View Single Post
Old 10-10-2012, 16:33   #44
Rona
Distinguished Member
 
Rona's Avatar
 
Join Date: Aug 2004
Location: Kraków
Posts: 3,509
Default

Droga Olu, nie znam Cię, nie wiem nic o Twoich problemach, nie osądzam, nie krytykuję, nie należę do żadnej "psiartii", Magdę szanuję i bardzo cenię jako człowieka, dlatego proszę, przeczytaj uważnie, co napiszę:

Czytając Twoje posty obawiam się, że nie do końca rozumiesz na czym polega problem. Dla każdego psa rodzina - czyli stado jest bardzo ważne, ale dla wilczaka - jest wszystkim. Mają to po swoich dzikich przodkach, to jest ich pierwsza i ostatnia potrzeba. Kilka lat temu żegnałam Tinkę- prawie wszystkie układy jej po kolei wysiadały, była coraz bardziej splątana, ale ostatkiem sił przenosiła się do pomieszczenia gdzie akurat przebywało jej stado. Jedne wilczaki są w tym aspekcie bardziej psie, inne bardziej wilcze, ale w większości przypadków bury bez rodziny usycha, dziczeje, cierpi męki. Najlepsze warunki w najlepszym hotelu nie są tak ważne jak poczucie przynależności, "własne ludzie" i przekonanie o ich lojalności.

Słyszałam o przypadkach gdy dość młode psy umierały z tęsknoty za stadem. Brata babki Twojej suki znaleziono w kojcu martwego - bury był zdrowy; kilka miesięcy po rozstaniu zaczął chudnąc, markotnieć, aż odszedł - serce mu pękło z tęsknoty za ukochanym panem. Nie boisz się, że podobny los spotka Zirkę? Nie straszę Cię - jeśli mi nie wierzysz, pogadaj z Margo, opowiadała mi o takich przypadkach kilka lat temu, więc nie pamiętam już imion i przydomków psów.

Wiem, że różnie się w życiu układa, zdarzają się rzeczy o których nie śniło się filozofom, dramaty, choroby, jednak miarą naszego człowieczeństwa jest to, jak zadbamy o tych którzy są od nas zależni. Znam pewną osobę której się w życiu całkiem pochrzaniło - z dnia na dzień została sama z dwoma burymi bez dachu nad głową, środków do życia i możliwości znalezienia pracy w rozsądnej, przewidywalnej perspektywie. Pierwsze co zrobiła, to zapewniła psom dobre domy. Serce jej krwawiło, morze łez wylała, ale zadbała o nie, bo je naprawdę kocha - dojrzałą, nieegoistyczną miłością. Nie skreśliła ich ze swojego życia, od ponad roku oszczędza na jedzeniu, ale jeździ co tydzień kilkadziesiąt km odwiedzać je na zmianę, zabiera na spacery, spędza z nimi czas, właściwie żyje od weekendu do weekendu. Wg mnie okazała wielkie serce i jeszcze większą odpowiedzialność.

Olu, bardzo Cię proszę w imieniu własnym i co najmniej kilku osób: odrzuć dumę i pomyśl o Twojej burej - to nie walizka w przechowalni, ani puchar przechodni, tylko żywe, czujące stworzenie. Nawet dziecku łatwiej wytłumaczyć, że rodzic musi wyjechać; dla psa to tragedia najgorsza z możliwych, tym bardziej, że im czas inaczej płynie niż nam. Być może znajdą się tacy, którzy Ci pomogą rozwiązać Twoje problemy, ale co będzie jeśli się nie znajdą? Czas płynie, jeśli suka chudnie i markotnieje, znaczy, że cierpi, okaż jej serce, pokaż, że jesteś dojrzałym i wielkodusznym człowiekiem i dla jej dobra pozwól jej poczuć się gdzieś jak w domu. Nawet jeśli będziesz z tego powodu cierpieć, jej poczucie bezpieczeństwa i spokój będą dla Ciebie pocieszeniem.
__________________


Last edited by Rona; 10-10-2012 at 16:36.
Rona jest offline   Reply With Quote