czuje się sfrustrowany. W stadzie psów, dorastające samce nie mają prawa do krycia a dominujący samiec - leader wpływa na zmniejszenie popędów u młodego psa co nazywa się „marginalizacją” podrostków. „Uważa się”, że kastracja jest dobrym sposobem na opanowanie agresywnych zachowań u samca. Czasem tak się zdarza, ale psy, które już rozwinęły agresywne zachowania wcale niekoniecznie przestaną je manifestować po kastracji. Czasem najpierw weterynarz stosuje kastrację chemiczną, która jest okresowa i odwracalna, aby zobaczyć jakie zmiany zachowania wystąpią po ewentualnej kastracji. Pokutuje czasem przekonanie, że niemożliwe jest dobre zachowanie u niekastrowanego psa. Niekastrowane psy, które są prawidłowo socjalizowane i wychowane nie muszą prezentować żadnych problemów z zachowaniem. Estrogeny wokół nas Warto także zwrócić uwagę, że organizm pozbawiony estrogenu i progesteronu, nadal otrzymuje estrogeny w żywności! (zwłaszcza wielka czwórka czyli gluten, soja, produkty mleczne, i kukurydza). Niektóre produkty żywnościowe stanowią nieprzebrane źródło estrogenów( dla psów i dla ludzi także). Progesteron pełni funkcję przeciwstawną w stosunku do działania estrogenów a organizm po kastracji ( tak jak w czasie np. menopauzy u ludzi) jest pozbawiony progesteronu a otrzymuje estrogeny w produktach żywnościowych, i staje się wielkim magazynem z estrogenami, które mają działanie indukujące procesy zapalne, neurostymulujące ,i immunosupresyjne. Więc sterylizując by uniknąć raka sutka, to usuwać naturalne źródła estrogenów i progesteronu wystawiając jednocześnie organizm na zalew estrogenów z zewnątrz. Logika obarzanka....? Można postawić pytanie - czy jest grupa psów, u której obciążenia zdrowotne po kastracji są większe niż korzyści z zabiegu? Wydaje się, że taką grupę stanowią psy wielkich ras, u których istnieje poważne zagrożenie uszkodzeniem więzadeł krzyżowych, mięsakiem kości, problemami z nietrzymaniem moczu, oraz agresją. Zawsze trzeba rozważyć co wybieramy- kastracja żeby chronić przed rakiem sutka czy ropomaciczem, czy też nie kastrowanie aby uniknąć poważnych zaburzeń nietrzymania moczu czy wysoce złośliwego raka prostaty czy raka kości. Powyższe opracowanie na pewno nie wyczerpuje tematu kastracji u psów. Może pozwoli spojrzeć na to złożone zagadnienie nie tylko z punktu widzenia potencjalnego dobra anonimowej populacji psów czy komfortu ludzi, ale także z punktu widzenia korzyści i wad dla indywidualnego, konkretnego psa. Artykuł opracowany na podstawie następujących źródeł: 1) Long -Term Health Risks and Benefits Associated with Spay / Neuter in Dogs Laura J. Sanborn, M.S.May 14, 2007 http://www.naiaonline.org/pdfs/LongT...uterInDogs.pdf 2) NEUTERING MALE AND FEMALE DOGS-Mary C. Wakeman, D.V.M.©2003 for BREEDERVET http://www.showdogsupersite.com/kenl...vet/neutr.html 3) Immunohistochemical characterization of canine prostatic carcinoma and correlation with castration status and castration time.- Sorenmo, K. U., Goldschmidt, M., Shofer, F., Goldkamp, C., Ferracone, J. http://www.cababstractsplus.org/abst...No=20043006794 4) Pros and Cons of Neutering-E. Hardie,Department of Clinical Sciences, North Carolina State University, Raleigh, NC, USA. http://prdupl02.ynet.co.il/ForumFiles_2/23999370.pdf 5) PRESENTATION SUMMARY & POWERPOINT-Risks and Benefits of Neutering and Early-Age Neutering in Dogs and Cats: Effects on Development, Obesity, and Select Orthopedic and Neoplastic Conditions-C. Victor Spain, Philadelphia, Pennsylvania http://www.cdoca.org/test/share/file...0Dysplasia.pdf |
Quote:
Ja /przy całej empatii do psów/ umywam ręce (*) -wiem, kto wziął się za pomoc. Tak! Zgadliście! :lol: I coś mi mówi, że z tego wyjdzie jeszcze niezłe "szambo", bo główni "zamieszani" w sprawę /względem nich empatii mi brak/ w końcu sobie głowy pourywają i niejednego "utopią"..... ;-) ... Do "Znajomych Królika": Tak, pamiętam.... jestem >oazą spokoju<, jak cały wagon medytujących tybetańskich mnichów...... :lol: ... Cholera.... fatalnie z tą kastracją.....mnie osobiście "szczanie z podniesioną nogą" przez psy nie przeszkadza, raczej widziałam w tym możliwość ulżenia psu i danie mu "bezpiecznego seksu". ;-) P.E.Frydecka, to ta od wilczarzy? ... (*) -instynkt samozachowawczy |
Ten artykuł w dużym stopniu skupia się na temacie kastracji przed osiągnięciem dojrzałości czego w Polsce raczej się nie stosuje. Z kilkoma rzeczami z artykułu też się nie zgadzam. Nie da się ukryć, że wszystko ma swoje wady i zalety jednak jeśli chodzi o psy w takiej sytuacji według mnie kastracja jest konieczna. Zajmuję się adopcjami psów i żaden ze zwierzaków (oprócz szczeniaków) nie trafi do nowego domu bez zabiegu. Obojętnie czy to mieszkaniec czy pies w typie. Każdy jest poddawany zabiegowi. Przy aktualnej liczbie bezdomnych psów jest to po prostu konieczność. Mam kontakt ze sporą ilością psów po zabiegach. Zarówno "naszych" jak i tych schroniskowych. Odwiedzamy je na wizytach poadopcyjnych, rozmawiamy z właścicielami i nie zauważyłam jakiejś szalonej ilości problemów po zabiegach. Mój pies też miał podejrzenie popuszczania po sterylce i okazało się, że powodem jest zwyrodnienie kręgosłupa... :roll: Wszystkie moje psy są po zabiegach i nie spotkałam się z ani jednym problemem wynikającym z tego. Za to moja pierwsza suka w wieku 11 lat dostała ropomacicza i musiała być sterylizowana. Ledwie przeżyła. Wszystko ma plusy i minusy. Jednak trzeba przestać udawać, że wszystkie psy w typie wilczaka, które się ostatnio coraz częściej pojawiają to po prostu mixy husky z owczarkiem. Sama nie siedząc zbyt mocno w "wilczakach" aktualnie wiem o przynajmniej dwóch przypadkach gdy się komuś wilczak "zmiksował" z inną rasą. Takich przypadków na pewno jest więcej i trzeba w końcu wziąć za to odpowiedzialność. Zdarza się, ale trzeba mieć odwagę i zadbać o losy psów, które się "wyprodukowało".
Wracając do tematu nie wyobrażam sobie wydawania psa po raz kolejny bez zabiegu. Oczywiście decydować będzie o tym aktualna opiekunka. I chwała jej za to, że się podjęła opieki nad psem całkowicie nieplanowanym. Sama wiem jak mało osób to robi. Tym bardziej, że tutaj leczenie chłopaka wiąże się z kosztami. |
Quote:
Po tym co napisałaś MagdaW, nic, tylko omijać łukiem wykastrowane psy, czyli wszystkie ze schronisk i nie brać sobie na kark kalek... Oczywiście zaprzeczyć nie mogę bo nie wiem, ale z jednym się nie zgadzam stanowczo, mianowicie "Suki mają tendencje do zaburzeń lękowych, samce-agresywnych." Zaobserwowałam na sporej grupie psów, że jest zupełnie odwrotnie. W schronisku kastrowaliśmy przypadki beznadziejne, np psy uciekające, płochliwe, agresywne. Każdemu z tych psów psychika zmieniała się na korzyść - agresywne stawały się przyjazne, płochliwe zaczynały lgnąć do ludzi, uciekające przestawały uciekać, bardziej przywiązywały się do miejsca i opiekunów. Nie wiem jaką grupę psów badano, że wysnuto odwrotne wnioski, zapewne nie psy bezdomne. |
Jasne, teraz może powstać długa litania postów, które będą udowadniały oczywiste, czyli to, że w obecnych uwarunkowaniach, przy liczbie bezdomnych psów, przy adopcjach itd. itd. itd. kastracja jest konieczna.
Chciałam zauważyć, że posty MagdyW wcale temu nie przeczą; ona po prostu odpowiedziała na tak postawione pytanie. Quote:
Osobiście jestem zadowolona z tego, że ktoś zwrócił uwagę na to, że to nie do końca prawda, że kastracja to "samo zdrowie", jak można by domniemywać z wielu akcji propagujących kastrację. Oczywiście konieczność i dobry cel takich akcji rozumiem (sądzę, że Magda również), co jednak nie znaczy, że trzeba do tego podchodzić całkowicie bezkrytycznie. Inna jest sytuacja psów bezdomnych, schroniskowych, inna takich, które mają swojego (odpowiedzialnego) właściciela. Nie trzeba wszystkich przypadków wrzucać do jednego, wielkiego wora. PS Powyższa moja wypowiedź jest całkowicie niezwiązana z tematem Wilka/Hamleta. |
Quote:
|
Macia ma rację. Co innego pies należący do kogoś, co innego pies bezdomny, a takim jest Hamlet. Przykładem błędnej decyzji w tej kwestii niech będzie przykład Hamleta, kiedy to włacicielka zapewniała, że nie ma on możliwości rozmnażania i ma nad nim pełną kontrolę. Podobnie jak deklaracja z jej strony, że umową zapewniła, że Hamlet nie będzie miał potomstwa. Teraz też jest okazja podjąć kolejną błędną decyzję. Będziemy płakać nad jajkami jednego psa, bo mu się wg statystyk może pogorszyć, a potem przez to dziesiątki wilczakopodobnych w przyszłości trafi na łańcuchy lub do schronisk.
Trzeba położyć na szalę 2 rzeczy - jego zdrowie i los jego potomstwa. Ten pies będzie żył jeszcze tylko kilka lat, ale jego potomstwo może żyć kilkanaście, w warunkach, nad którymi nie będziemy mieć żadnej kontroli. I tak nic z tym nie zrobimy, bo decyzja nalezy do osób, które się nim teraz zajmują, jednak moim zdaniem stanowczo powinien być wykastrowany, i to już dawno temu, zanim poprzednia właścicielka puściła go w obieg. |
Quote:
|
Quote:
.... Co do Wilka, to tak sobie myślę, że kastracja była by najlepszym sprawdzianem, komu na tym psie NAJBARDZIEJ zależy........ :wink: ... Quote:
Mario.... rozumiem doskonale Twoje słowa /i porównanie/, ale komentowanie życia innej istoty w kategoriach >tylko< jest dla mnie nie do pojęcia..... :( Nie jesteśmy władni tak mówić o tym psie i tak nisko oceniać jego istnienie.... Wybacz prywatny wtręt.... ja o życie swojego psa walczyłam /nie szczędząc sił i pieniędzy/ do upadłego, by żyła jeszcze TYLKO kilka lat....... |
Quote:
|
Quote:
Gonadectomy in Cats and Dogs: A Review of Risks and Benefits IM Reichler 2009: "Life expectancy It is well documented that neutered animals live longer than intact animals (Kraft 1998; Greer et al. 2007)" Są blaski i cienie dlatego daleka jestem od namawiania kogokolwiek do kastrowania swojego własnego psa, jednak w tym konkretnym przypadku rozważyłabym mocno jeżeli nie kastrację to chociażby przecięcie lub podwiązanie nasieniowodów... (choć to "załatwia" tylko jeden problem, mniemam jednak że najważniejszy :rock_3 ) |
Quote:
To oczywiście trąci dyskusją akademicką, ale chcę tylko zwrócić uwagę na stosowany instrumentalizm przy tak poważnych decyzjach..... Może lepiej by było, byś skontaktowała się z obecną opiekunką /i jej aktualnym pomagierem/ i sama jej to powiedziała. Bo może być tak, że konsekwencje tej decyzji będą rozłożone później na nas wszystkich na WD...... Quote:
Czy można przyjąć, że powinno się kastrować każdego lubiącego włóczęgę psa, aby jego włóczęgostwo ukrócić? Czy Wilk włóczył się, bo był niewykastrowany? ... Wybacz, Mario, ale trochę mnie "rusza" stosowany zimny instrumentalizm względem decyzji o czyimś życiu..... i nie chodzi mi o to by popadać w drugą /łzawo-sentymentalną/ skrajność.....Mam nadzieję, że mi wybaczysz te dywagacje -godzinę temu Laila /z pomocą Ozzika/ przecięła "nici życia" trzech istnień i dlatego mam trochę inny stosunek do zwierząt... może powinnam ją uśpić, by zabić w niej /nomen omen/ instynkt łowiecki.....wiem, że "jadę po bandzie"... :twisted:;-):twisted: ... |
Quote:
Oczywiście nie można przyjąć, że każdego włóczącego się psa należy wykastrować, ale jeśli problemem jest włóczęgostwo i chcemy je wyeliminować, to kastracja może dużo pomóc, przynajmniej w kwestii włóczenia się w poszukiwaniu cieczkujących suk. W przypadku włóczegostwa w celu polowań kastracja może nie mieć sensu. Czy teraz jest sens go kastrować - nie wiadomo. Jesli będzie miał odpowiedzialnego właściciela, być może nie ma sensu, ale na pewno był sens go wykastrować lata temu, zanim trafił w nieodpowiedzialne ręce i do lasu. Nie wiemy jakie były jego losy przez lata, może wiele dodawanych na wolfdoga wilczakowatych mixów to jego potomstwo? Zapewne kolejne pokolenia zobaczymy w schroniskach w ciągu nastepnych kilku lat. Nie byłoby ich, gdyby osoba, która go do Polski sprowadziła, podjeła kiedyś decyzje o kastracji. Może przez tę nieodpowiedzialną decyzję wiele jego potomków zostało lub zostanie wykastrowanych w schroniskach. Czasem jedna decyzja o kastracji jednego psa pozwoli uniknąć kilkudziesięciu innych kastracji. A w czym ten jeden pies jest lepszy od kilkudziesięciu jego potomków? One też czują. Dlaczego on ma zachować "zdrowie" by przez to "zdrowie" cierpiały niepotrzebnie kolejne? |
Quote:
Ja rozumiem potrzebe wykonywania tych zabiegow u psow schorniskowych (tak dlugo jak rozum naszego spoleczenstwa bedzie na takim poziomie jaki jest) ale sama juz psow swoich kastrowac/sterylizowac nie bede.... Pierwsza nasza sucz jaka poszla pod noz to byla "ONka" Dora... Zabieg uratowal jej zycie, bo okazalo sie, ze u poprzedniego wlasciciela miala juz szczeniaki i zostala jej po nich w srodku jedna sieczka... Tzn wedlug weta ratowal, bo kolejna ciaza mogla by byc zagrozeniem, ale do czegos takiego by nie doszlo.... Druga to Alinka - tez z powodow zdrowotnych.... U obu suk zmiana charakteru byla zadna.... Tzn byly po sterylce bardziej jedzowate, ale to moze byc wina wieku.... ;) Pozytywnych zmian (poza brakiem cieczki) nie bylo... Alinka tak jak kryla suki w cieczce tak kryje.... Minus: obie suczyska zaczely tyc.... U Aliny rzuca sie to w oczy, bo nigdy z waga nie miala problemow.... Ale generalnie moje podejscie do sterylek jest dosyc neutrealne. Plusy sa malutkie, zabieg jest powazny, zmian w charakterze na plus brak, na minus raczej tez.... Czego juz nie zrobie to kastracja psa - wilczaka... Pomponek byl ciety (wiadomo dlaczego) i to byl spory blad... Wczesniej byl to prawdziwy macho, ktory rzadzil stadem (na swoj sposob)... Po kastracji sa zerowe zmiany w charakterze (na lepsze) - tak samo wariuje na zapach suczysk w cieczce, taki sam jest dominant. Zmienilo sie to, ze stado go nie toleruje... Tzn widac, ze zostal z niego usuniety - "znielubiony" zarowno przez psy jak i suczyska... W innych rasach moze byc inaczej. Ale przyznaje, ze w wilczakach zasada, ze Bure generalnie nie toleruja kastratow w naszym przypadku sie sprawdzila... Wiec zanim "uszczesliwi" sie tak Wilka moze warto pomyslec, czy w ten sposob nie spowoduje sie, ze pies ten juz nigdy nie bedzie mial szansy zyc normalnie... |
Ciekawe, dla przykładu Loko uwielbia (żeby nie powiedzieć - kocha :rock_3) Liskamma - kastrata. Ale może to kwestia tego, że zna go od szczeniaka.
|
Frajerka po sterylce jest tak samo wredna jak była. Nadal rządzi i inne psy tak samo się jej obawiają. Więc to raczej zależy od psa.
|
U nas Lala byla sterylizowana ze wzgledu na bardzo czeste cieczki podczas ktorych oba samce (Jazon - owczarek i Gluciu- jamnik) wariowaly, w szczegolnosci Gluciu ktory dochodzil prawie do stanu wycienczenia bo meczyl jej ogon i nogi. ;) A Lala po sterylce taka sama jak byla, nic sie nie zmienilo, jak byla pieszczoch tak jest, jak rzadzila tak rzadzi :D
Co do kastratow, Urcio kocha, Lolek tez kocha. Wykorzystaliby niecnie gdyby mogli :rock_3 |
Shey nie ma problemu z sukami wilczakowymi. No chyba, że suka ma problem z psami generalnie... Ale tu już brak jajek niczego nie zmienia.
Ja jestem zadowolona z zabiegu i zrobiłabym go drugi raz. Komfort życia się nie zmniejszył mu przez to. Acha- artykuł przytoczony przez Magdę jest bardzo subiektywny. Ryzyko nowotworów, które są tam wymienione wzrasta ale tylko u trierów rasy bull (które mają do nich predyspozycje). Jeszcze jedna moja obserwacja: widziałam śmierć lub bardzo ciężki staw wielu suk z ropomaciczem, guzami sutka czy psów z nowotworem jąder. Wyżej opisanych nowotworów (na szczęście nigdy) nie widziałam ani razu w karierze (fakt- krótkiej). Ale nie namawiam do kastrowania/sterylizacji "bo tak". Jestem w tym temacie neutralna. Pomijając kwestie zdrowotne zwierza- to indywidualna decyzja każdego właściciela, do której ma przecież pełne prawo. Czasem tylko wkurza mnie dość średniowieczne podejście ludzi do tematu i mity, które niestety są wciąż żywe :( |
Quote:
|
Właśnie weterynarze z którymi rozmawiałam na ten temat twierdzą podobnie jak Rybka. Częstotliwość występowania nowotworów opisanych do tych które występują u zwierząt niekastrowanych jest nieporównywalna. Ale oczywiście to jest każdego decyzja. Jednak w trakcie działalności wielokrotnie spotkałyśmy się z nowotworami sutka, jąder czy ropomaciczem. Przypadki już ekstremalne:
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/...af315f0f6.html http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/...af122d75a.html A to tylko część. Sama mam wykastrowanego samca. Jest to pies po sporych przejściach, bardzo pobudliwy. Żył kilka miesięcy dziko i bardzo źle reagował na inne psy (oprócz moich suk - ich się boi). Po kastracji i oczywiście pracy zmieniło się zdecydowanie na lepsze. Nie zaczął tyć, wręcz przeciwnie wciąż jest chudy. No i musi być chudy, bo nie ma jednej łapy więc nie można go zbytnio obciążać. Sierść ma piękną i nie zauważyłam nic negatywnego. Oczywiście pewnie inne jest podejście osoby mającej hodowlę, a inne osoby która się zajmuje lub często ma kontakt z psami bezdomnymi. To jest normalne. Ale to co się czasami dzieje przy adopcjach psów w typie rasy to jest masakra. Nie dość, że zainteresowanie wzrasta kilkakrotnie to nagle ludzie się boją zabiegu i obiecują pilnować :roll:. Po stwierdzeniu, że nie ma najmniejszej szansy żeby pies bez sterylki trafił do nowego domu zainteresowanie znika. |
Co do artykulow - tutaj jest wyciag z badan na uniwerku w Bielefeldzie (translator powinien to pociagnac):
http://www.homoeotherapie.de/tierges...astration.html Opisano w nim zarowno dobre jak i zle strony.... To jedno z niewielu opracowan, ktore nie przegina w zadna strone... |
Quote:
Dlatego nie demonizowałabym kastracji jak i nie traktowałabym jej jako panaceum. Każdy przypadek powinien być indywidualnie rozpatrywany i na zasadzie wybierania mniejszego zła ;-) Nie odbierzcie mojego pytania jako zarzut do kogokolwiek, ale czy nie uważacie że nadwaga psa może być łatwo zażegnana jeśli racjonalnie zmniejszymy psu dostęp do michy+ zmienimy jej skład? W końcu to my ludzie decydujemy o tym ile nasz pies dostanie kalorii 8) Quote:
Margo ten artykuł który podałaś nie ma żadnych przypisów, cytowań. Nie znam niemieckiego więc ciężko się odnaleźć, jest jakaś oficjalna wersja (np jako artykuł dostępny w pubmedzie) tych badań? Bo jeśli to są badania naukowe (a mniemam że uniwersytet tylko takowymi się zajmuje) to powinny mieć jakąś wersję opublikowaną w jakimś weterynaryjnym czasopiśmie :) Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Za to kotka wchodzi na takie tony, że ląduje na balkonie kiedy tylko zaczyna swoje śpiewy (które częstotliwością są bardzo podobne do zakresu drgań charakterystycznego dla płaczu ludzkiego niemowlęcia (400 - 600 Hz). Nie będzie mnie tu kot tresował :evil_lol |
Quote:
Quote:
Mój wcześniejszy owczarek niemiecki też był kastratem /już w młodym wieku/ ze względu na bardzo ciężką dysplazję. Jedyny skutek był taki, że zmężniał bardzo, bardzo. Ale nie utył i się rozleniwił, on stał się wielki /przy zachowaniu proporcji/. Obecnie rozważam sterylizację Laili /i pozostałych suk/, ale nie dlatego, że mogą stać się mamami, ale właśnie ze względu na możliwość raka. A są już w takim wieku, że muszę brać to pod uwagę, bo statystyki nie kłamią..... ... Emi, nie rusza Cię żebranie psa? :twisted: A pies-złodziej kulinarny by Cię ruszył? ;-) |
Nasza Aroon nie jest sterylizowana - ale jest typem wiecznie głodnym... I jeśli pozwoliłabym jej jeść ile by chciała - to by jadła aż do "zrzygu" i dalej jadła. Jak pilnuje ilość pokarmu to niestety też muszę pilnować, żeby nie kradła - a robi to jak tylko ma możliwość (oczywiście doskonale wie, że nie może).
Nie wyobrażam sobie, żeby mogła być jeszcze bardziej "żarta" (to chyba nie możliwe;P ) . Ale wracając do kastracji i jej wpływu na jedzenie psa/kota - są różne przypadki. Ja spotkałam się, że zarówno w wersji psiej jak i kociej,że nic złego się nie stało zwierzęciu (czy to jeśli chodzi o jedzenie, czy o powikłania po) ... Myślę, że wykastrowanie jeśli nie chcemy mieć w przyszłości "niechcianych" ciąż to dobry wybór - dużo zdrowszy niż przyjmowanie zastrzyków "po". A odwlekanie cieczki hormonami też dla zwierzęcia nie jest najzdrowsze prawda? Niestety psu nie dasz prezerwatywy;P Co do agresywności psa... No cóż... Jeśli to jedyny wybór...To również myślę, że lepiej nie mieć jajek niż, żeby trzeba było psa uśpić po napadnie na kogoś. |
Quote:
Quote:
|
Quote:
Mówię o sytuacjach, gdy pies jest w domu sam, oczywiście:) |
Quote:
No i oczywiscie mąż i córka niczego nie zauważyli ;) |
Quote:
Poza tym można być w domu, a jakże, ale np. udać się za potrzebą... :D |
Zaznaczyłam, żeby nie było, że przecież można upilnować i po kłopocie:) Bo w sumie chyba nie jest aż tak bezczelny, żeby buszować po szafkach w obecności?:)
Chciałam tylko skromnie wspomnieć, że skuteczne zamknięcie (antywilczakowe) lodówki mam opatentowane :twisted: |
Quote:
|
Quote:
W jakis dziwny sposob obcinanie i wycinanie wykreowano na lek na nieporzadane psie zachowania... Teraz czesciej slyszy sie rade "wykastruj psa" niz idz z nim do szkoleniowca, czy zasiegnij rady psiego behawiorysty... A juz praktycznie nie widzi sie, aby kalkulowano plusy i minusy takiego postepowania... Nie jestem przeciwnikiem kastracji i nie uwazam cietych psow za kaleki. Ale mimo wszystko radzilabym 10 razy pomyslec, zanim sie wykona taki krok... Bo jesli nie bedzie poprawy, czy pojawi sie pogorszenie to jajek sie nie doszyje... |
Quote:
http://www.bhv-net.de/literaturempfe...id=61&catid=78 |
Quote:
Wzgledy zdrowotne? Nie da rady. Rasy roznia sie pod tym wzgledem niesamowicie. Czy te same statystyki mozna stosowac dla kazdej rasy? Watpie. Tak czesty temat ropomacicza pojawia sie w swiecie wilczakowym sporadycznie. Rak jader. Nie znam ani jednego przypadku takiego raka u wilczakow... Niestety - jesli sie nie zbada i nie porowna zdrowia kastratow i psow niecietych DANEJ rasy to wrozymy troche z fusow co jest dla psa lepsze jesli chodzi o zdrowie... W wilczakach mamy rozne przyczyny smierci - niestety choruja rzeczy, ktorych wyciac sie nie da... Kastracje/sterylki maja (wedlug mnie) niesamowicie maly (zaden?) wplyw na zycie wilczakow. Generalnie chronia przez zrakowaceniem jedynie jaderka wnetrow (i w tym wypadku maja sens i uzasadnienie) i niesamowicie maly procent suczysk. Jaki procent? Ilosc ropomacicz o jakich slyszalam jest podobna do ilosci psow, ktore np umarly z powodu narkozy... Wiec kastracja zdrowych WILCZAKOW jest chronieniem ich zdrowia, czy zbednym ryzykowaniem? ;) Ja sadze, ze glowna powodem dluzszego zycia samych kastratow jest to, ze kastrowane zwierzaki sa zwykle bardziej kochane (czyt: posiadaja je osoby bardziej swiadome, ktorym bardziej zalezy na czworonogach)... Zabieg jest dosyc drogi (w rozumieniu przecietnego Polaka) i nikt nie traci kasy na kastrowanie "Burkow" na ktorych nikomu nie zalezy. Wiec wysokie statystyki kastratow to pewnie nie zasluga samego zabiegu, a raczej wynik tego kto jest ich wlascicielami.... |
All times are GMT +2. The time now is 19:04. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org