Wolfdog.org forum

Wolfdog.org forum (http://www.wolfdog.org/forum/index.php)
-   Wychowanie i charakter (http://www.wolfdog.org/forum/forumdisplay.php?f=29)
-   -   Nauka zostawania samemu w domu (http://www.wolfdog.org/forum/showthread.php?t=20768)

anija 24-08-2011 13:56

Nauka zostawania samemu w domu
 
Chciałabym się dowiedzieć jakie macie doświadczenia z czasu gdy musieliście zostawiać szczeniaka wilczka samego w domu. Czy każdy szczeniak bez wyjątku robi z tego aferę i wpada w histerię jakby go zarzynali? Zastanawiam się czy jakoś z tego wilczaki wyrastają czy niekońecznie. Tzn... uściślając... u nas na początku była histeria na taką skalę, że wydawało się, że rozedrze sobie gardło na pół, teraz już trochę mniej histeryczne, ale dość uciążliwe głośne szczekanie połaczone z płaczem. Staram się młodą regularnie przyzwyczajać do zostawania samej. Ogólnie narazie jest płacz i obrażanie się. Jak wracam to jeszcze przez ok poł godziny chodzi po domu, jęczy i piszczy roztrzęsiona jakby dawała znać że została niewybaczalnie skrzywdzona. Nie chciałabym by nabawiała się lęku separacyjnego dlatego ćwiczymy. Ale według was ile może potrwać taki płacz i obrarzanie się? Czy może nie każdy wilczak z tego wyrasta? Młoda ma 3 miesiące.

jefta 24-08-2011 14:04

Lęk jest wrodzony i ona juz go ma ;) jak bede miala chwile to napisze opowiesc o zyciu Sexy ze wszystkimi wzlotami i upadkami.
Jednoczesnie czekam az ktos opisze jakas zlota metode ;)

jaskier 24-08-2011 15:07

Moim zdaniem trzeba ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć i wszystko da się wypracować. Efekty przyjdą z czasem. Jaskier miał bardzo duże problemy, a teraz jest całkiem nieźle. Zostaje sam i przez 4h siedzi cicho. Potem trochę wyje, ale tak bez przekonania i, co najważniejsze, nie wpada w histerię. A początki były tragiczne. Przełom przyszedł niedawno (Jaskier ma 7 miesięcy).

Sporo pomogła nam klatka - można z nią łatwo ćwiczyć, przyzwyczajać, że klatka kojarzy się ze spaniem, uczyć spokoju podczas izolacji, itp. Początki były takie, że psa nie mogłem zostawić za przegrodą w kuchni - od razu wpadał w panikę, drapał ścianę i próbował uciec.

jaskier 24-08-2011 15:11

Quote:

Originally Posted by jefta (Bericht 400426)
Lęk jest wrodzony i ona juz go ma ;)

A skąd to wiesz? Jaskier też miał na początku duże problemy, a teraz jesteśmy na dobrej drodze, żeby je całkowicie rozwiązać. Nie oceniajmy sytuacji przez pryzmat własnego psa - to, że nam się nie udało, nie oznacza, że inni są również skazani na porażkę. Każdy pies jest inny.

Elentia 24-08-2011 15:31

Nie wiem czy jest coś takiego jak złota metoda.. też chętnie bym chciała ją poznać ;) i chętnie przeczytam opowieść Jefty, by porównać z moimi doświadczeniami.

anija, ja mogę tylko napisać jak to u nas wygląda/wyglądało. Zaznaczam, że niekoniecznie musi tak samo być u Ciebie. Bo wiem, że są wilczaki które potrafią zostawać, chociaż za młodu pewnie nie były zadowolone ;) Nasz nie. My od początku, od kiedy tylko pies do nas zawitał, pracowaliśmy nad zostawianiem go samemu. Zostawienie w pokoju, w klatce, jakakolwiek izolacja powodowała u niego rozpaczliwe wycie i histerię (potrafił tak nawet godzinę :shock:) Pracowaliśmy stopniowo, miałam urlop 2 tyg i powoli przyzwyczajałam do klatki i do wogóle przebywania samemu w pokoju, ale szło to baaaardzo powoooooli. Pójście do pracy po urlopie na 7-8h pewnie pogorszyło sprawę. Problem mamy nadal niestety tylko w mniejszym wydaniu :/ Teraz mam więcej swobody w działaniu, nie pracuję etatowo i próbuje moje wyjścia psu zmienić w rutynę. Wypracowaliśmy tyle, że pies może zostać sam w pokoju, lub w klatce, a my możemy iść do innego pomieszczenia, robić co chcemy i w takiej izolacji wytrzymuje nawet parę godzin bez piszczenia i wycia i prób niszczenia klatki, ale tylko jeśli my jesteśmy w domu. Po naszym wyjściu jest spokój przez jakiś czas a później zaczynają się cykliczne okresy wycia i spokoju, ale nigdy na tyle by w niej zasnął.
Ogólnie z wiekiem histeria się zmniejszyła, to na pewno, szybciej dochodzi do siebie po naszym powrocie (już tak nie skomli i się nie ekscytuje), ale tylko ja wiem ile to kosztuje pracy i nerwów.

Ale warto ćwiczyć. Trzymam kciuki żeby Tobie bardziej się powiodło ;)

anija 24-08-2011 16:00

Mamy klatkę i uczymy ją właśnie zostawania w domu w klatce (pomaga niewyobrażalnie w nauce czystości:) Na początku faktycznie było tak, że myślałam wręcz że zrobi sobie krzywdę drapiąc i gryząc pręty klatki i wydzierajac się jak zarzynana przez 3h... naszczęście skończyło się tylko na złamanym pazurku. Teraz już raczej nie próbuje się wydostać bo chyba widzi, że nic nie zdziała (przynajmniej puki jest mała). Najpierw uczyliśmy ją zostawania w klatce z nami w pokoju, potem wychodzilismy z pokoju i faktycznie zrobiła postępy. Od jakiegoś czasu gdy jestem w innym pokoju to sama w klatce potrafii zostać ponad 2h w ciszy, choć z poczatku zawsze histeryzuje. Natomiast teraz chcieliśmy posunąć się dalej i poprostu wyjść z domu. Nie było nas 2h i po powrocie widać było ze musiała się wydzierać i płakać i piszczeć dośc długo, bo słychać kiedy ma już jakby zdarte gardło, trzesie się i ziaja a piszczy jak nienaoliwiony łańcuch w rowerze.
Największy mam problem w tym uczeniu taki... że pracuję w domu i nie mam za bardzo co ze sobą zrobić po za domem gdy w domu robota czeka. Nie ma mowy bym wychodziła z domu codziennie i o regularnych porach :/ Pewnie dłużej nam ta nauka potrwa, ale mam nadzieję, że damy radę...

Palpatine 24-08-2011 16:00

U nas od początku było fatalnie. Dzisiaj po 1,5 roku uważam, że moim największym błędem było wzięcie 2 tyg. urlopu na czas adaptacji Nyx'a w nowym miejscu. Myślę, że weekend w zupełności by wystarczył aby pokazać psu, że zostaje sam codziennie na 8h i musi się do tego przyzwyczaić. Ja natomiast wziąłem urlop (tacierzyński;-)) i pierwsze trzy, cztery dni spędziłem z psem (nauka czystości, ustalanie zasad w domu itd), a po tym czasie zaczęliśmy naukę zostawania samemu w domu.

Na początku próbowaliśmy z klatką, dosłownie od minuty. Klatka nie zdała egzaminu, pies pomimo, że w niej spał, bawił się jak byliśmy w domu, to przy pozostawieniu go samego w klatce następowała powolna dewastacja klatki.
Klatka do piwnicy i od początku. Pies dostał swój pokój. Zamknięcie dzwi od pokoju, zamknięcie drzwi od domu i po minucie ciszy powrót i nagroda dla psa.
Ten czas stopniowo wydłużaliśmy, spędzając czas na klatce (oj dziwne były komentarze sąsiadów). Po tygodniu musieliśmy zostawić psa samego na dłużej (4-5h). Jeszcze tego samego dnia dowiedzieliśmy się od sąsiadów o ataku płaczu jakby go ktoś zarzynał podczas naszej nieobecności.
Cóż znów nauka od początku, cały tydzień, dzień w dzień nigdy nie łamiąc się słysząc wycie nie wracaliśmy nigdy do domu. Później nastąpiła terapia szokowa. Koniec urlopu, pies sam codziennie po 6-7h. Początki łatwe nie były, sąsiedzi informowali o tym, ze psa słychać i to dość często i głośno. Zresztą zawsze spotykając sąsiadów sam pytałem jak pies? Czy nie przeszkadza? itd. Wychodząc do pracy za każdym razem pies dostaje kość lub coś innego do jedzenia co zajmie mu chwilę czasu. Dzisiaj sprawa wygląda tak, że po porannym spacerze (1-1,5h) pies widząc, że szykujemy się do pracy siada przed kuchnią i czeka aż ktoś podejdzie do lodówki i weźmie do ręki smakołyka dla niego, po czym sam biegnie do pokoju kładąc się na posłanie czekając na komendę "pies zostaję". Zostawiamy kość, komenda, zamknięcie drzwi na klucz i wyjście z domu. Powrót po 8-9h.
Pies wita nas zawsze z ogromną radością, że wróciliśmy do domu, ale nie trzęsie się, nie popiskuje, czysta radość z powrotu Nas do domu.
Sąsiedzi do dzisiaj mówią, że go słychać, dwa razy dziennie, kilkadziesiąt minut po naszym wyjściu i kolo południa. Jak to określają śpiewa swój samotny song. Nigdy nie miałem odwagi, żeby zostawić dyktafon włączony w domu, szczerze mówiąc wole nie wiedzieć jaka jest teraz skala jego lęku separacyjnego.
Sukcesu nie odnotowaliśmy, ale widać znaczącą poprawę.
Parę dni temu sąsiadka urodziła synka i mamy tylko nadzieję, że obejdzie się bez konfliktów. Póki co mówi, że dziecko się nie budzi podczas jego płaczu więc jest ok. Zobaczymy co będzie dalej. Najbardziej obawiam się jakiegoś załamania i pracy od początku, bo wiem z opowieści innych właścicieli, że takie nawroty potrafią się powtarzać.

edit.
jeszcze jedno...z naszej obserwacji wynikało, że klatka nie zdała egzaminu poniewąz pies nie miał dostępu do okna, które jest dla niego jak dla nas tv. Często wracając do domu widzimy jak grzecznie siedzi przed oknem i ogląda świat.

jaskier 24-08-2011 16:12

Quote:

Originally Posted by anija (Bericht 400445)
Od jakiegoś czasu gdy jestem w innym pokoju to sama w klatce potrafii zostać ponad 2h w ciszy, choć z poczatku zawsze histeryzuje.

Tak właśnie ćwiczcie. Czasem zostawiaj ją na 2h, czasem na 15 min. Ja robiłem tak, że jak Jaskier się szybko uciszał, to go szybko wypuszczałem. Czasem wypuszczałem go po 2 lub 5min, ZANIM jeszcze zaczął piszczeć. Potem czas wydłużałem do 10 min. Jak siedział cicho, to szybciej wychodził.

Quote:

Originally Posted by anija (Bericht 400445)
Największy mam problem w tym uczeniu taki... że pracuję w domu i nie mam za bardzo co ze sobą zrobić po za domem gdy w domu robota czeka. Nie ma mowy bym wychodziła z domu codziennie i o regularnych porach :/ Pewnie dłużej nam ta nauka potrwa, ale mam nadzieję, że damy radę...

Ja też pracowałem w domu i to się nagle skończyło, jak pies miał jakieś pół roku. Ćwiczyłem z nim właśnie tak, jak opisałem powyżej. Teraz (od ok. miesiąca) pracuję poza domem, a pies zostaje w domu sam. Nagrywam gnoja, żeby widzieć, czy są postępy ;) W weekendy, kiedy jestem w domu, pies i tak trochę czasu spędza w klatce, żeby wzmocnić rutynę.

Bajka 24-08-2011 17:57

Jedno mi się nausneło w temacie: Ważne jest, żeby przy nauce samodzielnego zostawania zwrócić uwagę na to, że... pies nie nosi zegarka;) i nie wie, że wczoraj był sam grzecznie 20 minut, a dziś tęskni już po 15(czyli w naszych oczach postępu brak) :) Nie wie tez,że"my mamy wobec niego wielki plan";), by dziś zostawał spokojnie 3 minuty, jutro 5 ,potem 10 i codziennie ma być widać progres:) Nie ma co się frustrować jeśli nam maluch "planu nie wykona;)"- on i tak nie będzie wiedział o co się nam rozchodzi, a emocjami tylko pogorszymy sprawę.

MagdaW 24-08-2011 18:19

Ja Liskamma cały czas zamykam, najpierw była to weranda a teraz jest kojec, i zawsze coś dostaje (kość, szyja, korpus) i często się z nim "drażnię" czyli wyciągnę mięcho z lodówki, postawię tak by nie mógł się dostać, dam polizać talerz gdzie zostało trochę krwi:twisted: i wtedy on nie może się doczekać kiedy ja w końcu sobie pójdę.
Nigdy nie karmie go po powrocie, wydaję mi się że to trochę wzmacnia tęsknotę, bo pies i tak tęskni a jak jeszcze wie że dostanie coś do jedzenia jak właściciel to tym bardziej nie może się doczekać jego powrotu - ale specjalistą nie jestem.

Jak Liskamm zostawała na werandzie to miał tam wstawiona klatkę i na niej się wylegiwał :) był akurat na wysokosci okien i wszystko obserwował, więc potwierdzam wnioski Palpatine

jefta 24-08-2011 18:44

ja tez chodze do pracy i moj pies tez zostaje cicho przez kilka godzin, ale w swoim domu, w swojej mocnej klatce. Na wyjazdach jest duzo gorzej. Kryzys nastapil w grudniu czyli jak miala rok a ja bylam przekonana ze problem jest pokonany. Cytujac Rone wilczaki uczą pokory.

Lek separacyjny to nadmierne przezywanie rozstania. Jesli szczenie panikuje i histeryzuje i do tego dlugo nie umie odreagowac stresu (chodzi rozstrzesione po powrocie) to jest to wlasnie nadmierna reakcja. I to nie jest straszenie, bo lek to nie dozywocie i moze uda sie go odpracowac szybko. Czego zycze.

u mnie najwiekszym bledem bylo to ze nie zabezpieczylam psa od razu przed udanym wydostaniem sie i nauczyłam ze warto walczyc :(

anula 24-08-2011 19:54

Quote:

Originally Posted by MagdaW (Bericht 400475)
Ja Liskamma cały czas zamykam, najpierw była to weranda a teraz jest kojec

Oj, pamiętam te zdjęte firanki razem z karniszami :twisted::shock:
Ale oczywiście to byla wina kota sąsiadów 8)

jaskier 24-08-2011 19:54

Quote:

Originally Posted by jefta (Bericht 400479)
Lek separacyjny to nadmierne przezywanie rozstania. Jesli szczenie panikuje i histeryzuje i do tego dlugo nie umie odreagowac stresu (chodzi rozstrzesione po powrocie) to jest to wlasnie nadmierna reakcja.

Ale co znaczy 'nadmierne' przeżywanie? Inne standardy są dla dorosłego psa, inne dla szczeniaka. To, że w tej chwili maluch się tak zachowuje, nie oznacza że będzie z nim większy problem w przyszłości. Wszystko zależy od przewodnika.

MagdaW 24-08-2011 20:03

Quote:

Originally Posted by anula (Bericht 400489)
Oj, pamiętam te zdjęte firanki razem z karniszami :twisted::shock:
Ale oczywiście to byla wina kota sąsiadów 8)

niech Ci będzie ;-) to był kot, tego nie mógł zrobić mój aniołeczek:twisted:

Gia 24-08-2011 20:29

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 400490)
Ale co znaczy 'nadmierne' przeżywanie? Inne standardy są dla dorosłego psa, inne dla szczeniaka. To, że w tej chwili maluch się tak zachowuje, nie oznacza że będzie z nim większy problem w przyszłości. Wszystko zależy od przewodnika.

No właśnie... wielu wilczakom to zostaje...

Daniel Demon 24-08-2011 21:22

Stopniowo. Najpierw zostawiamy na 5min. Następnego dnia 10 min ,kolejnego 15min. Stopniować ,a będzie coraz lepiej. Przy powrocie do domu nie patrzeć ,nie całować i nie dotykać. Najlepiej nie zwracać uwagi na radosne powitanie. Jak się chce można poukrywać jakieś smakołyki ,które lubi aby dostarczyć pewnej formy zabawy. Przed wyjściem można wytrzeć spocone ręce w jego pluszaka ,papcia lub cokolwiek co lubi. To tyle w temacie. Życzę powodzenia ;-)

jaskier 24-08-2011 21:34

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 400496)
No właśnie... wielu wilczakom to zostaje...

Sporo problemów zrzucanych jest na rasę - problem z agresją i dominacją, problem z lękiem separacyjnym, problem z brakiem posłuszeństwa. A gdzie samokrytyka? To my wychowujemy psa i to na nas ciąży obowiązek dopilnowania, żeby pies nie miał problemów, żeby się odpowiednio zachowywał w danej sytuacji. I to my popełniamy błędy i zaniedbania w tym procesie. Być może z wilczakami jest trudniej, niż z innymi psami, ale to nie znaczy, że należy spocząć na laurach.

Ja jestem świeżak i niewiele wiem. Ale do diabła - jestem przekonany o tym, że właściwe metody, dobrane odpowiednio pod psa, właściciela i problem, muszą działać - nie ma innego wyjścia. Trzeba tylko je znaleźć, trzeba być konsekwentnym w ich stosowaniu i trzeba wierzyć, że odniesie się sukces.

anula 24-08-2011 22:08

Ja mam najwyrazniej emerycką wersję wilczaka (i dobrze). Lęk separacyjny Biesa objawił się dwukrotnie - raz po dwoch dniach bez spaceru poza ogród - zaniedbania z powodu nadmiaru pracy pańciostwa (wtedy było wycie wg relacji sąsiadow), drugi raz - kiedy spacer z Wonderą skończył się (w przekonaniu mojego psa) zbyt wcześnie - płacz i zgrzytanie zębów dobre pół godziny pod furtką... Wtedy usłyszałam, że mój pies potrafi także wyć, nie tylko szczekać na listonosza i przechodzących meneli...
Boże, błogosław mojego psa - naprawdę mam wersję demo (i niech tak zostanie)

anula 24-08-2011 22:27

Żeby nie bylo zbyt pieknie - moja wersja wilczaka jest na przykład slabo odwolywalna... (to juz niestety wylacznie nasza wina)

Gia 24-08-2011 22:51

Jaskier, masz zupełną rację. Wilczaki to nie potwory, tak mocno przywiązują się do właścicieli (co przecież w nich kochamy :rock_3), że czasem bywa trudniej, ale nie mówię przecież, że to niemożliwe. Są jednak wilczaki, gdzie to się nie udało, mimo prób, ćwiczeń i nauki...

Nie zamierzam się wymądrzać, bo nie wiem, czy my mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu... Kali zostaje wszędzie - uwiązana na smyczy do drzewa, czy choćby na komendzie zostań, zostaje w domu, w hotelach, w namiocie, z psami, bez psów. Zostaje wszędzie i śpi - nie szczeka, nie wyje, nie histeryzuje. Zawsze cieszy się na nasz powrót i zawsze towarzyszy temu rytuał - w domu wskoczenie na łóżko, porwanie mojego pluszaka i paradowanie z nim w pysku po mieszkaniu aż w końcu przynosi nam go do ręki ;)
Kali zostaje w klatce lub bez z niej, w metalowej, plastikowej czy materiałowej. Gdzieś tu Trunksia wstawiła nawet zdjęcie, jak Kali leży sobie w klatce "pro forma" na zawodach, podczas burzy, sama, dookoła masa psów, ludzi, głośna muzyka i inne atrakcje. Ona swoją materiałową klateczkę kocha do tego stopnia, że kiedy ją pakuję do pokrowca to razem z nią do tego pokrowca wchodzi :twisted: Płacze kiedy klatka była i znikła - a że sporo miejsca zajmuje to raczej rzadko ją w domu rozkładam. Na wystawach jeśli nie zabiorę klatki, to jak się zmęczy, pakuje się do każdej wolnej którą napotka na swej drodze. Ot taki dziwny wilczak ;)
Ale nie robiliśmy przecież nic nadzwyczajnego podczas nauki - a braliśmy na naukę właśnie oboje po tygodniu urlopu... co jak widać u innych się nie sprawdziło.

Witek 24-08-2011 23:04

Już sama nie wiem co gorsze, lęk separacyjny czy pies co się nudzi...
Aszczu nie ma lęku, za to nadmierną chęć zajęcia się czymś. I o ile kość starcza na jakieś pół godziny do godziny o tyle jej późniejsze zajęcia są dużo mniej fajne ( uprzedzając komentarze- stopień wybiegania nie ma tu nic do rzeczy- takie same efekty są po super spacerze jaki i po zwykłym na siku i kupkę). Na starym mieszkaniu było to rozkopywanie kanapy i fotela, później otwieranie sobie okna i wychodzenie na parapet zewnętrzny w celu obserwacji świata. Spać wiemy też, że spała, bo zawsze było wygniecione ciepłe miejsce na łóżku.
Wiemy też, że zawsze było cicho, bo sąsiedzi się nie skarżyli, a mieliśmy takich co z każdą pierdołą do nas latali ( zresztą to, że pies stoi na zewnętrznym parapecie też wiedzieliśmy od nich).
Piszę w czasie przeszłym bo obecnie nie zostawiamy burej samej- ja jestem na urlopie macierzyńskim, poza tym nie bardzo chce mi się chować standardowe rzeczy do demolki (piloty, pada, buty skórzane i obecnie pluszaki i zabawki Kajtka). W przyszłości pokój Kaja i biuro Witka (nowe skórzane fotele mogą być smakowe) będą zamykane na gałkę obrotową z guzikiem i wtedy bura będzie znów zostawać sama :)

jaskier 25-08-2011 07:14

Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała. Być może duży wpływ na pozbycie się lęku miała nauka zostawania pod sklepem. U nas wspólne chodzenie na zakupy to był codzienny rytuał - 3 przystanki (piekarnia, mięsny, warzywniak), zawsze w tym samym miejscu. Zaczęliśmy, jak Jaskier był bardzo młody i on bardzo szybko się nauczył, że trzeba spokojnie poczekać, bo pancio za chwilę wróci. Z mięsnego mu czasem przynosiłem coś dobrego do zjedzenia na miejscu.
Dzisiaj przypiętego psa mogę zostawić w dowolnym miejscu i jeżeli nic w okół go nie rozprasza i nie stresuje, to mały kładzie się i spokojnie czeka. Oczywiście początki były ciężkie - mały rozwalił nawet karabińczyk, kiedy go zostawiłem po raz pierwszy ;) Były też przypadki wycia, oplątania się smyczą podczas szamotania oraz naruszenia konstrukcji drewnianego płotka, do którego był przywiązany ;)

szodasi 25-08-2011 11:16

Mała jest z nami miesiąc i prez ten czas:
-klatka- gdy jest otwarta to bawi się w niej, potrafi sie zdemnąć..ale jak jest zamykana to jest wielka rozpacz, drapanie, wycie i wogóle armagedon.
-sama w pokoju - w miarę ok przez parenaście minut - tj..robi wszystko to co wie, że nie wolno - wskakuje na wersalkę, ściąga rzeczy z wyższych kondygnacji;) itp... (nie wiem jak będzie reagować sama w domu na dłużej- ale muszę w końcu przetestować - wciąż się boję...)
-sama w ogrodzie (znaczy nie sama, bo lata z dorosłym ONkiem teściów) potrafi z nim biegać bez jęczenia pod oknem od 15min. -do godziny.
-zostawianie pod sklepikiem/apteką etc - wilcza tragedia. Jęczy, gryzie smycz, oplątuje się nią. Po za tym ja mam schizę, że jak wyjdę to ktoś mi ją zdąrzy podwędzić:evil: - dlatego jak coś to wchodzę do sklepików takich mini co ją mam na wyciągniecie ręki

jaskier 25-08-2011 12:04

Quote:

Originally Posted by szodasi (Bericht 400550)
-klatka- gdy jest otwarta to bawi się w niej, potrafi sie zdemnąć..ale jak jest zamykana to jest wielka rozpacz, drapanie, wycie i wogóle armagedon.

Dla mnie okres armagedonu był najtrudniejszy - bo wydawało się, że ćwiczenia nie przynoszą żadnego efektu. Ale w końcu zaczęło działać (pies miał 5 miesięcy ;) ) Pies przestał panikować. Dalej piszczał, kręcił się - ale nie było już tego zatracenia się w obłędzie.

Quote:

Originally Posted by szodasi (Bericht 400550)
-zostawianie pod sklepikiem/apteką etc - wilcza tragedia. Jęczy, gryzie smycz, oplątuje się nią. Po za tym ja mam schizę, że jak wyjdę to ktoś mi ją zdąrzy podwędzić:evil: - dlatego jak coś to wchodzę do sklepików takich mini co ją mam na wyciągniecie ręki

Jako punkt wyjścia przyjmij sobie zasadę - Nie podchodzę do psa, kiedy się ekscytuje. I trzymaj się jej. Jak wychodzisz ze sklepu, a pies szaleje, stań 2-3m od niego i czekaj. Na początku trzeba będzie łapać każdy, najlichszy moment spokoju, np. kiedy pies zaczerpnie powietrza. Potem się poprawi ;)

Ja też trochę ćwiczyłem zostawianie psa na sucho - dokładnie tak samo, jak się ćwiczy komendę "zostań". Znajdujesz jakieś spokojne miejsce, żeby psa uwiązać. Odsuwasz się i przybliżasz. I tak w kółko. Z czasem zwiększasz odległość. Smaki za grzeczne czekanie pomagają. I pamiętaj o nie podchodzeniu do psa, kiedy się ekscytuje, bo taka nagroda wzmacnia neurotyczne zachowanie ;)

MagdaW 25-08-2011 12:29

Quote:

Originally Posted by szodasi (Bericht 400550)
Po za tym ja mam schizę, że jak wyjdę to ktoś mi ją zdąrzy podwędzić:evil: - dlatego jak coś to wchodzę do sklepików takich mini co ją mam na wyciągniecie ręki

Mam podobnie, to znaczy Liskamm raczej nie da się ukraść ale ludzie sa rózni i niektórzy mogą go drażnić i straszyć, a inni mogą chcieć go pogłaskać zwłaszcza dzieci, Liskamm wita się wszystkimi zębami i pazurami i prawdopodobnie skończy się to płaczem. Duże jest tez prawdopodobieństwo że ten czort ukradnie komuś zakupy, i długo jeszcze mozna wymieniać co może się stać więc ja ze swoim nie chodzę na zakupy.

anija 25-08-2011 12:31

Quote:

Originally Posted by szodasi (Bericht 400550)
Mała jest z nami miesiąc i prez ten czas:
-klatka- gdy jest otwarta to bawi się w niej, potrafi sie zdemnąć..ale jak jest zamykana to jest wielka rozpacz, drapanie, wycie i wogóle armagedon.
-sama w pokoju - w miarę ok przez parenaście minut - tj..robi wszystko to co wie, że nie wolno - wskakuje na wersalkę, ściąga rzeczy z wyższych kondygnacji;) itp... (nie wiem jak będzie reagować sama w domu na dłużej- ale muszę w końcu przetestować - wciąż się boję...)
-sama w ogrodzie (znaczy nie sama, bo lata z dorosłym ONkiem teściów) potrafi z nim biegać bez jęczenia pod oknem od 15min. -do godziny.
-zostawianie pod sklepikiem/apteką etc - wilcza tragedia. Jęczy, gryzie smycz, oplątuje się nią. Po za tym ja mam schizę, że jak wyjdę to ktoś mi ją zdąrzy podwędzić:evil: - dlatego jak coś to wchodzę do sklepików takich mini co ją mam na wyciągniecie ręki

Luizo, radziłabym Ci jak najszybciej przyzwyczaić małą do klatki i zostawania w niej w ciszy i gdy Cię nie ma w pokoju... wydaje mi się, że im dłużej będziesz to odkładać tym trudniej będzie ją oduczyć tej histerii... a nasze młode rosną jak na drożdżach i myślę, że ich mózgi też :) nie bój się bo i tak musisz to przejść i nie łam się, w końcu załapie i będzie siedzieć cicho i się wyluzuje... widzę po Bystrej, że już coraz bardziej potrafi się wyluzować w klatce i najczęściej zasypia na pleckach :)

MagdaW 25-08-2011 12:46

Zauważyłam też że u nas ważny jest mój rytuał wychodzenia, wygląda to tak że wracamy ze spaceru i ja zaczynam się krzątać czyli zmywam naczynia po śniadaniu, prasuje ubranie, przebieram się, maluje i czeszę a Liskamm chodzi za mną i obserwuje - wtedy zostaje sam bez problemu.
Gorzej jest gdy chce wyjść tylko do sklepu (i nie przebieram się, nie-czeszę i nie maluję się ) wtedy łapie zębami za cokolwiek: rękę, nogę lub ubranie, i nie daje wyjść. Zachowuje się tak nawet gdy w domu jest cała rodzina, robi tak tez dla mojego Ojca, a to właśnie my z całej rodziny najczęściej zabieramy go na spacery ... ale pracujemy nad tym.

jaskier 25-08-2011 12:53

Quote:

Originally Posted by MagdaW (Bericht 400571)
Zauważyłam też że u nas ważny jest mój rytuał wychodzenia, wygląda to tak że wracamy ze spaceru i ja zaczynam się krzątać czyli zmywam naczynia po śniadaniu, prasuje ubranie, przebieram się, maluje i czeszę a Liskamm chodzi za mną i obserwuje - wtedy zostaje sam bez problemu.
Gorzej jest gdy chce wyjść tylko do sklepu (i nie przebieram się, nie-czeszę i nie maluję się ) wtedy łapie zębami za cokolwiek: rękę, nogę lub ubranie, i nie daje wyjść. Zachowuje się tak nawet gdy w domu jest cała rodzina, robi tak tez dla mojego Ojca, a to właśnie my z całej rodziny najczęściej zabieramy go na spacery ... ale pracujemy nad tym.

O, to jest ciekawe. Ja zauważyłem coś podobnego. Kiedy wychodzę i tuż przed samym wyjściem zamykam Jaskra w klatce, wtedy po moim wyjściu, zanim pójdzie spać robi zwykle 2 minuty żalu. Zauważyłem, że jak zamknę go w klatce 15 min przed wyjściem, wtedy nie ma tego 2minutowego lamentu po moim wyjściu. Psu najwyraźniej łatwiej przychodzi zaakceptowanie sytuacji, kiedy go do niej przygotujemy, wprowadzimy stopniowo.

anija 25-08-2011 12:55

Quote:

Originally Posted by szodasi (Bericht 400550)
Po za tym ja mam schizę, że jak wyjdę to ktoś mi ją zdąrzy podwędzić:evil: - dlatego jak coś to wchodzę do sklepików takich mini co ją mam na wyciągniecie ręki

Też to mam... wchodzę do sklepu i głowa mi się bezprzerwy odwraca do tyłu... ale wydaje mi się ze nasze obawy są całkiem zrozumiałe... nie wiem dokładnie jak Twoja Aroon reaguje na ludzi, ale Bystra to ma tak, że wystarczy ze zobaczy człowieka z daleka i juz merda ogonem i podskakuje... a nie daj boże jak się dzieci pojawią, które najcześciej oczywiście biegną natychmiast do Bystrej która z kolei uwielbia je obsikiwać i obgryzać paluszki... podejrzewam, że poszła by z każdym człowiekiem w siną dal i byłaby przeszczęśliwa, zresztą za psami też biega... ba, za końmi też i oczywiście jak na złość musi podchodzić od tyłu i obwąchiwać pęciny a mi wtedy serce zamiera i widze oczami wyobrażni jak Bystra, kopnięta wylatuje w powietrze... (bo mu tu mamy w okolicy dużo koni :D )...

Jeśli nie ma nikogo w pobliżu, a ja wejdę do sklepu i ją zostawię przywiązaną to owszem... histeryzuje no ale cóż, może w końcu się nauczy..

MagdaW 25-08-2011 13:03

Quote:

Originally Posted by szodasi (Bericht 400550)
Mała jest z nami miesiąc i prez ten czas:
-klatka- gdy jest otwarta to bawi się w niej, potrafi sie zdemnąć..ale jak jest zamykana to jest wielka rozpacz, drapanie, wycie i wogóle armagedon.

Może za szybko chcesz by mała w niej zostawała zamknięta sama. Może zamykaj klatkę dopiero gdy zaśnie w niej. Gdy ją w niej zamkniesz to posiedź przy niej, nagradzaj za spokój (możesz tez ziewać, jest to psi sygnał uspokajający) dopiero jak będzie spokojna to odejdź na krok i nagroda, później dwa kroki i tak małymi kroczkami zwiększaj czas spędzony w klatce.

jaskier 25-08-2011 13:15

Quote:

Originally Posted by anija (Bericht 400573)
Też to mam... wchodzę do sklepu i głowa mi się bezprzerwy odwraca do tyłu...

Też się bałem na początku. I na pewno nie zostawiłbym psa przed np. supermarketem. Raz, że chmara ludzi, dwa, że szkoda by mi było psa zostawić na tak długo. U mnie na początku to były małe, osiedlowe sklepy - wchodzisz i szybko wychodzisz.

Druga sprawa, że trzeba starannie wybierać miejsce. Żeby ludzie nie musieli się do psa zbliżać. Żeby był cień. Żeby nikomu nie przeszkadzał. I z dala od czegoś, co mogłoby go wystraszyć np. automatycznie otwierane drzwi czy szumiące klimatyzatory.

Mój 'mały' jest już na tyle duży, że w ogóle się nie boję o kradzież. Poza tym trochę zmądrzał i nabrał dystansu do ludzi - zwłaszcza dużych mężczyzn. A jeżeli chodzi o dzieci - jak idę z nim chodnikiem i Jaskier otworzy paszczę, to matki z dziećmi przechodzą na drugą stronę ;) Nikt jeszcze nie spytał mnie o to, czy może pogłaskać psa. Jeżeli nie liczyć jakiegoś żula ;)

Wiadomo - trochę stresu zawsze jest. Jak jestem w sklepie pilnie nasłuchuję, staram się wyglądnąć przez okno. I staram się pilnować czasu. Boję się raczej o to, ze Jaskier się czegoś wystraszy i zerwie ze smyczy.

Gaga 25-08-2011 13:21

Quote:

Originally Posted by MagdaW (Bericht 400571)
Gorzej jest gdy chce wyjść tylko do sklepu (i nie przebieram się, nie-czeszę i nie maluję się ) wtedy łapie zębami za cokolwiek: rękę, nogę lub ubranie, i nie daje wyjść.

U nas wyjścia do sklepu się ładnie zrytualizowały, najlepiej wychodzi wyjście "na chwile, tu do sklepu i zaraz wracam" - wszystko jedno czy jest to faktycznie 10 minut, czy godzina, po powrocie zastaję psa leżącego nieopodal drzwi, w ciszy i spokoju.
Wyjścia na większe zakupy (zabieranie toreb i "idziemy na zakupy, bądź kochanym zajączkiem") oznaczają, że pies ląduje na parapecie i lampi się przez okno, dokładnie tak samo jak podczas naszej nieobecności codziennej (praca). Czasem sobie zawyje, zależy jak mu muzyka zagra.
Pod sklepami nie zostawiam psa poza wspomnianymi małymi budkami, gdzie tak naprawdę wpadam na sekundę i nawzajem się z Cheyem widzimy.
Ja mam schizę na temat kradzieży psa jako worka treningowego na treningi psów walczących;/ Niestety to funkcjonuje, a kolesie chcący takiego psa zwinąć robią to "profesjonalnie". Dlatego na zakupy chodzę zawsze bez psa.

Słowo na temat klatki: U naszego synka Ivju klatka została szybko wyeliminowana, zaraz po tym jak młody złamał sobie kła przy próbie sforsowania zamknięcia. Chwilę po tym zostawał bez zamknięcia i bez histerii, siedział przy oknie i kontrolował świat na zewnątrz. U Cheya szaleństwa skończyły się też w momencie, gdy odkrył możliwość leżenia na parapecie i wyglądania przez okno (zamknięte i zabezpieczone klamkami z kluczykiem lub wyjęciem klamek). Może ta ich telewizja zaokienna w czymś pomaga?:)

(parapet wyklejony jest karimatą, żeby się łapki nie ślizgały i modzele nie robiły, a pod parapetem stanęła szafeczka w roli schodka, wejście jest po specjalnie przystawianym fotelu do kompa - pełna ergonomia i wygoda:D)

jaskier 25-08-2011 13:35

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 400578)
Ja mam schizę na temat kradzieży psa jako worka treningowego na treningi psów walczących;/ Niestety to funkcjonuje, a kolesie chcący takiego psa zwinąć robią to "profesjonalnie". Dlatego na zakupy chodzę zawsze bez psa.

Piękne dzięki, teraz i ja będę miał schizy na ten temat ;) Ale czy jest możliwość, żeby pies przy takiej akcji nie narobił hałasu? Jaskier ładnie obszczekuje wszystkich obcych, którzy się za mocno zbliżą.

Gaga 25-08-2011 13:44

Do usług!:)
Wyobrażam sobie, że podjechanie blisko autem, szybka szpryca, zarzucenie czegoś na psa, odcięcie smyczy i wpakowanie do samochodu jest absolutnie realne. To nie są chłopcy spod trzepaka. A Ciebie poinformują świadkowie, jak już będzie po wszystkim.
Zapewne wyolbrzymiam i histeryzuję, ale widziałam (nieumiejętną) próbę kradzieży potężnego samca ONka, skończyło się na ucieczce...
jeśli ktoś boi się psów, to nie zbliża się do niczego powyżej 30 cm w kłębie, natomiast jeżeli ktoś świadomie wchodzi w akcję z psem, w jakimś celu- na ogół jest do tego przygotowany...paralizator, gaz, broń, strzykawka...i strategia.

anija 25-08-2011 23:58

w weekend poćwiczę siedzenie na klatce schodowej 8)

szodasi 26-08-2011 10:11

To zamykanie w kennelu mnie dobija... Aroon po 15 minutach walki o wypuszczenie - kiedy ją wypuszczam chowa się w kąt pod stołem i potem śpi przez godzinę...

Gaga 26-08-2011 10:33

Quote:

Originally Posted by szodasi (Bericht 400699)
To zamykanie w kennelu mnie dobija... Aroon po 15 minutach walki o wypuszczenie - kiedy ją wypuszczam chowa się w kąt pod stołem i potem śpi przez godzinę...

Czyli kennel nie jest dla niej beazpiecznym miejscem, w którym można wypocząć:( A próbowałaś tam ją karmić, poić, może przykryć górę kocykiem aby stworzyć wrażenie "budy"? Zwłaszcza maluchy lubią spać w czymś obudowanym (pod łóżkiem, pod stołem).
U nas klatka przysunięta do łóżka dawała psu poczucie bliskości, spał w niej jak suseł. Widzę, że nam było łatwiej bo klatka była w ich życiu od zawsze, takie miały u hodowcy:)

p.s. a może wejdź do klatki i utnij tam sobie "drzemkę" zaproś młodą do siebie, niech zobaczy, że tam może być fajnie?;)

dorotka_z 26-08-2011 10:35

Quote:

Originally Posted by szodasi (Bericht 400699)
To zamykanie w kennelu mnie dobija... Aroon po 15 minutach walki o wypuszczenie - kiedy ją wypuszczam chowa się w kąt pod stołem i potem śpi przez godzinę...


To może ja napisze słowo o naszych doświadczeniach. Zamykałam Baszti w klatce od pierwszego dnia. Najpierw ją męczyłam, aby była śpiąca, później zamykałam w klatce a sama siadałam albo kładłam się obok i czytałam sobie książki. Mała płakała, nie przeczę, ale po jakimś czasie uspokajała się i usypiała. Jak zasnęła otwierałam klatkę. Raz się budziła, raz nie (częściej niestety budziła i wychodziła, ale to nic). Później znalazłam patent aby szybciej się uspokoiła po zamknięciu. Czytałam na głos :) Po 2-5 minutach głośnego czytania uspokajała się, kładła i w efekcie zasypiała (chyba wybierąłam nudne książki :D).

Później zamykałam ją w klatce, czekałam aż przyśnie i wychodziłam. Przeważnie sie budziła i trochę panikowała, ale ponieważ była zaspana nie trwało to długo.

Teraz zamykamy ją w klatce codziennie. Czasem zajmuje się chrupaniem nóżek czy żwaczy, czasem trochę płacze. Różnie jest, ale uspokaja się dość szybko. sąsiedzi mówią, że w dzień jej nie słychać. Jak wracamy do domu jest zaspana i w miarę wyluzowana (chociaż jak się rozbudzi od razu zabieramy ją na zewnątrz, bo drapie gryzie i dostaje mega głupawy).

Mamy teraz problemy, bo się nauczyła, ze jak ją zamykamy rano to znaczy, ze zostanie sama i nie chce wchodzić do klatki. Na szczęście wystarcza parówka czy inny smaczny kąsek aby ją przekonać :)

Idealnie może nie jest, ale działa, więc wydaje mi się, ze nie popełniliśmy jakiś rażących błędów przy adaptacji.

Polecam rozpoczynać ćwiczenia jak najszybciej, żeby się psy przyzwyczajały, ze czasem zostają same i że zostają czasem zamknięte. Myślę, że to jest bardzo ważne, aby się tego uczyły od najmłodszych lat, bo nie ma siły i prędzej czy później będzie pies musiał zostać sam, czy tego chcemy czy nie :)

Szodasi, ćwiczcie, ćwiczcie a będzie dobrze :) Powodzenia :)

anija 26-08-2011 10:58

Quote:

Originally Posted by szodasi (Bericht 400699)
To zamykanie w kennelu mnie dobija... Aroon po 15 minutach walki o wypuszczenie - kiedy ją wypuszczam chowa się w kąt pod stołem i potem śpi przez godzinę...

u mnie było to samo... po prostu zaczełam od 5 sekund... była przez sekundę cicho i wypuszczałam, pogłaskałam, wprowadziłam znowu (do klatki zawsze wrzucam smaczki (by klata kojarzyła się ze smaczkami) i odczekałam 10 sekund, gdy sie uspokoiła na moment, natychmaist wypuściłam i pogłaskałam, potem znów wprowadziłam tym razem na 20 sekund + smaczki itd itd... naprawde może się wydawać to szalone ale zaczyna się od kilku sekund, wtedy psiak zaczyna łapać o co chodzi. Wciągu dnia doszłyśmy do 30 min. Następnego dnia do 2h... ;) a klatkę nakrywam kocem by stwarzała wrażenie nory :)

a i absolutnie NIGDY!!!! niewypuszczaj jeśli się miota! Poprostu siądź przy klatce jak najbliżej, daj jej powąchać twoją dłoń, czy jakoś inaczej odwróć uwagę... napewno na sekundę się uspokoi i wtedy wypuść!

szodasi 26-08-2011 13:09

Kennel jest z zasłonięty i kocem i meblami/ścianą z każdej ze stron (oczywiście oprócz fronu;)
Ćwiczymy:) Na szczęscie mamy na to czas (jestem na wychowawczym;)

jaskier 26-08-2011 13:35

Quote:

Originally Posted by dorotka_z (Bericht 400702)
To może ja napisze słowo o naszych doświadczeniach...

Wow, jestem pełen podziwu :) To się nazywa perfekcyjnie przeprowadzone klatkowanie :)

dorotka_z 26-08-2011 13:49

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 400723)
Wow, jestem pełen podziwu :) To się nazywa perfekcyjnie przeprowadzone klatkowanie :)


Masz na myśli czytanie do poduszki? :)

Cała polska czyta dzieciom :)

jaskier 26-08-2011 14:45

Quote:

Originally Posted by dorotka_z (Bericht 400726)
Masz na myśli czytanie do poduszki? :)

Cała polska czyta dzieciom :)

Mam na myśli to, że Twoi sąsiedzi się nie skarżą, mimo, że 3-miesięczna suczka zostaje w ciągu dnia sama w klatce ;) Jaskier w tym wieku robił raban na całe osiedle ;)

dorotka_z 26-08-2011 15:00

może mam grube ściany :D

dorotka_z 29-08-2011 12:56

Quote:

Originally Posted by dorotka_z (Bericht 400702)

Mamy teraz problemy, bo się nauczyła, ze jak ją zamykamy rano to znaczy, ze zostanie sama i nie chce wchodzić do klatki. Na szczęście wystarcza parówka czy inny smaczny kąsek aby ją przekonać :)

Dopiero co pisałam, że się Baszti nauczyła nie wchodzić rano do klatki i zaczelismy ją przekonywać smacznymi kąskami. Probiło się tak, że dziś jak tylko wyjęliśmy kiełbaskę z lodówki pies poszedł do klatki i czekał aż dostanie zasłużoną nagrodę :D

maillevin 20-10-2011 10:34

My z lękiem walczymy nadal, raz jest lepiej, raz gorzej. Pies ma swój, pusty pokój z zabezpieczonym oknem, bo nie odważyłabym się go zostawić tam gdzie są drzwi balkonowe, telewizor czy inne, potencjalnie niebezpieczne dla niego rzeczy. Ogromne znaczenie ma zmęczenie psa, im bardziej wymęczony tym lepiej (spokojniej) zachowuje się jak jest sam.
Z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim, którzy mają problemowego w tym względzie psa http://phantompub.com/DontLeaveMe.htm

jaskier 20-10-2011 11:00

Jest jeszcze jedna rzecz, o której warto pamiętać. Nie zawsze pies w klatce piszczy dlatego, że tęskni lub jest mu źle samemu. Czasem zwyczajnie potrzebuje toalety ;) No, chyba, że toaletę robi sobie w klatce 8)

maillevin 20-10-2011 11:15

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 409271)
Jest jeszcze jedna rzecz, o której warto pamiętać. Nie zawsze pies w klatce piszczy dlatego, że tęskni lub jest mu źle samemu. Czasem zwyczajnie potrzebuje toalety ;) No, chyba, że toaletę robi sobie w klatce 8)

Ja z klatki zrezygnowałam. Myślę, żeby kiedyś znów do tego wrócić, ale na pewno nie do tych standardowych klatek, tylko bardziej czegoś na kształt transportera lotniczego. Co do sikania - Sahir ZAWSZE sika jak jest sam w ciągu pierwszych 3 minut. Może siedzieć w pokoju sam i jest ok jeśli jestem w domu, no czasem popiszczy, ale jeśli usłyszy, że wychodzę sika praktycznie natychmiast (wiem, bo mam kamerę w jego pokoju, co przy okazji pozwoliło mi go nauczyć leżenia kiedy jest tam sam). No i do tego też wylewa wodę z miski.
Ja się w ogóle zastanawiam, czy tak odradzane zostawianie psa powyżej granicy paniki, po jakimś czasie nie zaowocowałoby nauczeniem się przez niego, że jednak zostaje i że jest ok. Teza jest taka, że to pogłębia lęk, ale gdyby zostawał codziennie, przez ileś godzin może jednak popadłby w rutynę?

jefta 20-10-2011 11:22

Ja wpadlam w petle meczac psa przed wyjsciem. Im bardziej byla zmeczona tym bardziej czula sie bezsilna, bezbronna i walczyla o przetrwanie/wydostanie. Im bardziej niszczyla tym ja ją bardziej meczylam i w kolo macieju. W 12 miesiacu jej zycia bylo apogeum. Ja bylam wykonczona wstawaniem o 3 w nocy by wymeczyc psa (kondycja rosla i bylo coraz trudniej) i permanentnie na nia wkur... ona. Suka w ciaglym leku, nakrecona na maxa :( Az ktorejs niedzieli stwierdzilam ze trudno, jak ma i tak niszczyc to po co ja mam sie tak meczyc? Przespalyśmy caly dzien, a w poniedzialek rano byla 10 min na sikaniu i do klatki. Jakiez bylo moje zdziwienie kiedy okazalo śie ze pies cale 4 godziny samotnosci PRZESPAŁ :) Do dzis nie mecze psa jesli musi potem zostac sam. Jestesmy prawie rok bez ataku w czasie zostawania kiedy jestem w pracy :) Zdaza sie jeszcze krotki atak jesli nie zapomne i zostawie wieczorem po treningu albo wybiegne w pospiechu z domu. Jak bylo poznaje po powrocie czy pies sie cieszy czy jest roztrzesiony. O zostawieniu w ciszy w hotelu musze narazie zapomniec ale i tak jest super. Pisze to po to byscie kozystajac z gotowych rad nie zapominali o najwazniejszym-obserwacji swojego psa, bo kazdy jest inny :)

maillevin 20-10-2011 11:31

Jefta a może po prostu ona była tak przyzwyczajona do tego, że pańcia męczy czyli niedługo wyjdzie, że zaczynała się denerwować już samym tym męczeniem, a później ta panika narastała. Zmieniłaś kolejność i pies nie zdążył się zestresować. Sahir potrafi olać moje wyjście, ale tylko jeśli jest zupełnie niespodziewane, w przypadku kiedy się szykuję, albo nawet jeśli zaniosę mu zabawkę do jego pokoju (bo zawsze przed wyjściem znosiłam mu tam mnóstwo rzeczy) to już widzę, że robi się niespokojny.
Swoją drogą pocieszające jest to co piszesz, skoro mając 12msc nadal robiła cyrk a później przestała, to i dla nas jeszcze jest szansa :D

jaskier 20-10-2011 11:40

Quote:

Originally Posted by maillevin (Bericht 409276)
Co do sikania - Sahir ZAWSZE sika jak jest sam w ciągu pierwszych 3 minut. Może siedzieć w pokoju sam i jest ok jeśli jestem w domu, no czasem popiszczy, ale jeśli usłyszy, że wychodzę sika praktycznie natychmiast (wiem, bo mam kamerę w jego pokoju, co przy okazji pozwoliło mi go nauczyć leżenia kiedy jest tam sam). No i do tego też wylewa wodę z miski.

W sumie napisałem to pod wpływem dzisiejszej sytuacji - pies był godzinę po spacerze, zamknąłem go w klatce 10 minut przed swoim wyjściem. Zaczął piszczeć - o co chodzi? Zwykle nie piszczy, kiedy jestem w domu. Regres?. Przed wyjściem jednak zdecydowałem się wyprowadzić go jeszcze raz i proszę: jedyneczka i dwójeczka. Po powrocie od razu położył się spać. A więc sygnał, jaki pies wysyłał nie był taki, że mam go nie zostawiać samego, tylko taki, że "sikuuuuu!" :)

Quote:

Originally Posted by maillevin (Bericht 409276)
Ja się w ogóle zastanawiam, czy tak odradzane zostawianie psa powyżej granicy paniki, po jakimś czasie nie zaowocowałoby nauczeniem się przez niego, że jednak zostaje i że jest ok. Teza jest taka, że to pogłębia lęk, ale gdyby zostawał codziennie, przez ileś godzin może jednak popadłby w rutynę?

To pewnie zależy od psa. U nas pierwszy sukces był właśnie po terapii szokowej. Ale potem było jeszcze dużo czasu i ćwiczeń, zarówno pozorowanych, jak i realnych sytuacji, kiedy pies zostawał na jakiś czas sam. Chyba grunt to nie robić z tego zostawania i psiego żalu wielkiego halo. Nastawić się tak, że pies swoje musi wypłakać, a potem mu przejdzie - jak z dzieckiem. W miarę dorastania przyzwyczaja się do sytuacji.

maillevin 20-10-2011 11:49

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 409284)
To pewnie zależy od psa. U nas pierwszy sukces był właśnie po terapii szokowej. Ale potem było jeszcze dużo czasu i ćwiczeń, zarówno pozorowanych, jak i realnych sytuacji, kiedy pies zostawał na jakiś czas sam. Chyba grunt to nie robić z tego zostawania i psiego żalu wielkiego halo. Nastawić się tak, że pies swoje musi wypłakać, a potem mu przejdzie - jak z dzieckiem. W miarę dorastania przyzwyczaja się do sytuacji.

Pewnie tak. Ja bym była zadowolona gdyby przestał sikać, on jak siedzi sam nie wyje, nie niszczy jakoś wybitnie (ale może też dlatego, że nie ma już za bardzo co - obgryzanie szafek jakoś mu się nie widzi), jedyne co robi to skacze na drzwi i okna ale i to coraz mniej, więc jakieś tam postępy są. Najgorsze jest to, że jak on nasika i wlezie w to łapami a później skacze po ścianach to oczywiście całe są umazane i zmyć tego się już po prostu nie da. Pokój pod tym względem zdemolowany zupełnie i do gruntownego remontu. Swego czasu wydrapał dziurę w ścianie i wyrwał włącznik do światła. Nie umrę jeśli już nigdy nie odzyskam tego pokoju, ale nie powiem też, że bym nie chciała.

spadzista 20-10-2011 11:59

nie będę czytać wszystkich postów ale napiszę jak z nami jest
Jak był młody zostawał z całym stadem na podwórku-przyjęłam zasadę - im dłuższe wyjście tym większy łup przynoszę- czyli wyrabiam nawyk że za grzeczne czekanie jest nagroda-i tak było dopóki z podwórka nie wyskoczył (zagonił się za pieskiem ulicznym i jakoś tak mu się wyskoczyło)
Przy pierwszej próbie zostania samemu za drzwiami (myłam podłogę w kuchni) zerwał włącznik światła więc zrezygnowałam z zostawiania go samego.
Za to pięknie zostaje w samochodzie - chyba że jest upał - wtedy nie chce nawet na sekundę...
W aucie bez stresu zostaje na 2 godziny. Ale raczej nie chce żuć kości- raczej obserwuje.
Ostatnio popsuł mi się samochód i zaczął się problem. Czas na zmiany.
Akri ma dwa lata i czas zmierzyć się z samotnością. Byłam wielkim przeciwnikiem klatek , nie rozumiałam jak to tak można. A teraz oczom nie wierzę jak to zwierzę klateczkę kocha.
Zaczęłam od karmienia w klatce. Na czas rozmrażania zamykałam mięso w klatce a jak było już gotowe to wpuszczałam wilka do mięsa. Pierwszy plus kości nie walają się po mieszkaniu :-)
Kolejnym krokiem było zamykanie Akrisia na chwile przed karmieniem i przed spacerem. Chwile się wydłużały. I tak np. porcjowałam jedzenie i podawałam mu kawałek co 20 minut - trzeba wyczuć taki czas zanim zacznie się denerwować - to ważne, żeby nie było to karmienie na żądanie.
Kolejnym krokiem było przyzwyczajenie, że tam się spędza czas w zamkniętej klatce. Ja jestem w domu robię co zawsze a on siedzi w klatce. 2-3 godziny - ile potrzebujemy. Problemem Akritera jest to że nie umie trzymać za bardzo - był zawsze wyprowadzany na żądanie. Dla niego wytrzymanie np.8 godzin jest abstrakcją.
Potem zaczęłam mu dawać jakąś kość i wychodzić np. na godzinę i po powrocie na spacerek itd...
Teraz Akri kocha klateczkę - wystarczy powiedzieć "Akri do klateczki i biegnie tam z podniesionym ogonkiem :-)
Jeszcze na długo nie zostaje 1-2 godziny ale myślę, że przestaje byc to jakieś stresowe szczególnie dla niego...

ps. na moim łóżku, gdzie sypiał do tej pory nigdy nie ruszał ułożenia pościeli a w klatce robi przemeblowania :-)

maillevin 20-10-2011 12:48

Quote:

Originally Posted by spadzista (Bericht 409289)
na moim łóżku, gdzie sypiał do tej pory nigdy nie ruszał ułożenia pościeli a w klatce robi przemeblowania :-)

Zazdroszczę, Sahir namiętnie szczał i rzygał mi na łóżko. Zanim teraz kupię nowe, to na pewno najpierw wstawię jakiś stary mebel żeby zobaczyć czy aby na pewno mu minęło ;)

jefta 20-10-2011 14:54

Quote:

Originally Posted by maillevin (Bericht 409281)
Jefta a może po prostu ona była tak przyzwyczajona do tego, że pańcia męczy czyli niedługo wyjdzie, że zaczynała się denerwować już samym tym męczeniem, a później ta panika narastała. Zmieniłaś kolejność i pies nie zdążył się zestresować. Sahir potrafi olać moje wyjście, ale tylko jeśli jest zupełnie niespodziewane, w przypadku kiedy się szykuję, albo nawet jeśli zaniosę mu zabawkę do jego pokoju (bo zawsze przed wyjściem znosiłam mu tam mnóstwo rzeczy) to już widzę, że robi się niespokojny.
Swoją drogą pocieszające jest to co piszesz, skoro mając 12msc nadal robiła cyrk a później przestała, to i dla nas jeszcze jest szansa :D

pelen burdel zaczela robic jak miala 12 m-cy, to nasze apogeum, wczesniej bylo lepiej. to nie byla kwestia zauczenia schematu, przy duzym zmeczeniu (typu tydzien obozu) dochodzi do siebie kilka dni i przez te kilka dni jest gorzej, mialczy, przemeblowuje klatke itd. ale nie wpada w panike. Na spotkaniu w Poznej poczatek byl super a na koncu mnie do toytoya nie chciala wypuscic. podobnie jest na szkoleniu-na poczatku jest podjarana, chce sie wydostac ale z usmiechem na mordzie (dajcie, dajcie, chocmy juz), po pierwszym i drugim wejsciu jest spokoj a po trzecim zaliczylismy panike z rzyganiem i wydostaniem sie z klatki i auta :( a wiedziala glupia baba, ze zmeczonej Sexy sie nie zostawia :(
Ja zauwazylam dwa rozne rodzaje problemow
1. Wycie albo mialczenie, placz, obgryzanie czegos, ale takie na zimno, proszace, smutne. Po wypuszczeniu pelnia radosci. I tu zdecyowalabym sie tez drugi raz na metode przeczekania. uspokoisz sie to wyjdziesz. To nam sie zdarza, szczegolnie na wyjazach w hotelu, u znajomych u moich rodzicow, w domu tylko o nietypowych porach albo slyszac zamiatanie (jak dzwonek na fajrant ;) )
2. Panika, silny lek, obsesja wydostania sie. Po powrocie pies jest rozstrzesiony, po wypuszczeniu odreagowuje stres, popiskuje. wyglada np. jak pies bojacy sie hukow po burzy. I tutaj szokoterapia i wymeczanie nas zapetlilo, poglebilo lek. Przez ostatnie kilka miesiecy mielismy 3-4 takie ataki, za kazdym razem przy silnym zmeczeniu psychofizycznym (szkolenie, dluzszy wyjazd)

z Peronówki 08-01-2012 17:37

Wrzucam link to filmu z Xipe...

http://www.youtube.com/watch?feature...&v=eNIqVuL1t8A

I trzeba pamietac, ze Xipe to jest wykapana mamunia, czyli ADHD w czystej postaci, a nie jakies cieple kluchy... :rock_3

jefta 09-01-2012 01:26

BRAWO! Za wchodzenie o klatki wielkie, ale za szybkie wykonanie komendy u czw jeszcze wieksze!!!

anija 09-01-2012 13:49

Quote:

Originally Posted by z Peronówki (Bericht 418100)
Wrzucam link to filmu z Xipe...

http://www.youtube.com/watch?feature...&v=eNIqVuL1t8A

I trzeba pamietac, ze Xipe to jest wykapana mamunia, czyli ADHD w czystej postaci, a nie jakies cieple kluchy... :rock_3

U mnie poczatek wygląda bardzo podobnie... aniołek w spokoju obgryzający sobie kość w swojej ulubionej klatce.. jak wracam to metalowa kuweta z klatki jest powyginana i prawie odwrócona na drugą strone a stary ręcznik (legowisko wymieniam na ręcznik przed wyjściem z powodów czysto ekonomicznych) jest podarty/pogryziony ta milion kawałeczków... :twisted:

Predator 02-07-2012 23:07

Mam pytanie do osób które zostawiają Wilczaki na dłużej... jak zostawiacie im wodę w klatce? Pytanie niby banalne, ale mój mały albo wywraca miskę albo na nią skacze... efekt ten sam - brak wody w ciągu pierwszych kilku minut :evil:

Pozdrawiam ;)

anula 02-07-2012 23:22

Nooo, nasza klatka ma 1000 m2 a miska 90 litrow :twisted:
Ale i tak w upał jest wywracana zaraz po napełnieniu :shock:

Gia 02-07-2012 23:48

Nie zostawiam wody w klatce - pies śpi cały ten czas ;)

Predator 03-07-2012 00:14

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 433794)
Nie zostawiam wody w klatce - pies śpi cały ten czas ;)

How :D kurczę a mój synek ma patologiczne przywiązanie i za cholerę nie chce się nauczyć :D mimo treningu... były okresy kiedy już sobie myślałem, że mam temat z głowy...u niego jednak wraca i lżej nie jest... normalnie aż mi go szkoda 8) (niedługo chyba sam zacznę spać w tej klatce a jego wyślę do zarabiania kasy :lol:)

jaskier 03-07-2012 00:18

Quote:

Originally Posted by Predator (Bericht 433790)
Mam pytanie do osób które zostawiają Wilczaki na dłużej... jak zostawiacie im wodę w klatce? Pytanie niby banalne, ale mój mały albo wywraca miskę albo na nią skacze... efekt ten sam - brak wody w ciągu pierwszych kilku minut :evil:

http://www.kuchniapupila.pl/pies/akc...ze,p2018109306
U nas coś takiego się sprawdziło.

dorotka_z 03-07-2012 09:35

moze byc jeszcz przykrecana: http://www.kuchniapupila.pl/pies/akc...tali,p83984685

Gia 03-07-2012 12:45

Ja przestałam zostawiać w klatce wodę i jedzenie, bo pies wodę albo wylał albo wychłeptał, potem do tego nasikał, a jak było jedzenie, to jeszcze zrobił coś więcej :twisted:
Teraz zostawiam tylko smaka, żeby mała miała się czym zająć na początku, potem zmęczona zasypia. A pije po wyjściu z klatki i cały boży dzień kiedy jest poza klatką. W przypadku Mandżura pomogła konsekwencja i zajęcie dla psa w klatce. Smaczek jako taki się nie sprawdzał, więc Kaya zaczęła robić mu "prezenciki". W kuchni, na jego oczach, pakowała jakieś super smaczne rzeczy do rolek po papierze albo po ręcznikach kuchennych, cały czas mowiąc do niego i nakręcając go, żeby był ciekawy co tam jest ;) Potem n jego oczach wrzucała to do klatki i zamykała ją - pies zostawał na zewnątrz i próbując dstać się do klatki, żeby sprawdzić i odpakować te pyszności. Potem szła z nim na ostatnie siku i jak wracała, pies stał przy klatce próbując się do niej dostać, piszcząc. Więc otwierała mu klatkę, on wpadał do środka z impetem i zabierał się za odpakowywanie "prezentu" ;) Ona zamykała klatkę i wychodziła. Dzięki temu psiak miał wysiłek umysłowy, a jak już zepsuł, rozwalił prezencik, zjadł zawartość, to zmęczony szedł spać. Jeśli nie wystarcza rolka papieru, można i coś większego - kartonik w którym coś super pachnie, zaklejony, więc trzeba pokombinować jak go rozebrać :)

Nie poddawaj się :)

dorotka_z 03-07-2012 14:01

Kurcze, nie wyobrażam sobie, żeby Baszti zmęczyła się wyjmowaniem smaka z rolki po papierze toaletowym :)

My zostawialiśmy w klatce duże kosci, ale i z tym różnie z zostawaniem bywało...

W chłodne dni nie zostawiałabym wody, ale w taki upał jak teraz owszem. Zalezy też jak długo pies w klatce zostaje?

maillevin 03-07-2012 14:43

Quote:

Originally Posted by Predator (Bericht 433795)
How :D kurczę a mój synek ma patologiczne przywiązanie i za cholerę nie chce się nauczyć :D mimo treningu... były okresy kiedy już sobie myślałem, że mam temat z głowy...u niego jednak wraca i lżej nie jest... normalnie aż mi go szkoda 8) (niedługo chyba sam zacznę spać w tej klatce a jego wyślę do zarabiania kasy :lol:)

Co do wody w klatce to również nie zostawiam (jak napisała Gia pies wylewał, wszystko mokre), zresztą z moich obserwacji wynika że on pije tylko popołudniami, albo wieczorem, w dzień się wodą w ogóle nie interesuje.

W kwestii zostawania to mój też się nie chce nauczyć. Po zastosowaniu spawanej, ciężkiej klatki, załapał w miarę o co chodzi. Bywało wiele dni kiedy spał po 6h (dłużej nie był zostawiany, co najwyżej bardzo sporadycznie). Nie szalał, zawył czasami ze 3x w ciągu dnia - z nudów. No i niby wszystko fajnie, tylko że takie zachowanie prezentował jedynie w czasie moich godzin pracy. Każde inne wyjście - ze śmieciami, do sklepu itp. jest dramatem jak zwykle. Chociaż dramat to może za duże słowo, początkowa (szczenięca) histeria dawno mu minęła, po prostu siedzi i wyje. Obecnie jestem w domu, ćwiczę, ale pies drze się tak jak się darł. Pomijam "zaprzyjaźnienie" ze spółdzielnią, strażą miejską i policją :P Generalnie z psa jestem bardzo zadowolona, jest taki jak miał być, tylko ten "mały" szczególik jest dość upierdliwy w życiu codziennym.

Dodam, że w mieszkaniu pies nie ma problemu pt. nie odstępuję pańci na krok, śpi sam (nawet jeżeli zostawię otwarte drzwi do sypialni to on i tak woli iść "do siebie").

Predator 03-07-2012 15:09

Dziękuję bardzo za miski - będę miał jedną z nich na piątek... natomiast po dzisiejszej "jeździe" która urządził mi synek zaczynam poważnie tracić nadzieję, że go można tego oduczyć... no chyba, że bym stał się jego wrogiem :roll:. Napisałem "jeździe" bo synek będąc na czczo nawet za mięso nie chciał wejść do klatki (normalnie ochoczo wbiega na komendę: klatka) i urządził wielki dramat (piszczenie przed klatką i wycie). Po naprawdę długich negocjacjach w końcu udało się... no ale przychodzę i co? wzmocniona klateczka DOG V ma jedne drzwi zassane do środka, drugie dość naruszone... no i do tego wyrwany jeden pręt... gdyby nie wzmocnienia i karabińczyki którymi zamykam dodatkowo drzwiczki to byłby na zewnątrz :twisted:
Więc mówiąc wprost cała praca jaką z synkiem wykonaliśmy poszła w ekhm... a już było tak pięknie gdy synek zostawał na 2-3 w CAŁKOWITEJ ciszy.

Aha dodam, że ORYGINALNE KONGO rozbroił jak się tylko nim zainteresował - zajęło mu to 2 dni (2 sesje w klatce po 2 godziny każda :) )

ps. wszystkim dziękuję za słowa otuchy :) jak macie jakieś pomysły to piszcie proszę :)

Pozdrawiam ;)

Gia 03-07-2012 15:14

Quote:

Originally Posted by dorotka_z (Bericht 433828)
Kurcze, nie wyobrażam sobie, żeby Baszti zmęczyła się wyjmowaniem smaka z rolki po papierze toaletowym :)

A jednak... wystarczy bardzo szczelnie mocno pozaklejać grubą taśmą, którą wcale niełatwo się rozrywa i trzeba trochę pogłówkować.

maillevin 03-07-2012 15:24

Nie wiem jak wyglądało u Ciebie tzw. klatkowanie ;) Ja przy pierwszej klatce, dokładnie DOG VI poniosłam całkowitą porażkę. Połamane psie zęby, panika, wciągnięcie drzwiczek do środka, do tego wszystko obsikane i za przeproszeniem zasr...ne. Zrezygnowałam z klatki wtedy, efekt - kompletna demolka pokoju, włącznie z wyrwanymi kablami ze ściany i dziurami pod oknem na jakieś 5-10cm wgłąb.

Ogólnie rzecz ujmując, zasada jest taka, że jak pies jest spanikowany, biega od okna do drzwi, załatwia się i wpada w histerię to nie używamy klatki. W momencie kiedy uda się opanować histerię dopiero zaczyna się trening klatkowy, który ma na celu całkowite wyciszenie psa. Ty zdecydowanie popełniłeś gdzieś błąd. Przeanalizuj wszystko jeszcze raz.

Ja do klatki nastawiona byłam sceptycznie, ale posłuchałam mądrzejszych (w tym wypadku ssmoka) i przede wszystkim zmieniłam klatkę na bezpieczną, spawaną, gdzie nie ma opcji żeby pies zrobił sobie krzywdę, ani żeby cokolwiek odgiął, wygiął itp. a co psa nakręca jescze bardziej, bo jeśli widzi, że coś się udaje z tymi prętami zrobić no to próbuje. Mój diabeł pręty w nowej klatce złapał zębami raz i dał spokój. Komendę "do klatki" mamy opanowaną tak, że nieważne co pies robi i gdzie jest, pada "do klatki" i pies śpiąc obok na kanapie natychmiast wyrywa się nawet z głębokiego snu i pędzi do klatki. Nie wie po co, na co i dlaczego ale tak już ma zakodowane. Twój pies najwyraźniej się klatki boi i kojarzy ją z zostawaniem, zmień to skojarzenie ;)

Nie wiem w jakim jest wieku Twój wilczak, ale mój długo miał ciągłe "resety", tzn. było dobrze i nagle jedno za długie wyjście i tygodnie pracy szły na marne, pies wracał do początku, tak było parę msc. Ja wtedy zastosowałam środki farmakologiczne, pomogły, resety się skończyły, pies ruszył do przodu. Jeżeli jest naprawdę źle, warto rozważyć i tę opcję. Długotrwały stres jest znacznie bardziej niebezpieczny niż dobrze dobrany lek przeciwlękowy. Poza tym im dłużej będzie panikował tym bardziej będzie się to utrwalać.

Jeszcze dodam, że jedzenia też nie zostawiam jak wychodzę. Sahir je w klatce, ale jeśli zostawię jedzenie i go zamknę to on już wie, że zostanie sam, stresuje się od razu i jedynie upaćkuje wszystko wokół a i tak nie zjada.

Gaga 03-07-2012 15:45

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 433821)
W przypadku Mandżura pomogła konsekwencja i zajęcie dla psa w klatce. Smaczek jako taki się nie sprawdzał, więc Kaya zaczęła robić mu "prezenciki".

Co prawda nasze doświadczenie (z kongiem) pokazało, że po konsumpcji pies dostaje kopa energii, ale może zawiodła sama strategia? To, co opisałaś jest świetne! Przemyślany scenariusz od początku, do końca - aż żałuję (:twisted:) że już nie mam okazji spróbować. Ale notuję sobie na zaś, bo pomysł wydaje mi się być genialny:)

jaskier 03-07-2012 18:51

My w miarę udane klatkowanie mamy już za sobą. Przy okazji przeprowadzki do nowego mieszkania wprowadziłem nowe zasady - pies zostaje luzem, klatka idzie do piwnicy. Trwa to już ponad 2 tygodnie i na razie idzie świetnie - pies nie hałasuje i nie niszczy. Wydaje mi się, że to dzięki klatce, która nauczyła psa spokoju i spania, kiedy zostaje w domu sam.

Ale łatwo nie było, zwłaszcza na początku. Bardzo pomogły nam ćwiczenia klatki "na sucho", tzn. bez wychodzenia z domu. Pies idzie do klatki na 5-30 min. Na początku krócej, jak zacznie łapać o co chodzi, to na dłużej. Pies w klatce, klatkę zamykamy idziemy do innego pokoju oglądać telewizję. Ignorujemy histerie i wycie. Kiedy tylko mamy okres ciszy (na początku kilka minut lub nawet kilka sekund, potem kilkanaście minut) idziemy psa wypuścić. Chwila przerwy i ponawiamy ćwiczenie. Ważne jest, żeby ignorować wycie i otwierać klatkę tylko, kiedy pies jest spokojny. Można dodać smaczki po wejściu do klatki, oraz przy jej otwieraniu. Można psa porządnie wybiegać przed ćwiczeniem. Generalnie najtrudniejsze są początki, kiedy pies bez przerwy robi awanturę. Wtedy wydaje się, że nic nie działa i nie ma żadnej nadziei. Przerabiałem to. Trzeba po prostu ćwiczyć, z czasem się poprawia. Jak już zaczniemy łapać kilkuminutowe okresy ciszy, robi się dużo łatwiej.

My takie ćwiczenia robiliśmy przez 1-2 tygodnie, potem zabrakło konsekwencji i pies po prostu zostawał w klatce, kiedy musiał. Pracę zaczęliśmy jakiś rok temu, kiedy Jaskier miał 7 miesięcy. Wydaje mi się, że ważny jest też czynnik wieku - pies z niektórych rzeczy wyrasta i tyle. Robi się trochę spokojniejszy. Generalnie łkanie przy wychodzeniu z domu to normalka. Co jakiś czas zdarzały się też próby wykopania dziury w dnie klatki. Ale ponieważ nie miałem kontaktu z policją, ani samymi sąsiadami, uznaję, że odnieśliśmy sukces.

Do wzmocnienia klatki Dog V idealnie nadają się malutkie szekle, które można dostać w Obi (coś w tym stylu http://www.bricoman.pl/upload/produc...sta-104622.jpg). Niestety trzeba przeznaczyć jakieś 70zł, bo jedna kosztuje koło 7zł, a potrzebujemy około 10.

Predator 03-07-2012 20:32

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 433841)
A jednak... wystarczy bardzo szczelnie mocno pozaklejać grubą taśmą, którą wcale niełatwo się rozrywa i trzeba trochę pogłówkować.

Pewnie dziwne pytanie :) ale czy jak tak codziennie się nawcina takich taśm to nic mu nie będzie?

Quote:

Originally Posted by maillevin (Bericht 433846)
Komendę "do klatki" mamy opanowaną tak, że nieważne co pies robi i gdzie jest, pada "do klatki" i pies śpiąc obok na kanapie natychmiast wyrywa się nawet z głębokiego snu i pędzi do klatki. Nie wie po co, na co i dlaczego ale tak już ma zakodowane. Twój pies najwyraźniej się klatki boi i kojarzy ją z zostawaniem, zmień to skojarzenie ;)

Do dzisiaj na komendę "klatka" gubił nogi... nawet jeśli nie chciał tam zostać(okresowo) to i tak nie czuł żadnego zagrożenia. Nawet się nie domyślam co w jego umyśle mogło się zmienić... może dojrzewa?

Quote:

Originally Posted by maillevin (Bericht 433846)
Nie wiem w jakim jest wieku Twój wilczak, ale mój długo miał ciągłe "resety", tzn. było dobrze i nagle jedno za długie wyjście i tygodnie pracy szły na marne, pies wracał do początku, tak było parę msc.

Syn ma prawie 7 mc :D Ogólnie to mam takie spostrzeżenie, że im bardziej buduję z nim mega przyjacielską relację tym bardziej synek ma większy lęk separacyjny... zawsze był bardzo przywiązany do mnie i się dogadywaliśmy (czasami lepiej, czasami trzeba było sprawdzić kto ma większe... ;) ) ale czym jestem mniej "ostry/stanowczy" tym on bardziej popada w patologię...

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 433879)
Do wzmocnienia klatki Dog V idealnie nadają się malutkie szekle, które można dostać w Obi (coś w tym stylu http://www.bricoman.pl/upload/produc...sta-104622.jpg). Niestety trzeba przeznaczyć jakieś 70zł, bo jedna kosztuje koło 7zł, a potrzebujemy około 10.

Ja użyłem tego i też się sprawdza - drzwiczki zabezpieczyłem tylko karabińczykami bo chciałem mieć szybki dostęp(bez narzędziowy) gdyby mały tak jak kiedyś się jakoś zablokował...
http://www.bricoman.pl/upload/products/zoom/zacisk-strzemie-do-linki-104874.jpg
natomiast jeśli chodzi o trening zostawania tak robiliśmy(pewnie dlatego przedtem maluch zostawał) ale teraz widać mu się znów cofnęło... :(

maillevin 03-07-2012 21:32

Quote:

Originally Posted by Predator (Bericht 433894)
Pewnie dziwne pytanie :) ale czy jak tak codziennie się nawcina takich taśm to nic mu nie będzie?


Do dzisiaj na komendę "klatka" gubił nogi... nawet jeśli nie chciał tam zostać(okresowo) to i tak nie czuł żadnego zagrożenia. Nawet się nie domyślam co w jego umyśle mogło się zmienić... może dojrzewa?

Raczej nie powinien skonsumować taśmy, chociaż moje zło ma dziwne upodobania kulinarne - a to poskubie kaloryfer, a to zje kawałek firanki, pomemle kabelek, odgryzie i przemieli kawałek parapetu, a dzisiaj pochłonął fragment klamerki i długopisu ;)

Wspomniałeś, że ma 7msc, to właśnie w tym wieku i jeszcze przez parę msc póxniej Sahir miał ciągłe regresy. Może to po prostu taki wiek... Jeśli masz możliwość spróbuj nagrywać co robi pies jak jest sam, może coś z zewnątrz go zdenerwowało...
Ja jestem prawie pewna, że sąsiadka waliła mi w ścianę i drzwi i stąd pies irytował się jeszcze bardziej.

Gia 03-07-2012 22:31

Psy mają różne upodobania, ale generalnie nie powinien taśmy i tego papieru zjeść. Mandzur po prostu kombinuje jak dostać się do zawartości, ale bardzo ważne jest to nakręcenie go przed. Po wrzuceniu takiego pakietu do klatki, on się na nią rzucał, skomlał i bardzo chciał się dostać do środka, wychodził na siku i szybko chciał wracać do swojego prezenciku ;)

Niestety zdarzają się też egzemplarze niewyuczalne..
Jaskier też dobrze napisał. Ja swoją małą często zamykam w klatce będąc w domu, np. jak sprzątam, żeby nie łaziła mi po mokrej podłodze czy nie wsadziła głowy do muszli klozetowej zalanej domestosem... Na początku burzyła się okrutnie, ja wtedy z pokoju obok krzyczałam do niej "basta", co u nas oznacza, dosyć, spokój, a ona uciszała się na chwilę. Kiedy robiłam tak codziennie przez parę dni, zaczęła zostawać w klatce w ciszy. Bardzo chwaliłam ją wtedy otwierając klatkę i sama cieszyłam się jak głupia, jak ona ;)

Ja uważam, że partnerska relacja się nie sprawdza. W takim związku dzielicie się decyzjami, a u nas w praniu wyszło, że decyzje muszą należeć do mnie, wtedy pies się podporządkowuje :) Dlatego u nas relacja jest rzewodnik-pies, choć często również matka-dziecko, bo nie umiem się powstrzymać, żeby niuni nie matkować nie niuniać i nie rozpieszczać ;)

maillevin 03-07-2012 22:35

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 433902)

Niestety zdarzają się też egzemplarze niewyuczalne..

Nie zabijaj w nas nadziei ;) Ja dzisiaj drugi raz wypróbowałam tę metodę z czymś w środku, no i też było bieganie i skomlenie, tylko musiałam go szybko zabrać na dwór bo wykombinował, że jak wyciągnie kocyk to przecież żarcie też wyjdzie :D Niestety po powrocie entuzjazm umarł. Jutro spróbuję bez tego siku :)

Aaa i też zamykam niuniusia w klatce kiedy jestem w domu, właśnie na takie mycie podłóg, wieszanie prania itp. Myślę, że to bardzo pomaga w uznaniu klatki za stały i normalny element życia :)

Predator 03-07-2012 22:41

Mój synek jest wszystkożerny :roll: - wielokrotnie sprawdzone - stąd moje obawy.

Gia 03-07-2012 22:42

Hihihih no nie ma metody idealnej dla wszystkich ;)
Ja nie mam ogromnego doświadczenia w tej materii... obie moje suki zostają w klatce bez problemu, choć na początku walka była. Dziś rozmawiałam z Kayą, a Mandżur zostaje i na 10 godzin w klatce (praca + dojazd) i mówiła, że spotkała sąsiada, który powiedział, że praktycznie w ogóle go nie słychać. Bo nie jest problemem, że pies zawyje, czy zapłacze parę razy, ale wycie próba uwalniania ciągła, histeria, panika, łamanie zębów, wyrywanie prętów itp.
Jared też zostaje w klatce, coś ostatnio udało mu się z niej wyjść, chyba zwyczajnie z nudów, ale też generalnie nie ma większych problemów.

Nie wiem, gdzie mieszkasz, Mandżur ma kilka schodków tylko do podwórka, więc najpierw było dłuuugie wspólne celebrowanie przyrządzania pakieciku, potem wrzutka do środka (w środku coś meeega pachnącego, miks rónych smaczków, choć samego jedzenia wcale niewiele), na siłę odciągnięcie psa na siku, te parę schodków, szybkie siku, powrót, zamknięcie i wyjście. Nie było kręcenia się po domu, ubierania itp, to wszystko musiało być zrobione wcześniej :)

Gia 03-07-2012 22:43

Quote:

Originally Posted by Predator (Bericht 433906)
Mój synek jest wszystkożerny :roll: - wielokrotnie sprawdzone - stąd moje obawy.

Myślę, że taśma jest na tyle niesmaczna, że zostanie pomamlana i wypluta, a papierowa rolka... od niej nic mu się nie stanie, nawet jeśli skonsumuje :)

jaskier 03-07-2012 22:57

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 433908)
Myślę, że taśma jest na tyle niesmaczna, że zostanie pomamlana i wypluta, a papierowa rolka... od niej nic mu się nie stanie, nawet jeśli skonsumuje :)

Generalnie, jeżeli mieszka się w miejscu, gdzie trzeba psie kupy sprzątać, to ma się dobrą okazję przyjrzeć, co one tak na prawdę jedzą. Bo nie zawsze widać, kiedy jedzą, a w kupie nic się nie ukryje :lol:. Np. dzisiaj rano odkryłem, że pies zjada kawałki szarpanki, którą mu zrobiłem z wykładziny dywanowej. Szarpanka poszła do śmieci. Zdarzały się też torebki, piasek a nawet muszle :shock: (pamiątki po spacerach nad Wisłą).

Są też oczywiście ekstremalne przypadki
http://iruntheinternet.com/lulzdump/...292270333e.jpg

Kaykolot 03-07-2012 23:02

Obklejanie taśmą klejącą nie jest konieczne. Można taką mocno pozaginaną rolkę po papierze toaletowym, gdzie jest tylko kilka smaków, czy kilka granulek suchej karmy, zawinąć dodatkowo w gazetę. Papier to nie plastik, nic się nie stanie gdy pies, jeśli w ogóle, trochę go zje. Inne "prezenciki" które robiłam to zagniatałam gazetę ze smaczkami w środku, albo co parę stron dawałam po jednej granulce karmy. Jeśli tych prezencików jest np.10 to Mandżur miał trochę do roboty, do tego wysmarowywałam środek Konga serkiem topionym, który jest dosyć gęsty i tu pies musi się też narobić aby te pachnące pyszności wylizać.

Już same pakowanie to taki rytuał, nakręcam go, a potem chwilę, nim wreszcie może rozpakować pyszności, wydłużam. Czasem mam wrażenie, że Mandżur się aż doczekać nie może aż sobie wreszcie do pracy pójdę :D piszczy przed klatką, próbuje się dostać do niej do środka, pilnuje leżąc przed..

Były czasy, na początku, że go filmowałam, niestety karta pamięci nagrywała tylko przez ok 1,5 godz. Rozpakowanie i zjedzenie prezencików zajmowało mu ok. godziny. Na początku trochę wył, ale z czasem coraz mniej (sąsiedzi przynajmniej twierdzą że coraz rzadziej go słychać). Teraz jak przychodzę po 8 godz pracy Mandżur wygląda na zaspanego, jest bardzo spokojny, dopiero bo wypuszczeniu wita się i cieszy jak szalony.

Kaykolot 03-07-2012 23:29

Jeszcze dodam że od jakiegoś czasu zostawiam włączone radio i mam wrażenie że Mandżura to uspokaja. Włączam praktycznie po tym jak wstaję, są to odgłosy w tle.. I zawsze jak wychodzę mówię komendę "czekaj". Może to nic takiego, ale wtedy wie że wrócę ;)

Jak zaczynaliśmy naukę zostawania samemu, to np. było tragedią zostawienia go przed osiedlowym sklepem, gdzie nie dość że miałam go cały czas na widoku, to i wchodziłam tam dosłownie na 2min..nie było histerii, pisku i wrzasku ale oczywiście chciał iść ze mną. Nie ćwiczymy tego jakoś specjalnie, tylko jeśli jest taka potrzeba, zdarza się to raczej rzadko. Teraz na komendę czekaj Mandżur siada spokojnie i czeka cierpliwie :) To samo jak wychodzę np. ze śmieciami, to Mandżur spokojnie i cichutko czeka w mieszkaniu pod drzwiami..

Predator 03-07-2012 23:44

Quote:

Originally Posted by Kaykolot (Bericht 433912)
Obklejanie taśmą klejącą nie jest konieczne. Można taką mocno pozaginaną rolkę po papierze toaletowym, gdzie jest tylko kilka smaków, czy kilka granulek suchej karmy, zawinąć dodatkowo w gazetę. Papier to nie plastik, nic się nie stanie gdy pies, jeśli w ogóle, trochę go zje. Inne "prezenciki" które robiłam to zagniatałam gazetę ze smaczkami w środku, albo co parę stron dawałam po jednej granulce karmy. Jeśli tych prezencików jest np.10 to Mandżur miał trochę do roboty, do tego wysmarowywałam środek Konga serkiem topionym, który jest dosyć gęsty i tu pies musi się też narobić aby te pachnące pyszności wylizać.

Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, że do konga dajesz mu papierowe zawiniątka/prezenciki? To być może by mogło poskutkować. W innej formie to wygląda tak: mięso na punkcie którego ma bzika -> brak reakcji(nie zdecydował się podejść. Ustawiłem mu ślad(bo robi normalnie to z zapałem) -> j.w. Ucho wędzone, kość wołowa -> j.w W przypadku gdy jest już w klatce -> desperackie ugryzienie - jednym gryźnięciem przecięte... zawiniątka bez zabezpieczeń zjadłby hurtem choć pewnie za chwile by mógł je zwrócić...

Gaga 04-07-2012 11:24

trochę w temacie- zabawki na zmęczenie:) TCHIBO

maillevin 04-07-2012 12:07

Quote:

Originally Posted by Kaykolot (Bericht 433912)
Obklejanie taśmą klejącą nie jest konieczne. Można taką mocno pozaginaną rolkę po papierze toaletowym, gdzie jest tylko kilka smaków, czy kilka granulek suchej karmy, zawinąć dodatkowo w gazetę. Papier to nie plastik, nic się nie stanie gdy pies, jeśli w ogóle, trochę go zje. Inne "prezenciki" które robiłam to zagniatałam gazetę ze smaczkami w środku, albo co parę stron dawałam po jednej granulce karmy. Jeśli tych prezencików jest np.10 to Mandżur miał trochę do roboty, do tego wysmarowywałam środek Konga serkiem topionym, który jest dosyć gęsty i tu pies musi się też narobić aby te pachnące pyszności wylizać.

Zazdroszczę, że pies dla karmy się "poświęcał" :roll: Mój jest kompletnie niezainteresowany jedzeniem. Teraz jakimś cudem jelita robią furorę :twisted:

Wracając do tematu to z początku zostawiałam Sahirowi w pokoju kilka pudełek wypełnionych jakimiś smakami, albo pakowałam własnie w gazetę, gazetę do pudełka i to pudełko w kilka innych pudełek. Niestety był zbyt zestresowany i zajmował się tym dopiero po moim przyjściu. Moja mama z kolei robiła zabawkę zawijając mięso w skarpety, a te skarpety rolując w kulki, ale tego nie radzę bez nadzoru zostawiać, tylko jako zabawę w naszej obecności bo co bardziej łakomy pies mógłby pochłonąć i skarpetki ;)

Quote:

Originally Posted by Predator (Bericht 433917)
Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, że do konga dajesz mu papierowe zawiniątka/prezenciki? To być może by mogło poskutkować. W innej formie to wygląda tak: mięso na punkcie którego ma bzika -> brak reakcji(nie zdecydował się podejść. Ustawiłem mu ślad(bo robi normalnie to z zapałem) -> j.w. Ucho wędzone, kość wołowa -> j.w W przypadku gdy jest już w klatce -> desperackie ugryzienie - jednym gryźnięciem przecięte... zawiniątka bez zabezpieczeń zjadłby hurtem choć pewnie za chwile by mógł je zwrócić...

A zostawiałeś mu jedzenie wcześniej jak wychodziłeś? Czy to po prostu była taka jednorazowa próba namówienia go do wejścia do klatki? Jeśli już gdzieś to pisałeś to przepraszam, ale nie czytałam wszystkich postów. Chodzi mi o to, że jeśli zostawiałeś mu jedzenie wcześniej to to dopiero teraz mogło się stać czynnikiem stresowym. U Sahira udało mi się na krótki czas wypracować zainteresowanie jedzeniem (jak miał z pół roku), ale w końcu zaczął je kojarzyć z zostawaniem i z dnia na dzień przestał się nim interesować zostając. Jeżeli tak jest to ja bym proponowała zrezygnować na jakiś czas z zostawiania jedzenia.

Kaykolot 04-07-2012 20:16

Quote:

Originally Posted by Predator (Bericht 433917)
Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, że do konga dajesz mu papierowe zawiniątka/prezenciki?

Nie, Konga z serkiem topionym osobno a prezenciki też osobno..Nasz Kong nie jest aż tak wielki aby pomieścić prezenciki ;)

ale to co pisała maillevin też jest dobre, że zawartość prezencika kryje się pod ileś tam warstwami gazety czy w pudełkach..

Ja mam może to szczęście, że Mandżur kocha jeść, nawet w sytuacjach stresowych bierze smaki. Jak pakuję pakieciki to daję mu powąchać co tam pakuje, nakręcam go na to piszcząc, potrzęsając .. i często najchętniej by mi odebrał smaki od razu i wtedy zamykam je w klatce a Mandżur musi na nie poczekać. Wtedy to ma tylko smaki w głowie.

A wchodzenie do klatki na komendę i naukę zostawania w niej ćwiczyliśmy od pierwszych naszych wspólnych dni. Wszelkie smakołyki jak i często też michę z karmą podawałam mu do klatki, aby się mu dobrze kojarzyła..zamykałam Mandżura tak jak Gia podczas mojej obecności, sprzątałam albo robiłam coś na uczelnie, i przyznam się że byłam wtedy przerażona bo Mandżur bardzo głośno i wytrwale wyrażał swoje niezadowolenie z tego faktu. Na szczęście nigdy nie walczył z klatką, tylko wył. Jak zaczęłam pracę to nie było innego wyjścia, pies musiał się nauczyć akceptować fakt że zostaje na część dnia sam. Na pewno pomogła też regularność, że jednak codziennie o mniej więcej tej samej porze pańcia wychodzi..

Kaykolot 04-07-2012 20:23

jak psiak nie lubi smaków to można mu dać np jakieś kartony czy inne rzeczy do podarcia. Może będzie trochę bałaganu ale lepiej aby pies wyżywał się rwiąc karton na drobniutkie kawałki niż walcząc z klatką..

maillevin 04-07-2012 21:14

Quote:

Originally Posted by Kaykolot (Bericht 434000)
jak psiak nie lubi smaków to można mu dać np jakieś kartony czy inne rzeczy do podarcia. Może będzie trochę bałaganu ale lepiej aby pies wyżywał się rwiąc karton na drobniutkie kawałki niż walcząc z klatką..

Ewentualnie zostawić stos kocyków, o dziwo u mnie pies najchętniej się na nich wyżywa, klatki na szczęście nie rusza :)

Predator 04-07-2012 21:29

Quote:

Originally Posted by Kaykolot (Bericht 433997)
zawartość prezencika kryje się pod ileś tam warstwami gazety czy w pudełkach..

wypróbowałem zgodnie Waszymi radami... fakt wszedł prawie ochoczo ale po "zawiniątkach" śladu nie było po moim przyjściu...8) zresztą tak kończą wszystkie przedmioty jeśli znajdą się w jego zasięgu a trzeba się odegrać na Pańciu :)

Quote:

Originally Posted by Kaykolot (Bericht 433997)
A wchodzenie do klatki na komendę i naukę zostawania w niej ćwiczyliśmy od pierwszych naszych wspólnych dni. Wszelkie smakołyki jak i często też michę z karmą podawałam mu do klatki, aby się mu dobrze kojarzyła..zamykałam Mandżura tak jak Gia podczas mojej obecności, sprzątałam

U mnie było tak samo (jest do dziś) - 1 część jedzenia to zawsze trening komend 2-ga to żarcie w klatce + czasami zamykanie właśnie na mycie podłóg... dlatego kojarzył ją MEGA pozytywnie. Hałasu nie robił - swego czasu uznałem, że problem mam z głowy bo go nagrywałem i będąc już dużym siedział cicho 2-3 godziny... Nigdy tez nie był zamykany w niej za karę itp. Ta jego gwałtowna zmiana BARDZO mnie zdziwiła, bo teoretycznie NIC się nie zmieniło.

Pozdrawiam ;)

maillevin 04-07-2012 21:43

Ja bym próbowała to przeczekać, może to tylko jakiś chwilowy bunt ;)

Gia 04-07-2012 21:55

Quote:

Originally Posted by maillevin (Bericht 434013)
Ja bym próbowała to przeczekać, może to tylko jakiś chwilowy bunt ;)

Też tak myślę. Pytanie teraz czy on złamie Ciebie, czy Ty jego ;)

makota 04-07-2012 21:57

Ja doświadczenia w nauce zostawania szczeniaka w klatce nie mam co prawda żadnego, więc porad praktycznych dać nie mogę, ale się wypowiem - krótko 8)
Ja myślę, że to taki wiek, skoro piszesz, że nic się nie zmieniło w życiu psa i z dnia na dzień zaczął odstawiać takie cyrki. To taki wiek, że szczeniak zapomina wszystko, czego się do tej pory zdążył nauczyć - swego rodzaju 'nastoletni bunt'. Jedne przechodzą przez to gorzej, inne lepiej, widocznie trafiłeś na buntownika :lol:

Pracujcie dalej, okres buntu w końcu minie. Trzymam kciuki ;)

Grin 04-07-2012 22:11

A propos nagłej niechęci do zostawania w klatce. Też przeżyliśmy w zeszłym roku zdziwienie, gdy Łowca który co rano właził do niej bez problemów i protestów, nagle z dnia na dzień gdy przyszło co do czego, zaczął chować się pod stół. :shock: Nie wiedzieliśmy o co chodzi, skąd ta nagła niechęć, która w dodatku po jakimś czasie minęła. W końcu skojarzyłam. On nie chciał wchodzić do klatki, gdy w mieszkaniu było gorąco. Jasne jak słońce; w klatce mu było widać za ciepło; plastikowa podłoga nie chłodziła tak jak kafle w kuchni czy przedpokoju. Może to w niektórych przypadkach jest odpowiedź?
Na szczęście teraz nie ma problemu: Łowca (odpukać) od długiego czasu zostaje sam na "wolności" i jest bardzo grzeczny. Uff!

Predator 04-07-2012 22:34

Quote:

Originally Posted by maillevin (Bericht 434013)
Ja bym próbowała to przeczekać, może to tylko jakiś chwilowy bunt ;)

Pewnie masz rację (bo ogólnie to kochany Wilczaczek :lol:)

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 434016)
Też tak myślę. Pytanie teraz czy on złamie Ciebie, czy Ty jego ;)

Już mnie złamał :lol: bo serce mnie boli za każdym razem jak mam go zostawić... no ale co... muszę to brać na klatę i postępować konsekwetnie niezależnie od mojego stanu psychicznego :lol:

Quote:

Originally Posted by makota (Bericht 434017)
Jedne przechodzą przez to gorzej, inne lepiej, widocznie trafiłeś na buntownika :lol:
Pracujcie dalej, okres buntu w końcu minie. Trzymam kciuki ;)

oj uwierz mi, że tak... choć jak robi wersję demo...ach te demo nikt chyba mi nigdy nie uwierzy jaki mój syn jest naprawdę ;)

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 434021)
On nie chciał wchodzić do klatki, gdy w mieszkaniu było gorąco. Jasne jak słońce; w klatce mu było widać za ciepło; plastikowa podłoga nie chłodziła tak jak kafle w kuchni czy przedpokoju. Może to w niektórych przypadkach jest odpowiedź?

U nas otwarte są okna + klateczka stoi w miejscu gdzie nigdy nie dochodzi słońce :lol: (hehe źle myślicie - nie tam ale w miejscu osłoniętym ;) )

Pozdrawiam ;)

avgrunn 04-07-2012 22:38

A mysleliscie o pluszakach? Skoro smaki przestaly go interesowac (choc proponuje zrobic te ciasteczka watrobowe albo zaopatrzyc sie w smierdziochy czyli suszona watrobe) to moze z checia zajmie sie mordowaniem pluszaka? Nasz jamniol wprost uwielbia i jak sie dorwie to moze bardzo dlugo wyciagac ta wate z jednego pluszaka a potem zmeczony kladzie sie spac. Wiem wiem, to nie wilczak, ale kto mial jamnika to wie ze to bardzo podobne charaktery a i jamnik jest zawziety i szkod narobic potrafi.

A czy klatke macie przyslonieta jakims kocem? Nie chodzi mi tu o slonce ale o zrobienie mu takiej bazy do spania.

Predator 04-07-2012 22:44

Quote:

Originally Posted by avgrunn (Bericht 434026)
A mysleliscie o pluszakach? jak sie dorwie to moze bardzo dlugo wyciagac ta wate z jednego pluszaka a potem zmeczony kladzie sie spac.
A czy klatke macie przyslonieta jakims kocem? Nie chodzi mi tu o slonce ale o zrobienie mu takiej bazy do spania.

Nie dostaje bo pluszaka potrafi rozbroić w 1 minutę - zostają strzępy które powoli zostają zassane do jego gardzieli :lol:. Ponieważ nikt (przynajmniej ja tego nie wiem) nie produkuje metalowych koców :lol: to również nie przysłaniamy bo wszystko co znajduje się w bliskiej okolicy klatki zostaje zassane, rozdarte, zjedzone :twisted: Ale tak poza tym to kochany Wilczaczek ;)

avgrunn 04-07-2012 22:55

Quote:

Originally Posted by Predator (Bericht 434027)
Ale tak poza tym to kochany Wilczaczek ;)

No jasne ze tak.

Urcio moze na oczy klatki nie widzial ale w tym wlasnie wieku namietnie zajmowal sie przeprojektowaniem naszego ogrodu, jakos roze mu nie pasowaly i tulipany i uwazal ze za malo dziur na trawniku, a do tego byl taki cwany ze potrafil zagonic do roboty nasze starsze psy, a sam z niewinna mina lezal i obserwowal :twisted:

Ale przeszlo Smrodziachowi i przejdzie tez Waszemu, pewnie juz niedlugo.

hedeon 17-09-2012 21:54

Ok, dobra, potrzebuję pomocy, porady ew. otuchy. Czytałem ten wątek już chyba z 10 razy, plus inne porady odnośnie zostawania w klatce w internecie i wciąż przegrywamy.

Zeev ma już 9 miesięcy i jest z nami już pół roku, ale klatka i zostawanie samemu to dla nas wciąż ogromny problem. Był przyzwyczajany stopniowo, nadal jest, ale on jej nie lubi i tyle. Nie pomaga mu zostawianie tam smakołyków, to jedyne miejsce do którego dostaje michę z jedzonkiem, plus jeśli dostaje jakiegoś gnata to może go pałaszować tylko w klatce. Ale nie wiem jak sprawić żeby on ją zaczął traktować jako swoją norę. Jeszcze nigdy nawet na chwilę nie zdrzemną w niej oka. Jedyne co udało mi się na razie wypracować to że się w niej położy, bo tylko wtedy otwieram klatkę, jak w niej spokojnie leży.

Załamałem się dzisiaj jak zobaczyłem że ma ułamany kieł (wcześniej złamał na niej mleczaka) i zdarte szkliwo na zębach. Klatka póki co wytrzymuje choć w okolicach drzwiczek zrobiła się mocno wklęśnięta do środka... Kąt zgięć w niektórych miejscach pokazuje że Ze'ev działa na nią z niewiarygodną wręcz siłą. Aż dziw że ma jeszcze zęby. Smaki można pakować do woli, owszem wciągnie z miłą chęcią ale tylko do czasu do kiedy się nie zorientuje że zostaje sam. Wtedy po powrocie zastaje nic nie jest ruszone, a zaczyna się do nich zabierać dopiero po wypuszczeniu z klatki. Włazi wtedy do niej ostrożnie i bacznie czuwa czy aby ktoś się nie zbliża żeby go w niej zamknąć. Zabawki i kocyki po powrocie zastawaliśmy zwyczajnie przemielone. Teraz już nic mu tam nie zostawiamy. Kiedyś udało mu się łapą sięgnąć do zasłony z okna.... Mieliśmy do wymiany zasłonki i karnisz. Jak już go wypuszczę po takim dłuższym pobycie w klatce to pierwsze co robi to leci do michy z wodą (nie zostawiam w klatce bo wylewa i tak) i potrafi wciągnąć 1,5 litra wody. Klatka jest całą mokra od jego śliny, widać że się męczy i stresuje. Od razu wali się do sypialni spać i tak do końca dnia. Ja już nie wiem czego my nie robimy, a co robimy źle. Może lokalizacja klatki jest zła? Stoi przy drzwiach balkonowych w salonie bo to jego ulubione miejsce w salonie, skąd może obserwować co się dzieje na podwórku.

Wydaje mi się że problemem jest to że on w niej nie zostaje zbyt często. Tzn zamykanko na pół godzinki ma codziennie ( jest spokój, leży i grzecznie czeka na wypuszczenie, ale to przyszło z czasem) ale tak na dłużej to raczej nieregularnie. Magda ma zmianowy tryb pracy i sporo tak zwanych "home stand by" co drugi tydzień 3 dni wolnego, plus nasze dni wolnego rzadko się pokrywają, więc raczej często tak jest że Ze'ev jest z kimś. 2-3 razy w tygodniu się zdarza że zostaje zamknięty na 2-5 godzin po południu, i średnio raz na dwa tygodnie jest taki dzień że oboje pracujemy na rano i wtedy zostaje sam na 8-10 godzin. Sąsiedzi jakoś się nie skarżą, ale mi chodzi o psa który najwyraźniej strasznie się męczy.

Co do zostawiania samemu bez klatki to próbowaliśmy, i na początku było idealnie. Zero zniszczeń... Potem się pojawiły i z każdym dniem było ich więcej, aż do kompletnej demolki, i przegryzionym kablu do lampki (szczęściem angielskie gniazdka mają dodatkowe przełączniki i w kablu nie było napięcia). No i Ze'ev wrócił do klatki.
Macie jakieś pomysły? Wskazówki?

maillevin 17-09-2012 22:04

Ja bym proponowala zmianę klatki na taką, której nie będzie mógl uszkodzić.

Wątpię żeby się nauczyl, jeśli nie ma systematyczności. Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że to wlasnie codzienne zostawianie w takim sam sposób, o tej samej porze sprawilo, że pies się przyzwyczail. Niestety kiedy tylko to się skonczylo wrócily dawne lęki.

Jeśli chodzi o spanie w klatce to u mnie nie mial wyboru, albo śpi na miękkim w klatce albo na twardej podlodze - wybieral klatkę ;)

A co do zerwanych zaslon itp., to Sahir też przez klatkę sobie ściagnal firankę i roletę - klatka stoi u mnie też przy balkonie. W samej klatce w pierwszym dniu kiedy zostal na dlużej to legowisko bylo tak pozgniatane, że nie mial nawet jak się wygodnie polożyć - na drugi dzień już go nie pozgniatal ;)

Puchatek 17-09-2012 22:22

Przepraszam, że dodam swoją sugestię mimo, że nie używamy klatek.....
Widziałam fajny pomysł.....
Na klatce leżał materiał, który dokładnie przykrywał klatkę.....
Sprawiało to wrażenie nory /co wilczaki lubią i często wykopują/ -było zaciemnienie, które dawało przytulne wrażenie.... widać było po psie /który wchodził tam na luzie/, że dobrze się tam czuje.
Chociaż... skoro u Was pies wyciąga łapy do firanek, to może i z taką kotarą da sobie radę..... Ale zawsze można zacząć go przyzwyczajać, gdy Jesteście w domu.......


All times are GMT +2. The time now is 04:33.

Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org