Ja mam dokładnie ten sam problem z młodą suką. Ale jest już znaaaaacznie lepiej, choć było tak jak piszesz... widząc rower czy wózek po drugiej stronie ulicy już uciekała i szarpała się...
Zaczęłam od wstawienia roweru do mieszkania. Kiedy sama zaczęła podchodzić, potraktowała jak mebel, zaczęłam prowadzić ten rower po mieszkaniu wołając ją - ciesząc się skakała po rowerze i po mnie. Potem poszłam odebrać drugą połowę z pracy (pojechał do pracy rowerem). Widok ukochanego pańcia przełamał lody i przemogła się
Wracaliśmy do domu w składzie od lewej: druga połowa, rower, młoda i ja
Co chwilę któreś z nas a to rower kopnęło, a to pojechało slalomem. Potem chwilka przejażdżki rowerem i próba pogoni za uciekającym na tym rowerze pańciem. Potem doszło do tego zaczepianie samotnych rowerów przypiętych do słupów
A to parówkę na kole położyłam, a to usiadłam na ten cudzy rower (wyglądałam na złodzieja z psem...
)
Teraz to samo przechodzimy z wózkiem dziecięcym
Właśnie się mobilizuję, żeby chodzić na spacery z psem w jednej ręce i pustym wózkiem dziecięcym w drugiej...
znowu będę postrzegana jako wariatka osiedlowa
Teraz mamy niebo a ziemię. Wiadomo, że jeśli rower nadjedzie z nienacka, hałasując, młoda odskoczy, ale to już nie jest panika, a jeśli widzi nadjeżdżający z naprzeciwka rower idzie spokojnie przy nodze
W domu mam też kule (takie patyki dla osób o złamanej nodze np.) i tak sobie kuśtykam po mieszkaniu
Cierpliwości życzę