Ja zostawiłam Biesowi imię, pomimo początkowych oporów mojej mamy, która (chociaż nie jest moherem) z niechęcią myślała o tym, że po obejściu będzie nam sam Diabeł biegał
I okazało sie (poza paroma wyjątkami), że to jednak anioł w czarcio-psiej skórce. Przynajmniej tak było do dzisiejszego ranka.