![]() |
Już sama nie wiem co gorsze, lęk separacyjny czy pies co się nudzi...
Aszczu nie ma lęku, za to nadmierną chęć zajęcia się czymś. I o ile kość starcza na jakieś pół godziny do godziny o tyle jej późniejsze zajęcia są dużo mniej fajne ( uprzedzając komentarze- stopień wybiegania nie ma tu nic do rzeczy- takie same efekty są po super spacerze jaki i po zwykłym na siku i kupkę). Na starym mieszkaniu było to rozkopywanie kanapy i fotela, później otwieranie sobie okna i wychodzenie na parapet zewnętrzny w celu obserwacji świata. Spać wiemy też, że spała, bo zawsze było wygniecione ciepłe miejsce na łóżku. Wiemy też, że zawsze było cicho, bo sąsiedzi się nie skarżyli, a mieliśmy takich co z każdą pierdołą do nas latali ( zresztą to, że pies stoi na zewnętrznym parapecie też wiedzieliśmy od nich). Piszę w czasie przeszłym bo obecnie nie zostawiamy burej samej- ja jestem na urlopie macierzyńskim, poza tym nie bardzo chce mi się chować standardowe rzeczy do demolki (piloty, pada, buty skórzane i obecnie pluszaki i zabawki Kajtka). W przyszłości pokój Kaja i biuro Witka (nowe skórzane fotele mogą być smakowe) będą zamykane na gałkę obrotową z guzikiem i wtedy bura będzie znów zostawać sama :) |
Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała. Być może duży wpływ na pozbycie się lęku miała nauka zostawania pod sklepem. U nas wspólne chodzenie na zakupy to był codzienny rytuał - 3 przystanki (piekarnia, mięsny, warzywniak), zawsze w tym samym miejscu. Zaczęliśmy, jak Jaskier był bardzo młody i on bardzo szybko się nauczył, że trzeba spokojnie poczekać, bo pancio za chwilę wróci. Z mięsnego mu czasem przynosiłem coś dobrego do zjedzenia na miejscu.
Dzisiaj przypiętego psa mogę zostawić w dowolnym miejscu i jeżeli nic w okół go nie rozprasza i nie stresuje, to mały kładzie się i spokojnie czeka. Oczywiście początki były ciężkie - mały rozwalił nawet karabińczyk, kiedy go zostawiłem po raz pierwszy ;) Były też przypadki wycia, oplątania się smyczą podczas szamotania oraz naruszenia konstrukcji drewnianego płotka, do którego był przywiązany ;) |
Mała jest z nami miesiąc i prez ten czas:
-klatka- gdy jest otwarta to bawi się w niej, potrafi sie zdemnąć..ale jak jest zamykana to jest wielka rozpacz, drapanie, wycie i wogóle armagedon. -sama w pokoju - w miarę ok przez parenaście minut - tj..robi wszystko to co wie, że nie wolno - wskakuje na wersalkę, ściąga rzeczy z wyższych kondygnacji;) itp... (nie wiem jak będzie reagować sama w domu na dłużej- ale muszę w końcu przetestować - wciąż się boję...) -sama w ogrodzie (znaczy nie sama, bo lata z dorosłym ONkiem teściów) potrafi z nim biegać bez jęczenia pod oknem od 15min. -do godziny. -zostawianie pod sklepikiem/apteką etc - wilcza tragedia. Jęczy, gryzie smycz, oplątuje się nią. Po za tym ja mam schizę, że jak wyjdę to ktoś mi ją zdąrzy podwędzić:evil: - dlatego jak coś to wchodzę do sklepików takich mini co ją mam na wyciągniecie ręki |
Quote:
Quote:
Ja też trochę ćwiczyłem zostawianie psa na sucho - dokładnie tak samo, jak się ćwiczy komendę "zostań". Znajdujesz jakieś spokojne miejsce, żeby psa uwiązać. Odsuwasz się i przybliżasz. I tak w kółko. Z czasem zwiększasz odległość. Smaki za grzeczne czekanie pomagają. I pamiętaj o nie podchodzeniu do psa, kiedy się ekscytuje, bo taka nagroda wzmacnia neurotyczne zachowanie ;) |
Quote:
|
Quote:
|
Zauważyłam też że u nas ważny jest mój rytuał wychodzenia, wygląda to tak że wracamy ze spaceru i ja zaczynam się krzątać czyli zmywam naczynia po śniadaniu, prasuje ubranie, przebieram się, maluje i czeszę a Liskamm chodzi za mną i obserwuje - wtedy zostaje sam bez problemu.
Gorzej jest gdy chce wyjść tylko do sklepu (i nie przebieram się, nie-czeszę i nie maluję się ) wtedy łapie zębami za cokolwiek: rękę, nogę lub ubranie, i nie daje wyjść. Zachowuje się tak nawet gdy w domu jest cała rodzina, robi tak tez dla mojego Ojca, a to właśnie my z całej rodziny najczęściej zabieramy go na spacery ... ale pracujemy nad tym. |
Quote:
|
Quote:
Jeśli nie ma nikogo w pobliżu, a ja wejdę do sklepu i ją zostawię przywiązaną to owszem... histeryzuje no ale cóż, może w końcu się nauczy.. |
Quote:
|
Quote:
Druga sprawa, że trzeba starannie wybierać miejsce. Żeby ludzie nie musieli się do psa zbliżać. Żeby był cień. Żeby nikomu nie przeszkadzał. I z dala od czegoś, co mogłoby go wystraszyć np. automatycznie otwierane drzwi czy szumiące klimatyzatory. Mój 'mały' jest już na tyle duży, że w ogóle się nie boję o kradzież. Poza tym trochę zmądrzał i nabrał dystansu do ludzi - zwłaszcza dużych mężczyzn. A jeżeli chodzi o dzieci - jak idę z nim chodnikiem i Jaskier otworzy paszczę, to matki z dziećmi przechodzą na drugą stronę ;) Nikt jeszcze nie spytał mnie o to, czy może pogłaskać psa. Jeżeli nie liczyć jakiegoś żula ;) Wiadomo - trochę stresu zawsze jest. Jak jestem w sklepie pilnie nasłuchuję, staram się wyglądnąć przez okno. I staram się pilnować czasu. Boję się raczej o to, ze Jaskier się czegoś wystraszy i zerwie ze smyczy. |
Quote:
Wyjścia na większe zakupy (zabieranie toreb i "idziemy na zakupy, bądź kochanym zajączkiem") oznaczają, że pies ląduje na parapecie i lampi się przez okno, dokładnie tak samo jak podczas naszej nieobecności codziennej (praca). Czasem sobie zawyje, zależy jak mu muzyka zagra. Pod sklepami nie zostawiam psa poza wspomnianymi małymi budkami, gdzie tak naprawdę wpadam na sekundę i nawzajem się z Cheyem widzimy. Ja mam schizę na temat kradzieży psa jako worka treningowego na treningi psów walczących;/ Niestety to funkcjonuje, a kolesie chcący takiego psa zwinąć robią to "profesjonalnie". Dlatego na zakupy chodzę zawsze bez psa. Słowo na temat klatki: U naszego synka Ivju klatka została szybko wyeliminowana, zaraz po tym jak młody złamał sobie kła przy próbie sforsowania zamknięcia. Chwilę po tym zostawał bez zamknięcia i bez histerii, siedział przy oknie i kontrolował świat na zewnątrz. U Cheya szaleństwa skończyły się też w momencie, gdy odkrył możliwość leżenia na parapecie i wyglądania przez okno (zamknięte i zabezpieczone klamkami z kluczykiem lub wyjęciem klamek). Może ta ich telewizja zaokienna w czymś pomaga?:) (parapet wyklejony jest karimatą, żeby się łapki nie ślizgały i modzele nie robiły, a pod parapetem stanęła szafeczka w roli schodka, wejście jest po specjalnie przystawianym fotelu do kompa - pełna ergonomia i wygoda:D) |
Quote:
|
Do usług!:)
Wyobrażam sobie, że podjechanie blisko autem, szybka szpryca, zarzucenie czegoś na psa, odcięcie smyczy i wpakowanie do samochodu jest absolutnie realne. To nie są chłopcy spod trzepaka. A Ciebie poinformują świadkowie, jak już będzie po wszystkim. Zapewne wyolbrzymiam i histeryzuję, ale widziałam (nieumiejętną) próbę kradzieży potężnego samca ONka, skończyło się na ucieczce... jeśli ktoś boi się psów, to nie zbliża się do niczego powyżej 30 cm w kłębie, natomiast jeżeli ktoś świadomie wchodzi w akcję z psem, w jakimś celu- na ogół jest do tego przygotowany...paralizator, gaz, broń, strzykawka...i strategia. |
w weekend poćwiczę siedzenie na klatce schodowej 8)
|
To zamykanie w kennelu mnie dobija... Aroon po 15 minutach walki o wypuszczenie - kiedy ją wypuszczam chowa się w kąt pod stołem i potem śpi przez godzinę...
|
Quote:
U nas klatka przysunięta do łóżka dawała psu poczucie bliskości, spał w niej jak suseł. Widzę, że nam było łatwiej bo klatka była w ich życiu od zawsze, takie miały u hodowcy:) p.s. a może wejdź do klatki i utnij tam sobie "drzemkę" zaproś młodą do siebie, niech zobaczy, że tam może być fajnie?;) |
Quote:
To może ja napisze słowo o naszych doświadczeniach. Zamykałam Baszti w klatce od pierwszego dnia. Najpierw ją męczyłam, aby była śpiąca, później zamykałam w klatce a sama siadałam albo kładłam się obok i czytałam sobie książki. Mała płakała, nie przeczę, ale po jakimś czasie uspokajała się i usypiała. Jak zasnęła otwierałam klatkę. Raz się budziła, raz nie (częściej niestety budziła i wychodziła, ale to nic). Później znalazłam patent aby szybciej się uspokoiła po zamknięciu. Czytałam na głos :) Po 2-5 minutach głośnego czytania uspokajała się, kładła i w efekcie zasypiała (chyba wybierąłam nudne książki :D). Później zamykałam ją w klatce, czekałam aż przyśnie i wychodziłam. Przeważnie sie budziła i trochę panikowała, ale ponieważ była zaspana nie trwało to długo. Teraz zamykamy ją w klatce codziennie. Czasem zajmuje się chrupaniem nóżek czy żwaczy, czasem trochę płacze. Różnie jest, ale uspokaja się dość szybko. sąsiedzi mówią, że w dzień jej nie słychać. Jak wracamy do domu jest zaspana i w miarę wyluzowana (chociaż jak się rozbudzi od razu zabieramy ją na zewnątrz, bo drapie gryzie i dostaje mega głupawy). Mamy teraz problemy, bo się nauczyła, ze jak ją zamykamy rano to znaczy, ze zostanie sama i nie chce wchodzić do klatki. Na szczęście wystarcza parówka czy inny smaczny kąsek aby ją przekonać :) Idealnie może nie jest, ale działa, więc wydaje mi się, ze nie popełniliśmy jakiś rażących błędów przy adaptacji. Polecam rozpoczynać ćwiczenia jak najszybciej, żeby się psy przyzwyczajały, ze czasem zostają same i że zostają czasem zamknięte. Myślę, że to jest bardzo ważne, aby się tego uczyły od najmłodszych lat, bo nie ma siły i prędzej czy później będzie pies musiał zostać sam, czy tego chcemy czy nie :) Szodasi, ćwiczcie, ćwiczcie a będzie dobrze :) Powodzenia :) |
Quote:
a i absolutnie NIGDY!!!! niewypuszczaj jeśli się miota! Poprostu siądź przy klatce jak najbliżej, daj jej powąchać twoją dłoń, czy jakoś inaczej odwróć uwagę... napewno na sekundę się uspokoi i wtedy wypuść! |
Kennel jest z zasłonięty i kocem i meblami/ścianą z każdej ze stron (oczywiście oprócz fronu;)
Ćwiczymy:) Na szczęscie mamy na to czas (jestem na wychowawczym;) |
All times are GMT +2. The time now is 03:34. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.1
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
(c) Wolfdog.org