View Single Post
Old 31-03-2010, 11:30   #42
Fori
Junior Member
 
Join Date: Sep 2006
Posts: 159
Default

Quote:
Originally Posted by Gaga View Post
Ponownie zaryzykuję pytanie: czy nie jest prawdopodobne, że on po prostu czuje się jako OBROŃCA? Dał sobie (dostał?) prawo do kontroli świata wokół Ciebie? Jeśli tak-nie dziwię mu się, że stara się pokazać Ci swoją pozycję. Obrona stada to wielka odpowiedzialność, byle omega jej nie dźwignie.

Gaga, pozwolę sobie odpowiadać Tobie, bo jestem wdzięczna, że podjęłaś się próby znalezienia powodu takiego obrotu spraw. Od razu ustalmy, że emocje odłożyłam na bok, nie atakuję Cię i na spokojnie analizuję to co piszesz, opisuję sytuację jak ja ją widzę. A Ty wychwytuj kolejne szczególiki, może w końcu zrozumiem co się stało i dlaczego. I od razu przepraszam, że robię to dopiero kolejnego dnia, ale wieczorem nie daję już rady…

Ja jestem mała i niepozorna ale tak jak Ty bronię się sama, nie używam i nie używałam psa jako broni na innych ludzi czy zwierzęta. Biorąc psa zakładałam, że ma mieć wygląd budzący respekt ale ma być przytulakiem. I tak był prowadzony.
Podzielę to na dwa etapy:
  • chorował długo, z tego powodu nie mógł się bawić z innymi psami, dodatkowa infekcja mogłaby być dla niego letalna. Dlatego psami był zaciekawiony, machał do nich z daleka ogonem i zagadywał. Ja psa zajmowałam czymś innym i odchodziliśmy - nie szarpałam się z nim, nie darłam się na niego. To wtedy ćwiczyliśmy już obchodzenie psów, i „równaj” bez możliwości kontaktu i na luźnej smyczy. Swoją pierwszą wielką zabawę z kilkoma psami miał gdy do Nitry jechała Margo, Narwana i Przemek ze stadem psów. Radość psa nie do opisania, wyszalał się tak, że zasnął prawie na stojąco. Potem kolejne spotkanie w Krakowie, pies stał zaciekawiony tyloma innymi psami ale chował się za mną, do Póżnej jako młodzik, też przyjechał jako zaciekawiony pies. To jednak ja byłam cały czas obrońcą stada i to ja decydowalam czy i kiedy ma kontakty z psami.
  • jego zachowanie, z przyczajką na psy i koniecznością powtarzania komend zaczęło się po pogryzieniu ale znowu nie chcąc się szarpać z psem spotykałam się z ludźmi, których psy były spokojne i opanowane, po to żeby „zatrybił” że nie musi się ani przed nikim bronić, ani tym bardziej atakować, bo to są fajni kumple do zabawy. Początkowo pyzior na nie też warczał czy ujadał ale potem tym znanym sobie psom pozwalał już na wspinanie się po grzbiecie, i też tak ma/miał jak pisałaś Ty i Grin, są psy w tym małe samce, którym pozwala się lizać po faflach, wspinać na siebie, obwąchiwanie przebiega spokojnie, pies macha ogonem. Ale ma też ten drugi rodzaj zachowania opisany przeze mnie wcześniej

Co do obrony przed ludźmi, pozorowanych ani prawdziwych ataków ani na mnie ani na psa nie było. Był taki moment w sklepie, gdy przyszło 3smutnych panów na łatwy zarobek, ale oni popatrzyli na psa, pies na nich – oni wyszli bez słowa, pies nie wyszczerzył nawet zębów, nie mruczał. O żadnym szarpaniu się czy ataku nie było nawet myśli. Odleglość pomiędzy psem a panami wynosila 5metrów a od tego incydentu minęły prawie 2lata.

Reasumując, świadomie nie dałam mu prawa do obrony, bo wiem jak trudno byłoby mi zapanować nad psem, który przejął kontrolę nad stadem. Czy i w którym momencie uznał, że ma takie prawo nadal jest dla mnie zagadką.
Fori jest offline   Reply With Quote