Wolfdog.org forum

Wolfdog.org forum (http://www.wolfdog.org/forum/index.php)
-   Wychowanie i charakter (http://www.wolfdog.org/forum/forumdisplay.php?f=29)
-   -   Pytania i wątpliwości przyszłego właściciela CzW... (http://www.wolfdog.org/forum/showthread.php?t=21339)

makota 24-10-2011 21:59

Pytania i wątpliwości przyszłego właściciela CzW...
 
Witam serdecznie :)
Wiem, że wątków tego typu jest tutaj dosyć sporo, ale stwierdziłam, że mam tyle do napisania, że pozwolę sobie założyć nowy, żeby się w tym wszystkim nie pogubić.


DAWNO, DAWNO TEMU, ZA GÓRAMI...
...świętokrzyskimi zobaczyłam wilczaka.
Dobra, bez żartów.
Otóż, jak w tytule – noszę się z zamiarem dołączenia do grona szczęśliwych właścicieli wilczaków.
Tak naprawdę o CzW marzę już od około 2000 roku, kiedy to będąc na wystawie psów zobaczyłam po raz pierwszy Wilczaka. Przez dobry rok nie mogłam dojść, co to za rasa, a gdy w końcu dowiedziałam się, że to był CzW i zaczęłam czytać o tych psach, zakochałam się w rasie jeszcze bardziej :smileyb


Niemniej jednak przez wszystkie te lata marzenie o wilczaku, mimo że bardzo silne, zawsze pozostawało marzeniem w sferze jakiejś odległej przyszłości. Jednak z biegiem lat coraz bardziej dociera do mnie to, że wcale tak szybko (o ile w ogóle) nie doczekam się chatki na skraju lasu z ogromnym wybiegiem dla wilczaków i andaluzów :rock_3
Coraz bardziej natomiast dociera do mnie to, że niedługo trzeba będzie ruszyć tyłek i iść do pracy, zasuwając w niej co najmniej bite 8 godzin dziennie. Dlatego też ostatnimi czasy zaczęłam poważniej myśleć o tym, czy aby najlepszy czas na odchowanie młodego diabła w skórze wilczaka nie trwa właśnie teraz? Teraz, kiedy studiuję i z pewnością mam więcej czasu dla malca, niż będę miała, kiedy zacznę pracować.


To tyle tytułem wstępu.
Nie chciałabym, abyście pomyśleli, że wpadłam w panikę i po szczeniaka pojadę JUŻ teraz, byle jak najszybciej – ja nie z tych w gorącej wodzie kąpanych, każdą ważną decyzję muszę przemyśleć we wszystkich płaszczyznach i przewałkować tysiące razy. Także nie stresujcie się, że przybył nagle kolejny „wielki miłośnik” rasy, który zaraz weźmie szczeniaka, a potem będzie płakał, że nie spodziewał się takiego diablątka :diablotin



PRZEJDŹMY DO SEDNA...
A teraz, kiedy jesteście już w temat wprowadzeni i uspokojeni (o ile ktoś w ogóle tu dobrnął i jeszcze to czyta), możecie spokojnie zasiąść z kawką przed komputerem i zacząć czytać moje pytania odnośnie problemów i wątpliwości :D


Otóż WolfDoga z większym lub mniejszym natężeniem przeglądam już od kilku 'sezonów', naczytałam się o problemach, jakie mieliście z Waszymi pociechami, naczytałam się o pomysłowości wilczaków i innych ciekawych przygodach i jeśli mam być szczera – jestem lekko...przerażona.
(Ale bynajmniej nie zniechęcona 8))


Mam naprawdę wiele wątpliwości co do tego, czy dam radę z wilczakiem (bo zakładam, że KIEDYŚ w końcu się jakiegoś doczekam).


WILCZAK
Wszyscy wiemy, że to nie to samo co „zwykły” pies. Dlatego zastanawia mnie to, czy trudno było Wam dojść do tego, jak z nim postępować w kwestii wychowania, metod szkoleniowych i ogólnie wspólnej egzystencji?
Co prawda behawioryzmem, zachowaniami stadnymi, mową ciała itd. Psów i wilków interesuję się od dawna i myślę, że wilczak nie byłby wielkim szokiem 'teoretycznym', to jednak zdaję sobie sprawę, że specjalistą w tej kwestii żadnym nie jestem, a z wilczakami doświadczenia nie mam, więc trochę obawiam się tego, jakby to nasze wspólne pożycie mogło wyglądać.
Dlatego interesuje mnie, jakie były Wasze umiejętności, doświadczenia, czy w ogóle podejście do sprawy zanim wzięliście pod swoje skrzydła wilczaka i jakie to przyniosło skutki? (oczywiście jak ktoś nie chce pisać, to się nie obrażę :P )
Mieliście już wcześniej jakieś psy, czy byliście na tyle odważni, by wziąć CzW jako swojego pierwszego czworonożnego?


Jeśli o mnie chodzi, to ja psy mam od zawsze i odkąd pamiętam fascynuję się nimi. Miałam różne psy – uciekające, wyłażące z każdego kojca i przełażące przez każdą siatkę, był jeden, który otwierał sobie furtkę zamkniętą na klucz. Znając historie z WD, obawiam się, że przy wilczakowych pomysłach problemy, z którymi już miałam okazję się borykać to mały pikuś.
Zdarzały mi się psy bardzo dominujące, ale przy okazji mega spokojne...a wiem, że dorastający samiec CzW składa się praktycznie z samego testosteronu i tutaj dominacja może nie skończyć się tylko na wybujałej pewności siebie :twisted:


Obecnie mam trzy psy, wszystkie to psy „z odzysku” - znajdki z ulicy, które znalazły się u mnie w wieku ok. 7-12 miesięcy, więc trzeba było prostować je po poprzednich właścicielach, którym się znudziły.
Jeden z nich, kiedy do mnie trafił bał się własnego cienia, wszelkiego typu hałasów, a do tego bał się ludzi na tyle, że nikomu nie dał do siebie podejść. Po 7 latach wspólnego życia został nam tylko lęk, a raczej odruch (chyba już BEZwarunkowy) odskakiwania w popłochu przy okazji nagłych dźwięków, ew. gwałtownych ruchów. Ludzi się już na szczęście nie boi.
Mam suczkę, która na początku swojej egzystencji u mnie kompletnie nie potrafiła wchodzić w relacje z innymi psami, bo na pierwszy kontakt rzucała się na nie i dochodziło do bójki. Jesteśmy na dobrej drodze, bo na spacerach spotykamy obce psy bez większych zgrzytów, a do stada udało się w międzyczasie wprowadzić inne psy – między innymi mój najnowszy nabytek, który to z kolei mimo totalnego braku agresji do czegokolwiek i do kogokolwiek, ma brzydki zwyczaj warczenia na ludzi, lub psy, którzy przeszkadzają jej w smacznej drzemce. Takiego chamstwa ją poprzedni właściciel nauczył, ale dochodzimy powoli, powoli z tym pyskaczem do ładu.


Myślicie, że takie doświadczenia mogą choć w małym stopniu być pomocne w odchowaniu małego wilczaka, czy to jednak ZUPEŁNIE inna bajka i nie mam co liczyć na to, że moja dotychczasowa wiedza na coś się przyda? :roll:


METODY SZKOLENIOWE.
Jak wychowujecie swoje wilczaki? Ja na ogół wszystkie moje psy wychowywałam metodą dość mieszaną, przeze mnie nazywaną „naturalną”, a to ze względu na to, że z psami postępuję zdecydowanie mając w świadomości fakt życia z nimi w stadzie (wiem, że to w świetle MP podejście niemodne ostatnio, ale cóż, tak uważam).
Na ogół wyznaję zasadę, że wychowanie psa to przynajmniej w 50% wynik odpowiedniego ustalenia relacji i hierarchii stadnej między psem, a opiekunem. Do ewentualnych sztuczek, czy komend mniej bazujących na instynkcie stadnym stosuję nagrody, smaczki, a ostatnio nawet kliker. Niemniej jednak do typowego wyznawcy metod pozytywnych mi daleko i nie mam w zwyczaju „cackania” się z psami – jak trzeba to nie mam oporów, żeby na nie huknąć. Kary w naszym świecie też są obecne, chociaż staram się, by było ich jak najmniej. Ale jak już są, to są tej kary trzy etapy: upomnienie głosowe, upomnienie dotykiem, a w sytuacjach ekstremalnych przytrzymanie przy ziemi.
Wiem, że psy są różne, dlatego staram się być elastyczna i nie podchodzić do każdego identycznie, a przykładu szukać daleko nie muszę, bo już u mojej trójki rysują się wyraźne różnice. Suczka w typie ON jest niezwykle stadna, lubi mieć „misję”, a komendy podczas spacerów wykonuje tak, jakby faktycznie wiedziała, że „szef karze, więc robię”. Smaczki w takich sytuacjach wręcz ją rozpraszają, nie jest na nie zbyt nakręcona i większość poleceń wykonuje „po prostu, bo trzeba”. Natomiast ostatnio trafił mi się pies, który kompletnie, ale to kompletnie nie działa w ten sposób. Jest to typowy, wręcz książkowy pies pod kliker – ze smaczkami zrobi WSZYSTKO o co się ją poprosi, bez smaczków zapomina, że ma właściciela.
Bardzo mnie to „wybiło z równowagi”, bo nigdy dotąd nie miałam takiego psa, musiałam dopiero nauczyć się, jak dotrzeć do psa, do którego stado niezbyt przemawia.


Zastanawia mnie zatem na co mam się psychicznie nastawić przed zdecydowaniem się na wilczaka? Z jednej strony wydawać by się mogło, że tak stadne psy jak CzW będą się zachowywać co najmniej podobnie jak moja stadna Basta, ale z drugiej strony są to przy okazji psy bardzo wrażliwe, chyba wrażliwsze psychicznie niż ON. Dlatego mając wilczaka bałabym się w sposób nierozsądny używać np. kary :roll:
Jak sobie z tym radzicie?




LĘK SEPARACYJNY
Nie ukrywam, że to też kwestia, która mnie trochę przeraża.
U ilu z Was sprawdziła się klatka? Wiem, że niektóre wilczaki uparcie z nich wyłażą, łamią sobie zęby na prętach itp. Czy to są częste przypadki, czy jednak biorąc szczeniaka można mieć jakąś nadzieję, że aż takiej bestii się nie trafi?
No i jeszcze jedno – w Krakowie trzymam jednego psa z całej mojej trójki (reszta niestety mieszka w moim rodzinnym domu, bo to niezbyt miastowe psy). Czy jest jakaś szansa na to, że wilczak zostawiony w towarzystwie innego psa spokojniej przeżyje nieobecność właściciela? Oczywiście w towarzystwie psa zachowującego spokój w takich sytuacjach...






AGRESJA W WIEKU DORASTANIA.
Czy każdy wilczak przez to przechodzi? Jest to bardziej problem psów, suczek, czy to zupełnie indywidualna, osobnicza kwestia?
Fakt taktem, dorastający samiec to chodząca, testosteronowa bomba, więc trudno uniknąć przynajmniej niewielkiego zarysowania się tego problemu... wydawać by się mogło, że suka będzie spokojniejsza, ale suczki przecież też przeżywają burzę hormonalną w związku z cieczką, często miewają wtedy „humorki”, coś o tym niestety wiem :diablotin
Czy Waszym zdaniem są jakieś znaczące różnice w odchowaniu psa, czy suki?






UCIECZKI.
Załóżmy, że jestem w domu na wakacje, a tam moje psy mieszkają na podwórku, bo rodzice są niezbyt przychylni do mieszkania z psem w domu. Podwórko jest duże i ogrodzone...no ale właśnie – miewałam psy, które chcąc uciec radziły sobie z każdymi, najbardziej wymyślnymi zasiekami. To co w takim wypadku robi wilczak?! :shock:
Czy ich ucieczki to są wypady dla samej idei „zwiedzania okolicy”, czy raczej wilczak ma zwyczaj uciekania tylko w przypadku szukania właściciela? Myślicie, że miałby duży problem, żeby zostać na podwórku z trzema innymi psami (zakładam, że udałoby mi się wypracować ich wspólny „szacunek” do siebie nawzajem), choćby na noc? Czy to raczej problem nie do przeskoczenia?



SOCJALIZACJA...
...czyli najważniejszy podpunkt pierwszych lat życia CzW. Zakładam, że jeszcze przez CO NAJMNIEJ dwa lata będę 9 miesięcy w roku spędzać w Krakowie. Studia na ostatnich latach wymagające czasowo nie są (no, chyba że jest oddanie projektu :D), więc na socjalizację psiaka byłoby sporo czasu. Z obecnym psem, z którym chcąc nie chcąc mieszkam w Krakowie, jestem na Błoniach prawie codziennie (rowerem). Przy wilczaku w rozkład dnia trzeba by było dołożyć jeszcze „bezcelowe” podróże tramwajami, autobusami itp. Jak na mój obecny styl życia w mieście, nie byłaby to jakaś wyjątkowo zabójcza zmiana (mam nadzieję :P), niemniej jednak zostają jeszcze 3 miesiące w roku, które spędzam w domu – tam, gdzie są moje psy itd.
Mój wakacyjny rozkład dnia zawiera w sobie zasadniczo dwa podpunkty: pójście z psami na spacer do lasu, oraz pojechanie do stajni (również do lasu), ale już bez psów. Czy po takich trzech miesiącach siedzenia w chaszczach i chodzenia po lesie wilczak...jakby to ująć....zdziczeje? :misstrauisch
Pytam, bo ja na ogół taki leśny dziad jestem i nie ukrywam, że kwintesencję współżycia z psami odczuwam właśnie chodząc z nimi po lesie, dlatego nie próbuję nikogo z Was, ani siebie oszukiwać i udawać, że będę siedzieć w mieście przez cały rok i przez cały rok dzień w dzień jeździć z psem w zatłoczone miejsca. Zastanawia mnie reakcja wilczaka na takie „różne” sytuacje.


W tym podpunkcie mam jeszcze jedno pytanie – wiem, że są wśród wilczakowców na WD ludzie mający do czynienia z kopytnymi. Jak przyzwyczajaliście swoje wilczaki do koni? Była to droga przez mękę, czy jednak wilczak radzi sobie z takimi wyzwaniami dobrze? :rock_3


PODRÓŻE
Chyba najbardziej dręczący mnie problem -.-
Nie jestem jakimś wielkim podróżnikiem, wakacje przez większość czasu spędzam w domu, żeby móc w pełni wykorzystać możliwość obcowania z całą trójką psów na raz. Wyjazdy ograniczają się głównie do pojechania w góry. Co prawda nigdy nie podróżowałam z moimi psami, bo nigdy nie było takiej potrzeby (mam ich z kim zostawić), a moje psy do specjalnie uwielbiających tłumy ludzi, jazdę samochodem itp. nie należą, więc nigdy ich nigdzie nie ciągnęłam.
Wiem, że biorąc wilczaka podpisałabym na siebie wyrok bycia z nim niemal 24h/dobę przez 7 dni w tygodniu i wakacje powinien spędzać raczej ze mną. Ten problem nie jest trudny do przeskoczenia.
Ale nie ukrywajmy, że często zdarzają się sytuacje wymagające opuszczenia przez nas psa np. na dwa dni. I co wtedy?
Rozpatruję teraz problem wakacji letnich, kiedy jestem w rodzinnym domu, nie w Krakowie.
Wilczak jest wtedy ze mną, choćbym musiała spać z nim na podwórku i wszystko jest ok...do czasu jakiegoś wyjścia. Ja specjalnie imprezującą osobą nie jestem, więc nie jest to problem każdego piątku, czy soboty, no ale jednak zdarza się, że np. w wakacje jedziemy ze znajomymi na rajd konny i nie ma mnie 2-3 dni. Co ja bym wtedy z tym wilczakiem miała zrobić?


Czy Wam zdarza się zostawiać Wasze psy komuś obcemu, rodzinie itp.? Ktoś z Was miał taką sytuację? Jak psy na to reagowały? Czy lęk separacyjny w towarzystwie innych psów, lub znanych osób (ale nie właściciela) jest tak samo widoczny, jak przy zostawieniu psa samego w domu?
Myślicie, że CzW dałby radę przystosować się tak jak „zwykły pies” i zostać na te 2 dni z moimi rodzicami bez większej szkody dla siebie i otoczenia? Czy jednak mimo bycia z trzema innymi psami on uparcie wyłaziłby za mną przez ogrodzenie chcąc mnie szukać?


Poza tym są jeszcze dwa problemy, których rozwiązania za nic nie mogę wymyślić,
Po pierwsze – narty. Co roku jest taki tydzień w zimie, kiedy jadę na narty. Jeśli z domu wybywa cała rodzina, to psami zajmują się sąsiedzi i jest tak od lat.
Nie chcę nawet pytać, czy z wilczakiem taka „sztuczka” przejdzie, bo wiem, że nie :rock_3
I co wtedy? Przecież zabranie ze sobą wilczaka na narty, wiązałoby się z zostawieniem go samego w zupełnie obcym pokoju co najmniej na 4-5 godzin. Pomijając nerwy innych mieszkańców danej noclegowni, byłby to przecież ogromny stres dla psa. Już wolę nawet nie myśleć, co stałoby się z samym pokojem :twisted:
Nawet zakładając, że pies zostaje w klatce na tyle spokojnie, że nie zrobi sobie krzywdy chcąc z niej wyjść, to zostaje jeszcze problem wycia i mocnych nerwów lokatorów obok. No a przecież nie mogę zakładać, że wszystko pójdzie ok ;)
Dla mnie rozwiązanie tego problemu to niemal abstrakcja. Nie wiem. Na stok przecież psa nie zabiorę. Nawet gdyby w ekipie wyjazdowej znalazła się niejeżdżąca osoba, która zamiast śmigać na nartach siedziałaby z psem, to musiałaby to być na dodatek osoba, którą pies zna i akceptuje, a nawet mimo tego mogłoby być nieciekawie.
Nie wiem, ja sobie tego nie wyobrażam póki co, mimo że intensywnie o tym myślę szukając sensownego rozwiązania.
Na pewno są na WD jacyś narciarze, którzy znaleźli rozwiązanie takiego problemu. Gdyby ktoś podzielił się jakimkolwiek pomysłem spędzenia takiego wyjazdu we względnym spokoju to będę bardzo, bardzo wdzięczna ;)



KONIEC, WRESZCIE KONIEC
Dużo tego mojego marudzenia wyszło :shock:
Ale zanim zdecyduję się na takiego psa, wolę założyć, że wszystko pójdzie źle i że trafię najgorszą bestię ze wszystkimi możliwymi problemami. Jak przebrnę przez to psychicznie i uznam, że dam radę, to pojadę po szczeniaka.

Przepraszam, że tak długo, ale jesli komuś w ogóle będzie się chciało czytać te moje opowieści to będę bardzo, bardzo wdzięczna za jakieś rady, opowieści, Wasze doświadczenia, czy po prostu Wasze zdanie na dany temat, bo ja już nie wiem, co mam myśleć. Jednego dnia stwierdzam, że dam radę, następnego jestem przerażona :rolleyes:
Aż strach pomyśleć co będzie, kiedy na serio zacznę wybierać szczeniaka :rock_3


Z góry dziękuję i pozdrawiam ;-)

jefta 25-10-2011 00:09

ja uwazam ze studenckie czasy to swietny okres na wilczaka. One lubia takie troche cyganskie zycie :rock_3

metody szkolenia
motywacyjno-korekcyjna. Moja suka bardzo zabiega o uwage. W pewnym momencie zauwazyla jednak, ze nieposluszenstwo wywoluje silniejsza i mocniejsza emocjonalnie reakcje niz posluszenstwo i wtedy zmusila mnie do stosowania dosc ostrych korekt przez krotki czas. Wszystkiego ucze na smaki i pilke, ale jak juz umie to wymagam/wymuszam, choc wraz z dorostaniem i wzrostem mojej konsekwencji coraz rzadziej. Pies o tyle latwy do szkolenia, ze tak samo oporny na wiedze jak i na bledy przewodnika-ma przycisk restart :p
O takim owczarkowym `pancia powiedziala to jakby w kamieniu wyryte` raczej zapomnij. Po kazdej prosbie jest rachunek czy sie oplaca ;-) Nauczylam przeciagania sie smycza albo nawet gola reka za kly by moc w kazdej sytuacji nagrodzic, bo szybko sie orientuje, ze nic nie mam i nie warto bylo spelniac polecenia 8) Nie stosuje przemocy psychicznej takiej jak przygniatanie do ziemi. Nie interesuje mnie kto rzadzi w naszym stadzie. Suczka wyrosla na zwierze, ktore zycie traktuje jak przygode i w wieku niecalych dwoch lat jest niezbyt klopotliwym towarzyszem.
Beagielka rozkochala mnie w szkoleniu psow, wiec Sexy miala od poczatku byc psem `sportowym`. Jej mlodosc to tylko rozkrecanie i przekonywaniem, ze pancia jest zrodlem wszelkiego dobra jakie spotyka psa. w polaczeniu z lekiem separacyjnym dalo to dosc wybuchowa mieszanke. dokrecenie srubki i pokazanie, ze pancia tez wymaga i bywa w tym bezwgledna dalo fajny efekt.
Quote:

Dlatego interesuje mnie, jakie były Wasze umiejętności, doświadczenia, czy w ogóle podejście do sprawy zanim wzięliście pod swoje skrzydła wilczaka i jakie to przyniosło skutki? (oczywiście jak ktoś nie chce pisać, to się nie obrażę :P )
ja zawsze mialam w domu psy, ale tylko jednego beagla juz tak po doroslemu, co go sama szkolilam itd. ciezka to suka z mega problemem ucieczek za zwierzyna i do jedzenia. To tego tak samodzielna, ze wrecz autystyczna. Po niej wilczak wydaje mi sie latwym psem. Kontaktowym, nastawionym na wspolprace. Niezbadane sa jednak niektore procesy myslowe tego zwierza np. zadanie dla Sexy:
-w 30 na 30 przypadkach pilka lezala w bramce dokladnie tam gdzie pancia pokazuje reka. gdzie jest pilka za 31 razem?
-z boku na lawce rezerwowych? :lol:

Quote:

uciekające, wyłażące z każdego kojca i przełażące przez każdą siatkę, był jeden, który otwierał sobie furtkę zamkniętą na klucz
Tu chyba nie ma reguly. Sexy nie umie otwierac, woli metode wywalenia drzwi z futryna, ale tylko jesli chce sie do mnie dostac. U rodzicow jest plotek niecaly metr wysoki i suka zostaje calymi dniami i nocami. Dopoki jak jestem w domu to ja nic za plotem nie interesuje.

Quote:

Z jednej strony wydawać by się mogło, że tak stadne psy jak CzW będą się zachowywać co najmniej podobnie jak moja stadna Basta, ale z drugiej strony są to przy okazji psy bardzo wrażliwe, chyba wrażliwsze psychicznie niż ON. Dlatego mając wilczaka bałabym się w sposób nierozsądny używać np. kary
raczej nie bedzie taki jak Basta. Twoja obecnosc wystarczy by zaspokoic instynkt stadny. Jak bedziesz miala okazje zobaczyc wieksze grupy wilczakow, to zobaczysz, ze wlasciciel jest jednak mocno obok tego stada i nie jest uwzgledniany w wiekszosci rytualow. Ich instynkt stadny jest bardzo silny, ale tez mocno pierwotny, niezmodyfikowany na wspolprace z czlowiekiem. Bardziej jak husky niz owczarek.

Quote:

Czy każdy wilczak przez to przechodzi? Jest to bardziej problem psów, suczek, czy to zupełnie indywidualna, osobnicza kwestia?
widzialam wiele doroslych suk akceptujacych inne dorosle swoje i obce suki. Nigdy nie widzialam dwoch doroslych samcow mogacych swobodnie biegac z innym doroslym samcem niezaleznie od tego czy sie razem wychowaly czy nie.

lek separacyjny byl moim jedynym problemem wychowawczym. Dzis (prawie dwuletnia suka) pozwala na normalne funkcjonowanie codzienne. Na wyjazdach nadal klopot.

socjalizacja. moj pies urodzil sie zsocjalizowany i dzis widze, ze za duzo czasu na to poswiecilam. przy wycieczkach o lasu bardziej balabym sie klusowania na zwierzyne niz wielkiego ubytku na socjalizacji. chociaz Sexy jest akurat przykladem psa bez instynku polowania na zywa zwierzyne, poluje tylko wzrokiem co jest nieklopotliwe, bo zwierzyna znika jej w 20 sekund. Wiele wilczakow poluje wytrwale i skutecznie :(

Wyjazdy
U nas to wielka atrakcja dla psa. Wyjazdy bez niej odpadaja, bo jedyna osoba, ktora sobie z nia radzi jako tako jest moja mama. Niestety mieszka za granica, a poza tym jest niechetna do calodobowej opieki nad `wnusia`. Spacerek to z wielka przyjemnoscia (bo suka jest super na spacerach) ale oczy dookola glowy przez cala dobe to juz nie. A kazda obca osoba bedzie musiala ja non stop obserwowac. Ja znam punkty zapalne, wiem czego nie zostawiac na wierzchu (i co to znaczy `na wierzchu` :lol:) i jestem tak nudna, ze przy mnie caly dzien i noc sie spi 8)

Z kopytnymi u nas ciezko. Mimo, ze suka wychowana w stajni to tylko takie postawowe posluszenstwo stajenne zna. Tzn. siedzi i czeka az cos szybko zrobie w boksie. przy karmieniu moze lazic, ale wie, ze nie wolno skakac na boksy ani zagladac w szpary w dechach. kon poza boksem=pies w klatce. Ze wzgledu na duza wartosc koni, ich specyficzny charakter, zywienie i jej wielka chec do zabawy z nimi, nie probujemy, bo nie ma miejsca na bledy.
W poprzednim moim miejscu pracy gdzie konie lataly luzem o dziwnych porach bylo kilka nieprzyjemnych sytuacji. dzis przy jakis spokojnych srupkach bym sprobowala, ale nie mam takich w dyspozycji ;)

A co do nart to biegowki trzeba polubic ;)
a powaznie to mozesz wyslac pieska do hodowcy na krotkie wakacje. przy okazji niech zobaczy co za bestie powolal na swiat ;)

makota 25-10-2011 00:37

Dzięki za tak szybką odpowiedź :)
Jestem pełna podziwu, że chciało Ci się to wszystko czytać!
Z tego co piszesz wynika, że jest jednak nikła szansa na trafienie osobnika mniej problemowego, a to pocieszające ;-)
Chociaż jak już mówiłam, na wszelki wypadek zakładam, że trafi mi się całe zło tego świata.
Możesz coś więcej napisać o tym jak wyglądają u Was te pościgi za zwierzyną? U mnie psy tez ganiają, jak coś w lesie zobaczą, ale na ogół są odwoływalne w większości przypadków, chociaż na początku było gorzej. Gonią raczej dla samego faktu pogonienia, nie zdarzyło się jeszcze, żeby cokolwiek DOgoniły.
Tak jest w przypadku Basty i Łatiego - siódma woda po kisielu ON i jakieś niezidentyfikowane COŚ :rock_3
Dla lepszego zobrazowania ->
BASTA
ŁATI
NITKA

Gorzej jest z Nitką (najnowszy nabytek) - właśnie mix beagle, możesz dziada zobaczyć w linku wyżej ;)
Coś strasznego z tymi psami myśliwskimi. Ona potrafi się w lesie zgubić goniąc za czymś. Nieważne, czy za żywą zwierzyną, czy za samym zapachem. Czasem zdarza jej się polecieć w las, ja z oddali słyszę tylko piskliwy, pełen podniecenia szczek (początkowo myślałam, że jej się coś dzieje, że takie dźwięki wydaje z siebie). Potem Basta musi jej szukać.
Przyznam, że Nitka uczy mnie wielu nowych rzeczy i jest dla mnie poniekąd wyzwaniem - nigdy nie miałam psa 'mysliwskiego'.
Ciekawa jestem, jak do tego dopisałby się jeszcze wilczak :roll:

Pozdrawiam :)

anija 25-10-2011 00:55

Powiem Ci tak... wciagnęło Cie na maksa, więc ja Ci mogę obiecać, że pojedziesz po tego szczeniaka bez względu na to czy bedziesz przerażona czy nie. Ja byłam przerażona, ale chęć i swego rodzaju instynkt był na tyle silny, że nic nie było wstanie mnie powstrzymać. W pierwszych tygodniach wspólnego życia z Bystrą schudłam 4 kilo. Tak się stresowałam. Ja nie miałam nigdy wcześniej psa, ponieważ mam kopletnie anty zwierzęcą rodzinę, a ja jestem istnym odszczepieńcem, czarną owcą która gdy się wreszcie usamodzielniła sprawiła sobie wreszcie wymarzone zwierzę. (konie tez sobie kiedyś sprawię;) Nie mam jeszcze dużego doświadczenia z psami, ale mam duże doświadczenie z końmi i to napewno pomaga mi w relacji z psem. Konie mnie mocno uodporniły, wzocniły psychicznie, nauczyły opanowania, konsekwencji i mega cierpliwości. Uważam, że Ty masz bardzo dobre warunki by mieć wilczaka. Wiele więcej ja Ci nie napiszę bo sama mam wilczaka od 3 miesięcy dopiero. Ale mogę tyle zrelacjonować, że przerażenie które w sobie nagromadziłam na poczatku, teraz z dnia na dzień maleje. Narazie nie odczuwam kompletnie żadnych specjalnych problemów (oprócz tych standardowych które się pojawiają przy każdym szczeniaku) z wychowaniem wilczaka, być może po części dlatego, że nie mam porównania z tym jak się wychowuje każdego innego psa niż wilczak. Nastawiałam się na naprawdę duże trudności i ja osobiście jestem jak narazie mile zaskakiwana. Oczywiście nastawiam się nadal na niespodzianki które mnie zwalą z nóg, aż serce mi stanie, ale z dnia na dzień oswajam się z tym bardziej i lęk "czy napewno sobie poradzę" już nie istnieje. Właśnie wczoraj w wąskim gronie znajomych (też wilczakowców) rozmawialiśmy "o wilczku - trudnym, innym psie" i doszlismy do wniosku, że pojęcie "problematyczny, trudny pies" jest rozumiane bardzo indywidualnie, tj pewne zachowanie psa które komuś może wydawać się bardzo problematyczne i przerażające dla innej nie będzie niczym nadzwyczajnym, bez względu na to jakie kto ma doświadczenie z psami czy wilczakami. Moim skromnym zdaniem głównie liczy się Twój silny charakter który też napewno się jeszcze wzmocni z czasem gdy już będziesz mieć wilczaka. Ja tyle w tym temacie ;) powodzenia

anija 25-10-2011 01:12

Jeśli chodzi o konie to Bystra jak narazie zachowuje się delikatnie mówiąc nierozsądnie, ale według niej całkiem naturalnie. Otóż podbiegała (teraz już jej nie pozwalam) do koni od tyłu i wąchała przyjacielsko pęcinki, a ja oczami wyobraźni widziałam jak wylatuje nagle w powietrze. Na szczęście nic się nie stało i jak narazie puki jej wścibskość trochę nie stonuje to luzem do konia jej nie puszczę. Tak więc konie jak narazie uwielbia :) Ciekawe tylko, że owiec się boi... tak brzmi to śmiesznie... wilk się boi owiec. Mam nadzieje, że to przejdzie ;P

makota 25-10-2011 01:21

Ano, w końcu to opętanie przyniesie skutek. Prędzej czy później :twisted:
Jak zresztą widać - bo pamiętam, że przed krakowską wystawą w czerwcu obie miałyśmy być tylko "gapiącymi się wariatkami" :rock_3
A tu proszę - masz wreszcie swojego wymarzonego wilczaka :smileyb
Swoją drogą - spacerujecie może po Błoniach?

Mam nadzieję, że i mi się uda, choć nie ukrywam, że fakt posiadania JUŻ trzech psów jest dla mnie nieco przerażający :lol:
W ogóle ciekawa jestem, co powiedzieliby moi rodzice, gdybym naprawdę poważnie zapowiedziała im teraz, że w ciągu najbliższego roku sprawię sobie wilczaka :twisted:
Do tej pory zawsze mówiłam o tym z lekkim przekąsem, a oni pukali się w głowę ironicznie mi przytakując 8)
Ale w końcu to również oni od ładnych kilku lat przy różnych okazjach życzą mi "żebym w końcu miała wilczaka" :roll:
Ale kiedy mówiłam o trzecim psie tez pukali się w głowę... Dopóki nie przyprowadziłam do domu trzeciego psa :twisted:

To prawda, że każdy szczeniak jest kłopotliwy...już tęsknię za takimi kłopotami, bo przez to, że od ostatnich 7 lat mam tylko podrośnięte już znajdki, to wspomnienie dawnych szczeniaczkowych czasów, zasikanych dywanów, wywalanych niezdarnymi łapkami misek i tych igiełkowych ząbków jest tym bardziej słodkie :lol:
Gorzej, że taki slodki szczeniak w wieku 6-7 miesięcy nagle zapomina o wszystkim, czego się do tej pory nauczył :twisted:

Pozdrawiam :)

anija 25-10-2011 01:36

Na Błoniach ostatnio bywałyśmy dość często bo dwa razy w tygodniu, uczęszczając na szkolenie z posłuszeństwa. Bystra właśnie w zeszłym tygodniu otrzymała piekny dyplom ukończenia szkolenia podstawowego. :rock_3

Nie wiem kiedy teraz będzie najbliższa okazja, żeby się tam wybrać, ale napewno się wybierzemy jeszcze nie raz. Postaram się dawać znać ;)

Puchatek 25-10-2011 07:39

Witaj! :)

https://picasaweb.google.com/1153445...10001704835602


Ja się oprę tylko na tym zdjęciu, bo "mówi" cholernie dużo.
Widać, że jesteś dla swoich psów najważniejsza istotą na świecie
/bo umiesz "leczyć" skrzywdzone dusze/.
One patrzą na Ciebie z wiarą, nadzieją i miłością.
Masz duże doświadczenie z "obitymi" przez los psami. Wiesz ile potrzebują czasu, zainteresowania sobą. Są egoistyczne w swoich potrzebach. I nagle sprowadzisz im szczeniaka wilczaka. I może
wilczak pomoże im w ich lękach /oby!/, a może też wzmocni rywalizację.
I może dojść do krwawej konfrontacji /u nas Laila po 3,5 roku wspólnego życia spięła się z inną suką -będziemy wkrótce organizować konfrontację, by to rozwiązały po psiemu i wiemy, że krew się będzie lała.../.
Nie zgadzam się z opinią, że wilczak lubi studenckie "cygańskie" życie /to może pasować do każdego psa i niektórych kotów i innych zwierząt... mój pyton w czasie studiów też ze mną wszędzie chodził...i był cholernie "cygański"/. Wilczak po prostu, wg. mnie, jak każdy innej rasy szczeniak, lubi być ze swoim opiekunem. Ale też jak każde dziecko /!/ lubi zasady i normy, lubi poukładanie. Chaos, niepewność, zmiany codziennych rytuałów każdego rozstrajają. Ale tworzą też precedensy i odstępstwa od zasad. A wilczak, gdy zobaczy jedną "wyrwę w płocie" wykorzysta ją i będzie kombinować... Bo on świetnie myśli. "Gorzej" /!/ -on wyciąga wnioski błyskawicznie. I może zachcieć rządzić czy układać "pod siebie"...
Spytaj właścicieli wilczaków ile czasu i pieniędzy poświęcili na behawiorystów, by wszystko na nowo układać. Wilczak to wyjątkowa osobowość, z którą nie pójdzie Ci "jak po maśle".
I jeszcze jedna kwestia: przeczytaj dokładnie "rocznicowy" tekst Kamoszki i wyciągnij z tego tekstu wnioski... Wilczak to równoprawny członek rodziny. Miałaś psy i znasz ich naturę. Wiesz, że pies nie zna znaczenia czasu i długości rozstań. Mam wielu znajomych, którzy zrezygnowali /w swojej olbrzymiej miłości do psa/ ze swoich przyjemności /jeśli nie umieli tego pogodzić/ i wybrali obcowanie z psem. Poukładali sobie życie "pod" psa. To była kwestia przemeblowań mieszkania, zmiany auta, zmiany przyzwyczajeń wakacyjnych i wiele innych "spraw". Ty wyjeżdżasz na narty -może rzeczywiście trzeba pomyśleć o biegówkach, bo obarczanie rodziców pupilem /kolejnym/ nosi ostre znamiona egoizmu. Poza tym nie wiesz, jak Ci się życie potoczy po studiach, nie wiesz co wymusi na Tobie codzienność i pracodawca. I możesz mieć wielkie dylematy.
Warto, by na Twoje pytania i rozterki odpowiedzieli też opiekunowie, którzy "zęby zjedli" na wilczakach -"starzy", doświadczeni /to nie o nas/. My, np, nadal "uczymy się" wilczaka /"larwa" ma już prawie 4lata/ i ciągle nas zaskakuje /nie zawsze radośnie/... Kiedyś, planując wilczaka, pojechaliśmy pod W-wę do hodowcy, by zrobić rozeznanie. Na widok ogrodzonego terenu pastuchem elektrycznym, pomyśleliśmy z mężem: "Zwyrodnialcy!". Teraz już tak nie myślimy, a Laili nie zostawiamy samej na terenie /dobrze ogrodzonym bez pastucha/, gdy gdzieś jedziemy. Nasza, na dodatek, jest z tych polujących /warunki naszego życia na dużej przestrzeni mazurskiej w niej to wyzwoliły/ i po zagryzieniu jednych kóz /o drobniejszej dzikiej zwierzynie nie wspominam/ nie wiemy kiedy nam zagryzie następne -a czai się na nie dzień w dzień od kilku miesięcy...
Bardzo mi się podoba, że rozkładasz temat "na czynniki pierwsze" i masz dylematy. I dlatego weź pod uwagę wszystkie aspekty, by potem nie szlochać szukając nowego domu dla swojego psa...
Pozdrawiam
....
"już tęsknię za takimi kłopotami, bo przez to, że od ostatnich 7 lat mam tylko podrośnięte już znajdki, to wspomnienie dawnych szczeniaczkowych czasów, zasikanych dywanów, wywalanych niezdarnymi łapkami misek i tych igiełkowych ząbków jest tym bardziej słodkie".
Dla Ciebie tak, a dla Twojego nowego środowiska, dla Twojego przyszłego partnera życiowego, dla Twoich z każdym dniem coraz bardziej zmęczonych Rodziców? Spójrz na sprawę "szerzej", nie przez pryzmat tylko własnych pragnień...
;)
..........
A-ha: ja nie zmieniłabym wilczaka na żadnego innego psa /jest alfą w naszym ludzko-psim stadzie/ -on jest jak narkotyk, a życie z nim, to taka fajna forma "haju"... :lol:

Grin 25-10-2011 09:12

Ja tylko powiem, jak rozwiązaliśmy problem z nartami.
Otóż jeździmy w góry w 3 osoby plus pies. W czasie, gdy dwie osoby szusują na zjazdowych, jedna osoba biega z Łowcą na biegówkach (albo po prostu spaceruje, jeśli nie ma w danym momencie siły na biegówki. :D ). Oczywiście osoby się wymieniają. :)

jefta 25-10-2011 10:19

Mi osobiscie szkoda psow, ktore za rozrywke i zadania intelektualne maja tylko proby wydostania sie za plot i bieganie samopas po wsi :(
pies to nie krowa co potrzebuje kawalka trawnika przy domu i stabilizacji bo mleko sie skisnie ;) Im wiecej dasz mu mozliwosci realizowania ciekawskiej i kombinatorskiej natury drapieznika tym mniej bedzie jej szukal na wlasna lape :) wychowany za mlodu w ciaglej przygodzie, kolejne zmiany przyjmie latwo. Ale musisz sie liczyć z tym ze wiele decyzji bedziesz musiala podjac pod psa. Od zmiany nart na biegowe po wymiane partnera zyciowego ;)
Zdecydowanie musisz liczyc sie z tym ze pies nie bedzie sie nadawal do zostawienia obcej osobie na tydzien. Mozesz tez popatrzec po szkolkach, ktore maja hotel. Wyprowadzka na pare dni do ukochanej pani trener nie bedzie trauma tylko atrakcja. A jednoczesnie nikogo nie obarczasz klopotem ;)

Puchatek 25-10-2011 11:21

:p Jefta, to nie była "wycieczka osobista" i dlatego wytłuszczę, by można było dokładniej zrozumieć kontekst:

""Mi osobiscie szkoda psow, ktore za rozrywke i zadania intelektualne maja tylko proby wydostania sie za plot i bieganie samopas po wsi
pies to nie krowa co potrzebuje kawalka trawnika przy domu i stabilizacji bo mleko sie skisnie.""

Mi też takich psów szkoda. Ale mówiłam o wilczaku -hybrydziądku z wilczą krwią. Którego naturą też jest polowanie -bliżej mu do łąk i lasów niż autobusów i Marszałkowskiej. Tak, przyzwyczai się do wszystkiego /jak człowiek/, ale lepiej od wielu z nas /i wielu innych ras/ rozumie znaczenie słowa >wolność<. Naszej zawsze cieszy się "krowia" morda, gdy po półgodzinnym samopasie wraca z lasu uwalana po uszy w posoce i łajnie "dziczyzny" /my, w odróznieniu od kilku innych wilczaków, na razie dopadamy mniejsze futrzaki/. Wtedy wraca "do korzeni". Na ringu i placu treningowym bardziej mi przypomina "tylko" ON-ka.../ukłon względem psów pracujących, bo to chlubne wyjątki/
Kawałek trawnika dla psa, to lepsze niż loggia, by można było w letnie noce spać na trawie pod gwiazdami lub bez zakazów i ograniczeń czasowych tarzać się /między spacerami i miejskim socjalem/ w śniegu.
//A kozy są nasze -by było mleko DLA psów i, przy okazji, dla nas- nie "wioskowe".//

"A jednoczesnie nikogo nie obarczasz klopotem"

Jeśli dobrze zrozumiałam, Autorka tematu ma już 3 psy i planuje czwartego. I jeśli dobrze zrozumiałam przez większość czasu, Autorka tematu przebywa poza domem, w którym z Jej Rodzicami są psy...
//Retorycznie.: Jefta, sorry... masz dorastające dzieci, które narzucają Ci swoje egoistyczne decyzje?//
My, stojący po drugiej stronie "barykady" /mam 15-sto- i 16-stolatka/, wiemy, że często z miłości do progenitury nie odmawiamy mimo, że pewne kwestie to dla nas kłopot. I starzejemy się szybciej niż Wy-młodzi. I często się szybciej męczymy czy chorujemy. I bardzo byśmy chcieli, by nasze dzieci ponosiły własne decyzje i same za nie odpowiadały bez obarczania nas -staruchów, konsekwencjami.
Patrząc od strony młodych ludzi /jeszcze to pamiętam/: jeśli miałabym do wyboru hotel dla psa czy dom rodziców, na pewno podrzuciłabym małe do kochanych starszych -zajęli by się psami lepiej niż obcy- i byłabym spokojna. Autorka tematu SWOJE psy ma na stałe u RODZICÓW, nie w hotelu czy ukochanej trenerki. To Oni zdają kochanemu dziecku relacje z codzienności JEJ psów -Ona dużo czasu spędza w szkole, spotyka się ze znajomymi. /sorry, Makota, że mówię o Tobie "poza" Tobą/

"Im wiecej dasz mu mozliwosci realizowania ciekawskiej i kombinatorskiej natury drapieznika"
Właśnie: drapieżnika. Nasza, jako "siódma woda po kisielu" po drapieżniku, samorealizuje się w warunkach naturalnych dla wilka...
Pochleje w akademiku, placyki "manewrów" w okolicy Okęcia, kilku godzinne stanie w korkach na Czerniakowskiej, to super socjal, i nawet można dołożyć w historię rasy historyjkę, że wilczak właśnie DLA Ikarusów został stworzony... Łatwo nam wykorzystywać nasz egoizm i wszystkie żyjące istoty układać "pod" siebie.
...
Ja nie zniechęcam Autorki tematu do rezygnacji z bycia opiekunem wilczaka, lecz by przeanalizowała wszystko i podjęła dojrzałą decyzję pozbawioną egoizmu.
A tłumaczenie niewiedzącemu, że "wychowany za mlodu w ciaglej przygodzie, kolejne zmiany przyjmie latwo", jest tylko "jedną stroną medalu". My, znający wilczaki, mamy moralny obowiązek powiedzieć o wszystkich aspektach /wystarczy spojrzeć na ilość tematów na WD dotyczących wychowania psa i problemów codzienności/, bo wilczak, to nie "bułka z masłem", chociaż też nie potwór nie do opanowania... ;)

makota 25-10-2011 13:43

Dziękuję za kolejne opinie :)

Puchatek, oczywiście sprawę z Twojego punktu widzenia również biorę pod uwagę - między innymi dlatego zaznaczyłam, że nie mam zamiaru brać szczeniaka już teraz, lub choćby przez najbliższe miesiące.
Po prostu zaczynam o tym myśleć realnie, a nie tylko w sferze odległych w przyszłości marzeń, o których gadam od lat.

Wiem, że pies (jakikolwiek) to odpowiedzialność na kilkanaście lat, dlatego decyzji nie podejmę pochopnie. Tym bardziej, że mam zamiar wziąć nie zwykłego psa, a właśnie wilczaka ;)

Co do obarczania moich rodziców dotychczasowymi psami - w domu zostały tylko dwa psy, które mieliśmy zanim zaczęłam studiować. U mnie zawsze były jakieś dwa psy i to z początku wcale nie przez moje "widzimisię", tylko ze świadomej decyzji rodziców. Także od jakichś 20 lat opieka nad tym przydomowym stadkiem znacząco się nie zmieniła, (pomijając zmianę psów :().

Gdybym mogła wzięłabym wszystkie psy ze sobą...ale nie mogę, bo prawdopodobnie byłby to za duży stres dla psów, pomijając problem zmieszczenia w mieszkaniu w bloku trzech sztuk.
Nie mogę ich do siebie wziąć, tak samo jak nie mogę już dziś wziąć pod swoją opiekę wilczaka.

Trzeci pies, którego faktycznie nie chciałam rodzicom do obowiązków dokładać, bo wzięłam go ja (z nadzieją odnalezienia właściciela) - mieszka ze mną w Krakowie i radzimy sobie bardzo dobrze.

Tak czy inaczej cieszę się, że dyskusja się rozwinęła, bo z pewnością rozwieje ona niektóre moje wątpliwości, a niektóre wyolbrzymi i zmusi do głębszego zastanowienia się nad problemem, za co jestem naprawdę wdzięczna :)

Pozdrawiam ;-)

Trustno1 26-10-2011 00:06

Hej!

Ja bym właściwie mogła i chciała się "podpiąć" pod pytanie Makoty, jako że jestem w podobnej sytuacji. Tzn. podobieństwo polega na tym, że jestem pod koniec studiów, że nie studiuję w rodzinnym mieście i że chcę mieć wilczaka od tak mniej więcej 11 lat. Do tej pory hamował te zapędy fakt posiadania jednego, dość sporego (troszkę większy pseudo-ON) psa, ale że miesiąc temu musiałam odprowadzić swoją 14-letnią Figę do Krainy Wiecznych Łowów, to... cóż, odczuwam głód psa.
Kilka słów o mnie i rys tego, co bym swojemu wilczakowi "zgotowała" - za 1,5 roku, jak dobrze pójdzie, uzyskam tytuł lekarza weterynarii. Studiuję w Olsztynie, jestem z Białegostoku, ale mieszkam w domu z ogrodem. Plan na życie? Praca w terenie, z bydłem, ok 90 km od domu, no i, z początku na pewno, trochę dojazdów, trochę mieszkania "raz tu, raz tam" (w sensie na wsi, gdzieś nad lecznicą, a raz - na razie - w rodzinnym domu), z dalszą perspektywą jakiegoś domu, bo blok odpada.
Więc już w przedbiegach nieregularny tryb życia, z pewnością zaburzony (przynajmniej czasem) rytm dnia i coś czego nienawidzę, a do czego od 4 lat jestem zmuszona - ciągłe podróże i "życie na walizkach" - choć nie jest to coś, co mnie kręci i ogólnie raczej wolę stabilne życie i stanowczo mnie nie nosi. Co nie oznacza, że nie spędzałam całych dni na rowerze, z psem u boku, bo spędzałam i bardzo mi tego brakuje, zwłaszcza, że przez ostatnie lata Figa z racji wieku już nie przejawiała do tego takiej ochoty, jak za młodu.

Na weterynarii nie jestem z przypadku. Przypadkiem do mojego domu 14 lat temu trafiła Figa, jako 2 miesięczny szczeniak, co spełnieniem było mych marzeń (wiecie, pies Cywil, Szarik, no i "O psie, który jeździł koleją") i impulsem, by na poważnie (jak na 10 letnie dziecko) zająć się kynologią. Rzuciłam się na głęboką, jak na tamte czasy, wodę fachowej literatury, Fishera "Okiem psa" cytowałam z pamięci, podobnie jak Desmonda Morrisa książki o behawioryzmie psów i wilków. Plus cała Londona i Curwooda wilczo-północno-romantyczna otoczka traperów i ich dzielnych, pół-dzikich psów. ;)
Także klikerowe i "naturalne" metody wychowania miałam opanowane, gdy wszystkie szkoły w Białymstoku opierały tresurę psa na krzykach, szarpaninie i ogólnej przemocy.
Figa była psem dość trudnym, choć żyjącym całe życie na podwórku (poza ostatnimi 2 latami żywota, gdy była w domu cały czas). Przede wszystkim lękliwym, a przez to czasem agresywnym. Udało mi się jednak być dla niej osobnikiem alfa (na pograniczu z moim ojcem, który o rolę się nie starał a i tak ją miał :P) i w większości przypadków okazywała mi posłuszeństwo. Z pewnością nie ślepe i daleko jej było do ideału o jakim marzyłam, ale jak na wychowanie przez nastolatkę, przy jej trudnym charakterze i słabej socjalizacji (trochę za późno zaczętej i z błędami, jakich teraz bym była w stanie uniknąć), była psem ułożonym. Z pewnością bardziej, niż większość mieszkaniowych, kanapowych psów moich znajomych.
Ale że Figi już nie ma, czego wciąż nie jestem w stanie przyjąć bez ochoty na rozryczenie się, to czas iść naprzód. Bo psy uwielbiam ponad wszystko ;)

Ogólnie psa mam zamiar kupić dla siebie, nie zrzucić go na głowę rodzicom (zresztą - wilczaka by się za bardzo nie dało, prawda?:P). Wyszło jak wyszło z tą wetą, że nie będę zajmować się zawodowo raczej (bo nigdy nie wiadomo na pewno) psami, a bydłem, co nie zmienia moich zainteresowań. Rower, narty biegowe, długie spacery, pływanie - to jest to, czy zajmuję wolny czas - bardzo chętnie z psem u boku. Mam też ciągoty do zabaw typu Obedience, choć oczywiście na Mistrzostwo Polski nie liczę z wilczakiem (wątpię też, bym miała czas na jeżdżenie po zawodach z jakimkolwiek psem), ale szkolenie było moim podstawowym "konikiem" i z pewnością nie zostawię psa samopas. Z drugiej jednak strony ślepe posłuszeństwo nie do końca mi odpowiada i dlatego zawsze dobrze widział mi się CzW obok mnie.

Jestem też za jasnymi zasadami w stadzie i nie interesuje mnie opcja władzy psa nade mną. Jestem raczej z natury dominująca, również wśród ludzi, konkretna i stanowcza. Nie mam problemów z utrzymywaniem zasad i rygorów. Pies w łóżku spać nie będzie nigdy ;) Maślane oczy i wszelkie rodzaje pozorowanej śmierci głodowej nie działają na mnie przy stole. I tak dalej ;P

Pomyślałam sobie też, że jedyną szansą w ciągu najbliższych lat, na zsocjalizowanie psa, jest ostatni rok studiów. Potem, gdy przyjdzie praca, nie będę miała czasu na szczeniaka - bądź co bądź zawsze bardziej czasochłonnego niż dorosły pies. Także teraz (tzn. za rok) mogłabym zapewnić wilczakowi i tłumy, i inne zwierzęta, i życie w mieście, podróże pociągami czy samochodami, i - przede wszystkim - mój czas dla niego. Jednocześnie są i minusy - pies byłby z dala od domu i rodziców, gdzie w dalszej przyszłości by ze mną mieszkał (i liczyłabym, że jednak byłby w stanie z nimi czasem zostawać), no i problem z samotnością - dużo czasu dla psa to nie 24h/dobę, a nie zawsze mogłabym go brać na wydział (na część wykładów jednak można zabierać psy, więc na pewno bym to robiła).

Noo, rozgadałam się. Ogólnie jak tak Was czytam, to się zastanawiam co Wy za piekielne bestie trzymacie w domach, ale nie mogę powiedzieć, że nie mam dreszczyku na plecach i głosiku w głowie: "też tak chcesz!" ;P A serio - można liczyć na to, że wilczak może być kompanem lekarza terenowego? Na brak problemów się nie nastawiam, ale traktuję to raczej jako wyzwanie i odskocznię od codzienności, która mnie czeka.
I podstawowa rzecz, o czym nie mogę zapominać, bo raz że wciąż jestem na utrzymaniu rodziców, a dwa - planuję z nimi jakiś czas jeszcze mieszkać - czy da się to jakoś tak zorganizować, by wilczak nie zniszczył im życia ;P Oni lubią psy, ale z pewnością nie mają na ich punkcie fioła, więc nie zakładam, że będą ze stoickim spokojem znosić diabła wcielonego pod ich dachem.

Ach, jeszcze jedno. Koty. Jest opcja, żeby nie zjadł chociaż jednego, domowego? ;P


I pytanie do hodowców, gdyż od paru lat nie jestem w temacie, zresztą nigdy aż tak bardzo nie miałam potrzeby się interesowania tym - przy założeniu, że kupuję sukę - jak wygląda sprawa jej rozmnażania? Tzn. hodowca ma prawo żądać ode mnie, że będę ją rozmnażać? A co jeśli tego nie zrobię? Albo np. sukę poddam kastracji? Są tu jakieś zasady, czy to zależy od hodowcy?

z góry dzięki za odpowiedzi, przeczytanie mej przydługiej tyrady, no i przepraszam Makota Ciebie, jeśli masz coś przeciwko temu, żem się podpięła pod Twój wątek ;)

pozdrowienia
Trust

DanielZ 26-10-2011 01:40

Quote:

Originally Posted by Trustno1 (Bericht 409982)
...
I pytanie do hodowców, gdyż od paru lat nie jestem w temacie, zresztą nigdy aż tak bardzo nie miałam potrzeby się interesowania tym - przy założeniu, że kupuję sukę - jak wygląda sprawa jej rozmnażania? Tzn. hodowca ma prawo żądać ode mnie, że będę ją rozmnażać? A co jeśli tego nie zrobię? Albo np. sukę poddam kastracji? Są tu jakieś zasady, czy to zależy od hodowcy?
...

Żaden hodowca nie ma takiego prawa , jeśli nawet zawrze taki punkt w umowie to nie jest w stanie wyegzekwować tego. Jeśli chcesz wysterylizować twoja sprawa i takie twoje prawo.

Puchatek 26-10-2011 09:32

Subiektywnie i przydługo:
"Jestem też za jasnymi zasadami"

Życie koryguje nawet "żelazne zasady" ;) Wilczak to partner, nie podwładny.
"A serio - można liczyć na to, że wilczak może być kompanem lekarza terenowego?"
Wśród nas, bodajże, są "Ludzie Lasu" -niech Ci odpowiedzą, jakie są relacje wilczaka z potencjalnym "obiadem"... Na WD gdzieś jest temat o relacjach CzW ze zwierzętami godpodarskimi.
"I pytanie do hodowców"
Nie jestem hodowcą, ale dopowiem: prawo traktuje zwierzę, jak rzecz -wszelkie umowy kupna-sprzedaży są bardziej "gentleman's agreement" - przecież sprzedający auto nie zmusi Cię byś robiła "lifting" samochodu lub instalowała hak do przyczepki lub zmieniała wahacze co pół roku, bo jeździsz po wertepach... w kontekście zwierzęcia to smutne, bo gdyby traktowano zwierzę jako istotę w majestacie prawa było by prościej ->hodowca wymaga od Ciebie, Ty wymagasz od hodowcy ->łamiesz zasady -są sankcje.
Dam Ci przykład umowy, która mi się podoba /chociaż ja bym ją bardziej sprecyzowała w zależności od predyspozycji zdrowotnych, "przydatności" rasowej i wywiązania się z ustaleń/:
http://www.mastifland.pl/index.html?...fse36wi3&id=17
/A swoją drogą, Ty nie będziesz miała daleko, by zrobić podstawowe badania wilczaka -wyznaczony przez ZKwP lekarz "od stawów" jest w Olsztynie; ale wiedz, że nie masz obowiązku robienia tych badań, Ty powinnaś chcieć je zrobić/
To, jak będzie wyglądała Twoja umowa zależy od ustaleń podjętych z hodowcą -ważne, byś była świadomym nabywcą i wiedziała, czego masz prawo wymagać /choćby w sprawach zdrowia i konsekwencji, jakie zastosujesz, jeśli zostaniesz oszukana/.
Ale i tak, to moje pitu-pitu powyżej nie warte funta kłaków -w Trójmieście masz zgraną /chyba/ grupę wilczakolubnych -spotkaj się,obserwuj psy i rozmawiaj, w Białymstoku masz super opiekuna fantastycznego wilczaka -spotkaj się,obserwuj psa i rozmawiaj, na trasie Olsztyn-Białystok masz hodowlę -spotkaj się, obserwuj psy, rozmawiaj. Mnie też masz "po drodze", ale siebie zdecydowanie nie polecam /to nie kokieteria, ale obiektywizm/. Wystaw, osobiście, też niekoniecznie polecam -to psie warunki ekstremalne /tylko pojedyncze osobniki zachowują się tam normalnie/, choć stojąc z boku będziesz mogła poobserwować zasady wystawiania, relacje w środowisku i przygotować się psychicznie na "jazdę bez trzymanki"...
To tyle.
Dobrego dnia!
.........................
Errata:
1.Było: "nasze dzieci ponosiły własne decyzje"
Powinno być: "nasze dzieci podejmowały własne decyzje"
2.Było: "kilku godzinne"
Powinno być: "kilkugodzinne"
3.Było: "nie zniechęcam Autorki tematu do rezygnacji z bycia opiekunem"
Powinno być: "nie zniechęcam Autorki tematu do zostania opiekunem"
Przepraszam, za ewentualne błędy w tym poście.

fraxinia 26-10-2011 09:34

Quote:

Originally Posted by Trustno1 (Bericht 409982)
Studiuję w Olsztynie,

Zapraszam na wspólny spacer z wilczakiem, który właśnie wkroczył w wiek młodzieńczego buntu :twisted::twisted::twisted:

Rybka 26-10-2011 10:13

Quote:

Originally Posted by Trustno1 (Bericht 409982)
Hej!



Jestem też za jasnymi zasadami w stadzie i nie interesuje mnie opcja władzy psa nade mną. Jestem raczej z natury dominująca, również wśród ludzi, konkretna i stanowcza. Nie mam problemów z utrzymywaniem zasad i rygorów. Pies w łóżku spać nie będzie nigdy ;) Maślane oczy i wszelkie rodzaje pozorowanej śmierci głodowej nie działają na mnie przy stole. I tak dalej ;P


Trust

Uważam, że za dużo tu słów typu: "zasady", "władza", "dominacja", "rygor".
Trochę mnie ten akapit... zniesmaczył.
Wilczak jest psem- zgadzam się. Ale wydaje mi się, że dzięki jego niezależnej naturze we wspólnej relacji powinny znaleźć się: zaufanie, partnerstwo, otwarcie, konsekwencja.

Grin 26-10-2011 11:16

Quote:

Originally Posted by Rybka (Bericht 410000)
Uważam, że za dużo tu słów typu: "zasady", "władza", "dominacja", "rygor".
Trochę mnie ten akapit... zniesmaczył.
Wilczak jest psem- zgadzam się. Ale wydaje mi się, że dzięki jego niezależnej naturze we wspólnej relacji powinny znaleźć się: zaufanie, partnerstwo, otwarcie, konsekwencja.

Faktycznie, samej też mi się trochę dziwnie czyta fragment rozpatrujący ewentualną przyszłą relację z psem pod kątem władzy jego nade mną, bądź moją nad nim i nie wiem szczerze mówiąc, co ma do tego spanie lub nie psa w łóżku. ;) :D Wg mnie to można rozpatrywać w kategoriach bardziej... higienicznych, jeśli już. ;)

Khan 26-10-2011 11:20

Quote:

Originally Posted by Trustno1 (Bericht 409982)
Hej!

Ja bym właściwie mogła i chciała się "podpiąć" pod pytanie Makoty, jako że jestem w podobnej sytuacji. Tzn. podobieństwo polega na tym, że jestem pod koniec studiów, że nie studiuję w rodzinnym mieście i że chcę mieć wilczaka od tak mniej więcej 11 lat. Do tej pory hamował te zapędy fakt posiadania jednego, dość sporego (troszkę większy pseudo-ON) psa, ale że miesiąc temu musiałam odprowadzić swoją 14-letnią Figę do Krainy Wiecznych Łowów, to... cóż, odczuwam głód psa.
Kilka słów o mnie i rys tego, co bym swojemu wilczakowi "zgotowała" - za 1,5 roku, jak dobrze pójdzie, uzyskam tytuł lekarza weterynarii. Studiuję w Olsztynie, jestem z Białegostoku, ale mieszkam w domu z ogrodem. Plan na życie? Praca w terenie, z bydłem, ok 90 km od domu, no i, z początku na pewno, trochę dojazdów, trochę mieszkania "raz tu, raz tam" (w sensie na wsi, gdzieś nad lecznicą, a raz - na razie - w rodzinnym domu), z dalszą perspektywą jakiegoś domu, bo blok odpada.
Więc już w przedbiegach nieregularny tryb życia, z pewnością zaburzony (przynajmniej czasem) rytm dnia i coś czego nienawidzę, a do czego od 4 lat jestem zmuszona - ciągłe podróże i "życie na walizkach" - choć nie jest to coś, co mnie kręci i ogólnie raczej wolę stabilne życie i stanowczo mnie nie nosi. Co nie oznacza, że nie spędzałam całych dni na rowerze, z psem u boku, bo spędzałam i bardzo mi tego brakuje, zwłaszcza, że przez ostatnie lata Figa z racji wieku już nie przejawiała do tego takiej ochoty, jak za młodu.

Na weterynarii nie jestem z przypadku. Przypadkiem do mojego domu 14 lat temu trafiła Figa, jako 2 miesięczny szczeniak, co spełnieniem było mych marzeń (wiecie, pies Cywil, Szarik, no i "O psie, który jeździł koleją") i impulsem, by na poważnie (jak na 10 letnie dziecko) zająć się kynologią. Rzuciłam się na głęboką, jak na tamte czasy, wodę fachowej literatury, Fishera "Okiem psa" cytowałam z pamięci, podobnie jak Desmonda Morrisa książki o behawioryzmie psów i wilków. Plus cała Londona i Curwooda wilczo-północno-romantyczna otoczka traperów i ich dzielnych, pół-dzikich psów. ;)
Także klikerowe i "naturalne" metody wychowania miałam opanowane, gdy wszystkie szkoły w Białymstoku opierały tresurę psa na krzykach, szarpaninie i ogólnej przemocy.
Figa była psem dość trudnym, choć żyjącym całe życie na podwórku (poza ostatnimi 2 latami żywota, gdy była w domu cały czas). Przede wszystkim lękliwym, a przez to czasem agresywnym. Udało mi się jednak być dla niej osobnikiem alfa (na pograniczu z moim ojcem, który o rolę się nie starał a i tak ją miał :P) i w większości przypadków okazywała mi posłuszeństwo. Z pewnością nie ślepe i daleko jej było do ideału o jakim marzyłam, ale jak na wychowanie przez nastolatkę, przy jej trudnym charakterze i słabej socjalizacji (trochę za późno zaczętej i z błędami, jakich teraz bym była w stanie uniknąć), była psem ułożonym. Z pewnością bardziej, niż większość mieszkaniowych, kanapowych psów moich znajomych.
Ale że Figi już nie ma, czego wciąż nie jestem w stanie przyjąć bez ochoty na rozryczenie się, to czas iść naprzód. Bo psy uwielbiam ponad wszystko ;)

Ogólnie psa mam zamiar kupić dla siebie, nie zrzucić go na głowę rodzicom (zresztą - wilczaka by się za bardzo nie dało, prawda?:P). Wyszło jak wyszło z tą wetą, że nie będę zajmować się zawodowo raczej (bo nigdy nie wiadomo na pewno) psami, a bydłem, co nie zmienia moich zainteresowań. Rower, narty biegowe, długie spacery, pływanie - to jest to, czy zajmuję wolny czas - bardzo chętnie z psem u boku. Mam też ciągoty do zabaw typu Obedience, choć oczywiście na Mistrzostwo Polski nie liczę z wilczakiem (wątpię też, bym miała czas na jeżdżenie po zawodach z jakimkolwiek psem), ale szkolenie było moim podstawowym "konikiem" i z pewnością nie zostawię psa samopas. Z drugiej jednak strony ślepe posłuszeństwo nie do końca mi odpowiada i dlatego zawsze dobrze widział mi się CzW obok mnie.

Jestem też za jasnymi zasadami w stadzie i nie interesuje mnie opcja władzy psa nade mną. Jestem raczej z natury dominująca, również wśród ludzi, konkretna i stanowcza. Nie mam problemów z utrzymywaniem zasad i rygorów. Pies w łóżku spać nie będzie nigdy ;) Maślane oczy i wszelkie rodzaje pozorowanej śmierci głodowej nie działają na mnie przy stole. I tak dalej ;P

Pomyślałam sobie też, że jedyną szansą w ciągu najbliższych lat, na zsocjalizowanie psa, jest ostatni rok studiów. Potem, gdy przyjdzie praca, nie będę miała czasu na szczeniaka - bądź co bądź zawsze bardziej czasochłonnego niż dorosły pies. Także teraz (tzn. za rok) mogłabym zapewnić wilczakowi i tłumy, i inne zwierzęta, i życie w mieście, podróże pociągami czy samochodami, i - przede wszystkim - mój czas dla niego. Jednocześnie są i minusy - pies byłby z dala od domu i rodziców, gdzie w dalszej przyszłości by ze mną mieszkał (i liczyłabym, że jednak byłby w stanie z nimi czasem zostawać), no i problem z samotnością - dużo czasu dla psa to nie 24h/dobę, a nie zawsze mogłabym go brać na wydział (na część wykładów jednak można zabierać psy, więc na pewno bym to robiła).

Noo, rozgadałam się. Ogólnie jak tak Was czytam, to się zastanawiam co Wy za piekielne bestie trzymacie w domach, ale nie mogę powiedzieć, że nie mam dreszczyku na plecach i głosiku w głowie: "też tak chcesz!" ;P A serio - można liczyć na to, że wilczak może być kompanem lekarza terenowego? Na brak problemów się nie nastawiam, ale traktuję to raczej jako wyzwanie i odskocznię od codzienności, która mnie czeka.
I podstawowa rzecz, o czym nie mogę zapominać, bo raz że wciąż jestem na utrzymaniu rodziców, a dwa - planuję z nimi jakiś czas jeszcze mieszkać - czy da się to jakoś tak zorganizować, by wilczak nie zniszczył im życia ;P Oni lubią psy, ale z pewnością nie mają na ich punkcie fioła, więc nie zakładam, że będą ze stoickim spokojem znosić diabła wcielonego pod ich dachem.

Ach, jeszcze jedno. Koty. Jest opcja, żeby nie zjadł chociaż jednego, domowego? ;P


I pytanie do hodowców, gdyż od paru lat nie jestem w temacie, zresztą nigdy aż tak bardzo nie miałam potrzeby się interesowania tym - przy założeniu, że kupuję sukę - jak wygląda sprawa jej rozmnażania? Tzn. hodowca ma prawo żądać ode mnie, że będę ją rozmnażać? A co jeśli tego nie zrobię? Albo np. sukę poddam kastracji? Są tu jakieś zasady, czy to zależy od hodowcy?

z góry dzięki za odpowiedzi, przeczytanie mej przydługiej tyrady, no i przepraszam Makota Ciebie, jeśli masz coś przeciwko temu, żem się podpięła pod Twój wątek ;)

pozdrowienia
Trust



To może lepszy byłby owczarek niemiecki. Chętnie się podporządkuje. Łóżko też nie będzie najważniejsze. Nie trzeba do niego naginać swoich planów życiowych. Można go będzie zostawiać z rodzicami, nie zdemoluje im domu. Poza tym wilczak do ideału nie będzie predystynował.

Khan 26-10-2011 11:28

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 410012)
Faktycznie, samej też mi się trochę dziwnie czyta fragment rozpatrujący ewentualną przyszłą relację z psem pod kątem władzy jego nade mną, bądź moją nad nim i nie wiem szczerze mówiąc, co ma do tego spanie lub nie psa w łóżku. ;) :D Wg mnie to można rozpatrywać w kategoriach bardziej... higienicznych, jeśli już. ;)


W łóżku nie da się utrzymać dominacji nad psem. Trzeba wejść w relacje bardziej partnerskie. A to zdaje się stanowi problem.

Gaga 26-10-2011 11:40

Quote:

Originally Posted by Rybka (Bericht 410000)
Uważam, że za dużo tu słów typu: "zasady", "władza", "dominacja", "rygor".
Trochę mnie ten akapit... zniesmaczył.
Wilczak jest psem- zgadzam się. Ale wydaje mi się, że dzięki jego niezależnej naturze we wspólnej relacji powinny znaleźć się: zaufanie, partnerstwo, otwarcie, konsekwencja.

Rybka, dlatego właśnie cieszę się, że jedno z moich 'dzieci' jest u Ciebie :)

Słowo dominacja powoduje, że coś mi się w środku zawiązuje na supeł:evil: Oczywiste jest, że pies (podobnie jak dzieci, dorośli) potrzebuje poruszać się wewnątrz granic, zgodnie z obowiązującymi zasadami itp. Ale to normalny proces wychowania i przystosowania się do naszego środowiska.
Wilczaki są jak najczulsze sejsmografy emocji panujących w stadzie, z natury najlepiej czują się (jak wszyscy) w harmonii, każde odstępstwo rejestrują, odczuwają i jakoś na nie reagują. Dla nich to bardzo ważne. Ta wilcza, bogata mowa ciała to właśnie działania na rzecz równowagi, która cały czas musi być pilnowana.
To czyni nasze bure bardzo empatycznymi psami, a to z kolei daje nam (o ile umiemy i chcemy to wykorzystać) duże możliwości we wspólnym życiu.
Z wilczakiem jest tak: wyrzucamy Fischera i inne "instrukcje postępowania", wdrażamy czucie, myślenie, obserwację.;-)

Grin 26-10-2011 11:41

Quote:

Originally Posted by Khan (Bericht 410017)
W łóżku nie da się utrzymać dominacji nad psem. Trzeba wejść w relacje bardziej partnerskie. A to zdaje się stanowi problem.

Partnerskie, bo... zgadzam się udostępnić mu część mojego łóżka, kosztem czasem moich zgiętych nóg. :D Z drugiej strony, jak śpi na mojej poduszce, a ja zamierzam właśnie zająć to miejsce, zaraz bez szemrania je opuszcza i idzie "w nogi", zatem to nie wyklucza uznawania przez psa "wyższości" czy też pierwszeństwa swojego przewodnika. :)

Puchatek 26-10-2011 11:45

Po partnersku "wespół w zespół' z Lailą podpisujemy się rękami i łapami pod słowami Khana... :fingers1
/U nas jest tak, jak u Grina, z tym, że dłużej trwają pertraktacje o poduszkę, a jasiek jest "ogniskiem zapalnym" w dyskusji.../

jaskier 26-10-2011 12:04

Wszystko zależy od przewodnika. Silny przewodnik powinien starać się pracować nad budowaniem relacji partnerskich, wszelkie ustępstwa i poufałości z psem poprawią relację, zbudują przyjaźń. Osoba bardziej delikatna, która ma problemy w utrzymaniu kontroli, będzie starać się być bardziej stanowcza, konsekwentna, powinna pilnować pozycji psa i ostrożnie racjonować ustępstwa. Jedni mają w naturze stanowczość, inni delikatność. Trzeba zadbać o równowagę, kompensować braki,a obu przypadkach efekt końcowy będzie taki sam.

Khan 26-10-2011 12:18

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 410026)

Słowo dominacja powoduje, że coś mi się w środku zawiązuje na supeł:evil: Oczywiste jest, że pies (podobnie jak dzieci, dorośli) potrzebuje poruszać się wewnątrz granic, zgodnie z obowiązującymi zasadami itp. Ale to normalny proces wychowania i przystosowania się do naszego środowiska.
Wilczaki są jak najczulsze sejsmografy emocji panujących w stadzie, z natury najlepiej czują się (jak wszyscy) w harmonii, każde odstępstwo rejestrują, odczuwają i jakoś na nie reagują. Dla nich to bardzo ważne. Ta wilcza, bogata mowa ciała to właśnie działania na rzecz równowagi, która cały czas musi być pilnowana.
To czyni nasze bure bardzo empatycznymi psami, a to z kolei daje nam (o ile umiemy i chcemy to wykorzystać) duże możliwości we wspólnym życiu.
Z wilczakiem jest tak: wyrzucamy Fischera i inne "instrukcje postępowania", wdrażamy czucie, myślenie, obserwację.;-)

Nie potrafiłbym tego wyrazić lepiej

makota 26-10-2011 12:51

Cieszę się, że tyle osób się wypowiedziało w temacie :jumpie

Ja wilczaka co prawda jak wiecie jeszcze nie mam, ale w kwestii dominacji się wypowiem.

Nie wiem, czy Trustno miała na myśli dominowanie psa w złym tego słowa znaczeniu, czyli - na siłę. Ale jeśli miała, to ja też - nie radzę.
Uważam co prawda, że każdy pies, w mniejszym lub większym stopniu odczuwa z człowiekiem jakąś więź na zasadzie stada. Nawet jeśli nie uważa człowieka jako członka swojego stada, to i tak hierarchia jest ważna.

Przecież nawet my, ludzie, po tylu latach życia w cywilizacji, gdzieś w podświadomości w relacjach międzyludzkich i tak podstawą dla nas jest hierarchia i to, kto jest silniejszy psychicznie i ma w tej relacji "władzę".
Nie raz zdarza się, że czujemy się przez kogoś "stłamszeni", mimo zwykłej, miłej dyskusji - podświadomie czujemy w nim dominację nad nami.
Ale zdarza się i tak, że z innymi osobami czujemy się bezpiecznie i wiemy, że możemy na nich liczyć - to DOBRZY przywódcy.
To tak na chłopski rozum, bo ja z ludzką psychologią mam baaaardzo mało wspólnego.

Tak samo z psami - KTOŚ siłą rzeczy musi być wyżej. Przy czym bycie "alfą" absolutnie jak już zauważyliście, nie polega na dominowaniu psa na siłę. Chcąc cokolwiek zrobić na siłę można wyjść co najwyżej na niestabilnego psychicznie, nerwowego osobnika, który jest tyranem i usiłuje mimo braku predyspozycji przejąć władzę w stadzie.
Bunt psa w takiej sytuacji jest chyba nieunikniony.

Ja myślę, że trzeba po prostu umieć mądrze być przywódcą. Należy wprowadzić jasne zasady z jasnymi konsekwencjami - zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi.
Trzeba być stanowczym i pewnym siebie, ale przy tym wszystkim trzeba być spokojnym i opanowanym. Żyć z psem w stadnym partnerstwie i harmonii, przy okazji nie dając sobie wejść na głowę.

No, teoria wygląda pięknie, a w praktyce bywa z tym różnie :rock_3
Ja sama mam taką relację tylko z jednym z moich trzech psów, z Bastą. Dwa pozostałe mimo, że dużo bardziej niż Basta uległe, są trudne do zbudowania z nimi takiej relacji.
Fakt faktem, że jeden z nich to histeryk, a druga to kochająca wszystkich i wszystko, beztroska suczka. Nie umiem do niej dotrzeć.
Jedynie z Bastą, której zaufanie musiałam zdobywać naprawdę długo, udało się uzyskać taką relację.

Pozdrawiam i dziękuję za tyle opinii ;-)
(Czekam na więcej :rock_3)

Puchatek 26-10-2011 13:34

Quote:

Originally Posted by makota (Bericht 410043)
Żyć z psem w stadnym partnerstwie i harmonii, przy okazji nie dając sobie wejść na głowę.
No, teoria wygląda pięknie, a w praktyce bywa z tym różnie :rock_3

I chyba dlatego dajesz sobie z powodzeniem radę z obecnymi podopiecznymi... ;-)
Bo nie głównie książki czy nowoczesne metody, ale przede wszystkim serce, dusza i... rozsądek.
A co do praktyki... to najfajniejsza jest improwizacja i elastyczność we wzajemnych stosunkach. :lol: /nam się sprawdza ta "komuna" 8) /

...
Trustno1, podejrzewam, że nie jesteś skrajnym dyktatorem z nahajką, tylko źle się wyraziłaś /mam nadzieję/ ;)... rozumiem, że lekarz, to higiena i takie tam różne pierdoły /->kwestia np. łóżka/, ale przecież dobry wet nie ma na tym punkcie odchyłek /przerobiłam temat do imentu i dlatego oceniam/ -pracuje ze zwierzętami mimo, że to przecież "uczulające siedlisko bakterii, robali i innych choler". Osobiście omijam szerokim łukiem weterynarzy, którzy traktują zwierzę "z góry" i bardziej dbają o własną higienę, niż uwalanie się krwią /i innymi mało higienicznymi "treściami"/ przy ratowaniu pacjentów...
Jeśli jednak jesteś typem dyktatora /nie przejmuj się, tacy też są światu potrzebni/, to żaden autentycznie kochający swoje wilczaki /i ich maleństwa/ hodowca chyba nie sprzeda Ci szczeniaka. I pozostaną Ci owczarki niemieckie :(... i wtedy, przy okazji, będziesz miała co leczyć... takie "dwa w jednym" ;)
Trustno1, mam nadzieję, że wyznajesz zasadę: "co nas nie zabije, to nas wzmocni" i "popracujesz nad sobą"... :lol: :lol:
Uszy do góry, jakoś to będzie!

Trustno1 26-10-2011 16:25

Uła! ;P Dzięki za takie bujne odpowiedzi ;)
Pozwolicie, że nie będę każdego z nicka odnajdywać, ale nad czym chciałabym się zatrzymać:

- troszkę źle się wyraziłam (późna pora) z tymi zasadami. Chodziło mi raczej o to, że zwykle (zawsze coś tam się wydarzy), nie mam problemów z zasadami, co nie znaczy, że oczekuję od psa bycia maszyną. Po prostu chciałam zaakcentować, że nie mam huśtawki nastrojów (przynajmniej w kwestii wychowania) - dziś piesek żre mi z talerza, jutro żądam, by mnie traktował jako alfę i nie sprawia mi problemów utrzymywanie zasad hierarchicznych stada, w sensie, że nie jest mi szkoda, że pies nie dostał nic ze stołu albo że przeszedł przez drzwi za mną, bo rozumiem, że psowate nie mają poczucia "bycia poszkodowanym" w takim znaczeniu, w jakim ludzie, że nie rozumieją tego, że ktoś może im dawać przywileje "z grzeczności, raz na jakiś czas". Innymi słowy - jeśli założyłabym że dam się wilczakowi zdominować, to nie będę zdziwiona, jeśli mnie ustawi po swojemu i nie rozpłaczę się, że piesek mnie nie kocha.
Bez przesady, nie jestem tu jakimś tyranem ;P
Ale też nie ma co ode mnie oczekiwać bycia słodziutką "pańcią lofciającą swojego piesiunia" ;P Co nie zmienia mojej miłości i przywiązania do psa.

Puchatek - daleko mi do tego co piszesz i czego się obawiasz, i faktycznie nieco źle się wyraziłam. Spanie w łóżku - nie, to nie kwestia czystości czy bakterii. Raczej określonych zasad, które nie są związane ani z wykształceniem, ani z byciem despotą. No po prostu nie i tyle ;P Po prostu pies spychający z łóżka właściciela najbardziej świadczy (w mojej opinii) o właścicielu. Dla mnie - niekoniecznie dobrze. Jeśli kogoś to rani, to sorry. Zresztą - był to przykład.

- Partnerstwo. Wielu z Was o nim pisze. To jest to, co mnie do CzW ciągnie właśnie. Źle się wyraziłam i Makota ma tu zupełną rację - nie chodziło mi nawet przez chwilę o dominację siłową, czy ogólnie rozumianą przemoc. Psy ją rzadko stosują w relacjach stadnych (w "stadzie" o pełnym tego słowa znaczeniu, a nie przypadkowej zbieraninie na 20 min) przemoc, wilki niemal wcale z tego co wiem, więc i mnie wcale przemoc i dominacja nie interesuje. Raczej właśnie partnerstwo, ale na jasnych i stałych zasadach. Co nie oznacza, że zasady te wyznaczyłam już teraz od linijki i nie mam zamiaru wziąć pod uwagę specyfiki, charakteru i ogólnie samego psa. Co, mam nadzieję, rozwiewa obawy o to, że zignoruję indywidualny charakter CzW w imię tego, że mi się tak coś widzi.
Zresztą - tak mi się nasunęło. Chciałabym, by mój przyszły pies (najlepiej wilczak) był mi towarzyszem w pełnym tego słowa znaczeniu. Temu pytam, czy zniesie to, że 6 dni w tyg wezmę go ze sobą w teren, a siódmego nie, bo będzie to wezwanie do porodu np., bo nie wchodzi w rachubę zamknięcie go w domu czy w kojcu na 8 godzin pracy (zwłaszcza, że nie będę pracować 8 godzin i na pewno nie w stałych godzinach). Myślę że ten zamiar i obawa, czy warto męczyć siebie i psa w imię TAKIEGO partnerstwa, świadczy dobrze o tym, o czym myślałam, pisząc poprzedniego posta.
(tak, troszkę mnie zabolały niektóre słowa, ale troszkę tylko...)

- ON-y... Taaa... Niestety, nie jest to już taki pies, jaki kiedyś mi się podobał i o jakim marzę. Dzisiejsze owczarki niemieckie to w większości przypadków parodia tych psów. Jasne, że zapewne można trafić na świetnego psa ze świetnej hodowli, ale... Z punktu widzenia lekarza weterynarii to też nie jest najlepszy i najzdrowszy pies świata ;)

I coś, co może oburzy niektórych, ale nie ma podtekstu "szpanerskiego" - lubię trochę się z tłumu wyróżniać. Z ONem się nie da ;)

- prof. Nowicki, który jest w Olsztynie od interpretacji obrazów radiologicznych psich stawów - zdawałam u niego kilka kolokwiów ;P W ogóle jeśli chodzi o opiekę zdrowotną to raczej jakikolwiek pies nie ma się czego u mnie obawiać ;)

- ogólnie nie chcę wdawać się w dyskusję na temat "dobrych i złych" lekarzy weterynarii. My mamy swoje zdanie o psiarzach, psiarze swoje o nas - jest to zrozumiałe. Ale z grona psiarzy wpadłam w grono weteryniarzy i niestety zawsze już w tym drugim gronie pozostanę. Każdy ma swoje racje, a jak się jest pomiędzy, to się te racje widzi lepiej.
Ale to nie temat na rozmowę tutaj ;)


Jeszcze raz dzięki za odpowiedzi. Zwłaszcza za te dot. kupna psa. Cóż, tak podejrzewałam, ale stwierdziłam, że grono wilczaków jest jednak dość niewielkie i że hodowcy podchodzą do tematu być może bardziej rygorystycznie.
Mam przede wszystkim nadzieję, że rozwiałam obawy przynajmniej niektórych z Was i trochę lepiej się wyraziłam co do swoich planów.


No i nikt w sumie nie udzielił mi odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytanie - czy wilczak absolutnie nie nadaje się do nieregularnego, nieprzewidywanego trybu życia, do życia na dwa domy i zachowywania się akceptowalnie w sytuacji zostania chociażby z rodzicami, w domu? Czy jest to kwestia tylko konkretnego osobnika i odpowiedniego wychowania, czy działa to na zasadzie: nie kupuj mopsa do polowań na dziki.

makota 26-10-2011 16:32

Quote:

Originally Posted by Trustno1 (Bericht 410075)
Jeszcze raz dzięki za odpowiedzi. Mam nadzieję, że rozwiałam obawy przynajmniej niektórych z Was i trochę lepiej się wyraziłam co do swoich planów.

Czasem do nieporozumień słownych niestety dochodzi, tym bardziej nie mając bezpośredniego kontaktu z rozmówcą, tylko odpisując sobie na forum :P


Quote:

Originally Posted by Trustno1 (Bericht 410075)
No i nikt w sumie nie udzielił mi odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytanie - czy wilczak absolutnie nie nadaje się do nieregularnego, nieprzewidywanego trybu życia, do życia na dwa domy i zachowywania się akceptowalnie w sytuacji zostania chociażby z rodzicami, w domu? Czy jest to kwestia tylko konkretnego osobnika i odpowiedniego wychowania, czy działa to na zasadzie: nie kupuj mopsa do polowań na dziki.

[/quote]

Też się chętnie pod to pytanie podłączę :rock_3

Grin 26-10-2011 17:53

Quote:

Originally Posted by Trustno1 (Bericht 410075)
No i nikt w sumie nie udzielił mi odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytanie - czy wilczak absolutnie nie nadaje się do nieregularnego, nieprzewidywanego trybu życia, do życia na dwa domy i zachowywania się akceptowalnie w sytuacji zostania chociażby z rodzicami, w domu? Czy jest to kwestia tylko konkretnego osobnika i odpowiedniego wychowania, czy działa to na zasadzie: nie kupuj mopsa do polowań na dziki.

Szczerze mówiąc nie sądzę, żeby ktoś Ci na to pytanie udzielił wiążącej odpowiedzi; najwyżej podzielą się swoimi doświadczeniami, a to przecież nie to samo, bo nieprzewidywalny tryb życia ma do siebie to, że jest właśnie - nieprzewidywalny; nie da się przewidzieć, jak niewiadomy pies zachowa się w niewiadomych (jeszcze) uwarunkowaniach. Powiedziałabym że szanse na to że będzie dobrze lub źle są 50% na 50%. ;)

Trustno1 26-10-2011 18:19

Grin - No to już jest jakaś odpowiedź ;P Dzięki :)

Puchatek 26-10-2011 18:27

"No i nikt w sumie nie udzielił mi odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytanie"
Ja odpowiem.
Ale nie optymistycznie :?, bo widać, że decyzje w zasadzie zapadły...
Pies to zwierzę, które ślepo idzie za swoim opiekunem, zniesie wszelkie niewygody, nawet odda za niego życie... wilczak też przecież "to tylko pies jest tylko", więc i ludzkie "ekstema" zaakceptuje... I od małego nauczony się ludzkich nawyków i zasad, zniesie wszystko i będzie szczęśliwy, że w ogóle ten konkretny człowiek istnieje...bo przecież nie będzie znał innego życia...
A gdy się nie sprawdzi /ON, bo przecież nie człowiek/, to ...... :( trudno, "gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą..."
...
Tak: nikt Wam nie da wiążącej odpowiedzi -to zbyt duża odpowiedzialność.

Rona 26-10-2011 18:41

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 410084)
Szczerze mówiąc nie sądzę, żeby ktoś Ci na to pytanie udzielił wiążącej odpowiedzi; najwyżej podzielą się swoimi doświadczeniami, a to przecież nie to samo, bo nieprzewidywalny tryb życia ma do siebie to, że jest właśnie - nieprzewidywalny; nie da się przewidzieć, jak niewiadomy pies zachowa się w niewiadomych (jeszcze) uwarunkowaniach. Powiedziałabym że szanse na to że będzie dobrze lub źle są 50% na 50%. ;)

Zgadzam się z Tobą w 100%, Bożenko.

Nasza 3-letnia sucza zostawała bez problemu kilka razy po 2-3 dni ze znajomą (w naszym mieszkaniu), miesiąc temu została z naszą córką na 10 dni. Nie była szczęśliwa, że wyjechaliśmy, chodziła smutna, ale też nie sprawiała problemów i bardzo ucieszyła się kiedy wróciliśmy. Stosunkowo łatwo adaptuje się do nowych warunków na wakacjach, na wyjazdach szkoleniowych, w podróży itd. Ale tak jak pisze Bożenka - to jest doświadczenie jednostkowe, nie świadczy o tym, że każdy wilczak będzie tak miał.

Oczywiście można starać się pomóc losowi... w naszym przypadku - miałam okazję poznać matkę, zobaczyć jak funkcjonuje w swoim domu i poza nim. Założyłam, że jeśli nie zepsuję socjału i wychowania szczeniaka, córka będzie mieć podobne zachowania. Choć i tak gwarancji nie było...

Trustno1 26-10-2011 19:07

Puchatek - nie wiem, jak ja mam to wyjaśnić. Decyzje NIE zapadły, przynajmniej u mnie. Pytam Was, bo najlepiej się na wilczakach znacie. O Wasze opinie, nie o wiążące decyzje w stylu: "kup", "nie kupuj". Doskonale rozumiem, że wszystko jest kwestią nawyków, zasad, danego charakteru konkretnego psa. Nie oczekuję również, że będę - używając Twojej metafory - rąbać drwa, nie zważając na to, że wióry wyżej szyi już mam.

Jeśli większość z Was utrzymuje, że wilczak jest bardzo specyficznym psem, to dlatego pytam o jego specyfikę. Nie pytałabym o to w przypadku ONa, czy wielu innych ras.
Można powiedzieć, że właśnie dlatego, że tak mi się te psy podobają, nie chciałabym na swojego CzW zesłać czegoś, co byłoby na granicy jego możliwości. Bo decyzja ma być przemyślana. Jeśli większość z Was powie mi, że taki pies się będzie ze mną męczył, to rozważę, czy nie zrezygnować z marzeń. Jeśli to jest kwesta tego, że po prostu MOŻE się nie udać, to nie jest to nic strasznego, bo może się też nie udać z ONem, czy każdym innym psem.
Jest to pytanie na zasadzie: czy Husky dobrze się będzie miał w 30-metrowym mieszkaniu na 10 piętrze, gdzie zapewnię mu 3 20-minutowe spacery w ciągu dnia. Większość normalnych ludzi powie: nie kupuj husky, kup ratlerka, a na ścianę powieś sobie zdjęcie husky'ego. I tak zawsze znajdą się tacy, co kupią i wepchną takiego psa na 30 metrów, usilnie twierdząc, że pies jest szczęśliwy, ale większość ludzi popuka się w czoło. To jakbym pytała: czy z mopsem da się polować na dziki? Jeśli ktoś, kto ma mopsy całe życie mówi, że to nie jest pies do polowania i 20 innych właścicieli mi tak powie, to pomyślę nad innym psem.

Naprawdę nie oczekuję złotych rad czy gotowych przepisów na wszystko, bo takich nie ma. Jestem świadoma możliwości porażki i tego, że nie będzie pewnie łatwo. Przyznam się też, że czytanie o problemach niektórych osób z forum sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać nad realnością moich planów. Ale - z drugiej strony - mam kilka swoich pomysłów i idei na ten temat, i dopóki znawca/znawcy nie powiedzą mi "słuchaj, ten pies absolutnie się nie nadaje do tego, o czym marzysz, bo to nie jest rasa do tego stworzona", to uznaję, że jest to pies dla mnie i wszelkie wyzwania dotyczące jego wychowania traktuję jako coś, co można przejść.

Reasumując: z Waszych poprzednich wypowiedzi wnioskuję, że nie jest przeszkodą nie do obejścia mój plan na życie w zestawieniu z chęcią posiadania CzW. Rozumiem, że mogę napotkać trudności, że jest to pies wymagający (ale wciąż pies, nie bestia z piekła rodem), ale jego specyfika rasowa nie wyklucza go z roli psa dla mnie. Wymagać będzie ode mnie dużej elastyczności i delikatnego podejścia, ale niepozbawionego konsekwencji i maksymalnej stałości. Nie mogę być tyranem-despotą, liczyć na ślepe posłuszeństwo, a raczej przygotować się na związek partnerski i ciągłe wyzwana stawiane mi przez pomysłowego i inteligentnego partnera, który wymagać będzie ode mnie swojej uwagi.

Czy tak? :P

Rona - dziękuję :) Na taką odpowiedź liczyłam i o to mi właśnie chodziło. EDIT: Tzn. o taki rodzaj, a nie o taką treść. (co nie oznacza, że znikły wszystkie moje obawy i już wychodzę po psa, bez paniki :P)

Rona 26-10-2011 20:01

Quote:

Originally Posted by Trustno1 (Bericht 410098)
Rona - dziękuję :) Na taką odpowiedź liczyłam i o to mi właśnie chodziło. EDIT: Tzn. o taki rodzaj, a nie o taką treść. (co nie oznacza, że znikły wszystkie moje obawy i już wychodzę po psa, bez paniki :P)

No nie wiem, nie wiem...:rock_3 Lorka sypia przy naszym łóżku, ale zawsze kiedy zaśniemy wskakuje na nie. :p Co prawda wystarczy wyszeptać przez sen: "na miejsce" i w ciągu sekund jest u siebie, ale nie zawsze ją wyrzucamy ;)

Widzisz, takie podejście do wychowania psa jak Ty, miałam kiedy zamieszkała u nas Tinka. Kiedy się postarzała każdego dnia cieszyliśmy się, że z nami jest i każdy dzień z nią był dla nas czymś w rodzaju cudu. Wtedy dotarło do mnie w pełni, że owszem, trzeba psa wychowywać, ustalać zasady i ich przestrzegać, szkolić go, itd., ale to są sprawy drugorzędne. Przede wszystkim należy się nim cieszyć i z nim cieszyć z czego tylko się da oraz nauczyć się przyjmować to, co nam chce i potrafi dać. Choćby dlatego, że czas kiedy jest z nami mija stanowczo za szybko.

Puchatek 26-10-2011 20:38

"Decyzje NIE zapadły, przynajmniej u mnie."

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują jednak, że gdzieś głęboko jednak zapadły.:wink:
A na pewno szala wagi skłania się w kierunku kupna...
/bo już wilczaki kochasz :) /
...
I ja Cię nie odstraszam, lecz opowiadam rzeczywistość.
...
Życzę powodzenia!

Trustno1 26-10-2011 20:38

Quote:

Originally Posted by Rona (Bericht 410101)
No nie wiem, nie wiem...:rock_3 Lorka sypia przy naszym łóżku, ale zawsze kiedy zaśniemy wskakuje na nie. :p Co prawda wystarczy wyszeptać przez sen: "na miejsce" i w ciągu sekund jest u siebie, ale nie zawsze ją wyrzucamy ;)

Widzisz, takie podejście do wychowania psa jak Ty, miałam kiedy zamieszkała u nas Tinka. Kiedy się postarzała każdego dnia cieszyliśmy się, że z nami jest i każdy dzień z nią był dla nas czymś w rodzaju cudu. Wtedy dotarło do mnie w pełni, że owszem, trzeba psa wychowywać, ustalać zasady i ich przestrzegać, szkolić go, itd., ale to są sprawy drugorzędne. Przede wszystkim należy się nim cieszyć i z nim cieszyć z czego tylko się da oraz nauczyć się przyjmować to, co nam chce i potrafi dać. Choćby dlatego, że czas kiedy jest z nami mija stanowczo za szybko.

Zobaczymy jak to będzie z tym spaniem w łóżku ;P

Jeśli chodzi o wychowanie - może powiem tak: jako dzieciak marzyłam o psie dorównującym mądrością Szarikowi i Cywilowi razem wziętym. Chciałam ONa, dostałam "owczarka bagiennego", który do ONa to miał spory kawałek. Figa nie poddała się tym wszystkim moim dziecięcym marzeniom, np. nigdy nie nauczyła się aportować, bo absolutnie tego nie lubiła i nie miała do tego serca. I nie kochałam ją przez to mniej, choć sąsiedzi mają Goldena - bodajże Mistrza Polski w Obedience, który na WOŚP nosi puszkę w zębach i zbiera od dzieci datki.
Jak pisałam w pierwszym poście - Figa była bardzo strachliwym psem. Słyszała burzę na godzinę przed jej nadejściem i potrafiła niemal bez ostrzeżenia dać nogę i zacząć ze spaceru gnać na oślep do domu. Nie zawsze zdążałam ją złapać i nie zawsze dawała się zatrzymać głosem. Czasem tak, a czasem - wracałam za nią, ze smyczą w ręku, do domu, zastanawiając się czy wróciła bezpiecznie, czy z powodu bezchmurnego nieba wpadła pod samochód. Czy to sprawiło, że kochałam ją mniej? Nie.
Miała swoje plusy. Potrafiła np. świetnie biegać przy rowerze, choć nigdy w życiu nie przywiązałabym jej smyczy do kierownicy. Ale jak kiedyś zapomniałam, że 50m od startu spod domu przekopany jest rów, a ona pierwsze 200m musiała rozpędzać nas bez opamiętania do 40km/h i przeleciałam nad kierownicą na glebę, to zatrzymała się w miejscu i patrzyła z przerażeniem, że coś zrobiła nie tak, choć nawet nie przyszło mi do głowy jej o to obwiniać. Chciałam mieć psa do chodzenia do ludzi, a ona wcale tego nie lubiła i leniwe spacery po osiedlu były dla niej męczarnią i niekończącą się nudą. Wolała zrobić 10km w pół godziny przy rowerze - tak radosnego psa ze świecą szukać, jak ona, gdy nakładałam jej uprząż.
Nie byłam w stanie zabrać jej ze sobą na studia, bo by oszalała w akademiku, a ja razem z nią. Nigdy nie spełniła moich wszystkich marzeń, ale nie zmieniło to ani trochę moich uczuć do niej i mojej dumy z tego, co udało mi się z nią osiągnąć. To, że była tak daleka od ideału w żaden sposób nie zmniejszyło mojego bólu, gdy podjęłam decyzję o eutanazji i gdy trzymałam jej łeb na rękach, gdy przyjechał do domu weterynarz by skrócić jej męki, gdy nie była w stanie już wstać, nawet z pomocą. To, że nie była Cywilem ani Szarikiem nie sprawiło, że nie siedzę i nie płaczę teraz z tęsknoty za nią, bo przeżyłam z nią 14 lat swojego dzieciństwa i młodości.

Dlatego doskonale wiem, że o wartości psa nie stanowi to, czy będzie umiał aportować, czy nie. Czy będę mogła z nim chodzić do znajomych albo jeździć na wakacje (z Figą nie mogłam, choć od dziecka jeździmy pod namiot z rodzicami). Nie trzeba mnie przekonywać do tego, że wilczak nie będzie ideałem. Ale będzie mój. Tak jak Figa była najlepsza dla mnie.

Blech, pocisnęłam po bandzie ostro. Sorry za to, ale widać mimo wielkiego głodu psa jako takiego, tęsknota z moim Psem jest równie wielka.

Pozdrowienia

Trustno1 26-10-2011 20:46

Quote:

Originally Posted by Puchatek (Bericht 410108)
"Decyzje NIE zapadły, przynajmniej u mnie."

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują jednak, że gdzieś głęboko jednak zapadły.:wink:
A na pewno szala wagi skłania się w kierunku kupna...
/bo już wilczaki kochasz :) /
...
I ja Cię nie odstraszam, lecz opowiadam rzeczywistość.
...
Życzę powodzenia!

Dzięki :) I może nie tyle NIE zapadły, co być może będę zmuszona odwlec decyzje o wilczaku na późniejsze lata, gdy już nie będę musiała zrzucać wilka na głowę rodziców ani martwić się, że nie mogę go ze sobą zabrać w teren - czyt. będę miała swój dom i względną stabilizację życiową. Bo że będę miała wilczaka, to postanowione ;P Im bardziej mnie próbujecie zniechęcić (mniej lub bardziej świadomie) tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że to dla mnie pies :P

makota 26-10-2011 20:48

Ja myślę, że każdy głos w tej dyskusji jest ważny i wnosi bardzo wiele, także w imieniu wszystkich wariatów nadal planujących zakup CSV serdecznie dziękuję za tak żywe zainteresowanie tematem ;-)

Quote:

Originally Posted by Puchatek (Bericht 410090)
Ale nie optymistycznie :?, bo widać, że decyzje w zasadzie zapadły...

Jeśli o mnie idzie, to decyzja sama w sobie zapadła już dawno, dawno temu, że KIEDYŚ w przyszłości takie właśnie psy będę mieć, z pełną świadomością ich trudnego charakteru. Być może jestem optymistką ale wierzę, że mimo wszelkich trudności, kiedyś jednak będę miała "prawdziwe" warunki na wilczaki.
Natomiast martwi mnie, kiedy takie warunki nastąpią...bo niestety, ale przez najbliższe kilkanaście lat cały czas coś będzie "nie tak" - Nie bo studia, nie bo praca, nie bo nie ma własnego mieszkania, nie bo .
..
...a naprawdę można dostać świra czekając na wymarzonego psa 10 lat, a co dopiero ćwierć wieku :lol:


Sądzę, że gdyby każdy czekał na takie idealne warunki, to ponad połowa z Was nie miałaby wilczaka ;-)
Dlatego ZACZYNAM rozważać, jakby tu takiego psa w realne, teraźniejsze życie wpleść. Zaczynam myśleć co dokładnie musiałabym zmienić, z czego zrezygnować itd.

Decyzje poważniejsze niż "bliżej nieokreślona przyszłość" nie zapadły, bez obaw, bo widzę, że bardzo Cię to martwi ;-)

Pozdrawiam :)

Puchatek 26-10-2011 21:36

Tym razem /przed snem/ optymistycznie :lol:

Takie rozmowy bywają cenne /nawet, gdy ścierają się poglądy/...
Właśnie bardzo dojrzałyście w kontekście wilczaka -bardzo cieszą Wasze konkluzje.
I nie martwcie się: los bywa łaskawy -może nie trzeba będzie czekać tyle lat...;-)
A z drugiej strony... gdy na coś trzeba długo czekać, tym bardziej się to szanuje... a wilczak na to zasługuje. :)
....
Makota -mnie niewiele spraw martwi :lol:, a już na pewno nie to, czy kupisz CzW, czy nie ;-) Mnie, co najwyżej, będzie smutno, gdy poniesiesz porażkę. Ale nie poniesiesz -masz rękę do psów /zdjęcia nie kłamią/
....
Trustno1 -bardzo mi się podobało, gdy wspomniałaś o wyróżnianiu się i że wilczak by Ci tę satysfakcję dawał. Takie słowa publicznie na forum, to duża odwaga. W każdym z nas to jest, ale nie każdy potrafi się do tego przyznać...
....
To do dzieła, miłe Dzieweczki! Zmieniajcie swoje światy i spełniajcie marzenia.
...
Dobrej nocy!:lol:

Irmina 26-10-2011 23:45

Witam! Wydaje się nam, że jednym z kluczy dla wilczaka jest hierarchia. Hierachia sciśle określona i konsekwentnie utrzymywana w stadzie, które tworzą członkowie stada. Nie mylić proszę z dominacją!!! Na czele jest samiec i samica ALFA, później ich szczeniak (Michał, ludzkie szczenię, ma teraz 4 lata) i Wandal. Wandal jest "dobrym wujkiem", pilnuje Michała, a my pilnujemy, aby żaden z nich nie przekroczył ram "dobrego wychowania" (nie jest ważne, czy pies jest duży, czy mały, a pomysły żywiołowego 4-latka bywają zaskakujące...). Trzymamy kciuki za nowych Właścicieli!!!

Rona 27-10-2011 08:35

Quote:

Originally Posted by Trustno1 (Bericht 410109)
Blech, pocisnęłam po bandzie ostro. Sorry za to, ale widać mimo wielkiego głodu psa jako takiego, tęsknota z moim Psem jest równie wielka.

Po przeczytaniu pięknej opowieści autentycznie żal mi się zrobiło, że nie miałam okazji poznać Twojej suńki... :cry: Wydaje mi się, że dasz sobie radę z wilczakiem, bo potrafisz czytać psie komunikaty, a to, moim zdaniem połowa sukcesu. Druga, to umiejętność komunikowania mu naszych oczekiwań i wzmacnianie tych, o które nam chodzi. :|

Ja to widzę tak: im więcej sytuacji bury uzna za swój chleb powszedni, tym łatwiej z nim potem żyć, a im wcześniej te sytuacje z nim przerobimy, tym szybciej uzna je za chleb powszedni. Dlatego dobrze myśleć 'do przodu', np. kaganiec nie jest potrzebny wesołemu szczeniaczkowi, ale jest przydatny lub konieczny kiedy dojrzeje, zaś przyzwyczajenie 6 miesięcznego smarkacza do kagańca jest znacznie prostsze, niż dorosłego psa. Można mieć możliwość spędzania ze szczeniakiem 24 godzin na dobę, ale wiadomo, że różne sytuacje w życiu bywają i dobrze nauczyć go zostawania samemu, albo z kimś innym i im wcześniej się to wypracuje, tym lepiej.

Problem w tym, że nie da się "przerobić" wszystkich sytuacji, bo nikt nie ma takich możliwości czasowych, mentalnych, organizacyjnych, a nawet... wyobraźni. Dlatego warto ustalić priorytety, zaprzeć się i choćby nawet było to bardzo trudne, w pierwszym roku życia psa zaserwować mu mega socjał; im bardziej zróżnicowany, tym lepiej. Jeśli ma dobrą psychikę po rodzicach, będzie potem, jako dorosły, znacznie lepiej akceptował zmiany, bo nie będą go przerażać.

Oczywiście to jest mój prywatny pogląd, oparty na wychowaniu jedynie dwóch suczek z których każda miała naprawdę fajny charakter "wyjściowy" (choć były skrajnie różne!), więc nie jestem w stanie stwierdzić na ile moje obserwacje odnoszą się do rasy jako takiej.

Grin 27-10-2011 10:23

Tak sobie myślę na podstawie doświadczeń swoich i innych, że zanim zdecydujemy się na wilczaka, trzeba szczerze skonsultować się z samym sobą ( ;) ) i odpowiedzieć sobie na pytanie: "A co będzie, jeżeli będziemy mieli pecha i nasz przyszły wilczak jednak nie sprosta wyzwaniom, jakie chcemy mu zapewnić"? Wg mnie to bardzo ważne; bo podejście typu "jakoś to będzie" w tej rasie absolutnie nie jest wskazane, bo zbyt często niestety się okazuje, że "jakoś to jednak nie jest". ;) W związku z tym, jeżeli będzie źle (psu, czy nam), to czy jesteśmy w stanie wprowadzić w życie jakiś awaryjny plan B? Czy mamy taki przygotowany? Czy będziemy w stanie przemeblować na tyle swoje życie (tak, nieraz jest to konieczne), aby znaleźć w nim miejsce wspólne dla siebie i naszego psa, gdzie byłoby nam razem dobrze?
W końcu po to bierzemy psa, żeby się cieszyć wspólnym życiem, a nie żeby było ona dla nas (i dla niego) większą lub mniejszą udręką...

Puchatek 27-10-2011 17:01

Tekst /-ciekawostka/ poniżej, jako "pomocnik" w podejmowaniu decyzji. ;-)
Ze stronki:
http://klub.pies.pl/blogs/posts/Olen...009-06-03/50/1
/mam nadzieję, że autor nie będzie zły za "przeklejenie".../
....................
"Pytań, na które powinien sobie odpowiedzieć każdy potencjalny chętny do adopcji czy kupna psa, jest wiele. Proszę odpowiedzieć na poniższe pytania szczerze przed samym sobą /w tym konkretnym przypadku patrząc przez "pryzmat" CzW, bo to istotne/. Najlepiej, zanim jeszcze zdecydujecie się na kupno czy przygarnięcie psa.

1. Po co mi ten pies? Dlaczego chce psa? Czy na pewno chce psa?
2. Czy będę mieć dla niego czas?
3. Czy jestem w stanie zmienić swoje nawyki i przyzwyczajenia, by zając się psem?
4. Czy nie będzie mi przeszkadzał w natłoku zajęć i codziennych obowiązków?
5. Czy nie zaburzy poczucia porządku i estetyki mojego domu (linieje, śmierdzi, ślini się, bałagani, gryzie, brudzi, niszczy)?
6. Czy nie będzie kula u nogi (szczekanie, skakanie na ludzi, nie słuchanie, ciągnięcie na smyczy)?
7. Czy będę miała (miał) czas na szkolenie i spacery, zawsze mimo złej pogody, choroby, dużej ilości zajęć i obowiązków?
8. Czy jestem w stanie i naprawdę mam chęć przyjąć na siebie dodatkowe obowiązki i odpowiedzialność za żywą istotę przez 10-15 lat?
9. Jak długo nie ma nikogo w domu? Psy lubią towarzystwo, nie znoszą nudy i samotności.
10. A co z wakacjami, feriami, wyjazdami - czy będę w stanie zabrać psa ze sobą, czy jest ktoś z kim mógłby zostać podczas mojej nieobecności?
11. Czy finansowo podołam utrzymaniu psa - żywienie, szczepienia, zabawki, akcesoria, ewentualne leczenie?
12. Czy mam wystarczająco dużo energii, zdrowia, czasu, chęci, by podjąć wysiłek fizyczny i psychiczny na rzecz wychowania mądrego, przewidywalnego i posłusznego, bezpiecznego towarzysza, dbać o jego kondycję, rozwój, potrzeby?
13. Czy mam odpowiednie warunki lokalowe, i czy w bliskości miejsca zamieszkania znajduje się teren, gdzie pies może swobodnie pobiegać?
14. Czy ja i moja rodzina jesteśmy w stanie przyjąć psa do swojego domu, tak by nie zagroził naszemu zdrowiu (nie cierpimy na astmę, alergię, choroby kręgosłupa itp.)?
15. Czy moja sytuacja zawodowa, materialna jest stabilna? Czy nie będę zmuszony do zmiany miejsca zamieszkania, sprzedaży domu, wyjazdu za granicę? Co stanie się wtedy z psem? Czy będzie mógł wyjechać ze mną? (pamiętaj np. wymaganej kwarantannie w przypadku wyjazdu do Anglii, Irlandii, Skandynawii itp., o możliwościach transportu - np. ograniczeniach w przypadku przelotu samolotem wraz z czworonogiem itp.)
Dla tych którzy maja małe dzieci dodatkowe pytania:
1. Czy potrafię zorganizować życie rodziny, by nie występowało wzajemne zagrożenie w relacji pies-dziecko?
2. Czy jestem w stanie opanować dzieci w kontakcie z psem, by przestrzegały odpowiednich zasad?
3. Czy chce mieć "kolejne dziecko" w domu?
4. Czy poradzę sobie z psem i dzieckiem podczas wspólnych spacerów?"

anetawron 27-10-2011 20:01

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 410084)
Szczerze mówiąc nie sądzę, żeby ktoś Ci na to pytanie udzielił wiążącej odpowiedzi; najwyżej podzielą się swoimi doświadczeniami


Ja się chętnie podzielę...
I my i nasze wilczaki w zasadzie w ciągu kilku tygodni przestawiliśmy się o sto osiemdziesiąt stopni. Z super hiper uregulowanego trybu życia, w którym się wychowały i dokładnie wiedziały o której spacer, o której kto wraca z pracy a o której godzinie jedziemy do stajni na kompletnie koczowniczy. Teraz mamy praktycznie dwa domy i my sami czasem nie wiemy w którym domu jutro będziemy... Czasem po kilka dni zostają z moją mamą, nie wydają się nieszczęśliwe, wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że im się podoba obecny stan i łatwiej się do niego przystosowały niż my :twisted:
Nie każdy wilczak i nie każdy pies tak łatwo zaakceptowałby takie zmiany, mam szczęście, że dla naszych psów ich dom jest tam gdzie my jesteśmy i tak dobrze odnajdują się w nowych i nieznanych sytuacjach.

Predator 27-10-2011 23:01

Puchatek bardzo trafne pytania. Sam sobie je zadawałem. Wspólnym mianownikiem wielu tych pytań jest to że trzeba podejść do zakupu jakiegokolwiek zwierzęcia (no może oprócz mniej absorbujących np gadów) jak do planowania kolejnego dziecka... więc tym co mają nie finansowe wątpliwości czy podołają polecam zaopiekować się czyimś dzieckiem (siostry, kuzynki itd - kto odda na tydzień ;) ). Przecież z dzieckiem jest tak samo - nie oddasz, nie odmówisz zrobienia papu, czasem opieprzysz, wykąpiesz, czytać trzeba jak akurat jest ten fajny film na który czekaliśmy mc ;)...można by wymieniać w nieskończoność... "trochę" to wszystko absorbujące ale za to jaka radość :)

ps. na finansowe wątpliwości ja patrzę trochę inaczej - ciężko przewidzieć czy za jakiś czas nie zrobią redukcji akurat w Twojej firmie lub czy jakiś kontrahent nie zrobi z Ciebie bankruta...tylko co wtedy? jak dla mnie nic. Niejedno już mnie dotkneło ale przecież trzeba się podnieść i żyć dalej...

Puchatek 28-10-2011 00:18

Quote:

Originally Posted by Predator (Bericht 410269)
Puchatek bardzo trafne pytania. (...) Niejedno już mnie dotknęło ale przecież trzeba się podnieść i żyć dalej...

Wooooooow!!!! :shock:
Takich jak Ty, ze świecą szukać!
Coraz mniej Was jest i bardzo mi tego brakuje...
/Coś mi mówi, że czytałeś moje wypowiedzi ze zrozumieniem i zrozumiałeś dokładnie, czego nie napisałam.../
Celne spostrzeżenie nt. pieniędzy: z własnego doświadczenia Ci powiem, że koszt leczenia poważnie chorego psa /tak, jak jest w naszym przypadku/ oscyluje w granicach 7-9tys. I są to pieniądze, które trzeba wydać natychmiast, bo można stracić psa. I jeśli kochasz to zwierzę miłością ogromną, nie liczy się nikt i nic... nie liczą się dzieci, rachunki, nie liczą zobowiązania: ch...! walczysz o życie Przyjaciela... I nie ma, że trzeba rano lecieć do neo-niewolniczego "kombinatu", wsiadasz w środku nocy w auto i jedziesz 200km, bo tam jest nadzieja, że ktoś pomoże. I śpisz w aucie z psem blisko kliniki, by psa nie męczyć korkami, upałem i traceniem sił. I nie pytasz, ile kosztuje kolejne badanie, liczy się by kurier zawiózł jak najszybciej próbki.
Rodzina zajada się "plastikami", usyfionego domu nie poznajesz nawet Ty, a ostatni grosz wydasz na najlepsze jedzenie i suplementy ratujące nerki czy wątrobę.
Nawet nie wiesz, ilu ludzi w tym czasie /w tym eksperci-weci/ pogrzebało mi psa. Ilu z troską pytało: czy warto? po co go jeszcze męczyć? tyle pieniędzy wydać na psa -to niemoralne!, ja bym psa uśpił...
Wielu nie może zrozumieć, że to pełnoprawny członek rodziny, że walczy się do końca, że nadzieja umiera ostatnia...
A pieniądze? Furda z pieniędzmi! Forsa rzecz nabyta. Raz na wozie, raz pod wozem.
...a nie ma nic prostszego, niż łatwiejsze wyjście z sytuacji...
...
Ten materialny aspekt kupujący psa też powinni brać pod uwagę, bo jest autentycznie ważny.
...
Cholera!;-) Miałam już temat olać, a mnie sprowokowałeś... ;)
...
Dobranoc! :)

netah 31-10-2011 01:23

Najważniejszy problem jaki ja widzę z wilczakami, i który każdy początkujący właściciel powinien rozważyć, a przed którym nikt mnie wcześniej nie ostrzegł jest taki, że mając w stadzie jednego chce się kolejnych.

makota 31-10-2011 11:56

Quote:

Originally Posted by netah (Bericht 410550)
Najważniejszy problem jaki ja widzę z wilczakami, i który każdy początkujący właściciel powinien rozważyć, a przed którym nikt mnie wcześniej nie ostrzegł jest taki, że mając w stadzie jednego chce się kolejnych.

Też się tego obawiam :twisted:
Tym bardziej, że jeszcze niedawno obiecywałam sobie, że nie biorę trzeciego psa, że następny będzie już wilczak. No i mam trzy...
...więc strach pomyśleć, o ile silniejsza jest taka pokusa w przypadku csv :rock_3

anija 31-10-2011 20:36

Quote:

Originally Posted by netah (Bericht 410550)
Najważniejszy problem jaki ja widzę z wilczakami, i który każdy początkujący właściciel powinien rozważyć, a przed którym nikt mnie wcześniej nie ostrzegł jest taki, że mając w stadzie jednego chce się kolejnych.

... oj tak :) najlepiej małą watahę i łazić z nimi po górach :wolf :jumpie i odstraszać wstrętnych turystów!

sssmok 04-11-2011 20:47

Quote:

Originally Posted by netah (Bericht 410550)
Najważniejszy problem jaki ja widzę z wilczakami, i który każdy początkujący właściciel powinien rozważyć, a przed którym nikt mnie wcześniej nie ostrzegł jest taki, że mając w stadzie jednego chce się kolejnych.

Wszyscy ciagle przed tym ostrzegaja :rock_3
Tylko na poczatku sie o tym nie mysli, a potem... bum :twisted:

anula 04-11-2011 22:06

Quote:

Originally Posted by sssmok (Bericht 411307)
Wszyscy ciagle przed tym ostrzegaja :rock_3
Tylko na poczatku sie o tym nie mysli, a potem... bum :twisted:

A ja tak nie mam ;-) - kocham mojego wilczakowczarka, ale ostatnio zaczynam chorowac na chodziaka :)
mysle, ze razem moglyby sie wspaniale uzupelnic...
tzn nie chodzi mi o krzyżowanie, boże broń!

jefta 04-11-2011 23:04

chodziak :rock_3 podobno fantastyczny pies

ja tez nie mam takiego problemu-nastepny w planach od zawsze jest maliniak, ale od niedawna niesmialo zastanawiam sie nad ONkiem. Natomiast nigdy nie chcialabym miec naraz dwoch wilczakow

Gaga 04-11-2011 23:26

Quote:

Originally Posted by jefta (Bericht 411323)
chodziak :rock_3 podobno fantastyczny pies

ja tez nie mam takiego problemu-nastepny w planach od zawsze jest maliniak, ale od niedawna niesmialo zastanawiam sie nad ONkiem. Natomiast nigdy nie chcialabym miec naraz dwoch wilczakow

A co to jest chodziak?:shock:

jefta 04-11-2011 23:45

Chodsky pes

Gaga 04-11-2011 23:51

Aaaaaaaaaaaaaaaaaa...:)

Rona 12-11-2011 20:55

Quote:

Originally Posted by makota (Bericht 409843)
Gorzej jest z Nitką (najnowszy nabytek) -(...)
Przyznam, że Nitka uczy mnie wielu nowych rzeczy i jest dla mnie poniekąd wyzwaniem - nigdy nie miałam psa 'mysliwskiego'.
Ciekawa jestem, jak do tego dopisałby się jeszcze wilczak :roll:

No to troszkę już wiesz 8)

https://lh5.googleusercontent.com/-Y...0/P1070699.jpg

Nitka to wilczak w przebraniu beagla - ten sam temperament i styl zabawy! Jest wesoła, nieustraszona, zabawowa, szybka - zdecydowanie wilczakoodporna z niej suńka :rock_3 Dziewczyny zakochały się w sobie :love więc szaleństwom nie było końca ... :lol:

jefta 12-11-2011 23:20

ja mam beagla i wilczaka :) to zupelnie rozne psy. Moim zdaniem wilczak jednak latwiejszy, bo ma wieksza sklonnosc do wspolpracy z czlowiekiem. 2 letnia Sexy (csv) jest duzo lepiej ulozona niz 8 letnia Lalka (beagle).

Rona 13-11-2011 00:18

Quote:

Originally Posted by jefta (Bericht 412470)
ja mam beagla i wilczaka :) to zupelnie rozne psy. Moim zdaniem wilczak jednak latwiejszy, bo ma wieksza sklonnosc do wspolpracy z czlowiekiem. 2 letnia Sexy (csv) jest duzo lepiej ulozona niz 8 letnia Lalka (beagle).

Widać Nitka inna niż Lalka :p

jefta 13-11-2011 00:54

Lalka nazywana byla zle umaszczonym wilczakiem. Teraz jak mam porownanie zycia codziennego to widze roznice ;) Beagle potrafia sie doskonale sprzedac-maja doskonale demo ;-)

makota 13-11-2011 02:48

Quote:

Originally Posted by Rona (Bericht 412464)
No to troszkę już wiesz 8)

https://lh5.googleusercontent.com/-Y...0/P1070699.jpg

Nitka to wilczak w przebraniu beagla - ten sam temperament i styl zabawy! Jest wesoła, nieustraszona, zabawowa, szybka - zdecydowanie wilczakoodporna z niej suńka :rock_3 Dziewczyny zakochały się w sobie :love więc szaleństwom nie było końca ... :lol:

To prawda, że dziewczyny dobrze się ze sobą dogadały :)
Lorka ma ulubiony styl zabawy Nitki :) Ona uwielbia, jak ją ktoś sprowadzi do parteru co jakiś czas w gonitwie - często sama się przewraca w zabawie, żeby drugi pies mógł ją dopaść :twisted:
Dzisiaj się fajnie wybawiły dziewczyny, choć mało im było jeszcze chyba :)

A że Nitka okazała się wilczakoodporna - to mnie bardzo cieszy, choć po tym co funduje jej Basta, to raczej spodziewałam się tego, że w Nitce wyrobiły się stalowe nerwy :D

Później podrzucę link do zabawy Basty i Nitki...a bawią się tak, że czasem poważnie zastanawiam się, czy różnica wagowa między Nitką a Bastą nie jest za duża :P
Zwykle wtedy dochodzę do wniosku, że "muszę" Baście wilczaka do zabaw dokupić, żeby wreszcie miała kogoś w swojej kategorii wagowej do zabawy :D

Co do dyskusji w różnicy charakterów między wilczakiem, a beagle może nie wniosę tyle co jefta, która ma prawdziwego beagla i prawdziwego wilczaka, czego ja niestety powiedzieć nie mogę, ale też się dołączę :lol:

Ja nie mam zupełnie doświadczenia w tej rasie, Nitka to pierwszy węchowiec z jakim mam do czynienia. Niby fajnie, bo łatwo psa nakręcić na pracę za pomocą jakiegoś kuszącego zapachu, ale z drugiej strony równie łatwo stracić uwagę psa na spacerze, kiedy kilkaset metrów od właściciela złapie "węcha"...
...wilczaka co prawda nie mam, więc nie mam jak porównać tych dwóch ras, ale mogę porównać trochę-ONa z trochę-beaglem.
Nitka to u nas mistrz sztuczek. Kiedy mam smakołyk, to jestem dla niej całym światem, sztuczki wykonuje z prędkością światła, bezbłędnie, całymi seriami jak z karabinu maszynowego.
Ale to w warunkach, kiedy trening jest zaplanowany, natomiast jeśli życiowa sytuacja wymaga wykonania przez Nitkę "siad".... o nie, w takiej sytuacji można zapomnieć o skupieniu tego pół-beagla. Do jej łebka nie docierają zwykle wtedy żadne dźwięki ;-)
Natomiast Basta przy treningu planowanym szybko się nudzi, smaczki nie interesują ją aż tak bardzo. Pewnie, że wykonuje komendy ładnie i bezbłędnie, ale nie jest tak nakręcona na nagrodę jak Nitka. Ale w sytuacjach życiowych, bez smakołyków itp., to ona zawsze wykona komendę, wróci na zawołanie. Wtedy wystarczy jej pochwała słowna, pogłaskanie jej w nagrodę i jest szczęśliwa :)
Nitka w takiej sytuacji jest co najwyżej zawiedziona, że nie ma żarcia...no bo "jak to?! Przecież mi się należy!" :lol:

Także faktycznie z Nitką prawie beaglem, która nie ma problemów behawioralnych, braków w socjalizacji itp., czasem mam więcej problemu niż z Bastą, która jest kiepsko zsocjalizowana, lękliwa, nieufna...

...do umysłu beagla czasem nie można się dobić :twisted:

Rona 13-11-2011 09:10

Quote:

Originally Posted by jefta (Bericht 412478)
Lalka nazywana byla zle umaszczonym wilczakiem. Teraz jak mam porownanie zycia codziennego to widze roznice ;) Beagle potrafia sie doskonale sprzedac-maja doskonale demo ;-)

Chodzi mi o to, że nie każdy patrzy na każdego psa pod kątem jego przydatności do szkolenia :roll: Ja staram się w każdym psie zobaczyć jego... duszę. Nitka to wspaniała osobowość; odważne, radosne stworzenie, pełne wdzięku i humoru w zabawie. Kiedy spojrzałam w jej wesołe ślepka od razu wtopiłam i zrozumiałam dlaczego Makota dołączyła ją do swojego stada :)

Sorry, ale twierdzenie: "beagle są takie, a wilczaki takie" na podstawie osobistych doświadczeń nie przekonuje mnie :cry: Przedwczoraj na Błoniach spotkaliśmy słodziaka Zacka. Nie wiem, może akurat prezentował wersję demo, ale tak spokojnego i grzecznego szczeniaczka wilczaka w życiu nie widziałam! 8) Przy nim półroczny Lupi, to był prawdziwy Wicher, Łowca - tornado, a Lorka, jak nic, tsunami stulecia :p :lol:

Dla mnie każde zwierzę jest indywidualne, jedyne, swoiste i wolę mówić o Nitce jako o suńce która, moim zdaniem, bez problemu dogada się ze szczeniakiem wilczaka, skoro błyskawicznie dogadały się z trzyletnią suczą o dość silnym charakterze. 8)

jefta 13-11-2011 16:31

Quote:

Originally Posted by Rona (Bericht 412482)
Chodzi mi o to, że nie każdy patrzy na każdego psa pod kątem jego przydatności do szkolenia :roll: Ja staram się w każdym psie zobaczyć jego... duszę. Nitka to wspaniała osobowość; odważne, radosne stworzenie, pełne wdzięku i humoru w zabawie. Kiedy spojrzałam w jej wesołe ślepka od razu wtopiłam i zrozumiałam dlaczego Makota dołączyła ją do swojego stada :)

Sorry, ale twierdzenie: "beagle są takie, a wilczaki takie" na podstawie osobistych doświadczeń nie przekonuje mnie :cry: Przedwczoraj na Błoniach spotkaliśmy słodziaka Zacka. Nie wiem, może akurat prezentował wersję demo, ale tak spokojnego i grzecznego szczeniaczka wilczaka w życiu nie widziałam! 8) Przy nim półroczny Lupi, to był prawdziwy Wicher, Łowca - tornado, a Lorka, jak nic, tsunami stulecia :p :lol:

Dla mnie każde zwierzę jest indywidualne, jedyne, swoiste i wolę mówić o Nitce jako o suńce która, moim zdaniem, bez problemu dogada się ze szczeniakiem wilczaka, skoro błyskawicznie dogadały się z trzyletnią suczą o dość silnym charakterze. 8)

podatnosc na szkolenie jest jedna z podstawowych cech z jakimi boryka sie wlasciciel. Nie chodzi tutaj o obedience tylko o zycie codzienne. Przeciez border collie, bezkonkurencyjny w posluszenstwie sportowym moze latwo zamienic zycie codzienne swojego wlasciciela w koszmar ;-)
Moje osobiste doswiaczenia pokrywaja sie z opisem Nitki w 100%. Beagle ze swoja prosta i konsekwentna daznoscia do nagrody jest wlasnie swietnym sztuczkowcem-uczy sie blyskawicznie i niestrudzenie powtarza zachowania za ktore jest nagradzany. Z rownym zaangazowaniem i niestrudzeniem dazy do zachowan samonagradzajacych-rowniez tych niepozadanych przez wlasciciela. I to wlasnie powoduje, ze te psy sa tak trudne w codziennym zyciu i odporne na wychowanie (nie mylic ze sportowym posluszenstwem). Ten wielki mysliwy-morderca opakowany jest w male slodziutkie opakowanie, ktore powoduje wrazenie ze ten slodziutki, wesoly, przytulasny psiak jest latwy i przyjemny w codziennym zyciu 8) Jest wspanialym przyjacielem, roztopi najtwardsze serce, umie sprawiac by wlasciciele i obserwatorzy szaleli na jego punkcie. Pies z wielka dusza. Ale trudny.
Spokojnie poradzi sobie ze szczeniakiem wilczakiem. Latwosc dogadywania sie z innymi psami jest cecha typowa tej rasy.
Sexy natomiast szybko sie nudzi, jesli cos nie przynosi natychmiastowego efektu; nie zatraca sie w 100% w tym co robi. Zawsze tez zastanawia sie czy warto. Gorzej pracuje sie z nia `na sportowo` ale latwiej wychowuje. Jesli za czyms biegnie a ja ja zawolam-zastanawia sie co lepsze. Wroci albo nie, ale jest wola wspolpracy ktora mozna wykozystywac i rozwijac :) dzieki temu z miesiaca na miesiac jest grzeczniejsza i posluszniejsza. juz przegonila Laleczke. Kochamy Lale wszyscy niesamowicie, tym bardziej martwimy sie jej nieposluszenstwem :cry:

AngelsDream 14-11-2011 13:02

Quote:

Originally Posted by netah (Bericht 410550)
Najważniejszy problem jaki ja widzę z wilczakami, i który każdy początkujący właściciel powinien rozważyć, a przed którym nikt mnie wcześniej nie ostrzegł jest taki, że mając w stadzie jednego chce się kolejnych.

Albo się nie chce i następuje skręt w kierunku innych psów, żeby stworzyć coś w rodzaju uzupełniającej się równowagi.

Może za płytko w to wpadliśmy, ale dla nas Baaj to raczej pierwsza i ostatnia przygoda z czewką. Żaden już nie będzie nim, a on jest TYM psem.

makota 10-12-2011 17:19

Odświeżę trochę wątek, jako, że właśnie odnalazłam sprawcę całego tego "zamieszania", o którym tutaj rozprawiamy :twisted:
Otóż, znalazłam zdjęcie PIERWSZEGO wilczaka, jakiego zobaczyłam i który jak się domyślacie - całkowicie zawrócił mi w głowie.
I tak oto od dnia 11 maja 2002 roku czekam na moją czeweczkę, o której właśnie tutaj między innymi rozmawiamy :roll:

A że ten temat ma traktować o wychowaniu, to żeby bałaganu nie robić, zapraszam do wątku specjalnie przeznaczonego na tego "tajemniczego" wilczaka, który mnie tak omamił ->
http://www.wolfdog.org/forum/showthread.php?t=21536

Ciekawa jestem co to za pies tak mi w głowie poprzewracał :twisted:

Emi 10-08-2012 14:07

Cześć czołem:p
Po paru miesiącach przeglądania forum WD, postanowiłam się w końcu odezwać i ze wszystkimi przywitać a ponieważ nie jestem jeszcze w szacownym gronie posiadaczy CSV uznałam, że ten wątek będzie najwłaściwszy.

W zasadzie wiele mogłabym skopiować z pierwszego postu makoty, ale nie będę się powtarzać tylko napisze krotko:
O wilczaku marzę od kilku lat i nie przestałam marzyć nawet po przeczytaniu "najgorszych" (najbardziej zniechęcających) wątków na tym forum :twisted:. Nie oznacza to jednak, że nie mam żadnych wątpliwości... wszak jest to pies wyzwanie8)
Ponieważ forum jest bardzo obszerne, przez te parę miesięcy nie udało mi się jeszcze przebrnąć przez wszystkie wątki i posty, więc proszę o wyrozumiałość jeżeli pytania się powtarzają:oops:

Przechodząc do rzeczy- oto moje pytania i wątpliwości:
-To co mnie najbardziej przeraziło to chyba lęk separacyjny. Nie byłam świadoma, że może (podkreślam- może) to tak wyglądać. Czy myślicie że obecność drugiego psa- dorosłego, spokojnego goldena może w jakiś sposób pomóc i "osłodzić" rozłąkę na czas naszego (mojego i mężowego:) wyjścia do pracy? (wiem, że Makota o to pytała, ale temat słabo się rozwinął, liczę na jakieś nowe opinie:))
-Czy możecie mi polecić rzetelną, fachową literaturę do tyczącą "psiej psychologii"? może być anglojęzyczna jeżeli tylko jest dostepna8)- myślę że powinnam jeszcze uzupełnić i pogłębić swoją wiedzę zanim szczeniaczek zawita w naszym domu:)
Z góry dziękuję za odpowiedz!
Emilia

makota 10-08-2012 15:01

Ja poza przemyślanymi milion razy problemami, doświadczenia praktycznego z burym jeszcze nie mam, więc rad nie ośmielę się udzielać, ale mogę polecić kilka wartych przeczytania książek :)

Moim zdaniem najlepszy jest Coren, więc wszystkie jego książki i kilka innych autorów:

- "Jak rozmawiać z psem" /Stanley Coren/
- "Tajemnice psiego umysłu" /Stanley Coren/ (świetna książka)
- "Dlaczego Twój pies zachowuje się w ten sposób?" /Stanley Coren/
- "Sygnały uspokajające" /Turid Rugaas/
- "Zachowania agresywne u psów" /James O'heare/ *
- "Mój pies się nie boi" /Nicole Wilde/ *

To moim zdaniem obowiązkowe lektury, poza tym na rynku dostępnych jest dużo więcej pozycji, moim zdaniem każdą warto przeczytać, jednak niektóre trzeba traktować z przymrużeniem oka ;-)
Ale po kilku przeczytanych książkach człowiek w miarę wyrabia sobie umiejętność "trzeźwego" przyswajania wiedzy :p
Wymienię resztę książek, wśród których można przebierać:

- "Nasz wierny przyjaciel pies. Metody pozytywnego wzmocnienia psów w treningu" /Pat Miller/
- "Oczami psa" /Alexandra Horowitz/
- "Wszystko, co usłyszałem od moich psów" /Jon Katz/ *
- "Obedience. Trening posłuszeństwa" /Inki Sjosten/
- "Strachopies" /Grzegorz Firlit/ *

A jako, że wilczakowi do wilka nie tak daleko, to można też zajrzeć w literaturę typu:

- "Porozumiewanie się zwierząt. WILK" /A.Bereszyński, A.Kraśkiewicz, J.Więckowski/

Są też książki, których lepiej nie czytać, albo jeśli już - czytać z dużym przymrużeniem oka jak np. książkę pani I.Fennel, bo podaje JEDNĄ metodę na wszystko i zachęca do SZTUCZNEGO udawania przywódcy, a to nie z każdym psem jest bezpieczne :lol:
Spoza mojej biblioteczki mogę też chyba odradzić panią Victorię Stilwell (mam na nią uczulenie :lol:), a CHYBA mogę polecić książki pana Gałuszki. W pracy z psami, na mnie osobiście sprawia wrażenie głupkowatego ciumkacza, niemniej jednak wiedzę ma obszerną (słuchałam kilku jego wykładów) i w teorii jest naprawdę dobry, więc może i książki fajnie napisane (?). Ale nie wiem, nie czytałam.
________________________
* książki z gwiazdką to takie, których nie czytałam, albo nie skończyłam, ale z pewnością do nich zaglądałam i wydają mi się być godne uwagi :)

Emi 10-08-2012 16:43

Makota bardzo bardzo :gent :lol:
Z wymienionych przez ciebie pozycji znam i czytałam tylko dwie, więc jest co czytać:lol:

Rybka 10-08-2012 17:29

Podstawową podstawą, którą moim zdaniem powinien przeczytać właściciel KAŻDEGO psa są "Sygnały uspokajające".
I od tego radziłabym przygodę z psią literaturą. Mi ta książka pokazała psa w zupełnie innym świetle. DO dziś pamiętam jak po pochłonięciu jej w akademiku w Lublinie wyszłam do miasta późnym wieczorem i idąc długą ścieżką (akademiki mieliśmy w środku pola) mijałam pana z pieskiem. Jak zwolniłam kroku, obeszłam psa łukiem i zastosowałam wszystkie właśnie poznane zasady dobrego wychowania. A pies takimi samymi mi odpowiedział. Niesamowite uczucie, polecam!

Duz 10-08-2012 17:32

To ja jeszcze dorzucę "Okiem psa-poradnik psiej psychologii" John Fisher PWRiL

makota 10-08-2012 18:02

Quote:

Originally Posted by Rybka (Bericht 436469)
Podstawową podstawą, którą moim zdaniem powinien przeczytać właściciel KAŻDEGO psa są "Sygnały uspokajające".
I od tego radziłabym przygodę z psią literaturą. Mi ta książka pokazała psa w zupełnie innym świetle. DO dziś pamiętam jak po pochłonięciu jej w akademiku w Lublinie wyszłam do miasta późnym wieczorem i idąc długą ścieżką (akademiki mieliśmy w środku pola) mijałam pana z pieskiem. Jak zwolniłam kroku, obeszłam psa łukiem i zastosowałam wszystkie właśnie poznane zasady dobrego wychowania. A pies takimi samymi mi odpowiedział. Niesamowite uczucie, polecam!

Sygnały uspokajające rządzą - zawdzięczam im psa, tak na dobrą sprawę ;)
Prawdopodobnie nie miałabym Basty, gdyby nie wysyłanie CS'ów, bo zwyczajnie nie dałabym rady do niej podejść i sprzątnąć jej z ulicy ;)
(a wielu przede mną próbowało :twisted:)

Grin 10-08-2012 19:18

Quote:

Originally Posted by Emi (Bericht 436443)
Czy myślicie że obecność drugiego psa- dorosłego, spokojnego goldena może w jakiś sposób pomóc i "osłodzić" rozłąkę na czas naszego (mojego i mężowego:) wyjścia do pracy? (wiem, że Makota o to pytała, ale temat słabo się rozwinął, liczę na jakieś nowe opinie:))

Nie powiem nic nowego, ale też tak naprawdę, co tu może pomóc kolejna opinia? Prawda jest taka, że ponoć może, ale wcale niekoniecznie, ;) więc nie można się na tym opierać podejmując decyzję; raczej należy się nastawić na to, że nie pomoże i z góry przewidzieć nas, nasze postępowanie i nasze... życie w takiej sytuacji. :)

Pozdrawiam :)

Duz 10-08-2012 21:48

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 436473)
Nie powiem nic nowego, ale też tak naprawdę, co tu może pomóc kolejna opinia? Prawda jest taka, że ponoć może, ale wcale niekoniecznie, ;) więc nie można się na tym opierać podejmując decyzję; raczej należy się nastawić na to, że nie pomoże i z góry przewidzieć nas, nasze postępowanie i nasze... życie w takiej sytuacji. :)

Pozdrawiam :)

dokładnie! na moim przykładzie wiem, że drugi, straszy i spokojny pies rzeczywiście spowodował, iż Diesel zostając w domu nie ujada ani nie wyje, natomiast jeśli chodzi o zniszczenia, to wygląda to tak, że Szaman (11 letni kundel w typie owczarka) leży sobie spokojnie i równie spokojnie patrzy sobie, jak Młody demoluje otoczenie:twisted:

wildheart 10-08-2012 23:47

a u nas wyja oba, a suka nie wyła zanim pojawił się Młody ;) przynajmniej tyle ze nie niszcza :D

Rybka 11-08-2012 10:04

U nas Shey nauczył się od Narsila płakać jak wychodzimy, gdzie ZAWSZE zostawał cichutko. Narsil nauczył się od Sheya szczekać jak ktoś puka do drzwi mimo, że każdy gość był wcześniej witany spokojnie. Jak widać chłopaki nauczyły się od siebie samych złych rzeczy.

Grin 11-08-2012 10:07

Quote:

Originally Posted by Duz (Bericht 436481)
wygląda to tak, że Szaman (11 letni kundel w typie owczarka) leży sobie spokojnie i równie spokojnie patrzy sobie, jak Młody demoluje otoczenie:twisted:

I tak dobrze, że nie przejął tego zwyczaju. :D Współpraca dwu niszczycieli pewnie by zostawiała "ciut" większe skutki. :twisted:

Gaga 11-08-2012 13:07

Quote:

Originally Posted by Duz (Bericht 436481)
natomiast jeśli chodzi o zniszczenia, to wygląda to tak, że Szaman (11 letni kundel w typie owczarka) leży sobie spokojnie i równie spokojnie patrzy sobie, jak Młody demoluje otoczenie:twisted:

No, żywcem wracają wspomnienia, gdy w domu zostawała Gigunia z młodym Cheyem. Nie wiem czy Cheyowi było lepiej na duszy w związku z towarzystwem, ale na pewno owo towarzystwo nie przeszkadzało mu dokonywać totalnej destrukcji:evil:

Emi 13-08-2012 15:18

dziekuje wszystkim za odpowiedzi zarowno w temacie literatury jak i drugiego psa, kazda opinia dla mnie bardzo cenna. Zabieram sie za czytanie zatem!8)

Piter 16-08-2012 13:59

:evil: a mnie brak cierpliwości .......... . czasami mam ochote wykorzystać i użyć tego toporka co jeździ w bagazniku :twisted: .............. oczywiscie najpierw go stępić .....;-)

avgrunn 16-08-2012 15:06

oj tam oj tam, kwestia czasu, zreszta jak ze wszystkim, im bedzie starszy tym bedzie lepiej. Sama pamietam jak Smrodziach byl mlodszy, za zadne skarby nie chcialabym wrocic do tych czasow, non stop chodzilam zmordowana, teraz od jakiegos czasu jest dobrze, a czesto jest nawet super, coz wiele mi nie potrzeba ;).

Trustno1 16-08-2012 15:20

Quote:

Originally Posted by avgrunn (Bericht 436762)
oj tam oj tam, kwestia czasu, zreszta jak ze wszystkim, im bedzie starszy tym bedzie lepiej. Sama pamietam jak Smrodziach byl mlodszy, za zadne skarby nie chcialabym wrocic do tych czasow, non stop chodzilam zmordowana, teraz od jakiegos czasu jest dobrze, a czesto jest nawet super, coz wiele mi nie potrzeba ;).

Pocieszasz mnie - bo ja też bym dziada zatłukła czasem... I też nie wiem, jak można cieszyć się ze szczeniaka - chodź za nim, pilnuj, żeby czegoś nie zdemolował albo się nie zabił (a szkoda żeby się zabił, bo tyle kasy wydanej :P), słuchaj marudzenia wszystkich wokoło, że problem, nie śpij nad ranem, bo bydle wstaje... Nigdy więcej szczeniaka, jak mamę kocham!

avgrunn 16-08-2012 15:43

Chyba do konca zycia zapamietam jak lazilam o 4 nad ranem ze Smrodziachem po ogrodzie zeby sie zalatwil, zimno jak diabli a ten sobie kwiatki wacha i ani mysli przyjsc do mnie, imie nie dziala, bluzgi nie dzialaja, ja zmeczona bo od kilku dni przez niego nie sypiam, kiedy on spi to ja sie ucze bo mnostwo roboty, a hrabia jak w koncu przyjdzie i wejdziemy do domu to prawie od razu zrobi wszystko gdzies w domu, a ja potem latam ze szmata, pol biedy jak w to nie wdepnie i nie rozniesie po calym domu :evil:
Ale teraz za to jak jest milo, coraz lepiej sie slucha, ostatnio coraz mniej burczy, oczywiscie mnostwo roboty w to wlozylam, mnostwo stresow, ale bylo warto i wciaz jest warto, najlepsze sa takie momenty wieczorem gdy idziemy spac, Urcio juz ma mine slodkiej owieczki, troszke zaspanej, wlezie wiec na wyrko, przytuli sie mocno i zasypia, po kilku minutach z klebka rozwala sie na cale lozko i z siurachem z gorze spi, od czasu do czasu w snie radosnie majtajac lapkami. Taki widok rekompensuje wiele, a jak jeszcze z rana obudzi nie zebichami tylko buziachem i mizianiem to naprawde czlowiek wie ze bedzie tylko lepiej.

Trustno1 16-08-2012 17:28

Quote:

Originally Posted by avgrunn (Bericht 436766)
Chyba do konca zycia zapamietam jak lazilam o 4 nad ranem ze Smrodziachem po ogrodzie zeby sie zalatwil, zimno jak diabli a ten sobie kwiatki wacha i ani mysli przyjsc do mnie, imie nie dziala, bluzgi nie dzialaja, ja zmeczona bo od kilku dni przez niego nie sypiam, kiedy on spi to ja sie ucze bo mnostwo roboty, a hrabia jak w koncu przyjdzie i wejdziemy do domu to prawie od razu zrobi wszystko gdzies w domu, a ja potem latam ze szmata, pol biedy jak w to nie wdepnie i nie rozniesie po calym domu :evil:
Ale teraz za to jak jest milo, coraz lepiej sie slucha, ostatnio coraz mniej burczy, oczywiscie mnostwo roboty w to wlozylam, mnostwo stresow, ale bylo warto i wciaz jest warto, najlepsze sa takie momenty wieczorem gdy idziemy spac, Urcio juz ma mine slodkiej owieczki, troszke zaspanej, wlezie wiec na wyrko, przytuli sie mocno i zasypia, po kilku minutach z klebka rozwala sie na cale lozko i z siurachem z gorze spi, od czasu do czasu w snie radosnie majtajac lapkami. Taki widok rekompensuje wiele, a jak jeszcze z rana obudzi nie zebichami tylko buziachem i mizianiem to naprawde czlowiek wie ze bedzie tylko lepiej.

No, mam nadzieję, że końcówkę też będę mogła uznać za "też tak mam", bo na razie jest raczej początek aktualny... :twisted:

avgrunn 16-08-2012 19:33

Quote:

Originally Posted by Trustno1 (Bericht 436771)
No, mam nadzieję, że końcówkę też będę mogła uznać za "też tak mam", bo na razie jest raczej początek aktualny... :twisted:

Bedzie dobrze, tylko cierpliwosci trzeba miec wiele ;)

Emi 17-08-2012 17:06

Melduje, że "Sygnały uspokajające" zakupione i przeczytane! Co mnie bardzo ucieszyło to większość z "tych" sygnałów była dla mnie znana- jednak obcowanie z psami od bobasa działa:lol:
Niestety "Tajemnice psiego umysłu" są nieosiągalne:bigcry2 Skończył się nakład i jak mi się udało dowiedzieć wydawnictwo nie planuje dodruku.

Piter,Trustno1 Rozumiem, że mnie chcecie nastraszyć? Chociaż może nastraszyć to złe stwierdzenie... pewnie lepiej będzie jeżeli napiszę "uświadomić" 8)

Predator 18-08-2012 23:45

Emi ponieważ nikt Ci nie odpowiada to napisze tylko - łatwo nie będzie...nie spodziewaj się, że "jakoś się uda ślizgiem" - przygotuj się na maksymalne poświęcenie... :lol:

Pozdrawiam :)

Piter 19-08-2012 19:41

gdzieś sobie spisałem ( mialem wysłać do Agnieszki ) ale jak to u mnie gdzieś się zawieruszyo .
ROK Z WILCZAKIEM
-nam od ok.1986/87 jek jeżdzilismy sadzic lasy do Czech
-miestety na wilczaka przyszło czekać do 2011...:p
-w międzyczasie był owczarek ........... niestety "odszedł" po 5 latach :(
-takiego przyjaciela już nie będzie :(:cry::?, ale to już inna historia
-i po 6 latach po namowie wnusie a raczej jej wytrwałości przez około 2 lata dałem sie namówić .....:twisted::rock_3:o-owczarek nie był brany pod uwagę z uwagi na zbyt wiele wspomnień i obaw przed porównywaniem.został mastif tybetański lub wilczak .ja byłem za mastifem.jednak "napalona" rodzina chciala wilczaka .dopiero po chyba pół roku sie przerazili.. ;);-):):p..... co z tego ja na polu walki zostałem ja i wnusia
-początki były takie iż praktycznie przez kilka miesięcy spałem z nim na podłodze aby pilnować iż za potrzebą trzeba wyłazić .tak więc czystośc w domu była i nudy w nozy opanowane .co z tego jak ani jedna nocka n ie przespana.
-poxniej spanie przy otwartych drzwiach też nocki chodzące ...;):twisted::roll:
-teraz jest lepiej czasami tylko włazi do sypailni w nocy siusiu.....
włazi ...mało powiedziane WPADA.....
-jeśli chodzi o straty materialne niestwierdziłem , brak ,nic nie zniszczone!

Piter 19-08-2012 19:53

- no nie myślicie że było jest rózowo........
-a przypomniało mi się straty materialne
- pas tylny dla pasażera naczęty
-super nowa para butów żony
-podrapane drzwi
- domek baba jagi ( ala klatka na ogrodzie) widać ślady nadgryzienia
to chyba wszystko.......
ale aby było jasne ...jeździ ze mna do pracy..... prawie codziennie......
-straty moralne psychiczne moralne ...nie do opisania
radość ...... lepiej sie czasami dogaduje z wnusią niż ze mną ....
w tym tygodzniu juz topoorek był w ręku..... pyskówka między nami .....o mały włos nie doszło do rękoczynów :twisted::rock_3

to tak na szybko

avgrunn 19-08-2012 23:38

hahaha, z tym spaniem to znam, tez przenioslam sie na czas szczeniecy na podloge, zeby hrabia nie sikal na lozko. Nie zmienia to faktu ze wciaz sikal, gdzie zesmy spali, ja cala oblozona ceratkami by sie totalnie nie wykonczyc sprzataniem,pokoj wygladal jak jedna wielka pielucha, ale w koncu sie nauczyl, ostatni szczoch , ale przypadkowy, okolo roku temu bo chlopiec sie przeciagnal po nocy i zapomnial ze ma pelny pecherz :lol:

Predator 20-08-2012 00:15

U mnie wyglądało to inaczej... maluch od początku miał wytyczoną granicę - zero wchodzenia na łóżko więc noce były nieprzespane głównie z powodu jego natręctwa :lol: no i te spacery co godzinę max 2... ale dzięki nim(i smakołykom) mały w 2,5 dnia nauczył się nie sikać po domu... zdarzały się rzadko momenty kiedy popuszczał ale TYLKO gdy chciał na siebie zwrócić uwagę... teraz mamy tak, że "mały" (bydle ma chyba z 70cm w kłębie :lol:) kładzie tylko głowę na łóżko i nią obraca aby go głaskać na powitanie rano.... :lol: dopiero jak wstaniemy to jest dzika radość :lol: ALE zamykamy się z nim w pokoju na noc bo często bywały momenty gdy wilczaczek (nawet starszy) się w nocy wybudził i zaczął wynajdywać "cele"... :lol:

Ale wiadomo - różne rzeczy się zdarzają i zdecydowanie nie jest to pies dla "miękkich" więc trzeba się BARDZO MOCNO zastanowić czy jesteśmy w stanie podołać i to nie tylko w tak małym poświęceniu jakim jest coby nie było niespanie w nocy...

Piter 20-08-2012 03:20

właśvie pobudka , ktoś w domu zostawil uchyloną pokrywkę od gulaszu....:p:twisted:.nudziło mu się :evil:. u nas też ma zakaz pakowania sie do wyra.chociaz malutka ma inne metody i nawiecej mu pozwala.
a.............. żeby podsumować moi rok z wilczakiem-to myślalem że wiem na co sie porywam.....myślałem.......chyba rozumiecie moją aluzję do slowa myślałem:p:roll:

avgrunn 20-08-2012 09:13

Mnie sie wydaje ze przesadzasz ;), no niestety u wilczaka trzeba myslec w przod. Urciowy tez mial faze brania jedzenia z blatu, ale jak moglam go winic gdy wszystko bylo na wierzchu, trzeba bylo sie nauczyc chowania wszystkiego i ochrzaniania go gdy cos chcial brac w mojej obecnosci. Ja staram sie patrzec na to zycie z Urciem, ze sama musze sporo wlozyc w nasze relacje, by choc troszeczke odebrac, ze jego slabe strony sa rezultatem moich zlych decyzji, a nie kwestia charakteru, wiec wciaz pracujemy. I tak jakos nam idzie, czasem lepiej, czasem gorzej, ale mimo wielu momentow totalnej wscieklosci nigdy bym Urciowego nie zmienila, bo dla mnie mimo tych wielu spraw do wypracowania, jest super.

Piter 20-08-2012 09:48

przesadzam / nieprzesadzam . czasami myśle iż porwałem sie z motyka na słońce;):lol:.
zawsze jednak może być gorzej .teraz z wnusią jesteśmy na ukończeniu powozu do ciągania z opcją na zmiane na zimę pod płozy.:lol:.fotki przy okazji.

avgrunn 20-08-2012 10:07

Quote:

Originally Posted by Piter (Bericht 436904)
przesadzam / nieprzesadzam . czasami myśle iż porwałem sie z motyka na słońce;):lol:.
zawsze jednak może być gorzej .teraz z wnusią jesteśmy na ukończeniu powozu do ciągania z opcją na zmiane na zimę pod płozy.:lol:.fotki przy okazji.

No no :), fotki koniecznie, ja o czyms takim myslalam tylko ze w wersji mini, Urciowy ciagnie, a Lolek (jamnik) niczym krol w saniach jedzie ;) bo zimy dla Lolka sa niefajne.

Emi 20-08-2012 11:15

Quote:

Originally Posted by Predator (Bericht 436869)
Emi ponieważ nikt Ci nie odpowiada to napisze tylko - łatwo nie będzie...nie spodziewaj się, że "jakoś się uda ślizgiem" - przygotuj się na maksymalne poświęcenie... :lol:

Pozdrawiam :)

Właśnie na to się nastawiam:twisted: Może gdybym nie czytała tego forum żyłabym w przekonaniu "będzie dobrze no bo jak może być? kupię wymarzonego psa i choć będzie trudny to jakoś się ułoży"... Całe szczęście, że trafiłam na to forum, wnikliwie analizuje "najgorsze wątki"- czytam o zniszczeniach, o lęku separacyjnym o nieprzespanych nocach... Teraz mogę powiedzieć, że decyzja została podjęta świadomie. Bo osoba u której zapoznawałam się z rasą (a było to 3 lata temu) na moje pytania o całą tą "trudność" wilczaków odpowiadała wymijającą i teraz stwierdzam, że nie chciała mnie nastraszyć (odstraszyć?). Do tego jej dorosłe wilczaki zachowywały się bardzo dobrze.
I wcale nie twierdzę, że nie będę się żalić i psioczyć. Pewnie będę wielokrotnie. 8)
Inna sprawa, że teraz widzę iż kupić sunię z polskiej hodowli wcale nie będzie tak łatwo.:?

Predator 20-08-2012 11:26

Quote:

Originally Posted by avgrunn (Bericht 436902)
mimo wielu momentow totalnej wscieklosci nigdy bym Urciowego nie zmienila, bo dla mnie mimo tych wielu spraw do wypracowania, jest super.

Gdybyś zmieniła zdanie zawsze możesz mi go darować...:lol: (+Karolka też oczywiście)
Poza tym mam takie samo podejście mimo, że co by nie mówić jest "trudny w obyciu" to gdybym miał jeszcze raz wybierać to zrobiłbym tak samo...

Pozdrawiam :)

makota 20-08-2012 13:34

Quote:

Originally Posted by Emi (Bericht 436923)
Właśnie na to się nastawiam:twisted: Może gdybym nie czytała tego forum żyłabym w przekonaniu "będzie dobrze no bo jak może być? kupię wymarzonego psa i choć będzie trudny to jakoś się ułoży"... Całe szczęście, że trafiłam na to forum, wnikliwie analizuje "najgorsze wątki"- czytam o zniszczeniach, o lęku separacyjnym o nieprzespanych nocach... Teraz mogę powiedzieć, że decyzja została podjęta świadomie. Bo osoba u której zapoznawałam się z rasą (a było to 3 lata temu) na moje pytania o całą tą "trudność" wilczaków odpowiadała wymijającą i teraz stwierdzam, że nie chciała mnie nastraszyć (odstraszyć?). Do tego jej dorosłe wilczaki zachowywały się bardzo dobrze.
I wcale nie twierdzę, że nie będę się żalić i psioczyć. Pewnie będę wielokrotnie. 8)
Inna sprawa, że teraz widzę iż kupić sunię z polskiej hodowli wcale nie będzie tak łatwo.:?

Ooo tak, forum uświadamia, ale o dziwo... wciąga :twisted:
Ja po 5, czy 6 latach czytania z doskoku, zamiast dać sobie spokój po wszystkich tych strasznych rzeczach, o jakich czytałam, postanowiłam zacząć się udzielać :lol:
I widzę, że to jest zjawisko globalne i nie tylko ja wpadłam jak śliwka w kompot :rock_3

Dlaczego trudno kupić sunię z polskiej hodowli? :roll:

avgrunn 20-08-2012 15:43

Quote:

Originally Posted by Predator (Bericht 436924)
Gdybyś zmieniła zdanie zawsze możesz mi go darować...:lol: (+Karolka też oczywiście)

Hehee, Urciowy niezaleznie od wszystkiego zostaje z nami, Karolek tez. Tym bardziej ze Mama ostatnio dumna jak paw chodzi, bo jej Karolek w koncu zaczal porzadnie na ringu biegac i juz dwa razy zostal zwyciezca mlodziezy :rock_3


Mnie sie wydaje ze zakup psa to najlatwiejsze, wiem ciezko jest wybrac, tym bardziej ze szykuje sie sporo fajnych miotow. Ale to tak naprawde jest pikus przy tym wszystkim co jest pozniej.

Rona 20-08-2012 16:03

Quote:

Originally Posted by Piter (Bericht 436904)
przesadzam / nieprzesadzam . czasami myśle iż porwałem sie z motyka na słońce;):lol:.
.

Oj tam, oj tam! Z czasem jest łatwiej, oczywiście kiedy się z burym pracuje i buduje relację.
Ku pokrzepieniu serc:
na przyjęciu w ogrodzie (3 lata):
https://lh3.googleusercontent.com/-k...ca%2520063.jpg

przy ognisku (4 lata)
https://lh3.googleusercontent.com/-v...2/P1150508.jpg

Malutka Lorka była huraganem! Dopiero kiedy poznałam więcej szczeniaków w pełni sobie uświadomiłam jakiego szalonego diabełka mieliśmy! :love Gdy było ciężko, nic nie dodawało mi więcej ducha, niż oglądanie fotek zrównoważonych, dorosłych burych... zawsze wtedy myślałam "jeśli ich właściciele mogli osiągnąć odrobinę luksusu (czyt. spokoju ;)), to my też do tego dojdziemy, kwestia czasu i pracy". I tak się stało. Najważniejsze, żeby rozmawiać z psem i będzie OK 8)

Emi 20-08-2012 17:46

Quote:

Originally Posted by makota (Bericht 436941)
Ooo tak, forum uświadamia, ale o dziwo... wciąga :twisted:
Ja po 5, czy 6 latach czytania z doskoku, zamiast dać sobie spokój po wszystkich tych strasznych rzeczach, o jakich czytałam, postanowiłam zacząć się udzielać :lol:
I widzę, że to jest zjawisko globalne i nie tylko ja wpadłam jak śliwka w kompot :rock_3

Dlaczego trudno kupić sunię z polskiej hodowli? :roll:

Może tylko ja mam takie problemy, albo pecha, ale jakoś strasznie ciężko jest mi się skontaktować z hodowcami. Chyba są bardzo zapracowani. Wiem, że cześć z nich (większość?) jest obecna na tym forum8) Może usłyszą mój głos rozpaczy tutaj i odpiszą::rock_3

Swoja drogą czy na forum jest jakiś oddzielny wątek gdzie hodowcy zapowiadają swoje mioty/ przyszłe plany hodowlane? Bo byłam w dziale hodowla i nic nie znalazłam:( A bardzo ułatwiło by mi to poszukiwania... wiem że poza forum jest oddzielny dział "planowane mioty", ale dla mnie mało przydatny skoro większość szczeniąt jest już zarezerwowana- zresztą nie planuje kupna już, teraz, natychmiast:lol: raczej na wiosnę a tam takowych raczej nie znajdę.

A co do wciągania to i owszem- pożeracz czasu, ale jaki przyjemny;) Ale jesli moge zapytać jak to się stało Makota, że ty zakochana po uszy a jeszcze nie ma wilczaka przy twoim boku?:rock_3


All times are GMT +2. The time now is 04:33.

Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org