![]() |
Lęk przed ludźmi
Chciałam Was poprosić o podzielenie się doświadczeniami. Ulego Warszawa na początku trochę przerosła i zareagował mocnym lękiem przed obcymi ludźmi. Oczywiście ciągle pracujemy nad socjalizacją; akurat mieszkam w takiej okolicy, która mi bardzo ułatwia stopniowe wzmacnianie bodźca - a i niestandardowo zachowujący się osobnicy często się tu pojawiają :) W tej chwili już bez problemu chodzimy w tłumie przy Tesco i wejściu do metra, biegaczy, rowerzystów i rolkarzy w ogóle olewamy, dzieci grające w piłkę obserwujemy z zainteresowaniem itd.
Jedyny problem to osoby, które stoją i wlepiają wzrok w psa (lub jemu się wydaje, że to robią). Do tej kategorii należą zarówno Bogu ducha winni ludzie, którzy gadają sobie przez telefony komórkowe (patrząc w dal - na tle której akurat młody się pojawia), jak i ci, którzy startują do niego z wyciągniętą ręką, żeby "ślicznego pieska" pogłaskać. W takich sytuacjach wycofuje się, fukając, a nawet poszczekując (ale z ogonem do góry, nie podwiniętym). No i tak - w tej chwili to nie jest problem. Ja jednak mam nieprzyjemne doświadczenia z owczarkiem, który najpierw po prostu poszczekiwał na inne psy, a potem wyrósł na pogromcę, więc trochę się boję, że coś złego z tego wyjdzie. Jakie są wasze opinie? Czy przesadzam, i dalej prowadzona normalna socjalizacja powinna sprawę załatwić, czy też warto już specjalnie się tym zająć? I jak? Ja na razie wymyśliłam, żeby taki ofukany wręczał młodemu smaczka (tych, którzy chcieli pogłaskać, zazwyczaj łatwo można na to namówić). |
Z gapiącymi się ludźmi niestety nigdy nie "wygrasz", bo ludzie nie rozumieją, że to BARDZO silne nawiązanie interakcji i to na ogół niepozytywne, bo wg psiego savoir-vivre'u kulturalny osobnik nie wlepia oczu w drugiego. Zresztą podobne zasady obowiązują też w świecie ludzi. Zwłaszcza np. Japończycy o ile się nie mylę, są bardzo czuli na tym punkcie.
Wydaje mi się, że jedyne co można zrobić; to właśnie to co Ty; jeżeli możesz, przekonuj gapiów, żeby zamiast się gapić, podchodzili z boku psa, dawali smakołyk, drapnęli za uszkiem itp. Stopniowo pies się w jakimś stopniu przyzwyczai, że ludzie "tak mają"; w jakim - pewnie to będzie zależało od jego pewności siebie (bojący pies jest bardziej wrażliwy w takich sytuacjach),ale obawiam się, że i tak będziesz zawsze musiała (jak to z wilczakiem) mieć oczy dookoła głowy i przewidywać ewentualne reakcje psa na poszczególne niereformowalne osobniki. Jeżeli chodzi o ostatni akapit Twojego posta; to wydaje mi się, że trzeba oddzielić zachowanie psa w stosunku do innych psów od zachowania w stosunku do ludzi. Przynajmniej w przypadku Łowcy jedno zupełnie nie przystaje do drugiego. PS Z gadającymi ludźmi przez telefon u Łowcy był znowu ten problem; iż on "sądził", że oni gadają do niego (bo do kogo w końcu? :D ) i brał to za zachętę do witania, zabawy, skakania. Jest taki jeden pan, sam właściciel psa zresztą, który ma zwyczaj chodzenia na Muchowiec gadając przez telefon i to do tego w białej kurteczce. :D Ponoć Łowca miał na sumieniu i tę białą kurteczkę i tę komóreczkę. :D :D |
A moze nauczyc komendy "patrz". Najpierw nagradzasz patrzenie tobie w oczy, potem stopniowo przez osoby znane psu coraz slabiej az do obcych...
|
Quote:
|
My robiliśmy tak jak pisała Jefta. Młoda już w szkółce była uczona komendy "uwaga" - czyli patrzę człowiekowi w oczy i czekam na smaka. Z ludźmi, którzy wgapiają się w nią jest już w miarę ok, mówię jej uwaga, daję sam smaka i jakoś poszło. Gorzej jak taki "obserwator" (płeć ma znaczenie ;-) ) rusza nagle, żeby przejść do głaskania, wtedy Młoda się cofa, jak gość jest mega uparty i nie słucha moich rad, to kilka razy warknęła wyrażając swoją dezaprobatę.... ale wtedy szybka komenda ode mnie i wraca do normy. Gorzej jest z ludźmi w takich sytuacjach, którzy "kochają psy, a psy ich" i jak to ten nie chce? ale to już insza inszość :p
|
ja moge powiedziec jak to jest z Urem, bratem Ulego
Nasz problemu z ludzmi nie ma, ale to wszystko przez to ze rozpieszczochowalismy go nadmiernie -ciagle go dotykamy, glaszczemy, szochramy-zeby wiedzial ze dotykanie jest fajne. Ogolnie pozwalam zeby ludzie do niego sie zblizali ale ostrzegam ze on ciamka rece, tym ktorym to nie przeszkadza moga go pomeczyc. Wiec to jest dobry sposob. Ostatnio Smrodu nawet sie nie ogladnal jak jakis dziwny facet zaczal go glaskac, ja bylam przerazona a mlody caly zadowolony. Takze, wydaje mi sie ze trzeba Ulego zmuszac do kontaktu przy pomocy smaczkow, zmuszac znajomych by go miziali i powinno byc ok. Moze warto dac ludziom znac ze jak chca do pieska to owszem, ale najpierw trzeba postac niech mlody powacha i wtedy dac poglaskac. No bo co tak z lapami od razu ;) |
Tak przy okazji 10-11 września w W-wie ruszają kursy w psiejedukacji. To jest szkoła, którą kilka wilczaków już skończyło a ich pańciowie i pańcie ją polecają. My się zapisaliśmy. Może macie ochotę się przyłączyć? :) Asia - prowadząca główny nacisk kładzie na socjal.
Może zapoznaj sie z ofertą: http://www.psiaedukacja.pl/ |
Quote:
Nadmienię tylko, że z tymi "łapami" różnie bywa; czasem psy łatwiej (chętniej) znoszą, gdy ktoś się bierze od razu do "rękoczynów". Z moich obserwacji Łowcy wynika, że najbardziej nie lubi, gdy ktoś tak nad nim stanie, albo się "skrada" i sam nie bardzo wie, co chce; gapi się, ale nie podejdzie "jak należy" i się nie przywita "jak należy". Wszystko zależy od wielu czynników; niektóre łatwiej rozpoznać, niektóre trudniej. |
No wlasnie niestety nie ma reguly i zalezy od pieska, skoro Ulaire fuka jak ludzie sie zblizaja to moze po prostu musi najpierw ich zapach poznac.
Urcio ma teraz jak Łowca skoro czlowiek stoi to moglby rownie dobrze dac sie pociamkac i go pomiziac. Ale jak wspominalam my bylismy namolni z kontaktem fizycznym, poza tym widzial jak inne nasze psy lubia byc dotykane i jaka jest rywalizacja zeby byc poglaskanym. Z wilczakami doswiadczenia nie mam, ale pamietam jak namordowalismy sie z naszym juz ś.p. jamnikiem, ktoremu hodowca zgotowal niezla masakre w psychice-Gluciowi pomoglo gdy dalismy mu czas zeby sam mogl powachac zobaczyc. Ale tu jest inna sytuacja, wiec nie powinno byc tyle problemu. Z Glutem nie bylo mowy o zadnym szkoleniu, o obcych ludziach, musielismy wszystko sami kombinowac |
Na początek, tak jak napisała Dorotka- rok szkolny się rozpoczął-maszerujecie z młodym do przedszkola. Praca na ćwiczaku, bez względu na wiek i zaawansowanie-czyni cuda:) Po co samemu się męczyć, jak ktoś już ma na to sposób?;) A Wonderka jest chodzaca reklamą szkoły, właśnie w dziedzinie socjalu:) (no dobra! i przewodnika też :)) Bonusem tej szkoły jest jedna z piekniejszych komend na powrót psa...ale ciii...nic wiecej nie zdradzę, sami musicie pójść i poznać :)
|
A ja trochę jestem przeciw trenowaniu oduczania lęku względem człowieka na szkoleniach psich - przecież przyzwyczaja się psiaka do określonej sytuacji w określonym miejscu, a u wilczaków trzeba różnych sytuacji. No chyba, że opłacając szkoły i treningi, ludzie nie ograniczają się do nauki tylko tam...:? tylko starają się wystawiać swojego na te trudności w życiu codziennym,
|
Jaskier też za bardzo obcych nie lubi. Zazwyczaj cofa się, a jeżeli człowiek się do niego zbliża, to zaczyna szczekać. Szczerze mówiąc to mi ta nieufność po trochu odpowiada - wolę psa, który nie pozwala się obcemu zbliżyć, niż psa, który łasi się do wszystkich. Trzeba gdzieś pewnie znaleźć złoty środek, żeby pies nauczył się, kiedy powinien zachować spokój, nie bać się, nie panikować, a kiedy alarmować.
U nas strach przed ludźmi zaczął się w okolicach piątego miesiąca. Wcześniej było łaszenie się do wszystkich, którzy się na niego spojrzeli. Gdzieś czytałem, że szczeniak, kiedy dorasta ma różne takie fazy w postaci nieuzasadnionego strachu przed czymś, lub wręcz agresywnego zachowania wobec przedmiotów i w sytuacjach, które wcześniej nie wzbudzały żadnych emocji. Receptą miało być ignorowanie takiego zachowania, bo ono mija. Ale zaznaczam, że nie wiem, czy to prawda - jak ktoś się zna na tym, niech się wypowie ;) My w każdym razie idziemy do psiej edukacji ;) Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Jasne, chodzenie do tej szkoły oki jest, przeca i Larsik zaliczył:) Ja poddając w wątpliwość, zmuszam chcących do szkolenia swoich maluchów, do takiego zastanowienia się czy faktycznie starczy, to, że z trenerką będziemy poruszali się po mieście i wypracowywali pewne określone zachowania. Bo czasem człowiek nie rozumie tego, jak pies szkolony na treningu, dziwnie zachowuje się poza. A podpowiedź prosta - ćwiczyć samemu w realu |
Quote:
|
Quote:
Ja jeszcze moim klockom robię helikoptery w kółko - tj. podnoszę i kółeczko (niech wiedzą, że mała gruba ma siłę:) - i to wszystko podczas zabawy:) - "trza" być szalone jak i one:) |
Quote:
|
Ja uwazam ze samemu ciezko jest samemu cwiczyc. nawet mistrzowie maja trenerow :? trener jest przedewszystkim po to by pomoc przewodnikowi, korygowac jego bledy (niekoniecznie pozytywnymi metodami ;) ) rzucac pomysly na rozwiazanie problemu, motywowac do pracy i rozliczac z tego co zrobilismy w domu. zaden kurs czy konsultacje nie zastapia codziennej, samotnej pracy z psem ale bardzo ja ulatwia :)
|
Quote:
|
O to to to, co jefta napisała:)
Ja jeszcze chciałam dodać, że na porządnych, podstawowych,szczeniaczkowych zajęciach, PO PIERWSZE wyszkoli się...właściciela:) Dzielenie się doświadczeniem na forum, kontakt z hodowcą, maile, telefony, to sprawa super i bardzo ułatwia, ale rola porządnego szkoleniowca jest moim zdaniem w procesie socjalizacji nie do przecenienia. Czasem faktycznie powody psiego zachowania są zupełnie inne, niż to, co widzi właściciel. Często nie zauważamy drobnych istotnych sygnałów które wysyła nam pies, nieświadomie robimy coś niefajnego z czego nie zdajemy sobie kompletnie sprawy pogłębiając problem itd, co nie jest niczym dziwnym (no w końcu "nikt się jeszcze uczony nie narodził";) ). Dobry szkoleniowiec na poziomie socjalizacji wyłapie wszystkie te nasze błędy, nauczy odpowiednich reakcji, 'timingu' itp. Nie mając doświadczenia, można do tego wszystkiego dochodzić samemu, ucząc się na własnych błędach (co dla psa nie jest bez znaczenia niestety), ale tak jak Gaga napisała wcześniej, po co:) Skoro ktoś już to przerobił ileś razy, wie jak, chętnie nam powie, to po co wyważać otwarte drzwi?:) Quote:
I tak z innej beczki troszkę: Nie ukrywam,że mnie mocno 'uwiera' opinia spotykanych psiarzy na spacerach: "Po co komu szkoła, wydawanie pieniędzy bez sensu, żeby ktoś z tobą po mieście połaził.". ;) |
Aga, ale może warto wspomnieć też o złym trenerze? - jaki Wam się trafił, i co sknocił, i jakie wtedy miałaś zdanie o trenerach...?
Żeby nie wszyscy do końca wierzyli trenerom, a uczyli się swoich psów. Bo potem nagle okazuje się, że nasz wyszkolony (i z zaliczonym egzaminem) pies, wyskakuje do biegnącego człowieka. Często po takim szkoleniu, ludzie sądzą, że pies jest wyszkolony - a on jest tylko nauczony pewnych rzeczy. |
Quote:
Quote:
tak z innej beczki: Teraz, patrząc z perspektywy czasu, dla mnie prócz całej masy rzeczy, jest w szkole jeszcze ważne, by szkoleniowiec się nieustannie dokształcał. "Psia wiedza" ewoluuje w takim tempie, że jeśli ktoś prowadzący szkołę został na etapie tego co było 10 lat temu, to dzięki.:):) Ale to już mocno odjechałyśmy od tematu;) |
Quote:
|
Quote:
|
Quote:
A na naszym terenie i tak brak tych dobrych szkoleniowców w zakresie obrony, natomiast z zakresu posłuszeństwa jest gdzie się zgłosić. Dlaczego zatem ludzie ludziom odradzają, pozostaje dla mnie zagadką. |
Macie Fryca na ślasku. Nigdy go niestety nie widziałam w pracy, ale kilka psow przez niego robionych przyjezdza do nas i sa super, a ich przewodnicy to totalni maniacy szkoleniowi. Poleca go P. Mrzewińska a to dla mnie doskonala rekomendacja.
|
Quote:
|
Quote:
No chyba, że zawsze trafiałam na grupę problemową... |
Nie bede sie upierac bo nie mam wlasnych doswiadczen :) u mnie jest na liscie osób do ktorych chcialabym pojechac i zobaczyc.
Moze byc tez tak ze kazdy z nas ma inne, czesto przeciwstawne wyobrazenie fajnego psa ;) |
Ja również do p. Fryca mam stosunek ambiwalentny; z jednej strony wiem, że poleca go p. Mrzewińska, z drugiej też miałam okazję widzieć psy i przewodników w akcji i zachwycona nie byłam; tzn. psy - owszem - robiły wszystko, ale ich "postawa" przy tym wg mnie wiele mówiła o sposobie szkolenia. Dla mnie to odpada. O ile mi wiadomo; panią Mrzewińską i p. Fryca łączyła kiedyś współpraca, ale to było raczej dawno. Wiele mogło się pozmieniać od tego czasu.
Jednak muszę tu zaznaczyć, że sama nie uczestniczyłam w jego zajęciach, więc też nie mam prawa wyrażać tu jednoznacznej opinii. No i tak jak mówisz; każdy ma inne wyobrażenia o "fajnym psie" i inne cele szkoleniowe. |
dorotka_z:
Dzięki za link. Planuję udać się na kurs szkoleniowy w zimie, ale jeszcze nie wybrałam szkoły; a skoro z tej już kilka wilczaków skorzystało z powodzeniem, to chyba rzeczywiście najlepsza propozycja. Chociaż przyznam, że takie szkolenie rozważałam raczej pod kątem interakcji z innymi psami, a nie z ludźmi... Ogólnie chcę podkreślić, że Uli nie leży odłogiem. Podstawowe polecenia już zna - a jak dobrze pójdzie, to i wykonuje :D (przywołanie na gwizdek na przykład wychodzi nam idealnie... na działce :D). Nad socjalizacją też ciągle pracujemy. Ale jako że nie czuję się ekspertem, obawiam się problemów wynikających z eskalacji zlekceważonych zachowań. A z psem, który boi się ludzi, po prostu nie miałam jeszcze do czynienia (Karat, mój śp. ON-ek, był labradorem w wilczurzej skórze ;)). Quote:
|
Quote:
My idziemy już teraz, więc bedziemy mogły podzielić się doświadczeniami. Będą też Kuba i Jaskier, więc bedziecie mieli również męski punkt widzenia :) Wracając do poprzednich wątków uważam, ze nikt po szkoleniu nie powinien spodziewać sie cudów. To nie jest po to, zeby pies chodził jak w zegarku po kilku spotkaniach. Takie kursy są po to aby pokazać włascicielowi/przewodnikowi jak może z psem pracować. Nic nie zastąpi pracy w domu samodzielnie ze swoim psem. Niestety nikt własciciela nie wyręczy. Nie ma też uniwersalnej metody dobrej dla wszystkich. Kazdy sam musi sobie wypracować. Wydaje mi się, ze pisanie, że kursy są bez sensu bo to właściciel musi pracować sam jest niepotrzebnym zniechęcaniem. Trochę tak jak by napisać, ze nie ma co posyłac dzieci do szkoły, bo przecież pisać czy czytać i tak muszą nauczyć sie same w domu... Sądzę, ze nie ma co wyważac otwartych drzwi i jeżeli jest mozliwość skorzystania z podpowiedzi to zawsze warto to zrobić. |
All times are GMT +2. The time now is 13:44. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org