![]() |
Quote:
Oczywiście nie można przyjąć, że każdego włóczącego się psa należy wykastrować, ale jeśli problemem jest włóczęgostwo i chcemy je wyeliminować, to kastracja może dużo pomóc, przynajmniej w kwestii włóczenia się w poszukiwaniu cieczkujących suk. W przypadku włóczegostwa w celu polowań kastracja może nie mieć sensu. Czy teraz jest sens go kastrować - nie wiadomo. Jesli będzie miał odpowiedzialnego właściciela, być może nie ma sensu, ale na pewno był sens go wykastrować lata temu, zanim trafił w nieodpowiedzialne ręce i do lasu. Nie wiemy jakie były jego losy przez lata, może wiele dodawanych na wolfdoga wilczakowatych mixów to jego potomstwo? Zapewne kolejne pokolenia zobaczymy w schroniskach w ciągu nastepnych kilku lat. Nie byłoby ich, gdyby osoba, która go do Polski sprowadziła, podjeła kiedyś decyzje o kastracji. Może przez tę nieodpowiedzialną decyzję wiele jego potomków zostało lub zostanie wykastrowanych w schroniskach. Czasem jedna decyzja o kastracji jednego psa pozwoli uniknąć kilkudziesięciu innych kastracji. A w czym ten jeden pies jest lepszy od kilkudziesięciu jego potomków? One też czują. Dlaczego on ma zachować "zdrowie" by przez to "zdrowie" cierpiały niepotrzebnie kolejne? |
Quote:
Ja rozumiem potrzebe wykonywania tych zabiegow u psow schorniskowych (tak dlugo jak rozum naszego spoleczenstwa bedzie na takim poziomie jaki jest) ale sama juz psow swoich kastrowac/sterylizowac nie bede.... Pierwsza nasza sucz jaka poszla pod noz to byla "ONka" Dora... Zabieg uratowal jej zycie, bo okazalo sie, ze u poprzedniego wlasciciela miala juz szczeniaki i zostala jej po nich w srodku jedna sieczka... Tzn wedlug weta ratowal, bo kolejna ciaza mogla by byc zagrozeniem, ale do czegos takiego by nie doszlo.... Druga to Alinka - tez z powodow zdrowotnych.... U obu suk zmiana charakteru byla zadna.... Tzn byly po sterylce bardziej jedzowate, ale to moze byc wina wieku.... ;) Pozytywnych zmian (poza brakiem cieczki) nie bylo... Alinka tak jak kryla suki w cieczce tak kryje.... Minus: obie suczyska zaczely tyc.... U Aliny rzuca sie to w oczy, bo nigdy z waga nie miala problemow.... Ale generalnie moje podejscie do sterylek jest dosyc neutrealne. Plusy sa malutkie, zabieg jest powazny, zmian w charakterze na plus brak, na minus raczej tez.... Czego juz nie zrobie to kastracja psa - wilczaka... Pomponek byl ciety (wiadomo dlaczego) i to byl spory blad... Wczesniej byl to prawdziwy macho, ktory rzadzil stadem (na swoj sposob)... Po kastracji sa zerowe zmiany w charakterze (na lepsze) - tak samo wariuje na zapach suczysk w cieczce, taki sam jest dominant. Zmienilo sie to, ze stado go nie toleruje... Tzn widac, ze zostal z niego usuniety - "znielubiony" zarowno przez psy jak i suczyska... W innych rasach moze byc inaczej. Ale przyznaje, ze w wilczakach zasada, ze Bure generalnie nie toleruja kastratow w naszym przypadku sie sprawdzila... Wiec zanim "uszczesliwi" sie tak Wilka moze warto pomyslec, czy w ten sposob nie spowoduje sie, ze pies ten juz nigdy nie bedzie mial szansy zyc normalnie... |
Ciekawe, dla przykładu Loko uwielbia (żeby nie powiedzieć - kocha :rock_3) Liskamma - kastrata. Ale może to kwestia tego, że zna go od szczeniaka.
|
Frajerka po sterylce jest tak samo wredna jak była. Nadal rządzi i inne psy tak samo się jej obawiają. Więc to raczej zależy od psa.
|
U nas Lala byla sterylizowana ze wzgledu na bardzo czeste cieczki podczas ktorych oba samce (Jazon - owczarek i Gluciu- jamnik) wariowaly, w szczegolnosci Gluciu ktory dochodzil prawie do stanu wycienczenia bo meczyl jej ogon i nogi. ;) A Lala po sterylce taka sama jak byla, nic sie nie zmienilo, jak byla pieszczoch tak jest, jak rzadzila tak rzadzi :D
Co do kastratow, Urcio kocha, Lolek tez kocha. Wykorzystaliby niecnie gdyby mogli :rock_3 |
Shey nie ma problemu z sukami wilczakowymi. No chyba, że suka ma problem z psami generalnie... Ale tu już brak jajek niczego nie zmienia.
Ja jestem zadowolona z zabiegu i zrobiłabym go drugi raz. Komfort życia się nie zmniejszył mu przez to. Acha- artykuł przytoczony przez Magdę jest bardzo subiektywny. Ryzyko nowotworów, które są tam wymienione wzrasta ale tylko u trierów rasy bull (które mają do nich predyspozycje). Jeszcze jedna moja obserwacja: widziałam śmierć lub bardzo ciężki staw wielu suk z ropomaciczem, guzami sutka czy psów z nowotworem jąder. Wyżej opisanych nowotworów (na szczęście nigdy) nie widziałam ani razu w karierze (fakt- krótkiej). Ale nie namawiam do kastrowania/sterylizacji "bo tak". Jestem w tym temacie neutralna. Pomijając kwestie zdrowotne zwierza- to indywidualna decyzja każdego właściciela, do której ma przecież pełne prawo. Czasem tylko wkurza mnie dość średniowieczne podejście ludzi do tematu i mity, które niestety są wciąż żywe :( |
Quote:
|
Właśnie weterynarze z którymi rozmawiałam na ten temat twierdzą podobnie jak Rybka. Częstotliwość występowania nowotworów opisanych do tych które występują u zwierząt niekastrowanych jest nieporównywalna. Ale oczywiście to jest każdego decyzja. Jednak w trakcie działalności wielokrotnie spotkałyśmy się z nowotworami sutka, jąder czy ropomaciczem. Przypadki już ekstremalne:
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/...af315f0f6.html http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/...af122d75a.html A to tylko część. Sama mam wykastrowanego samca. Jest to pies po sporych przejściach, bardzo pobudliwy. Żył kilka miesięcy dziko i bardzo źle reagował na inne psy (oprócz moich suk - ich się boi). Po kastracji i oczywiście pracy zmieniło się zdecydowanie na lepsze. Nie zaczął tyć, wręcz przeciwnie wciąż jest chudy. No i musi być chudy, bo nie ma jednej łapy więc nie można go zbytnio obciążać. Sierść ma piękną i nie zauważyłam nic negatywnego. Oczywiście pewnie inne jest podejście osoby mającej hodowlę, a inne osoby która się zajmuje lub często ma kontakt z psami bezdomnymi. To jest normalne. Ale to co się czasami dzieje przy adopcjach psów w typie rasy to jest masakra. Nie dość, że zainteresowanie wzrasta kilkakrotnie to nagle ludzie się boją zabiegu i obiecują pilnować :roll:. Po stwierdzeniu, że nie ma najmniejszej szansy żeby pies bez sterylki trafił do nowego domu zainteresowanie znika. |
Co do artykulow - tutaj jest wyciag z badan na uniwerku w Bielefeldzie (translator powinien to pociagnac):
http://www.homoeotherapie.de/tierges...astration.html Opisano w nim zarowno dobre jak i zle strony.... To jedno z niewielu opracowan, ktore nie przegina w zadna strone... |
Quote:
Dlatego nie demonizowałabym kastracji jak i nie traktowałabym jej jako panaceum. Każdy przypadek powinien być indywidualnie rozpatrywany i na zasadzie wybierania mniejszego zła ;-) Nie odbierzcie mojego pytania jako zarzut do kogokolwiek, ale czy nie uważacie że nadwaga psa może być łatwo zażegnana jeśli racjonalnie zmniejszymy psu dostęp do michy+ zmienimy jej skład? W końcu to my ludzie decydujemy o tym ile nasz pies dostanie kalorii 8) Quote:
Margo ten artykuł który podałaś nie ma żadnych przypisów, cytowań. Nie znam niemieckiego więc ciężko się odnaleźć, jest jakaś oficjalna wersja (np jako artykuł dostępny w pubmedzie) tych badań? Bo jeśli to są badania naukowe (a mniemam że uniwersytet tylko takowymi się zajmuje) to powinny mieć jakąś wersję opublikowaną w jakimś weterynaryjnym czasopiśmie :) Quote:
|
Quote:
|
Quote:
Za to kotka wchodzi na takie tony, że ląduje na balkonie kiedy tylko zaczyna swoje śpiewy (które częstotliwością są bardzo podobne do zakresu drgań charakterystycznego dla płaczu ludzkiego niemowlęcia (400 - 600 Hz). Nie będzie mnie tu kot tresował :evil_lol |
Quote:
Quote:
Mój wcześniejszy owczarek niemiecki też był kastratem /już w młodym wieku/ ze względu na bardzo ciężką dysplazję. Jedyny skutek był taki, że zmężniał bardzo, bardzo. Ale nie utył i się rozleniwił, on stał się wielki /przy zachowaniu proporcji/. Obecnie rozważam sterylizację Laili /i pozostałych suk/, ale nie dlatego, że mogą stać się mamami, ale właśnie ze względu na możliwość raka. A są już w takim wieku, że muszę brać to pod uwagę, bo statystyki nie kłamią..... ... Emi, nie rusza Cię żebranie psa? :twisted: A pies-złodziej kulinarny by Cię ruszył? ;-) |
Nasza Aroon nie jest sterylizowana - ale jest typem wiecznie głodnym... I jeśli pozwoliłabym jej jeść ile by chciała - to by jadła aż do "zrzygu" i dalej jadła. Jak pilnuje ilość pokarmu to niestety też muszę pilnować, żeby nie kradła - a robi to jak tylko ma możliwość (oczywiście doskonale wie, że nie może).
Nie wyobrażam sobie, żeby mogła być jeszcze bardziej "żarta" (to chyba nie możliwe;P ) . Ale wracając do kastracji i jej wpływu na jedzenie psa/kota - są różne przypadki. Ja spotkałam się, że zarówno w wersji psiej jak i kociej,że nic złego się nie stało zwierzęciu (czy to jeśli chodzi o jedzenie, czy o powikłania po) ... Myślę, że wykastrowanie jeśli nie chcemy mieć w przyszłości "niechcianych" ciąż to dobry wybór - dużo zdrowszy niż przyjmowanie zastrzyków "po". A odwlekanie cieczki hormonami też dla zwierzęcia nie jest najzdrowsze prawda? Niestety psu nie dasz prezerwatywy;P Co do agresywności psa... No cóż... Jeśli to jedyny wybór...To również myślę, że lepiej nie mieć jajek niż, żeby trzeba było psa uśpić po napadnie na kogoś. |
Quote:
Quote:
|
Quote:
Mówię o sytuacjach, gdy pies jest w domu sam, oczywiście:) |
Quote:
No i oczywiscie mąż i córka niczego nie zauważyli ;) |
Quote:
Poza tym można być w domu, a jakże, ale np. udać się za potrzebą... :D |
Zaznaczyłam, żeby nie było, że przecież można upilnować i po kłopocie:) Bo w sumie chyba nie jest aż tak bezczelny, żeby buszować po szafkach w obecności?:)
Chciałam tylko skromnie wspomnieć, że skuteczne zamknięcie (antywilczakowe) lodówki mam opatentowane :twisted: |
Quote:
|
All times are GMT +2. The time now is 09:55. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org