Wolfdog.org forum

Wolfdog.org forum (http://www.wolfdog.org/forum/index.php)
-   Wychowanie i charakter (http://www.wolfdog.org/forum/forumdisplay.php?f=29)
-   -   Wychowanie szczeniaka: warczenie przy misce i oddawanie kosci (http://www.wolfdog.org/forum/showthread.php?t=10954)

Grin 21-04-2009 09:53

Wychowanie szczeniaka: warczenie przy misce i oddawanie kosci
 
Quote:

Originally Posted by trunksia&witgor
]Aha, jeszcze jedno pytanie, jak wkładam rękę do miski i zaczyna warczeć to mam ją poprostu trzymać w misce i czekać aż przestanie i jak to zrobi dać dokładkę, czy poprostu wyjąć i wsadzić znów oczekując prawidłowej reakcji?

Myślę, że nie wyciągać ręki; bo to może dać małej sygnał, że jej warczenie odnosi skutek. Zatem wg mnie na tym etapie najlepiej po prostu totalnie warczenie ignorować i jednocześnie pokazywać, że Twoja obecność przy jej misce oznacza tylko przyjemność w postaci smakołyków.
Różne sposoby ludzie stosują; jedni sypią po parę kęsków i stopniowo dosypują, cały czas grzebiąc w misce, dotykając psa, przemawiając uspokajająco; inni kładą miskę na swoich kolanach i w ten sposób przyzwyczajają psa do swojej obecności przy jedzeniu.

Co do "puść", jak jej podstawisz coś dobrego pod nos, sama powinna puścić to, co ma w pysku. :)

Witek 21-04-2009 10:02

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 206671)

Co do "puść", jak jej podstawisz coś dobrego pod nos, sama powinna puścić to, co ma w pysku. :)

Póki co to najlepszą rzeczą do gryzienia są moje ręce... Żadna zabawka nie jest tak fajna jak one:) No może poza nogawkami:) I chyba na tym będę musiała poćwiczyć puszczanie. Natomiast może to głupie pytanie, ale czy to normalne żeby Aste się tak szybko męczyła? Dla niej pół godzinki zabawy to później z 2-3 godzinki snu...

Gaga 21-04-2009 10:05

Wiesz co? jest taka metoda zwana "paleniem michy". Całe żarcie pies dostaje za coś i z ręki człowieka.Często stosuje się to u starszych psów podczas szkolenia- jak pies "spada" ale można te metodę zmodyfikować na użytek szczeniaka.
1) jedzenie z miski zaczynasz od tego, że owa miskę trzymasz (np. między nogami, jak klapniesz siadem płaskim na ziemi) wołasz sucz i podajesz porcje z ręki (cały czas sięgasz z miski), po kilku kęsach dajesz młodej wcinać już z michy, ale zanim trafi nam psie pysio- może juz być Twoja ręka...która co chwila podaje cos wprost do pysia :P.Niech przywyknie, że ludzka ręka przy żarciu oznacza DAWANIE a nie zabieranie ;) Możesz upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu czyli siadasz, wołasz, trzymasz porcyjkę jedzenia i prosisz np o siad.. i za spokojne siedzenie podajesz nagrodę-jedzenie. Dwie-trzy porcyjki i potem juz sama micha.
2) zamiast 2 posiłków dziennie z michy: odliczasz porcję, bierzesz do kieszeni na spacerek albo po mieszkaniu i za spokojny siad, czy potuptanie 3 krokow spokojnie na smyczy- nagradasz jedzonkiem . Dlaczego tak? BO wtedy masz GŁODNEGO szczeniaka, który bardziej chce zjeść więc ma większą motywację ;)

Co do puszczania: podstawiasz pod pysio smaczek, młoda zechce go zjeść ale nie da sie zjeść czegoś nowego trzymając w pysiu coś innego.. więc manewrujesz tak, żeby tamto wypuściła. To ten sam mechanizm co z nauką odawania kości- podsuwasz nową, żeby odebrać starą, plynnie, spokojnie... i chwalisz ;)
Taka nauka zabiera dosłownie kilka lekcji, u nas 2 sety z kością załatwiły sprawę raz na zawsze:)

PS.. pamiętaj o wyluzowaniu,, te ćwiczenia wymagają spokoju, chwalenie też powinno być takie nie-za-głośne-i-spo-koj-ne ;)

Grin 21-04-2009 10:14

Quote:

Originally Posted by trunksia&witgor (Bericht 206673)
Póki co to najlepszą rzeczą do gryzienia są moje ręce... Żadna zabawka nie jest tak fajna jak one:) No może poza nogawkami:) I chyba na tym będę musiała poćwiczyć puszczanie. Natomiast może to głupie pytanie, ale czy to normalne żeby Aste się tak szybko męczyła? Dla niej pół godzinki zabawy to później z 2-3 godzinki snu...

Słusznie; puść można ćwiczyć jak najbardziej na naszych rękach i nogawkach :D :D
Nie dziw się, że mała tyle śpi; toż to jeszcze niemowlę. :) Ciesz się chwilą spokoju, bo już wkrótce się to zmieni. :twisted:

Gaga: to jak; Cheitan zamiast kości dostawał setę? :shock: Ten to miał gust. :D :D Czy może DO kości dostawał setę, a potem mu już było wszystko jedno? :D

Gaga 21-04-2009 10:20

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 206678)
Gaga: to jak; Cheitan zamiast kości dostawał setę? :shock: Ten to miał gust. :D :D

:D no nie.. za tym asortymentem spożywczym to on nie przepada ;) Chodzi oczywiście o "set" w znaczeniu jedna lekcja :)
W ostatnim tygodniu buszowaliśmy po wczesnowiosennych Bieszczadach, podczas wędrówek dwa razy Chey znalazł swieżo zjedzoną sarnę, raz nawet wywlókł nogę i zaczął ją konsumować. Niestety po chwili wachania musiałam mu odebrać znalezisko (gdybym była na 100% pewna, że sarna była zdrowa- pozwoliłabym mu zjeść). Nawet tak atrakcyjną zdobycz odebrałam bez najmniejszego problemu, bez stresu i przymusu. Te nauki z okresu szczenięctwa pozostają.

Przy nauce oddawania kości zawsze są potrzebne 3 elementy: 2 kości i porcja mięska (na koniec). Acha.. jak się przedobrzy to później całe życie pies przynosi kości i każe sobie trzymać (bo tak łatwiej sie obgryza) :D

Grin 21-04-2009 10:32

Swoją drogą; u Łowcy nauka oddawania kości wygląda... specyficznie.
Łowca dajmy na to żre kość na swoim posłaniu w klatce (otwartej), ja idę do kuchni po smakołyk, otwieram lodówkę i... w tym momencie pies jest koło mnie... bez kości :D :D

Gaga 21-04-2009 10:36

ha! Bo to już obślinione, obgryzione i jego, już mu nikt nie zje.. więc można spokojnie polecieć po coś nowego :)
Chey się wycwanił i jak coś sępi i dostanie to bierze w pysk, zmemła sekundę i wypuszcza na podłogę.. i natychmiast prosi o nastepny kawałek (tamten już "opluty", jest na pewno jego) :D

Witek 21-04-2009 13:49

póki co z zabieraniem czegokolwiek z pysia nie mam problemu, ale może to dlatego, że jeszcze nic nie jest dla niej bardzo wartościowe. Jutro jest dostawa kości cielęcych do sklepu, więc może jej kupię (chyba, że jest za mała, jak sądzicie? niecałe dwa miesiące....).
Dziś wyszłam z domu na dosłownie pięć minut- wynieść śmieci i myślałam, że będzie piszczenie i ogólny płacz, natomiast przychodzę, a Astarte w ogóle nie przejęta obgryza kocią kupę:x I bez problemu dała sobie zabrać, a ja w nagrodę poszaprałam się z nią blokiem rysunkowym:)
Jak na razie robi drobne postępy w "siadzie" . Nawet raz zrobiła za pierwszym poleceniem :) Ale kurczak się skończył... Muszę dogotować by kontynułować naukę.

Joanna 21-04-2009 13:59

http://dewi.zperonowki.com/galeria/a..._003.sized.jpg
Dewi - 2 lub 2 i pół miesiąca. :rock_3

Joanna 21-04-2009 14:00

I jeszcze:
http://dewi.zperonowki.com/galeria/a..._012.sized.jpg

Witek 21-04-2009 14:05

Czyli jak rozumie, maszerować jutro do sklepu i się nie martwić:) Tylko może lepiej jej ją ugotuję?
Tylko obym znalazła coś co będzie fajniejsze od kości... bo nie wiem czy pójdzie na wymianę kość za kość....

Joanna 21-04-2009 14:11

Jeśli upierasz się jeść tę kość razem z nią... :twisted:
U nas zawsze surowe wołowe było lepszen od kości. Dopóki nie spróbujesz, nie przekonasz się. Miłej zabawy!
A, zapomniałam. Czasem nawet się nie wymieniałam - wystarczało mi, że podchodziłam do obgryzającej kość Dewi i po prostu dawałam do dzioba coś dobrego - jak przyzwyczajałam sucz do tego, że moje zbliżanie się do kości nie oznacza żadnego zagrożenia dla zdobyczy.

wolfin 21-04-2009 14:19

Quote:

Originally Posted by trunksia&witgor (Bericht 206731)
Czyli jak rozumie, maszerować jutro do sklepu i się nie martwić:) Tylko może lepiej jej ją ugotuję?
Tylko obym znalazła coś co będzie fajniejsze od kości... bo nie wiem czy pójdzie na wymianę kość za kość....

Witam nowego pieska :)

gotowac nietrzeba - to potem bedzie tylko balats ktory nic nie da a zapcha zeladek i jelita- mieso, kosci suprodukty i wszystko co z mieska -tylko surowe.
Jaaasne ciastka na trening mozna zrobic wedlug receptur czy zgotowanego kawalka mieska,ale dla karmienia-tylko surowe, i ... zadnej kasy- pies to nie kon :) trawi nie je :)

p.s. he he he znowu beda inne opinie :)

Gaga 21-04-2009 14:22

Quote:

Originally Posted by trunksia&witgor (Bericht 206731)
Czyli jak rozumie, maszerować jutro do sklepu i się nie martwić:) Tylko może lepiej jej ją ugotuję?
Tylko obym znalazła coś co będzie fajniejsze od kości... bo nie wiem czy pójdzie na wymianę kość za kość....

Cały wic polega nie na ODBIERAM i za sekundę daje inną ale na odwróceniu kolejności. Czyli najpierw podtykasz tę drugą (szczeniak nie zechce sprawdzić czy nie jest fajna? nie sadzę:P) a jak już chce złapać tą nową to delikatnie pomagasz mu ją złapać i wtedy wycofujesz pierwszą. Czynność dawania ma byc w tym momencie silniejsza niz czynnośc odbierania, bo ta schodzi na dalszy plan wobec pokusy NOWEj kości :) Nigdy w życiu nie łowiłam ryb ale kojarzy mi się to ze ściaganiem żyłki na wędce dopiero w chwili gdy czuję, że ryba rzeczywiście "bierze" :)
Kości daj surowe, wybierz takie duże, "reksiowe", z chrząstkami na końcach (nie muszą być takie giganty jak na fotach powyżej, na początek lepiej jak kość jest mniejsza i dystans do ręki mniejszy, wtedy ta ludzka ręka ma jakiś sens bo jest blisko). Odradzam kręgosłup czy żeberka.
Na tych dużych główkach kości szczeniak sobie po prostu skrobie zębami po chrząstce. Chodzi o posmakowanie i naukę a nie wrąbanie szkieletu cielaka ;)

Grin 21-04-2009 14:23

Quote:

Originally Posted by wolfin (Bericht 206738)
p.s. he he he znowu beda inne opinie :)

E, chyba niekoniecznie. :)
Na "chłopski rozum"; jak się kość czy mięcho wygotuje, to wiadomo że najcenniejsze składniki zostają w tej "wodzie".
No chyba, że pies chory, to wtedy chyba należy się wstrzymać z surowym?

Rona 21-04-2009 14:42

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 206741)
No chyba, że pies chory, to wtedy chyba należy się wstrzymać z surowym?

Niekoniecznie. Przy lekkich zaburzeniach trawienia nasza wetka zawsze polecała nam surową wołowinę, która najlepiej reguluje system pokarmowy.

Kiedy Tina miała usuwanego zęba też przez tydzień karmiliśmy ja małymi kawałkami surowej wołowiny (cm/cm) które mogla połykać w całości i nie zanieczyszczała rany.

Rona 21-04-2009 14:55

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 206745)
Obgotowane i osuszone nie śmierdzą nic a nic :) Słowo!

Próbowałam nieraz, ale widocznie mam bardziej wrażliwy węch :p :lol:

Gaga 21-04-2009 15:06

Quote:

Originally Posted by Rona (Bericht 206758)
Próbowałam nieraz, ale widocznie mam bardziej wrażliwy węch :p :lol:

Może? ;) Serduszka są bleeee i się mażą i ich zapach mi przeszkadza, ale żołądki lubię, zwłaszcza jak przyjdzie nimi pluć na lekcji :D

wolfin 21-04-2009 16:37

Quote:

Originally Posted by Rona (Bericht 206744)
Generalnie też jestem za mięsem surowym, ale wet mnie ostrzegł, żeby ze względu na salmonellę, nie dawać surowych kurczaków jeśli nie ma się dostępu do drobiu z pewnego źródła (czyt. kur własnych albo od zaufanego sąsiada) :p

hmmm, popytam sie kolejny raz u naszych wetow, ale jakos psa ktory od miesa mial salmoneloze - takiego nieznam przypadku.

u nas to ser, he, he, he, polski "Guoda" idze jak burza albo gotowane i troche obsuszone kawalki watrobki ( zle ze i wlascicielka liubi to - to na pol trzeba podzielac na treningach :) )

Rona 21-04-2009 16:55

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 206787)
Co do bronienia miski... K-lee nigdy nawet nie spojrzała na nas krzywo. Od początku mogliśmy jej gmerać w misce, ale też od początku co jakiś czas wsypywałam żarełko do michy i to ja je wyjmowałam z michy i podawałam do pyska :) Z bronieniem kości jest ok, ja mogę jej zabrać wszystko, na Przemka wciąż powarkuje merdając ogonem :twisted: Ale nie mamy komendy PUŚĆ tylko koendę PLUJ!!!!! tak samo jest na oddawanie frisbee :)
http://k-lee.wolfdog.org/wpg2?g2_itemId=98
http://k-lee.wolfdog.org/wpg2?g2_itemId=92

Polecam taką zabawkę ;)
http://k-lee.wolfdog.org/wpg2?g2_itemId=74
Zwykła lina/sznuy lniany powieszony na drążku do podciągania się, zabawa boska 8)

No ale Kalinka zawsze była wzorową sunią ;-), a przypomnij sobie Lorkę ze zjazdu w Późnej - co prawda leciała do ludzi z radością, ale też regularnie łomotała braciszka, podżerała starszym psom kości i burczała na nie kiedy chciały odebrać... Prawie każdy z gości po kolei "życzliwie" ostrzegał mnie, że nie będzie łatwo:) i tylko Margo była spokojna, że sobie poradzimy (albo udawała :rock_3) :lol: W sumie nie było tak źle (tfu tfu odpukać :lol:, bo wilczaki uczą pokory)

Gia 21-04-2009 17:21

Fakt, Kalinka jest w ogóle owczarkiem a nie wilczakiem 8)
Nota bene muszę się pochwalić, dziś suka została po raz pierwszy w domu nie zamknięta w klatce..., miała do dyspozycji przedpokój i kuchnię - w kuchni masa rzeczy "niebezpiecznych" łącznie z kablami... ale tak wyszło i... tadam ;) nie ściągnęła nawet szmatki z uchwytu piekarnika :)
Ale w Późnej miała inną metodą. Ze skrzynki brała pełny pysk i odchodziła na boczek, jedząc obserwowała kto ma już dość i zakopuje. Gdy tylko delikwent się oddalił, K-lee biegła wykopać zdobycz i zanieść na swoją "górkę".

Lorka waliła prosto z mostu za to, może ma w sobie więcej dominanta?? :)

Rona 21-04-2009 20:42

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 206800)
Lorka waliła prosto z mostu za to, może ma w sobie więcej dominanta?? :)

A wiesz, że nie? Tez nam się wydawało że będzie dominantką, ale Paula obserwowała ją ostatnio przez ponad tydzień w domu i wśród psów (Paula jest behawiorystką: pracuje w kennelach i schroniskach dla zwierząt, a praktyki odbywa w przychodniach weterynaryjnych więc sporo już widziała) i twierdzi że Lorka wcale nie nie ma potrzeby dominowania, a wręcz jest rozjemcą w psich kontrowersjach. Może jest to związane z wiekiem i przypuszczam, że z czasem może się zmienić, ale na razie niezmiennie kocha wszystkie żywe istoty duże i małe.

Natomiast trzeba przyznać, że jest odważna i 'twarda' - łatwo się nie zraża i kiedy czasem starsze psy na nią warczą, wcale się tym nie przejmuje. W porównaniu z nią, Tina po niektórych akcjach miałaby uraz na całe życie:p

Gia 21-04-2009 22:26

K-lee była dokładnie taka sama... zawsze rozdzielała, kochała wszystkich... ale się skończyło :( Teraz suczki i szczeniaczki są do zagryzienia, nie od razu, ale po grze wstępnej z jeżem na grzbiecie i ogonem w pionie.
Też była twarda i nie zrażała się, jedynym jej problemem były wilczaki z 2 domów ;) Tam dostała "wklepane" i koniec - omija szerokim łukiem, wszystkie pozostałe pełen luz :)

z Peronówki 28-04-2009 15:18

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 206663)
He, raz nawet udało mi się Łowcę tak "nabrać" na olewanie, że będąc na spacerze, przyszedł do mnie SAM na wołanie z kością w zębach, którą sobie właśnie znalazł. (Choć w pierwszym odruchu zaczął z nią uciekać). Przeżyłam wtedy najczystszy szok. :shock: (Cóż, ze świeżoupolowanym kretem pewnie już by tego nie zrobił... :x )

Wilczaki strasznie lubia sie pysznic swoimi umiejetnosciami... Chwalcie go za to, a niedlugo bedzie przychodzil pochwalic sie Wam nawet dopiero co upolowana kura....:twisted: (czasem to ratuje jej zycie 8))

anetawron 28-04-2009 16:06

Prawda!
U nas ostatnio April złapała kosa i przybiegła z nim prosto domu (okno było otwarte) i puściła na środku pokoju :) Kos przeżył szok ale nieuszkodzony wrócił na wolność :)

wilczakrew 28-04-2009 22:51

Quote:

Originally Posted by z Peronówki (Bericht 208435)
Wilczaki strasznie lubia sie pysznic swoimi umiejetnosciami... Chwalcie go za to, a niedlugo bedzie przychodzil pochwalic sie Wam nawet dopiero co upolowana kura....:twisted: (czasem to ratuje jej zycie 8))

No, a czasem jest dobry rosół. :D
Czambor jak był mały to biegał bez opamietania za gołębiami. Po długich rozmowach na ten temat teraz przechodzi obok i nie zwraca na nie uwagi, a czasem idzie sprawdzić co takiego dobrego mają do jedzenia. Niestety co do bażantów nie daje sobie tego wytłumaczyć. Choć juz załapał, ze nie kłapiemy pyskiem. :)

Kasia82 29-04-2009 13:57

ja co drugi spacer stawiam na przekupstwo (kurze serduszka) ptactwu nie odpuszcza, fretek jeszcze nie rozróżnia (jedna jest diabłem wcielonym ktory go gryzie durga to flegmatyk co jak na fretkę jest zadziwiające) diabeł go gryzie a flegmatyczka sie z nim bawi niestety czasem ich nie rozróżni i kłapnie w powietrzu paszczą

wilczakrew 30-04-2009 15:38

Quote:

Originally Posted by Kasia82 (Bericht 208680)
ja co drugi spacer stawiam na przekupstwo (kurze serduszka) ptactwu nie odpuszcza, fretek jeszcze nie rozróżnia (jedna jest diabłem wcielonym ktory go gryzie durga to flegmatyk co jak na fretkę jest zadziwiające) diabeł go gryzie a flegmatyczka sie z nim bawi niestety czasem ich nie rozróżni i kłapnie w powietrzu paszczą

Możliwe, ze to kłapanie to jest zupełnie inna reakcja i nie nalezy się jej obawiać. Czambor strasznie kłapie paszczą jak się bawi z Yorkami, ale broń boże aby ich dotykał. Boi się im zrobić krzywdę i York moze wszystko natomiast on robi w powietrzu tak bardziej wirtualnie. Zachowuje się wtedy zupełnie inaczej jak do innych psów. Koty zaczepia do zabawy ale jak zaczynają na niego syczeć to odchodzi i czasami się z nimi kłuci.. Jak szczurzyca znajomych chodziła po nim bo ona go miała zupełnie gdzieś to sie tylko patrzył i nie był zbytnio zadowolony. Sam podchodził tylko delikatnie powąchac. Jednak zbytnio nie reagował jakoś agresywnie. Na fretki od Ewy tylko takim zaciekawieniem. No ale Ewa reaguje paniką jak widzi w oczach swoją ukochaną fretkę w paszczy Czambora :D

Gia 30-04-2009 15:43

Bo Czambor nie zna fretek i wbrew pozorom nie zawsze jest taki delikatny jak Grzesiek pisze 8) Fretki mają już swoje lata, niełatwo przyszła im akceptacja nowego domownika, obawiam się, że spotkanie oko w oko z Czamborem skończyło by się brakiem oka u Czambora i zawałem u fretki :roll:

I przyznaj Grzesiu, że gdy Czambor był mały, daleko mu było do delikatności... więc co innego szczeniak, co innego dorosły pies i jeszcze co innego coś dziwnego, czego się wcześniej nie widziało, nie smakowało, nie wąchało ;)

wilczakrew 30-04-2009 16:12

Quote:

Originally Posted by Gia (Bericht 209065)
I przyznaj Grzesiu, że gdy Czambor był mały, daleko mu było do delikatności... więc co innego szczeniak, co innego dorosły pies i jeszcze co innego coś dziwnego, czego się wcześniej nie widziało, nie smakowało, nie wąchało ;)

Do mnie to jej nie ma do teraz zwłaszcza jak mnie gryzie :)
Z Yorkami ma kontakty od szczeniaka i szczura poznawał w wieku 7 miesięcy. Na gołebie przestał reagować tak około 8 miesiąca.
No i często odnosze wrazenie, ze teraz jest mniej delikatny jak wcześniej. Coraz mniej sie czegokolwiek boi.

jaskier 14-06-2011 10:08

Mam problem z moim Jaskrem. Piesek zawsze zachowywał się agresywnie przy jedzeniu. Warczał, połykał kości w całości, kiedy podchodziłem, a jak miał 2 miesiące to zdarzało mu się mnie pogryźć po rękach (to było jeszcze zanim zaczęliśmy walczyć z tematem).
Początkowo reagowaliśmy zabierając mu ucho lub michę, kiedy zaczynał warczeć. Nie trwało to długo, ale chyba takie "rozwiązanie" zdążyło wyrządzić sporo szkód. Bo utrwaliło małemu, że obecność człowieka może oznaczać koniec posiłku.
Przeszliśmy na inne metody. Zacząłem go karmić trzymając miskę w rękach. Stawiałem też michę na ziemi, między nogami i dotykałem pieska we wrażliwe miejsca - głowę, szyję. Warczenie ignorowałem. Po jakimś czasie, w takich sytuacjach warczenie się skończyło. Mały się nieco rozluźnił. Wszystko super dopóki nie zostawię go sam na sam z miską. Wtedy podejść nie można - mały warczy. Nie wiem, co wtedy mam zrobić - odejść, czy zostać i poczekać aż skończy. Czy może odgonić go jednak od michy, pokazując że działania dominacyjne na mnie nie działają?
Z problemem zacząłem też walczyć inaczej. Kiedy mały je kość, kawał mięcha lub karmę, podchodzę do niego ze smakołykiem. Jaskier nauczył się podnosić głowę od żarcia, kiedy podchodzę. Dostawał smakołyka, kość lub kawał mięcha brałem na kilka sekund do ręki i oddawałem. Wszystko super, dopóki jest smakołyk. Jak mały podniesie głowę od żarcia i nic ode mnie nie dostanie (chciałem odwrócić kolejność, tj. najpierw biorę do ręki kość, potem mały dostaje smaka) to zaczyna się agresja. I to z czasem robi się coraz gorzej - to już nie jest burczenie pod nosem. Jest coraz więcej zębów, coraz groźniejsze warczenie, a ostatnio doszło do kolekcji wściekłe szczekanie, dławione nieco przez gość trzymaną głęboko w pysku.
Nie wiem, co powinienem robić. Czy dalej konsekwentnie ćwiczyć tak jak do tej pory i z czasem może zacznie to działać. Zachowanie poprawiło się nieco, przynajmniej w niektórych sytuacjach. Czy może powinienem jakoś inaczej podejść do tematu.

Gaga 14-06-2011 10:24

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 385586)
Czy dalej konsekwentnie ćwiczyć tak jak do tej pory i z czasem może zacznie to działać. Zachowanie poprawiło się nieco, przynajmniej w niektórych sytuacjach. Czy może powinienem jakoś inaczej podejść do tematu.

Tak, zdecydowanie: dalej i konsekwentnie i starać się wyeliminować sytuacje jedzenia samemu, póki nie doprowadzisz lekcji do końca.
Klasyczna praca domowa z kością :) Jak się to zrobi od razu- lekcja zajmuje dwa dni, później-nieco dłużej, ale uda się:) Zachęcam do lekcji na wspólnych spacerach, TO BEDZIE DLA NIEGO WYZWANIE ;) serio - zabieraj michę !:)

p.s. moim zdaniem za szybko (w ogóle) rezygnuje się ze smaczków, to ma być motywator, nagroda, zaznaczenie naszego ukontentowania z wykonania czegoś. To najprostszy sposób do zakomunikowania psu, że jest super:) Nie ma nic złego z nagradzaniu - ja od 6 lat nosze smaczki w kieszeni i świat sie nie zawalił :) Nie rezygnuj, to jeszcze dziecko-trzeba je non-stop motywować:)

jaskier 14-06-2011 10:43

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 385596)
Tak, zdecydowanie: dalej i konsekwentnie i starać się wyeliminować sytuacje jedzenia samemu, póki nie doprowadzisz lekcji do końca.

Dzięki Gaga! Od dzisiaj ćwiczymy więc przy każdym karmieniu. Najpierw obecność i dotyk podczas jedzenia, aż mały się do tego przyzwyczai i nie będzie widział zagrożenia. A potem podchodzenie i nagradzanie smaczkami. No i przy jedzeniu gryzaków (uszy, kości, szyjki) na wymianę. Widzisz, do tej pory było kilka dni ćwiczeń, potem kilka dni obserwowania rezultatów :/

Witek 14-06-2011 10:46

Choć Aszczura nie ma już żadnych problemów z warczeniem to do tej pory czasem zdarza mi się treningowo pogrzebać jej w misce z porcją rosołową i nagrodzić za bycie grzeczną :) A Witek to nawet czasem lubi udawać, że je kość razem z nią :) Wtedy on na nią warczy a ona go liże po ustach :D

Gaga 14-06-2011 11:05

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 385606)
Dzięki Gaga! Od dzisiaj ćwiczymy więc przy każdym karmieniu. Najpierw obecność i dotyk podczas jedzenia, aż mały się do tego przyzwyczai i nie będzie widział zagrożenia. A potem podchodzenie i nagradzanie smaczkami. No i przy jedzeniu gryzaków (uszy, kości, szyjki) na wymianę. Widzisz, do tej pory było kilka dni ćwiczeń, potem kilka dni obserwowania rezultatów :/

Jako kochający rodzice możecie się poświęcić i po prostu karmić młodego z reki, tzn. micha na kolanach albo na podłodze miedzy nogami- ryjek młodego może być tuż przy misce, ale podawane ma z ręki. Chodzi o wyrobienie skojarzenia człowiek-jedzenie- SUPER !
Przytoczę dość drastyczny przykład, znany z forum- duże problemy z agrechą u Forasa pokazały się właśnie przy jedzeniu. Poczuł się bury jak przywódca i konkretnie ścignął "natręta", który pałętał mu się po pokoju podczas konsumowania....uprościłam oczywiście bo streściłam przekaz jednej sytuacji, aby NASTRASZYĆ :)
Na spacerach polecam ćwiczenia z innymi- ja się zgłaszam jako wolontariuszka, po ostatnich doświadczeniach z cuchnącą kością niewiele mnie już wzruszy :D

jaskier 14-06-2011 11:17

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 385613)
Jako kochający rodzice możecie się poświęcić i po prostu karmić młodego z reki, tzn. micha na kolanach albo na podłodze miedzy nogami- ryjek młodego może być tuż przy misce, ale podawane ma z ręki. Chodzi o wyrobienie skojarzenia człowiek-jedzenie- SUPER !

Fajnie, że o tym piszesz. Będziemy próbowali tego.

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 385613)
Przytoczę dość drastyczny przykład, znany z forum- duże problemy z agrechą u Forasa pokazały się właśnie przy jedzeniu. Poczuł się bury jak przywódca i konkretnie ścignął "natręta", który pałętał mu się po pokoju podczas konsumowania....uprościłam oczywiście bo streściłam przekaz jednej sytuacji, aby NASTRASZYĆ :)

Takiego finału się obawiam. Smarkacz dzisiaj rano mnie nieźle nastraszył. Za każdym razem kiedy zachowuje się agresywnie, wyobrażam sobie co będzie, jak gnojek trochę podrośnie.

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 385613)
Na spacerach polecam ćwiczenia z innymi- ja się zgłaszam jako wolontariuszka, po ostatnich doświadczeniach z cuchnącą kością niewiele mnie już wzruszy :D

Super! Od dzisiaj micha będzie jeździła z nami.

jefta 14-06-2011 11:57

Bardzo dobrze postepujecie tylko moim zdaniem za szybko przechodzicie do nastepnego etapu chcac sprawdzic czy juz dziala wasza metoda :) a ze jeszcze za wczesnie to tylko utrwalaja sie zle zachowania. Cierpliwosci! Jak za rok bedzie bezstresowo oddawal kosci to bedzie to ogromny sukces!

zwroc szczegolna uwage by nie dac mu powodu do warkniecia. Nie prowokuj go. Z jego punktu widzenia warczenie jest 1. sluszne-poczul dyskomfort 2. skuteczne-przestraszyles sie!

Mistrali 14-06-2011 12:24

Ja z moimi psiskami miałam szczęście jak chodzi o oddawanie kości itp. ;) Tamlin od zawszę pozwalał sobie wszystko z pyska zabierać, grzebać w misce itd. Baldur jak pierwszy raz dostał kość i chciałam mu ją zabrać na próbę, to zaczął warczeć i chciał mnie chapnąć. Skarciłam go i spróbowałam ponownie, znów było to samo. Po kolejnym skarceniu przy trzeciej próbie zabrania kości, oddał ją już bez szemrania ;) Myślałam że będę musiała ćwiczyć to, żeby następnym razem obyło się bez karcenia ale...od tamtej chwili już zawszę bez najmniejszego problemu oddaje wszystko :) O dziwo moje psiska nawet między sobą nie biją się o jedzenie. Jeśli Tamlin widzi że młody je z miski karmę, to siada i czeka na swoją kolej, to samo w drugą stronę :lol: Wodę zdarza im się pić jednocześnie z jednej miski. Jeśli moja mama ma od czasu do czasu jakiś super rarytas i daje go Tamiemu z ręki, to Baldur nauczył się stać dwa kroki za starszym i czekać na swoją kolej tak długo jak będzie trzeba. Póki Tamlin jest blisko on nie weźmie nic od mamy, dopiero gdy Tamlin łaskawie zrobi krok w tył, Baldi wie że jego kolej. Tak sobie sami to wypracowali. Jeśli chodzi o gnaty, to każdy zawszę ma swojego. Czasem gdy Tamlin nie ma ochoty na swojego, to Baldur mu go podkrada, zazwyczaj Tamlin patrzy na tą ''kradzież'' z politowaniem ( ''a weź sobie jak chcesz'' ). Czasem tylko Tamlin czuje potrzebę przypomnienia młodemu że to jednak on jest górą i wtedy zostawia swojego gnata i idzie do niespodziewającego się niczego Baldiego żeby mu oddał drugi gnat do kolekcji :lol: Staje wtedy przed młodym i wydaje z siebie coś pomiędzy pomrukiem a warknięciem :lol: Baldur w 99 % od razu oddaje swoją kość. Raz na parę tygodni zdarza się że próbuje lekko protestować ale wtedy Tamlin łapie go lekko zębami za kufę i młody się poddaje ;) Lubię bardzo obserwować ich wspólne relacje, to bardzo pouczające ;)

jaskier 14-06-2011 13:29

Quote:

Originally Posted by jefta (Bericht 385639)
Z jego punktu widzenia warczenie jest 1. sluszne-poczul dyskomfort 2. skuteczne-przestraszyles sie!

Wiesz, z tym strachem to nie do końca tak jest, bo jak Jaskier warczy, to opanowuje mnie, mówiąc bardzo delikatnie, złość. Do tej pory nie zostawiłem go samego sobie - warczenie zawsze spotykało się z silną reakcją z mojej strony. Ale chyba masz rację - trzeba przez jakiś czas nie dopuszczać do takich sytuacji. Nie zawsze się da. Np. dzisiaj na spacerze znalazł zdechłą wronę, którą musiałem wyrywać mu z pyska siła :|


Quote:

Originally Posted by Mistrali (Bericht 385653)
Baldur jak pierwszy raz dostał kość i chciałam mu ją zabrać na próbę, to zaczął warczeć i chciał mnie chapnąć. Skarciłam go i spróbowałam ponownie, znów było to samo. Po kolejnym skarceniu przy trzeciej próbie zabrania kości, oddał ją już bez szemrania ;)

U nas też takie były pierwsze próby. I też, był sukces przy uszach i kościach z zoologicznego (takich zawijanych). Ale zupełnie nie sprawdziło się to przy surowym mięchu. Myślę, że przez to karcenie i zabieranie kości za karę mały teraz tak brzydko się zachowuje. Zrobiłem z siebie wroga przy jedzeniu :( Chyba najlepsze, co teraz można zrobić to tak, jak pisze Gaga. Spokojnie i konsekwentnie starać się zmienić nastawienie. I wyłącznie pozytywne metody.

Rona 14-06-2011 14:02

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 385676)
Myślę, że przez to karcenie i zabieranie kości za karę mały teraz tak brzydko się zachowuje. Zrobiłem z siebie wroga przy jedzeniu :( Chyba najlepsze, co teraz można zrobić to tak, jak pisze Gaga. Spokojnie i konsekwentnie starać się zmienić nastawienie. I wyłącznie pozytywne metody.

Dokładnie... gdy Lorka była mała, dawałam jej część żarcia do miski, np. granule, a kiedy jadła od czasu do czasu podchodziłam i dorzucałam kawałki mięsa... albo zabierałam michę, dodawałam czegoś pysznego i oddawałam... Tak, żeby psiura widziała, że człowiek+miska= samo dobro :)

Powoli zacznij też ćwiczyć komendę PUŚĆ na wymianę za super smaczki. Wpierw niech puszcza zabawki, potem suche uszy, a dopiero potem kość. Ta komenda bardzo się przydaje na okoliczność jaką opisałeś.

Mistrali 14-06-2011 14:17

Napisałam karcenie ale nie chodziło mi o jakąś prawdziwą ''karę''. Po za tym nie zabierałam mu kości na stałe, tylko wyjmowałam mu ją z pyska i po paru sekundach oddawałam i nawet dodawałam jeszcze cukierka żeby wiedział, że grzeczne oddanie kości ( czy też innej rzeczy ) ma pozytywny skutek :)

Gaga 14-06-2011 14:53

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 385676)
Ale chyba masz rację - trzeba przez jakiś czas nie dopuszczać do takich sytuacji. Nie zawsze się da. Np. dzisiaj na spacerze znalazł zdechłą wronę, którą musiałem wyrywać mu z pyska siła :|
.

Tu kluczem jest nasza kontrola własnych emocji-owszem, bywa tak, ze nie ma czasu na uprzejmości, bo wrona poleci do żołądka:|, ale natychmiast po jej odebraniu jesteśmy radośni i dumni z psa, który inkasuje nagrodę:) To właśnie wspominane wymiany, nieważne jak zaczęliśmy, ważne, że efekt jest zawsze taki sam: my odebraliśmy psu znalezisko, a pies jest pochwalony i dostał nagrodę:)
Dlatego jeszcze raz zareklamuje tym, którzy maja kablówki- ogladajcie mistrza kontroli emocji: Cesara Milana :) Emocje, opanowanie, mowa ciała- niewazne jaki odcinek i jaki pies. Wilczaki sa szczególnie wrażliwe na komunikacje niewerbalną.

jaskier 14-06-2011 14:59

Quote:

Originally Posted by Mistrali (Bericht 385702)
Napisałam karcenie ale nie chodziło mi o jakąś prawdziwą ''karę''. Po za tym nie zabierałam mu kości na stałe, tylko wyjmowałam mu ją z pyska i po paru sekundach oddawałam i nawet dodawałam jeszcze cukierka żeby wiedział, że grzeczne oddanie kości ( czy też innej rzeczy ) ma pozytywny skutek :)

Widzisz, niektórym idzie łatwiej, innym trudniej. Podejrzewam, że każdy pies potrzebuje innej metody i gestii właściciela jest jej odpowiednie dobranie. Tu poległem.

Jak pierwszy raz próbowałem zbliżyć się do Jaskra jedzącego ucho (miał jakieś 8-9 tygodni, jeżeli się nie mylę) to gnojek pogryzł mnie tak, że blizny mogę jeszcze dzisiaj pokazać (śmiesznie to brzmi w odniesieniu do takiego szczeniaczka, ale chyba każdy wie jakie one wtedy mają ząbki ;) ) Ha, być może powinienem był mu zabrać ucho i nie bacząc na rany oddać mu je i jeszcze go nagrodzić. I piszę to bez ironii - serio, może tak właśnie trzeba było zrobić. Niestety tego nie zrobiłem.

Rybka 14-06-2011 15:32

Jaskier, mój pies ma w tej chwili 11 miesięcy, więc jestem z tematem na świeżo. Na początku mieliśmy identyczny problem z oddawaniem jedzenia, młody rozsmakował się w uszach wędzonych i próbę podejścia do niego w trakcie obgryzania rzeczonego ucha była w jego oczach zamachem na jego jestestwo. Było warczenie z pokazywaniem zębów, były próby gryzienia...
W tej chwili mogę mu wyciągnąć z pyska każdą rzecz, mało tego- pies przynosi mi smaka, żebym mu potrzymała bo wygodniej mu obgryzać!

Moje rady?
Po pierwsze- zlikwiduj miskę. Umyj, odłóż na półkę i zapomnij, że istnieje. Każde jedzenie dawaj tyko z ręki.
Po drugie- nie dawaj psu jedzenia za darmo. Pies musi na nie zapracować. Wilki dostają jedzenie w nagrodę na udane polowanie, wilczak niech dostaje za to, że zrobi COKOLWIEK np. siad czy podanie łapy. Wprowadź zasadę- połowa z ręki, połowa za wykonywanie komend.
Po trzecie- podczas jedzenia czegoś smacznego (ucho, kość)- miej zawsze dwie sztuki na wymianę. Najpierw przez kilka dni trzymaj w ręce, zasłoń ręką prawie całość i wystaw kawałek- pies będzie wiedział, że to Twoja kość/ucho ale jesteś tak superowy, że łaskawie się z nim dzielisz. Zasada- jak coś jest moje to tego bronię, jak jest Twoje to pokornie sobie jem. Potem dokładaj głaskanie, mów do niego i chwal jak je delikatnie. Jak to opanuje dopiero bym zaczęła wymiankę- dwie kości i wymieniamy kość za kość dodając komendę (puść, oddaj).
A potem... miska wraca, sypiemy jedzenie i wkładamy rękę, jak pies jest zrelaksowany i spokojnie je odchodzimy, wracamy za chwilkę i wkładamy rękę. Jak pies nie reaguje to znaczy, że odnieśliśmy sukces.
A na pewno go odniesiecie, tylko potrzeba do tego trochę samozaparcia i żelaznej konsekwencji.

avgrunn 14-06-2011 15:42

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 385733)
być może powinienem był mu zabrać ucho i nie bacząc na rany oddać mu je i jeszcze go nagrodzić. .

my wlasnie z Urem tak robilismy, wieczna zabawa w zabieranie kosci i oddawanie
Zabawa z zarciem z miski, karmienie go z reki. Pomocny byl nasz jamnik, bo do Ura szybko doszlo ze tylko my jestesmy w stanie wyratowac jego zarcie od zoladka jamniora.
Ale z drugiej strony u nas jest tez krotka pilka, od poczatku mu pokazywalismy ze nie moze na nas warknac. Czasem jeszcze zdarza mu sie sie sfochowac lekkim warkiem, kiedy np. w nieodpowiednim dla niego momencie zechce sie go podniesc albo przesunac, wtedy w zaleznosci od sytuacji jest albo grozne fe albo dostaje z lekkiego liscia w kufe i dobrze wie o co chodzi.

jaskier 14-06-2011 15:43

Quote:

Originally Posted by Rybka (Bericht 385749)
Po pierwsze- zlikwiduj miskę. Umyj, odłóż na półkę i zapomnij, że istnieje. Każde jedzenie dawaj tyko z ręki....

Dzięki Rybka! Precyzyjne, jasne instrukcje - podoba mi się to ;) To, żeby zacząć ćwiczeń bez miski, a dopiero za jakiś czas z miską wydaje się być świetnym pomysłem. Micha idzie do szafy! :)

Quote:

Originally Posted by Rybka (Bericht 385749)
Na początku mieliśmy identyczny problem z oddawaniem jedzenia, młody rozsmakował się w uszach wędzonych i próbę podejścia do niego w trakcie obgryzania rzeczonego ucha była w jego oczach zamachem na jego jestestwo. Było warczenie z pokazywaniem zębów, były próby gryzienia...
W tej chwili mogę mu wyciągnąć z pyska każdą rzecz, mało tego- pies przynosi mi smaka, żebym mu potrzymała bo wygodniej mu obgryzać!

Strasznie się cieszę, że to napisałaś. Jest światełko w tunelu ;) Do tej pory, jak rozmawiałem z ludźmi, to nikt nie miał aż tak intensywnych problemów.

jaskier 14-06-2011 16:03

Quote:

Originally Posted by avgrunn (Bericht 385752)
Ale z drugiej strony u nas jest tez krotka pilka, od poczatku mu pokazywalismy ze nie moze na nas warknac. Czasem jeszcze zdarza mu sie sie sfochowac lekkim warkiem, kiedy np. w nieodpowiednim dla niego momencie zechce sie go podniesc albo przesunac, wtedy w zaleznosci od sytuacji jest albo grozne fe albo dostaje z lekkiego liscia w kufe i dobrze wie o co chodzi.

Miałem podobne podejście. Niestety silna reakcja z mojej strony na warczenie ze strony Jaskra, powodowała tylko eskalację problemu. Tzn na początku działało - za warczenie było łapanie za kark. Ale mały po jakimś czasie zaczął jeszcze bardziej agresywnie warczeć. Więc doszło łapanie za kufę. Potem gleba. I to spowodowało jeszcze bardziej agresywne zachowanie. Wierz mi - ja nie z tych co sobie na głowę pozwalają wchodzić. A już na pewno nie pozwolę na to psu, który mieszka w MOIM domu. :evil: Ale w obawie przed dalszą eskalacją, postanowiłem zmienić podejście, bo najwyraźniej mój pies, nie reaguje dobrze na "mocne" argumenty, przynajmniej nie, kiedy jest poddenerwowany. Teraz jest korekta słowna, jeżeli mały powtarza niechciane zachowanie trafia do "izolatki" na balkonie. Z liścia czasem zdarza mu się lekko oberwać - ale nie jak jest agresywny, a np. jak pcha nos na stół. Wszystko działa super - tylko ta agresja przy jedzeniu został :(

Gaga 14-06-2011 16:25

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 385753)
Strasznie się cieszę, że to napisałaś. Jest światełko w tunelu ;) Do tej pory, jak rozmawiałem z ludźmi, to nikt nie miał aż tak intensywnych problemów.


Bo o "problemach" nauczono nas nie pisać, bo zawsze odwracało się to przeciwko nam samym. Było gadanie o problemach psychicznych, psychologicznych, opowieściach z krypty i innych:( Kłopot w tym, że bez mówienia o naszych problemach i pomocy tych, którzy już je mają za sobą - specjalnie się do przodu nie pójdzie.
Moje doświadczenie mówi mi: każdy zalicza wpadki, każdy miewa jakieś problemy. Inaczej wilczaki nie byłyby wilczakami :) Dlatego właśnie "WILCZAKI UCZĄ POKORY" ;p

avgrunn 14-06-2011 17:11

oj ucza ucza, wszyscy maja problemy, wiec nie ma co sie martwic, to ze nasz Uro nie ma problemow z micha i kochami, nic nie znaczy. Ominelo nas to , ale za to mamy z nim inne klopoty. Do tego maly jest cwany, bo przy ludziach jest najlepszym szczeniakiem na swiecie ( co spowodowalo ze nagle duzo osob ma chetke na wilczaka) a jak wroci do domu to jest wladca chaosu i destrukcji. Wszyscy potrzebujemy duzo cierpliwosci.

Rybka 14-06-2011 18:53

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 385757)
Miałem podobne podejście. Niestety silna reakcja z mojej strony na warczenie ze strony Jaskra, powodowała tylko eskalację problemu. Tzn na początku działało - za warczenie było łapanie za kark. Ale mały po jakimś czasie zaczął jeszcze bardziej agresywnie warczeć. Więc doszło łapanie za kufę. Potem gleba. I to spowodowało jeszcze bardziej agresywne zachowanie.

Wydaje mi się, że to normalne zachowanie.
Ty chcesz MOJĄ kość, ja nie chcę jej oddać bo mi smakuje (od urodzenia musiałem się bić o dostęp do najlepszego cycusia mamusi), więc w sposób psi (jedyny mi znany) pokazuję, że mi to nie na łapę. Ty zaczynasz walczyć o MOJĄ kość, więc tak jak w przypadku mojego rodzeństwa podejmuję wyzwanie i jak warczenie nie skutkuje to sięgam po zęby.
Jak na mój rozum trzeba psu pokazać, że o jedzenie nie walczy się z właścicielem bo to n je daje (odstawienie miski) i nawet jak mu kość bez problemu oddam to nic złego się nie stanie, a może nawet coś dobrego (nagradzanie za oddanie).
A po pewnym czasie jedzenie kości przestanie budzić napięcie i złe emocje bo pies będzie nauczony, że odebranie kości przez właściciela to właściwie nic takiego.
Bronienie to naturalny odruch wpisany w psie zachowanie i musimy go WYTŁUMIĆ, co nie znaczy, że się go pozbędziemy. Pewne rzeczy u psa wzmacniamy,inne wytłumiamy.
Dlatego ja co jakiś czas odbieram psu smakołyk, żeby utrwalić bezproblemowe oddawanie kości.

jaskier 14-06-2011 19:24

Quote:

Originally Posted by Rybka (Bericht 385803)
Wydaje mi się, że to normalne zachowanie...

To, co piszesz, wydaje się logiczne. Chociaż nasz trener twierdził, że takie zachowanie jest nienormalne u psa, który nie miał styczności z głodem. No, ale nie ważne - w tematyce psów jest wiele skrajnych opinii. Ja się nie znam na temacie, więc własnej nie mam ;). Chłonę na razie to, co mówią mądrzejsi. Ale jak się patrzy na to, jak Jaskier pałaszuje wszystko, co się mu pod nos podsuwa, to rzeczywiście ma się wrażenie, że nie jadł od tygodnia ;) Wrażenie znika momentalnie, jak się pomaca żeberka ;)

Jestem za to przekonany, że poza extremalnie nietypowym zachowaniem, wszystko inne jest wypadkową charakteru psa i reakcji właściciela. I na zachowanie psa typowe czy nie, logiczne, czy nie, ma duży wpływ właściciel. Właściwa reakcja w odpowiednim momencie może zmienić sytuację.

Grin 15-06-2011 09:08

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 385817)
To, co piszesz, wydaje się logiczne. Chociaż nasz trener twierdził, że takie zachowanie jest nienormalne u psa, który nie miał styczności z głodem..

Swoją drogą ciekawe podejście trenera.
Ja np. słyszałam już WIELE razy o podobnych zachowaniach i to nie tylko u "bandytów" - wilczaków, ale u bardzo różnych psów, w tym też np. u... goldenów, które żeby było śmieszniej również nie zaznały głodu. :D :D
PS
Kto Wam podpowiedział taką reakcję na warczenia psa przy żarciu? Chodzi mi o łapanie za kark, kufę, glebowanie itp. Mam nadzieję, że nie Wasz trener, bo naprawdę trudno o lepszą reakcję, jeśli się pragnie eskalacji problemu, do czego zresztą doszedłeś już sam.
Na pewno wszystko się da odkręcić; o to się nie martw. Fakt, na pewno łatwiej i szybciej by było, gdybyś od razu stosował to, co np. zaleciła Rybka, a nie zaczął tak niefortunnie. Dobrze że wyluzowałeś trochę z tym podejściem "mój pies nie będzie wchodził mi na głowę". :D
Jasne, że tak musi być, ale z wilczakiem osiąga się to trochę inną drogą, zwłaszcza jeśli mówimy o szczeniaku. :)
Powodzenia.

jefta 15-06-2011 09:34

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 385757)
który mieszka w MOIM domu.

z ktorym mieszkasz w WASZYM domu. Uwierz ze bedzie ci latwiej opanowac wiele negatywnych emocji jak przestaniesz podpierac sie tym argumentem :)

jaskier 15-06-2011 09:42

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 385978)
Kto Wam podpowiedział taką reakcję na warczenia psa przy żarciu? Chodzi mi o łapanie za kark, kufę, glebowanie itp. Mam nadzieję, że nie Wasz trener, bo naprawdę trudno o lepszą reakcję, jeśli się pragnie eskalacji problemu

Wiesz, szczerze mówiąc to już nie pamiętam, skąd się to wzięło. Pewnie trochę z podpowiedzi "ludzi", trochę sam to sobie wypracowałem kierując się strachem. Nie trwało to długo, a i sytuacji takich było niewiele, bo nie dążyłem do tego, że w ten sposób ćwiczyć. Raczej samo wychodziło przy okazji.
O wiele dłużej i z o wiele lepszymi rezultatami ćwiczyliśmy przy pomocy smaczków. I już myślałem, że problem został rozwiązany, bo szło całkiem nieźle. Ale niestety kilka sytuacji, kiedy pies został sam na sam z żarciem pokazało, że jednak nie :/

Quote:

Originally Posted by jefta (Bericht 385990)
Uwierz ze bedzie ci latwiej opanowac wiele negatywnych emocji jak przestaniesz podpierac sie tym argumentem :)

Ha, "wilczaki uczą pokory"! Zdaje się, że Gaga lubi o tym przypominać ;)

Bardzo dziękuję wszystkim za pomoc i rady! Wszystko to jest bardzo pomocne takiemu nieobytemu z tematem przewodnikowi, jak ja ;)

Gaga 15-06-2011 10:21

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 385978)
S Dobrze że wyluzowałeś trochę z tym podejściem "mój pies nie będzie wchodził mi na głowę". :D
Jasne, że tak musi być, ale z wilczakiem osiąga się to trochę inną drogą, zwłaszcza jeśli mówimy o szczeniaku. :)
Powodzenia.

Ta Pani jak już wpadnie i coś napisze, to zasługuje na wódkę 8)
(opcjonalnie może być wielka bomboniera)


Tak się zastanawiałam, że może nadchodzą czasy, gdy znów bezkarnie będzie można pisać o tych schodach na poczatku drogi z wilczakiem? Bo chyba warto? Mamy już całkiem sporo dorosłych wilczaków, kilka doświadczeń, którymi warto się podzielić. I do diabła z tym, czy ten "nasz" da sie wykreować na super-duper-multi-srulti . O wiele ważniejsze przecież jest to, że mamy fantastycznego PRZYJACIELA, z którym możemy iść wszędzie i zawsze cieszyć się jego obecnością (z wzajemnością).
Ja zawsze o ogromną ochotą oglądam foty rozbawionej i uchachanej Lorki, dzielnie wędrującego w ekipie Łowcy, fruwającej Kalinki, niańki Unki - bo tam widać że wszystko jest RAZEM, dla wspólnej radochy. I tam jest prawda o wilczakach :)

Quote:

Ha, "wilczaki uczą pokory"! Zdaje się, że Gaga lubi o tym przypominać ;)
Kiedyś to wymyśliłam, jeden z rozsądniejszych pomysłów w moim zyciu :D

jaskier 15-06-2011 10:57

Pomyślałem, że opiszę jak to dokładnie było u nas z tym pacyfikowaniem warczenia. Bo jak zostawię jakieś niedomówienia, to ktoś może to na swoją modłę zinterpretować i potem zrobić ze mnie sadystę ;)

Więc było tak. Problemy z warczeniem przy świńskim uchu mieliśmy już pierwszej nocy, kiedy mały do nas trafił. Wtedy zostawiłem go w spokoju. Następnym razem kiedy warczał i próbował mnie capnąć reagowałem. Skarciłem go stanowczym głosem, groziłem palcem - ale gdzie tam, szczeniak tak młody przecież takich gestów nie rozumie. Skarciłem go więc łapiąc za kark. Podpowiedział mi to pan z psami, poznany na spacerze. Ale przecież w ten sam sposób robi mamusia, kiedy szczeniaki wymagają korekty. Sytuacja taka powtórzyła się może jeszcze raz, czy dwa razy i problemy z warczeniem przy uchu prawie zniknął. Jeżeli pies burczał (a testowaliśmy go co jakiś czas), to cicho i korekta słowna przynosiła efekty. Zabranie ucha nie stanowiło problemu.
Reagowaliśmy również na burczenia niezwiązane z jedzeniem. Czasem, jeżeli kark nie wystarczał, była kufa (znowu odwołanie do psich mam) i glebowanie (tego glebowania najbardziej żałuję, bo nie wiedziałem, że to dla psa taki stres). Po jakimś czasie glebowanie było już na luzie (piesek wiedział o co chodzi, leżał spokojnie, bez stresu, nawet nie musiałem go trzymać - czekał na komendę zwalniającą) a zachowanie małego poprawiło się bardzo. Wszyscy byliśmy szczęśliwi, metody na niesfornego szczeniaka okazały się bardzo skuteczne. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że jest problem przy misce, bo porcje były tak małe, że szczeniak wciągał je dosłownie w 5 sekund - jak odkurzacz (doświadczona osoba zauważyłaby problem właśnie w tym miejscu).
Prawdziwy problem dla nas pojawił się, kiedy mały zaczął czasem dostawać surowe mięso. Wtedy, zachęcony wcześniejszymi efektami, zastosowałem te same metody. I tu natrafiłem na opór. Mały reagował jeszcze większą agresją. Im mocniejsze były metody, tym było gorzej. Więc po kilku takich podejściach, zacząłem kombinować inaczej. Efekt jaki uzyskałem swoją niewiedzą jest taki, że problem przy uchu powrócił :( Wtedy zaczęły się smaczki i metoda, którą opisałem w pierwszym poście. Osobno było jeszcze ćwiczenie jedzenia z miski trzymanej w rękach. I sytuacja się poprawiła. Przynajmniej tak myślałem, bo ostatnio maluch mi udowodnił, że wcale nie jest lepiej, a problem był przykryty moją niekonsekwencją.

Tak to mniej więcej wyglądało. Błędy jakie popełniłem był z jednej strony spowodowane brakiem wiedzy, z drugiej brakiem opanowania. Sytuacje przy mięchu strasznie mnie frustrowały - przyznaję się. I na pewno pies to doskonale czuł. Aha, i dzisiaj oczywiste dla mnie jest, że początkowe sukcesy przy uchu też nie były prawdziwymi sukcesami, a pierwszy źródłem późniejszych problemów.

Rona 15-06-2011 11:12

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 386003)
Kiedyś to wymyśliłam, jeden z rozsądniejszych pomysłów w moim zyciu :D

No popatrz, a ja byłam pewna, że to moje powiedzenie :rock_3 O ile dobrze pamiętam, to nawet kiedyś mi go gratulowałaś... :lol:

Ale spoko, nie przywiązuję się do własnych cytatów i chętnie oddam autorstwo ;). W sumie to i tak banał, do którego wcześniej lub później dochodzi prawie każdy normalny właściciel wilczaka.

Grin 15-06-2011 11:17

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 386008)
z drugiej brakiem opanowania. Sytuacje przy mięchu strasznie mnie frustrowały - przyznaję się. I na pewno pies to doskonale czuł.

Doskonale to rozumiem. Niektóre sytuacje naprawdę frustrują i człowiekowi trudno zachować zimną krew.
Ale to co piszesz jest wg mnie też nauczką dla wszystkich, żeby mimo wszystko nie wprowadzać w życie bez skonfrontowania z rzetelnymi źródłami tego co mówią nam nawet najbardziej życzliwi "panowie i panie z psami". ;)
Pan twierdził, że suka upomina szczeniaka łapaniem za kark, ale "zapomniał", że suka jak da dziecku jeść, to nie po to, żeby go "stresować", natomiast szczeniory owszem - bronią jedzenia przed swoim rodzeństwem i chwilę musi potrwać, zanim szczyl zrozumie, że przed nami nie musi.
PS
Rona, Gaga; nie martwcie się; tak to już często bywa, że genialne rzeczy są odkrywane (wymyślanie) jednocześnie przez różnych "odkrywców". :p

Gaga 15-06-2011 11:18

Quote:

Originally Posted by Rona (Bericht 386016)
No popatrz, a ja byłam pewna, że to moje powiedzenie :rock_3 O ile dobrze pamiętam, to nawet kiedyś mi go gratulowałaś... :lol:

Hmm...w takim razie, z nagła dopadła mnie wybiórcza amnezja :ehmmm
Ale nic to, w myśl Twojego hasła "wszystkie wilczaki są nasze" - pro publico bono. (tantiemy też) :D

Quote:

W sumie to i tak banał, do którego wcześniej lub później dochodzi prawie każdy normalny właściciel wilczaka.
ano, truizm wręcz...

Bajka 15-06-2011 12:06

Quote:

Originally Posted by Grin (Bericht 386019)
Pan twierdził, że suka upomina szczeniaka łapaniem za kark, ale "zapomniał", że suka jak da dziecku jeść, to nie po to, żeby go "stresować", natomiast szczeniory owszem - bronią jedzenia przed swoim rodzeństwem i chwilę musi potrwać, zanim szczyl zrozumie, że przed nami nie musi.

otóż to to!:)

Quote:

Originally Posted by GAGA (Bericht 386019)
Ta Pani jak już wpadnie i coś napisze, to zasługuje na wódkę
(opcjonalnie może być wielka bomboniera)

Ja sobie tak czytam wątek i myślę, że Wam za to co piszecie to się wszystkim wódka należy (opcjonalnie może być wielka bomboniera;) )
Z Jaskrem włącznie, że nie zamiótł tematu pod dywan:):fingers1

Witek 15-06-2011 13:06

Quote:

Originally Posted by Rona (Bericht 386016)
No popatrz, a ja byłam pewna, że to moje powiedzenie :rock_3 O ile dobrze pamiętam, to nawet kiedyś mi go gratulowałaś... :lol:

Ale spoko, nie przywiązuję się do własnych cytatów i chętnie oddam autorstwo ;). W sumie to i tak banał, do którego wcześniej lub później dochodzi prawie każdy normalny właściciel wilczaka.

:laugh2_2:laugh2_2 Odkąd znam Romę przy każdej rozmowie słyszę to powiedzonko :D Obecnie jeszcze została dodana wersja "dzieci uczą pokory" :D:D:D:D:D

z Peronówki 15-06-2011 13:09

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 385817)
To, co piszesz, wydaje się logiczne. Chociaż nasz trener twierdził, że takie zachowanie jest nienormalne u psa, który nie miał styczności z głodem.

Dobrze, ze pytasz na forum... Po to tu jestesmy aby poprawiac szkolenowcow... ;)

To jest NORMALNE i na dodatek TYPOWE zachowanie u wilczakow. Co wiecej - zachowuje sie tak nawet zaokraglona Jolka i klockowaty Elis (w stosunku do innych psow)... Bo obrona jedzenia i cale to przedstawienie jest tez pokazywaniem swojej (wysokiej) pozycji w stadzie.

W szczeniakow tez te szopki sa normalka - dlatego warto zaczynac od malego, bo praca z doroslym psem z tykim nawykiem jest juz sportem ekstremalnym...

Numer jeden - NIGDY nie wymiekamy. NIGDY nie wolno cofac reki, gdy pies walczy. Bo niewiele trzeba aby pies zakodowal sobie, ze cos tym uzyska. Latwo jest u szczeniakow - zaczynamy na spokojnie. Gdy pies ma kosc stale go dotykamy, glaszczemy i podsuwamy smakolyki. JESLI dziabnie, to jest FUJ. Jesli dziabnie mocno to jest chwyt za KUFE i FUJ. Ale staramy sie na maksa robic to pozytywnie.
Przeslanie jest takie: ja ci nic nie zrobie, jedzenie ci nie zabiore, nawet dam jeszcze wiecej, ale jak mnie dziabniesz to bedzie kuku... ;)

W sumie dotyczy to wszystkiego co nie jest dla psa przyjemne - podobnie jest z czesaniem (nie chodzi o to, aby pies byl ladny, ale aby pozwalal wlascicielowi na wszystko, nawet jesli to czasem przyjemne nie jest).

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 385817)
Skarciłem go więc łapiąc za kark. Podpowiedział mi to pan z psami, poznany na spacerze. Ale przecież w ten sam sposób robi mamusia, kiedy szczeniaki wymagają korekty.

NIE, NIE, NIE. Tez o tym slyszalam. Uwierzcie mi - przez te wszystkie lata suki ani razu nie skarcily szczeniaka chwytajac go za kark... Taki chwyt sluzy do zabijania, albo zabawy w zabijanie.
Wilki i wilczaki stosuja chwyt za kufe... to jest SKARCENIE...

I teraz pomyslcie: macie w w domu malego szczeniaka. Jeszcze nie jest czlonkiem stada... Dostal jedzenie. Warknal tak jak mu geny podpowiadaja. A tu probuja go zamordowac.... Mozna sie nabawic nerwicy, prawda... ;)

OK, to tak pol zartem, pol serio...

A tak na teraz i przyszlosc - nigdy nie zostawiamy jesli pies warczy przy misce. To zawsze jest sygnal, ze cos jest nie halo... I ze trzeba to wypracowac... Bez wzglewdu na wiek robimy to samo - eliminujemy warczenie po dobroci... Nie dajemy jedzenie do miski, ale karmimy z reki i za jakies komendy. Kosc ogryza pies w naszej obecnosci - gdy trzymamy ja w rece i spokojnie glaszczemy psa. Przestac mozna jedynie, gdy pies nie warczy. Taka nauka trwa dlugo, ale to TRZEBA zrobic...

Ja czesto dokladam komende "pokaz co tam masz". Jak pies dorwie jakies padlo to na te slowa przybiega pokazac swoja zdobycz. Czasem dostawal za to nagrode za wymiane (gdy "zdobycz" mogla wywolac klopoty zoladkowe). Teraz chetnie chwala sie kazda rozjechana zaba... ;)

Gaga 15-06-2011 13:19

offffffff
 
Quote:

Originally Posted by trunksia&witgor (Bericht 386060)
:laugh2_2:laugh2_2 Odkąd znam Romę przy każdej rozmowie słyszę to powiedzonko :D Obecnie jeszcze została dodana wersja "dzieci uczą pokory" :D:D:D:D:D

Jako rzekłam - luzik, nie będę sięgać do archiwum skype'a z czasów szczenięcych Lorki. Nie raz miałam już satysfakcję (taką całkiem osobistą) gdy moje jakieś pomysły (a czasem i wymysły) zaczynały żyć własnym życiem. Jeszcze parę ich wymyślę, mój potencjał na tym jednym się nie kończy:) Bierzcie i wychowujcie jak swoje, ino kochajcie te dzieci ;)

jaskier 15-06-2011 13:39

Quote:

Originally Posted by z Peronówki (Bericht 386061)
Dobrze, ze pytasz na forum... Po to tu jestesmy aby poprawiac szkolenowcow... ;)

Dzięki Margo! Kolejna porcja dobrych praktyk i informacji rozjaśniających przyczyny problemów ;)

Rona 15-06-2011 14:09

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 386067)
Jako rzekłam - luzik, nie będę sięgać do archiwum skype'a z czasów szczenięcych Lorki.

To powiedzonko sięga znacznie starszych czasów niż szczenięctwo Lorki :) Chyba egzaminu PT któregoś z wilczaków, ale nie pamiętam już którego ;-) Grzebać po WD też nie mam zamiaru, bo i po co :)

Quote:

Obecnie jeszcze została dodana wersja "dzieci uczą pokory"
A nie uczą? :p Dopiero wnuki dają wytchnienie, bo uczą pokory swoich rodziców, a nie dziadków :rock_3

Jeśli chodzi o wychowanie wilczaka - ich empatia, spostrzegawczość i pamięć są tak duże, że w mig łapią o co chodzi, tylko nie zawsze chcą się dostosować... ale zapewniam Cię, że kiedy właściciel naprawdę wścieknie się na wilczaka, to bury i tak o tym wie, nawet kiedy człowiek ani słowa nie powie i palcem nie kiwnie .8)

Gaga 15-06-2011 14:18

Quote:

Originally Posted by Rona (Bericht 386104)
To powiedzonko sięga znacznie starszych czasów niż szczenięctwo Lorki :) Chyba egzaminu PT któregoś z wilczaków, ale nie pamiętam już którego ;-) Grzebać po WD też nie mam zamiaru, bo i po co :)

Dobrze więc, jako dziecko (dawno temu) z dobrego domu, nauczone szacunku do starszych - poddaję się, oddaję pokłon, hołd i należne wyrazy....:gulp
(bez złośliwości, ironii i takich tam, całkiem poważnie - "znaj proporcją, mocium panie")

GRABA 15-06-2011 16:35

Quote:

Originally Posted by z Peronówki (Bericht 386061)
Dobrze, ze pytasz na forum... Po to tu jestesmy aby poprawiac szkolenowcow... ;)

To jest NORMALNE i na dodatek TYPOWE zachowanie u wilczakow. Co wiecej - zachowuje sie tak nawet zaokraglona Jolka i klockowaty Elis (w stosunku do innych psow)... Bo obrona jedzenia i cale to przedstawienie jest tez pokazywaniem swojej (wysokiej) pozycji w stadzie.

W szczeniakow tez te szopki sa normalka - dlatego warto zaczynac od malego, bo praca z doroslym psem z tykim nawykiem jest juz sportem ekstremalnym...

Numer jeden - NIGDY nie wymiekamy. NIGDY nie wolno cofac reki, gdy pies walczy. Bo niewiele trzeba aby pies zakodowal sobie, ze cos tym uzyska. Latwo jest u szczeniakow - zaczynamy na spokojnie. Gdy pies ma kosc stale go dotykamy, glaszczemy i podsuwamy smakolyki. JESLI dziabnie, to jest FUJ. Jesli dziabnie mocno to jest chwyt za KUFE i FUJ. Ale staramy sie na maksa robic to pozytywnie.
Przeslanie jest takie: ja ci nic nie zrobie, jedzenie ci nie zabiore, nawet dam jeszcze wiecej, ale jak mnie dziabniesz to bedzie kuku... ;)

W sumie dotyczy to wszystkiego co nie jest dla psa przyjemne - podobnie jest z czesaniem (nie chodzi o to, aby pies byl ladny, ale aby pozwalal wlascicielowi na wszystko, nawet jesli to czasem przyjemne nie jest).



NIE, NIE, NIE. Tez o tym slyszalam. Uwierzcie mi - przez te wszystkie lata suki ani razu nie skarcily szczeniaka chwytajac go za kark... Taki chwyt sluzy do zabijania, albo zabawy w zabijanie.
Wilki i wilczaki stosuja chwyt za kufe... to jest SKARCENIE...

I teraz pomyslcie: macie w w domu malego szczeniaka. Jeszcze nie jest czlonkiem stada... Dostal jedzenie. Warknal tak jak mu geny podpowiadaja. A tu probuja go zamordowac.... Mozna sie nabawic nerwicy, prawda... ;)

OK, to tak pol zartem, pol serio...

A tak na teraz i przyszlosc - nigdy nie zostawiamy jesli pies warczy przy misce. To zawsze jest sygnal, ze cos jest nie halo... I ze trzeba to wypracowac... Bez wzglewdu na wiek robimy to samo - eliminujemy warczenie po dobroci... Nie dajemy jedzenie do miski, ale karmimy z reki i za jakies komendy. Kosc ogryza pies w naszej obecnosci - gdy trzymamy ja w rece i spokojnie glaszczemy psa. Przestac mozna jedynie, gdy pies nie warczy. Taka nauka trwa dlugo, ale to TRZEBA zrobic...

Ja czesto dokladam komende "pokaz co tam masz". Jak pies dorwie jakies padlo to na te slowa przybiega pokazac swoja zdobycz. Czasem dostawal za to nagrode za wymiane (gdy "zdobycz" mogla wywolac klopoty zoladkowe). Teraz chetnie chwala sie kazda rozjechana zaba... ;)

Alleluja!!!!!!! Margo 100% racjiii . Ja zamiast "pokaz co tam masz" mówię głupkowato "to dla Unusi, o i tu dla Unusi" (lub Chantalce). Jednak ja wybrałam przy uczeniu szczeniaka nie nagradzanie, a odepchnięcie ręką i wydzielanie porcji z miski tak, aby widziały, ze mogą jeść z ręki, ale też mogą podejść do miski, gdzie jest ręka. Przy tych naszych "L"kach, za złe zachowanie, było pominięcie w karmieniu tj. na koniec kolejki. Za grzeczne siedzenie było mięsko z ręki.

Joanna 15-06-2011 17:19

Nie dam rady przeczytać całości - za dużo tego. Przebrnęłam przez połowę. Metody i rady świetne. Uderzyło mnie tylko, że napisałeś o dominacji. Moim zdaniem zachowanie szczeniaka nie wynika z chęci podporządkowania Was sobie, ale z braku ZAUFANIA.

Jeszcze raz: moim zdaniem nie chodzi o DOMINACJĘ, a o ZAUFANIE.

Zrozumienie tego pozwoliło mi inaczej spojrzeć na dobre rady, które swego czasu też dostawałam :) Ćwiczenia, ćwiczenia i ćwiczenia, wymiany, karmienie z ręki itd nie dawały w sumie nic, dopóki, dzięki Ronie, nie zmieniłam nastawienia z ćwiczenia na budowanie relacji.

Z Dewi przerabialiśmy temat dłuuuugo, od samego początku jej bycia u nas, ale teraz nie ma problemu. Nawet obcy nie musi się jej obawiać jak ma szyję indyczą czy cokolwiek takiego. Oczywiście, od obcego raczej zwieje, niż odda, ale może dostać szyję w biurze i każdy może koło niej przejść.

Temat jedzenia przerabiamy obecnie znowu, bo synalek odrósł od ziemi na tyle, że można się za to wziąć. Wolę uniknąć sytuacji, gdy psu przyjdzie do łba strzelić Igiego zębami tak dla odgonienia. Młodszy karmi więc psa - michę dostaje od niego. Daje jej też smaki z ręki (i łapki na razie ma). Z szyją jest już na tyle dobrze, że pies obgryza i przestaje nerwowo biegać po domu, żeby uciec przed ciekawskim człowieczkiem. Generalnie wbijam psu do głowy przykładami, że człowiek jest raczej ŹRÓDŁEM dobroci i że NIE ZABIERA na zawsze.

Cierpliwości - ja zaufanie Dewi do mnie budowałam przez rok. Nie spieszcie się i nie sprawdzajcie za wcześnie, czy metoda działa. Takim testowaniem można więcej zepsuć, niż zbudować.
Powodzenia!

GRABA 15-06-2011 17:42

Quote:

Originally Posted by Joanna (Bericht 386192)
Jeszcze raz: moim zdaniem nie chodzi o DOMINACJĘ, a o ZAUFANIE.

Jasne, to też jest bardzo ważne - wiadomo co z każdym csv jest inaczej...
Sama wiesz co pisałam o Chantalce w stosunku do ludzi.
Właśnie przez wyrabianie zaufania, mam teraz Unkobodobne tj. z charakteru sucysko:) (mam nadzieję, że na wystawach też).
Też mały "ludź" karmi sucze z ręki i jest ok:lol: Jak sucze jedzą z michy, to nie ma problemu, by dziecko przechodziło obok;) - zatem da się:) Jaskier głowa do góry i do roboty. Jeżeli jest, to chęć dominacji (cóż trzeba wszystko mieć na uwadze), to odtrąć go ręką (ot, jak łapą) i sam wydzielaj mu porcje, mów do niego np. "do dla pieska, i to dla pieska" i będzie dobrze myślę:)

Bajka 15-06-2011 19:19

Quote:

Originally Posted by GRABA (Bericht 386199)
odtrąć go ręką (ot, jak łapą)

yyyy... no... to to jest raczej dosyć ryzykowna strategia... i to nie chodzi mi o uszczerbek na zdrowiu człowieka, tylko o uszczerbek na psychice psa...;)
Quote:

Originally Posted by JOANNA
Jeszcze raz: moim zdaniem nie chodzi o DOMINACJĘ, a o ZAUFANIE.

Nic dodać nic ująć!:)

GRABA 15-06-2011 19:36

Quote:

Originally Posted by Bajka (Bericht 386212)
yyyy... no... to to jest raczej dosyć ryzykowna strategia... i to nie chodzi mi o uszczerbek na zdrowiu człowieka, tylko na uszczerbek na psychice psa...;)

hyy no. jeżeli hodowca nie trenował tego wcześniej to jest ryzykowne, ale z tym nietrenowanym też się da:) (sprawdzone w realu)

Bajka 15-06-2011 19:48

Quote:

Originally Posted by GRABA (Bericht 386218)
hyy no. jeżeli hodowca nie trenował tego wcześniej to jest ryzykowne, ale z tym nietrenowanym też się da:) (sprawdzone w realu)

No, co jak co, ale odpychania jedzącego szczeniaka od miski to zdecydowanie nie trenowałam i raczej nie będę;) Ani ze szczeniakami ani z moimi dziewczynami :)
Może pozostańmy przy tym, że każdy CSV inny;)

GRABA 15-06-2011 20:31

Quote:

Originally Posted by Bajka (Bericht 386226)
No, co jak co, ale odpychania jedzącego szczeniaka od miski to zdecydowanie nie trenowałam i raczej nie będę;) Ani ze szczeniakami ani z moimi dziewczynami :)
Może pozostańmy przy tym, że każdy CSV inny;)

Zaraz, zaraz, bo już 2 tematy przy misce są:) - jeżeli wkładasz rękę do michy z której je pies, to wtedy odpychasz i pokazujesz mu tym samym, że to Ty jesteś ważniejsza i nie podoba się Tobie jego zachowanie, a pokazujesz mu jaka jest właściwa "ścieżka";)

- tj. jak warczy (precyzuję:)

evel 16-06-2011 19:55

GRABA, a co, jeśli szczeniak na takie odsuwanie zareaguje znowu agresją? Wtedy trzeba byłoby się podjąć środków cięższego kalibru, czyli w przypadku, kiedy pracujemy z psem, który już broni żarcia, wracamy do punktu wyjścia...?

Moim skromnym zdaniem, tak jak pisali poprzednicy, trzeba się skupić na pozytywnym uwarunkowaniu obecności człowieka przy jedzeniu. Sama miałam ze swoją suką problem, bo choć ona nie wilczak, to sprawiała wrażenie, że żarcia będzie bronić do krwi ostatniej ;) Za pierwszą taką reakcję w moim kierunku dostała po ryju - wiem, emocje wzięły górę, nie powinno tak być... :oops: Później jednak zaczęłam konsekwentnie pracować nad wymianą żarcia - jakiś czas karmiłam tylko z ręki i za coś (pomogło to nawet przy pracy nad innymi problemami ;)), obgryzaną przez sukę kość zawsze trzymałam z drugiej strony, zaczęłam wymianę od jakichś słabo atrakcyjnych gryzaków na pachnące mięsko, nauczyłam przynosić metalową miskę po skończonym posiłku i suka zawsze dostaje jakiś kąsek "na dokładkę". Trwało to dość długo, teraz nawet dla przypomnienia się bawimy w wymianę, schodki zaczynają się na dworze, ale pracujemy ciągle... Będzie dobrze, trzeba tylko ogromnej dozy cierpliwości i konsekwencji z Waszej strony :)

GRABA 16-06-2011 20:43

Quote:

Originally Posted by evel (Bericht 386666)
GRABA, a co, jeśli szczeniak na takie odsuwanie zareaguje znowu agresją? Wtedy trzeba byłoby się podjąć środków cięższego kalibru, czyli w przypadku, kiedy pracujemy z psem, który już broni żarcia, wracamy do punktu wyjścia...?

Moim skromnym zdaniem, tak jak pisali poprzednicy, trzeba się skupić na pozytywnym uwarunkowaniu obecności człowieka przy jedzeniu. Sama miałam ze swoją suką problem, bo choć ona nie wilczak, to sprawiała wrażenie, że żarcia będzie bronić do krwi ostatniej ;) Za pierwszą taką reakcję w moim kierunku dostała po ryju - wiem, emocje wzięły górę, nie powinno tak być... :oops: Później jednak zaczęłam konsekwentnie pracować nad wymianą żarcia - jakiś czas karmiłam tylko z ręki i za coś (pomogło to nawet przy pracy nad innymi problemami ;)), obgryzaną przez sukę kość zawsze trzymałam z drugiej strony, zaczęłam wymianę od jakichś słabo atrakcyjnych gryzaków na pachnące mięsko, nauczyłam przynosić metalową miskę po skończonym posiłku i suka zawsze dostaje jakiś kąsek "na dokładkę". Trwało to dość długo, teraz nawet dla przypomnienia się bawimy w wymianę, schodki zaczynają się na dworze, ale pracujemy ciągle... Będzie dobrze, trzeba tylko ogromnej dozy cierpliwości i konsekwencji z Waszej strony :)

No to fakt nerwy Ci się puściły:(
Nie spotkałam się z tym żeby maluch po kilu odsunięciach nadal warczał - widocznie robię wszystko miarowo i z opanowaniem:roll:;-), a niepożądane zachowanie ignoruję. Przecież nie musi dostać jedzenia wtedy kiedy on chce?:)

GRABA 16-06-2011 20:58

Quote:

Originally Posted by evel (Bericht 386666)
Później jednak zaczęłam konsekwentnie pracować nad wymianą żarcia - jakiś czas karmiłam tylko z ręki i za coś (pomogło to nawet przy pracy nad innymi problemami ;)), obgryzaną przez sukę kość zawsze trzymałam z drugiej strony

To jest podstawa od której trzeba zacząć, a dopiero wg mnie grzebać
w wilczakowej misce:)

Gaga 17-06-2011 21:04

Quote:

Originally Posted by z Peronówki (Bericht 386061)
Uwierzcie mi - przez te wszystkie lata suki ani razu nie skarcily szczeniaka chwytajac go za kark... Taki chwyt sluzy do zabijania, albo zabawy w zabijanie.

A taki do ...transportu, zdecydowanie nie za skórę, tylko jak "miękki w pysku" golden :):
http://asset.soup.io/asset/1681/4311_c3e6.jpeg

Witek 18-06-2011 07:09

A potem jak już pies wie co i jak w stadzie, można się tak "bawić" ;)

http://images42.fotosik.pl/130/af7c6ce39f7d515emed.jpg

GRABA 18-06-2011 07:19

Quote:

Originally Posted by trunksia&witgor (Bericht 387191)
A potem jak już pies wie co i jak w stadzie, można się tak "bawić" ;)

http://images42.fotosik.pl/130/af7c6ce39f7d515emed.jpg

Haaaaaa, super!
Ja mam gorszej jakości fotkę w wykonaniu Unki i Milenki nooo i grilowane kurczakowe coś:lol:
https://lh5.googleusercontent.com/-t...85_28554_n.jpg

Witek 18-06-2011 09:30

Tylko Witek się nie dzieli a broni :) A Aszczu strasznie go prosi żeby oddał jej własną kość :)

evel 22-06-2011 20:56

Quote:

Originally Posted by GRABA (Bericht 386681)
No to fakt nerwy Ci się puściły:(
Nie spotkałam się z tym żeby maluch po kilu odsunięciach nadal warczał - widocznie robię wszystko miarowo i z opanowaniem:roll:;-), a niepożądane zachowanie ignoruję. Przecież nie musi dostać jedzenia wtedy kiedy on chce?:)

No, maluch uczony od maleńkości ;) pewnie po kilku odsunięciach da spokój - ale jeśli mówimy o psie, który już ma nawyk obrony żarcia to może nie być takie proste ;)

Oczywiście jako hodowczyni pewnie masz rację, ja mam do czynienia raczej nie z maluszkami, ale różnymi psiakami po życiowych zawichrowaniach ;)

maillevin 25-06-2011 01:30

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 385733)
Jak pierwszy raz próbowałem zbliżyć się do Jaskra jedzącego ucho (miał jakieś 8-9 tygodni, jeżeli się nie mylę) to gnojek pogryzł mnie tak, że blizny mogę jeszcze dzisiaj pokazać (śmiesznie to brzmi w odniesieniu do takiego szczeniaczka, ale chyba każdy wie jakie one wtedy mają ząbki ;) )

Sahir też tak reagował. Jak mnie użarł przy żwaczu bo śmiałam przesunąć rękę w której go trzymałam o 2cm to myślałam, że mi paznokieć odpadnie, a o pociętych palcach nawet nie wspomnę :twisted: Przy misce nigdy na mnie nie warczał, widać karma była mało atrakcyjna. Potrafił atakować nawet za próbę odebrania złapanego na ulicy i pustego woreczka, wiele razy wracałam ze spaceru z zakrwawioną ręką :P

W każdym razie załatwiłam sobie robocze skórzane rękawice - dwie pary, ręce do łokci "zabezpieczyłam" ręcznikami i swetrem i tak psa z miesiąc karmiłam, zazwyczaj cały czas do niego spokojnie mówiąc. Efekt? Sam przynosi mi ucho, a kości złapane na ulicy mogę swobodnie wziąć w rękę (nie żeby już chciał oddać, ale nie burczy). Nie powiem, że jestem w 100% pewna, że nigdy przy jedzeniu nie zawarczy bo myślę, że to jeszcze nieraz zrobi, ale postępy poczynił ogromne 8)

Psicholog 25-06-2011 07:56

Kiedyś zrobiono mały eksperyment. Stado wilków w niewoli. Z obserwacji wytypowano "najsłabszego" w stadzie. Następnie podrzucono ociekające krwią mięso bezpośrednio pod pysk tego osobnika.Co się okazało w momencie gdy najsłabszy wilk wszedł w posiadanie tego jedzenia nikt nawet alfa nie był w stanie odebrać jedzenia. Co ciekawe zachowania zmieniały się w zależności od atrakcyjności jedzenia.
Kiedyś trafił mi się pies który atakował właściciela przy misce, agresja bardzo na serio. Właściciel poszedł drogą na skróty założył psu obrożę elektryczną i w momencie podchodzenia do miski, gdy pies wykazywał agresję, dostawał bodziec elektryczny. Skutek. Pies przestał wykazywać zachowania agresywne, ale działanie uboczne był takie że przestał jeść. Zrobił się bardzo niebezpieczny w stosunku do dzieci kradnąc im kanapki itp.
Z moich oserwacji wynika iż bardziej skuteczne są działania oparte na długotrwałym i kosekwentnym treningu dostosowanym do indywidualnych cech osobnika, niż "szybkie uniwersalne" metody siłowe.

Rona 25-06-2011 11:38

Quote:

Originally Posted by Psicholog (Bericht 389555)
Z moich oserwacji wynika iż bardziej skuteczne są działania oparte na długotrwałym i kosekwentnym treningu dostosowanym do indywidualnych cech osobnika, niż "szybkie uniwersalne" metody siłowe.

Dodałabym jeszcze, że to zdanie dotyczy nie tylko uczenia oddawania kości/jedzenia, ale wychowania psa w ogólności.

Ludzie często mówią: "próbowałem tej metody przez tydzień, ale jest nieskuteczna...", albo "chodziłem z nim do szkoły z pozytywnym szkoleniem, ale pies mało czego się nauczył... w szkole XYZ stosuje się rygor, kolczatki, nie patyczkuje się z psem, nie przekupuje go żarciem i przynajmniej widać od razu rezultaty", albo "Trener daje gwarancje, że pies zda egzamin. Przynajmniej wiem, że nie wyrzucam pieniędzy w błoto".

Trudno komuś takiemu wytłumaczyć, że szybkie rezultaty, to nie zawsze dobre i trwałe rezultaty. :?

Fori 25-06-2011 12:19

Gaga bardzo mocno skróciła opowieść, bo w okresie szczenięcym i dorastania Foras nie był agresorem ani wobec jedzenia, ani wobec ludzi ale rozumiem, że na użytek tematu był dobrym przykładem "jak pogonić natręta";). I jest nim nadal bo można odkręcić nawet takie sytuacje....

Po prawie roku karmienia dorosłego psa tylko z ręki, jesteśmy na etapie że pies dostaje miskę a wszyscy poruszają się po domu, gra tv lub radio, wszyscy gadają, podchodzą do psa, mówią do niego i....jest ok.
Jednak co jakiś czas mu przypominam, że miska i żarcie są moje, ja karmię, grzebię w misce, głaskam i gadam do psa - działanie profilaktyczne i utwalające.
Teraz często karmię Forasm i Joya jednocześnie, stawiam miski i każdy wcina ze swojej, grzebię w obu miskach i oba psy karmię z ręki. Nie ma też kłopotu z próbą zabierania przez Forasa żarcia Joyowi czy warczenia przy miskach.
Konsekwencja i cierpliwość, motywacja słowna i pieszczotą (powoli do tego wracamy) się opłacają i nawet jeśli trwa to długo to warto poświęcić na to czas bo efekty bardzo cieszą.

GRABA 25-06-2011 13:25

Często mam takie dziwne wrażenie, że Rona i Psicholog, to jedno - drugie robi post dla pierwszego8):lol:


Ja jestem zdania, że nie można poprzestać na ćwiczeniach, trzeba tak jak Fori, powtarzać i przypominać.

Gaga 25-06-2011 15:44

Quote:

Originally Posted by Fori (Bericht 389597)
Gaga bardzo mocno skróciła opowieść, bo w okresie szczenięcym i dorastania Foras nie był agresorem ani wobec jedzenia, ani wobec ludzi ale rozumiem, że na użytek tematu był dobrym przykładem "jak pogonić natręta";).


dokładnie tak:)
Przy czym chciałam zaznaczyć, że jesteś Aniu JEDYNĄ osobą, która opisała te problemy, Kuba drugi - zaznaczył temat u szczeniaka. I powtórzę za Agą, że brawa. Osobiście nie uwierzę, że reszta wilczakowego świata została pozbawione tego problemu :twisted: No ale mało kto się do tego przyzna.
Posłużyłam się zatem Waszym przykładem, przypominając jedno jedyne zachowanie: pies je, czlowiek jest blisko więc pies postanawia ścignąć intruza. Przyczyn zachowania nie ruszam:)

Witek 25-06-2011 17:12

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 389627)
dokładnie tak:)
Przy czym chciałam zaznaczyć, że jesteś Aniu JEDYNĄ osobą, która opisała te problemy, Kuba drugi - zaznaczył temat u szczeniaka. I powtórzę za Agą, że brawa. Osobiście nie uwierzę, że reszta wilczakowego świata została pozbawione tego problemu :twisted: No ale mało kto się do tego przyzna.
Posłużyłam się zatem Waszym przykładem, przypominając jedno jedyne zachowanie: pies je, czlowiek jest blisko więc pies postanawia ścignąć intruza. Przyczyn zachowania nie ruszam:)

No to zwróć uwagę od czyjego postu zaczyna się ten temat ;)
Ja ze każdym problemem leciałam na to forum :) I bardzo się z tego cieszę, bo zaoszczędziło mi to masę problemów zanim zapisałam się do naszej psiej szkoły :) A wiadomo, że trudniej się później wszystko odkręca, a tak uniknęłam masy kłopotów :)

Rona 25-06-2011 17:58

Quote:

Originally Posted by GRABA (Bericht 389604)
Często mam takie dziwne wrażenie, że Rona i Psicholog, to jedno - drugie robi post dla pierwszego8):lol:

Psichologa nie znam :) ale to, co pisze mnie przekonuje, bo potwierdza moje własne obserwacje i przemyślenia.

Quote:

Originally Posted by GRABA (Bericht 389604)
Ja jestem zdania, że nie można poprzestać na ćwiczeniach, trzeba tak jak Fori, powtarzać i przypominać.

Własnie w tym rzecz... że szybkie efekty, to przeważnie krótkie efekty. 8)

W przypadku wilczaków jest kilka żelazych zasad, na które każdy hodowca powinien uczulać właścicieli szczeniaków:
1. Czasem ćwiczy się coś z psem miesiącami bez żadnego efektu, a potem nagle bury czy bura zaskakuje i umie! Dlatego nie wolno się zrażać i warto próbować setki razy.

2. Wilczak ma genialną pamięć i skłonność do powtarzania zachowań niepożądanych częściej niż pożądanych :p. Dlatego zapobieganie jest ważniejsze niż korygowanie. Naprawdę warto zaprzeć się w szczenięctwie i nie odpuszczać, nie pozwalać, niż potem naprawiać utrwalone problemy. Czasem człowiek nie ma już sił, albo jest zawalony pracą, ale wszystko co w wychowaniu wilczaka odłoży na później, wróci do niego jak bumerang.

3. Najtrudniejsze rzeczy (jak oddawanie kości, "holding", noszenie kagańca, chodzenie w tłumie, jazda środkami masowego transportu, itd.) trzeba zacząć ćwiczyć jak najwcześniej i powtarzać... Jeśli pies ma dobry charakter, powtarzalność "odczula" go i z czasem jest coraz lepiej.

4. Jak się czegoś nie wie, naprawdę lepiej spytać, niż próbować stosować metodę prób i błędów, bo można potem mieć jeszcze większy problem 8)

Gaga 25-06-2011 18:45

W macierzystym temacie wątku: nie zapominałabym o ogromnej roli hodowcy. Jeśli zainicjuje lekcje oddawania jedzenia i przekaże je przyszłemu przewodnikowi, to ten ma znacznie łatwiej. Chodziło mi po głowie, że u nas ten akurat aspekt wychowania nie stanowił problemu i dokopałam się do blogowych poczatków: "Kosc :sprobowalam od razu z dwiema. Zgodnie z oczekiwaniami Cheitan rzucil sie na gnata jak na zywe zwierzatko;) i oczywiscie warczal.Na podchodzaca Gige, na mnie. Probowal kosc zabrac i uciec. Ale wymienialam mu te kosci dosc czesto, gadalam do niego, glaskalam...uspokoil sie. Na koniec dostal kawalek surowego mieska a kosci powedrowaly do lodowki. Po poludniu wyjelam kosc ponownie, dalam i...cisza...usiadlam obok, glaskalam ..nadal cisza. Poszlam sobie...maly wstal i przywedrowal z koscia do mnie, obok lezala Giga, tak ze ogryzana kosc obijala jej nos. zadnego warczenia, uciekania....sprobujemy jeszcze z wymiana. To na pewno nie koniec;)"
Jednak był to koniec:)Ale Chey pierwszą lekcję odebrał w rodzinnym domu (pewnie przy tym przemkowym stukaniu w główkę:D), kolejne-u nas, były ładnym skojarzeniem, ze zasada działa dalej.
Zatem dla "spokojności" przyszłych wilczakowców- ku pamięci hodowcom :)

GRABA 25-06-2011 19:34

Quote:

Originally Posted by Rona (Bericht 389657)
Własnie w tym rzecz... że szybkie efekty, to przeważnie krótkie efekty. 8)

3. Najtrudniejsze rzeczy (jak oddawanie kości, "holding", noszenie kagańca, chodzenie w tłumie, jazda środkami masowego transportu, itd.) trzeba zacząć ćwiczyć jak najwcześniej i powtarzać... Jeśli pies ma dobry charakter, powtarzalność "odczula" go i z czasem jest coraz lepiej.

Nawet metody za "smaka" muszą być powtarzalne, dlatego niektórzy właściele starszych csv wspierają się smakami.
A ten punkt powinien być wbity do serca każdego właściciela;)
Gaga właśnie, to to:) Hodowca musi zacząć ćwiczyć z maluchami niezależnie od ich ilości. Ale bardzo, bardzo ważne jest aby przyszły właściciel od początku posiadania malucha u siebie, dalej to rozwijał
i trenował. Moje maluszki jedzą mięcho z ręki, a także przyszła właścicielka goszcząc u nas mogła się przekonać, że małe faktycznie jedzą spokojnie. Potem będzie etap michy i też będzie praca.

Gaga 25-06-2011 20:49

Quote:

Originally Posted by GRABA (Bericht 389717)
Nawet metody za "smaka" muszą być powtarzalne, dlatego niektórzy właściele starszych csv wspierają się smakami.
A ten punkt powinien być wbity do serca każdego właściciela;)

"On ma zrobić, bo mu każę, a nie za żarcie!On doskonale wie o co chodzi." :twisted:
Ile razy się słyszy takie teksty (w ogóle u pisarzy)? A przecież dorosłi ludzie tez lubią pochwały i nagrody. Dorosłe psy niczym sie nie różnią w tym zakresie:)
Porządny psiarz ZAWSZE ma coś, w którejś kieszeni:) Wersja ekstremalna jest taka, że świeżo kupiona kurtka też już ma smaczki w kieszeniach, nawet zasuszone, z ubiegłego sezonu:D

GRABA 25-06-2011 20:52

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 389739)
Porządny psiarz ZAWSZE ma coś, w którejś kieszeni:) Wersja ekstremalna jest taka, że świeżo kupiona kurtka też już ma smaczki w kieszeniach, nawet zasuszone, z ubiegłego sezonu:D

ja też mam, ale w spodniach - hehe:)

Gaga 25-06-2011 21:27

Quote:

Originally Posted by GRABA (Bericht 389742)
ja też mam, ale w spodniach - hehe:)

nowych? :D

jaskier 26-06-2011 09:20

Quote:

Originally Posted by Gaga (Bericht 389686)
Zatem dla "spokojności" przyszłych wilczakowców- ku pamięci hodowcom :)

Nie wiem, czy należy pisać takie rzeczy. Warczenie przy kości to problem wychowawczy, a więc rolą właściciela jest zajęcie się nim. Nie możemy oczekiwać, że hodowcy dostarczą nam psy bez problemów, które mają w pakiecie dobry socjal, maniery przy jedzeniu i jeszcze przerobione klatkowanie. Poza tym u hodowcy jest rodzeństwo, które również ma na maniery psa wpływ - zazwyczaj negatywny ;) Odpowiednia reakcja właściciela w odpowiednim czasie - chyba na tym trzeba się skupić. No i przecież jeszcze jedna rzecz - każdy pies jest inny i niektóre wymagają więcej pracy w niektórych dziedzinach, a mniej w innych ;)

Quote:

Originally Posted by Fori (Bericht 389597)
Po prawie roku karmienia dorosłego psa tylko z ręki, jesteśmy na etapie że pies dostaje miskę a wszyscy poruszają się po domu, gra tv lub radio, wszyscy gadają, podchodzą do psa, mówią do niego i....jest ok.

Bardzo cieszę się, że ta historia ma pozytywne zakończenie ;) Przecytuj post do swojego starego wątku - niech przyszli właściciele czytając go wiedzą , że poradziłaś sobie z problemem ratując psa.

Rona 26-06-2011 09:35

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 389897)
Nie wiem, czy należy pisać takie rzeczy. Warczenie przy kości to problem wychowawczy, a więc rolą właściciela jest zajęcie się nim. Nie możemy oczekiwać, że hodowcy dostarczą nam psy bez problemów, które mają w pakiecie dobry socjal, maniery przy jedzeniu i jeszcze przerobione klatkowanie.

Osobiście bardzo sobie cenię, że kiedy miałam, albo nadal mam jakiś problem z Lorką i zadam konkretne pytanie hodowcy, zawsze dostaję radę, a czasem kilka opcjonalnych. Jeśli problem nie jest pilny, to nie zawsze natychmiast ;), ale rady zawsze są sensowne i okazują się skuteczne. Kiedy zaś piszę o problemie i co z nim robimy, a Margo nie odpowiada, wiem, że postępujemy dobrze, więc też jest spoko.

Bardzo wielu problemom udało nam się dzięki temu ukręcić łeb kiedy tylko się pojawiły. Nie lekceważyłabym więc roli hodowcy w wychowaniu wilczaka. 8)

jaskier 26-06-2011 10:01

Quote:

Originally Posted by Rona (Bericht 389900)
Bardzo wielu problemom udało nam się dzięki temu ukręcić łeb kiedy tylko się pojawiły. Nie lekceważyłabym więc roli hodowcy w wychowaniu wilczaka. 8)

Wcale nie lekceważę. Jesteśmy z Agą w ciągłym kontakcie - czy coś się dzieje źle, czy dobrze. I ja również otrzymałem wiele cennych rad. Szczerze mówiąc nie wiem, jak byśmy przetrwali pierwsze 3 tygodnie bez wsparcia Agi ;)
Ale tam, gdzie nie widziałem problemu, to nie widziałem potrzeby się radzić - tak było z warczeniem przy misce - przez długi czas wydawało się, że wszystko gra. No i potem jeden, drugi incydent. Temat wrzuciłem na forum z jednego powodu - chciałem dać Adze trochę odsapnąć od swoich ciągłych maili z ciągłymi pytaniami. A było tego dużo i ona zawsze odpowiadała.

Pewnie - rola hodowcy jest szalenie ważna. Ale problemy z tymi psami były i będą i nie możemy wszystkiego przerzucać na hodowców. Dla nas największym problemem jest warczenie Jaskra i jego "temperamencik". Inni mają problem z socjalem. Inni z lękiem separacyjnym. W innym przypadku pies nie chce jeść suchej karmy. Itd... Nie da się wszystkiego rozwiązać w hodowli, "wyprodukować" wilczaka idealnego.
Dlatego większość z nas bierze szczeniaki, żeby je sobie wychować - pracujemy nad SWOIM psem.

Rona 26-06-2011 10:39

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 389908)
Pewnie - rola hodowcy jest szalenie ważna. Ale problemy z tymi psami były i będą i nie możemy wszystkiego przerzucać na hodowców. Dla nas największym problemem jest warczenie Jaskra i jego "temperamencik". Inni mają problem z socjalem. Inni z lękiem separacyjnym. W innym przypadku pies nie chce jeść suchej karmy. Itd... Nie da się wszystkiego rozwiązać w hodowli, "wyprodukować" wilczaka idealnego.
Dlatego większość z nas bierze szczeniaki, żeby je sobie wychować - pracujemy nad SWOIM psem.

Zgadzam się całkowicie 8)

Gaga 26-06-2011 11:00

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 389897)
Nie wiem, czy należy pisać takie rzeczy.

Jeżeli wyjaśnimy, że nie była to zawoalowana szpila w stronę któregokolwiek hodowcy (a nie była!) - to tak:) Nie każdy musi znać na pamięć pakiet lekcji do odrobienia. My-przewodnicy psów popełniamy błędy i hodowcy też:) Takie życie...
jedyne co chciałam powiedzieć, to to, że łatwiej jest takie punkty załatwić, jeśli szczeniak już był w danym kierunku kształtowany.




Quote:

Warczenie przy kości to problem wychowawczy, a więc rolą właściciela jest zajęcie się nim. Nie możemy oczekiwać, że hodowcy dostarczą nam psy bez problemów, które mają w pakiecie dobry socjal, maniery przy jedzeniu i jeszcze przerobione klatkowanie. Poza tym u hodowcy jest rodzeństwo, które również ma na maniery psa wpływ - zazwyczaj negatywny ;) Odpowiednia reakcja właściciela w odpowiednim czasie - chyba na tym trzeba się skupić. No i przecież jeszcze jedna rzecz - każdy pies jest inny i niektóre wymagają więcej pracy w niektórych dziedzinach, a mniej w innych ;)
100 % racji:) Ale teraz wyobraź sobie, że hodowca posiada 3 psy, i czystym przypadkiem temat oddawania jedzenia przebiegał u niego, jak u mnie - 3 minuty i po sprawie. Skąd ma wiedzieć, że oprócz socjalu musi wypracowac temat jedzenia? Dla niego temat nie jest wart szczególnej uwagi - to zrozumiałe. A potem ZONK!
Czyjaś wina ? Nie.


Jeśli hodowca daje nam szczeniaka z porządnie zrobionym socjalem (na bazie fajnego doboru charakterów rodziców) - a taki jest Jaskier, to i tak jesteśmy o milion lat do przodu :) A nie wiedzielibyśmy co to wilczak, jakby nie dał nam w kość :twisted:

z Peronówki 26-06-2011 12:16

Quote:

Originally Posted by Rona (Bericht 389900)
Kiedy zaś piszę o problemie i co z nim robimy, a Margo nie odpowiada, wiem, że postępujemy dobrze, więc też jest spoko.

Wiekszosc swoich problemow powinnas spisywac, bo wyszedlby z tego fajny podrecznik - zwykle maja forme "Problem - mozliwe przyczyny - sposoby na ich rozwiazanie"... :) Nie mozna do tego dodac nic innego niz "Like IT!" ;)

Quote:

Originally Posted by jaskier (Bericht 389908)
Wcale nie lekceważę. Jesteśmy z Agą w ciągłym kontakcie - czy coś się dzieje źle, czy dobrze. I ja również otrzymałem wiele cennych rad. Szczerze mówiąc nie wiem, jak byśmy przetrwali pierwsze 3 tygodnie bez wsparcia Agi ;)
Ale tam, gdzie nie widziałem problemu, to nie widziałem potrzeby się radzić - tak było z warczeniem przy misce - przez długi czas wydawało się, że wszystko gra. No i potem jeden, drugi incydent. Temat wrzuciłem na forum z jednego powodu - chciałem dać Adze trochę odsapnąć od swoich ciągłych maili z ciągłymi pytaniami. A było tego dużo i ona zawsze odpowiadała.

Nikt nic Adze nie zarzuca. Ja czytajac te posty nie odnioslam najmniejszego takiego wrazenia... Opublikowanie postu na forum nie oznacza "porazki hodowcy". Ale tego, ze widac, ze jego wlasciciele nie maja zmowy milczenia i zakazu informowania innych o jakichkolwiek problemach.
Sama zawsze mowie "swoim" aby jesli cos sie dzieje pisali na forum, albo tu, albo na stronie hodowli. I nie chodzi o "pozbywanie sie problemu", ale sam fakt, ze do kazdego problemu mozna podejsc na rozne sposoby, a dodatkowo "co dwie glowy to nie jedna" ;) Kazdy z nas (no prawie kazdy) ma wilczaka - kazdy z nas cos przerabial i kazdy z nas ma jakies metody na ich rozwiazywanie. Dzieki temu mozna uzyskac nie tylko jedna rade od hodowcy, ale kilka alternatywych i dobrac taka, ktora najlepies pasuje i pewnie najlepiej poskutkuje...

Druga sprawa - bywalo, ze hodowca dawal rade, ale byla(by) ona fatalna w skutkach... (to oczywiscie nie o Adze ;)). Dlatego lepiej wrzucac kazdy problem na forum - bo lepiej sie popytac, zweryfikowac rady niz popelnic blad. (no a dzieki temu na forum zostaje fajny poradnik dla nowych wlascicieli ;))


All times are GMT +2. The time now is 22:10.

Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org